Kurz po ostatnich Mistrzostwach Świata chyba już całkowicie opadł, więc to idealny czas żeby przyjrzeć się na trzeźwo czym ten turniej nas zaskoczył. W tej serii wpisów postaram się przybliżyć Wam największych wygranych eventu w Chinach – graczy, zespoły oraz bohaterów, którzy poradzili sobie tam najlepiej lub w dużym stopniu nas zaskoczyli bądź wypadli “powyżej oczekiwań”. Na dobry początek, przyjrzymy się najlepszym drużynom.
Chyba nikogo nie będzie dziwić, że listę otworzą tutaj tegoroczni championi – drużyna Samsung Galaxy. Ich “run” na tych Mistrzostwach był heroiczny w pełnym tego słowa znaczeniu. SSG przegrało walkę o topowe miejsca w play-offach LCK, więc musieli startować oni od półfinału turnieju regionalnego. Już wtedy udało im się zaskoczyć – w meczu półfinałowym z Afreeca Freecs byli jedną grę od przegrania serii (a co za tym idzie, końca marzeń o mistrzostwach), jednak udało im się dokonać reverse sweepu i zakwalifikować do finału. W finale również byli na przegranej pozycji – KT Rolster było wtedy na fali i razem z Longzhu oraz SKT tworzyło wielką trójkę Korei, więc to miała być jedynie formalność. I cóż, była – dla Samsunga. Ekipa SSG poradziła sobie z KT w trzech meczach zaskakując cały region i zabezpieczając sobie miejsce na właściwych Mistrzostwach.
Ich występ w fazie grupowej był raczej mało imponujący – zagrali solidnie, kończąc z wynikiem 4/2 z porażkami jedynie przeciwko RNG , ale nie pokazali raczej nic, co by stawiało ich na miejscu poważnych pretendentów do walki o tytuł mistrzowski, zwłaszcza, że sytuacja w tej grupie była chyba najrówniejsza ze wszystkich – no ale jak się później okazało było to uzasadnione, jako że grupa C była de facto najtrudniejsza. Na tym jednak chyba można zakończyć podsumowanie ich przygody w grupach – dobry występ, aczkolwiek nic co by wskazywało na taki sukces w późniejszym etapie.
Jak to wyglądało w dalszej fazie? Cóż – SSG miało odpaść już w ćwierćfinale. Trafili tam bowiem na Longzhu Gaming, które jeszcze na tamtym etapie było typowane jako główny faworyt do wygrania całych Worldsów. SSG było skazywane na porażkę aż do samego dnia meczu, gdzie w niesamowitym stylu rozgromili koreańskiego giganta wynikiem 3:0, eliminując kolejnego członka “wielkiej trójcy” Korei z zasadniczego splitu i pomimo że było to ogromne zaskoczenie, i tak nie wyniosło hype’u SSG na jakiś ogromny poziom – dalej byli traktowani raczej podrzędnie względem drużyn takich jak SKT czy RNG na tym samym etapie. Mecz z WE tego nie zmienił, ale finał był już naprawdę nieźle podbudowany na rywalizacji tych dwóch wielkich koreańskich organizacji – SSG oraz SKT mieli naprawdę długą historię starć ze sobą, jednak zazwyczaj górą byli ci drudzy, więc takiego rezultatu spodziewano się i tutaj. Potoczyło się to jednak inaczej – SSG po raz 3 w starciu z ostatnim “finalnym bossem” koreańskiego trio gigantów odpaliło się na maksimum swoich możliwości i ponownie zdeklasowało rywala wynikiem 3/0 wygrywając tytuł – i chyba wszyscy możemy się teraz już zgodzić, że jak najbardziej zasłużenie.
Drugim zespołem który chciałem wyróżnić w tym zestawieniu jest Misfits Gaming. Drużyna przez większość uznana za najlepszego przedstawiciela Europy na Mistrzostwach ma się czym chwalić, jak na beniaminka zarówno w LCS, jak i na scenie międzynarodowej- ale po kolei. Przygoda Misfits z Mistrzostwami zaczęła się od play-offów w EU LCS, kiedy to startując z 3 miejsca w grupie A zakwalifikowali się na play-offy i tam w pięknym stylu rozgromili Jednorożce Miłości oraz Fnatic, czyli dwie drużyny królujące na tamten moment na Starym Kontynencie, ulegając dopiero w finale ekipie G2, ale to i tak nie miało znaczenia, bo tym samym Misfits wywalczyło sobie miejsce bezpośrednio w fazie grupowej Mistrzostw, z pominięciem fazy Play-In.
Faza grupowa jednak nie zapowiadała się dla Królików zbyt dobrze. Potencjalnie, grupa D wyglądała na jedną z trudniejszych grup – mieliśmy tam lidera Ameryki – TSM, pierwszą drużynę Tajwanu – Flash Wolves oraz 3 zespół z Chin – World Elite. Jak wyszło to w praktyce, wszyscy wiemy. Flash Wolves zawiodło na całej linii, kończąc turniej z zaledwie jednym (ale jakże kluczowym, także dla Misfits, ale o tym później) zwycięstwem, TSM, które również zagrało mocno poniżej oczekiwań – ale do tego już nas przyzwyczaili, i ekipa WE która była poziom wyżej od reszty grupy. O tę drugą awansującą pozycję rozegrała się jednak spora i zacięta walka – de facto, decydującym czynnikiem dzięki któremu Misfits miało w ogóle szanse powalczyć o awans, było niespodziewane zwycięstwo Tajwańskich Wilków nad TSM-em, które wyrównało wyniki przedstawicieli Ameryki i Europy, co doprowadziło do tiebreakera. Tutaj jednak Misfits również było spisywane na straty, jednak ostatecznie udało im się zaskoczyć i to oni byli górą w tym meczu, a także co za tym idzie wyszli z grupy.
Niestety w fazie pucharowej już na samym początku trafili na SKT T1, co sprawiło że każdy na starcie przekreślił Króliki w tym turnieju. Cóż – poniekąd słusznie, bo rzeczywiście odpadli w tym meczu, ale postawili byłym 3-krotnym Mistrzom Świata taki opór, nawet pomimo faktu bycia beniaminkiem, że nie można byłoby tego nie docenić. Pewnie spora część się nie zgodzi, ale w mojej opinii ta ćwierćfinałowa seria była najlepszą do oglądania na całym evencie. Cóż – szkoda że z Misfits musieliśmy się pożegnać już na tak wczesnym etapie, ale jedno jest pewne – ten turniej mogą z pewnością zaliczyć do udanych.
Royal Never Give Up przyjeżdżało na te Mistrzostwa – w przeciwieństwie do dwóch poprzednich wymienionych zespołów, jako jeden z poważniejszych pretendentów do tytułu. 1 miejsce w zasadniczym, letnim splicie (co prawda w gorszej grupie, ale nadal), finał w play-offach (gdzie niestety musieli uznać wyższość EDG i zajęli 2 miejsce) i awans z tej pozycji – to wszystko może nie wygląda fenomenalnie, ale postawiło RNG już na starcie na solidnym gruncie.
Prawdziwy hype na RNG zrodził się jednak dopiero po fazie grupowej. W, jak się później okazało, najtrudniejszej grupie poradzili sobie nadspodziewanie dobrze, pewnie zdobywając pierwsze miejsce, z jedynie jedną porażką przeciwko G2. Po takim starcie na rodzimym terenie RNG zaczęło być coraz częściej typowane jako faworyt do zwyciężenia całego turnieju, i cóż – takie podejście było całkiem uzasadnione biorąc pod uwagę to, że zaskakująco dobrze odnaleźli się w Worldsowej mecie i wykazali się świetną grą w makro, a także indywidualnie.
W fazie pucharowej nie było inaczej – w pierwszym meczu bezproblemowo poradzili sobie z ekipą Fnatic, która była “na fali” po widowiskowym powrocie do gry o awans i mówiło się o nich jako potencjalnych co najmniej finalistach. RNG szybko zweryfikowało potencjał FNC w walce o tytuł. Kolejny stopień był już jednak bardziej wymagający – na etapie półfinałów chiński gigant trafił na SKT T1, które już było wyraźnie groźniejszym rywalem od europejskiej drużyny. Tutaj już walka była widocznie bardziej zacięta, a sama seria może kandydować do miana najlepszej na turnieju, ale niestety ostatecznie to Koreańczycy byli górą i niestety przygoda RNG z Worlds 2017 zakończyła się już na półfinałach.
Mógł was nieco zdziwić brak takich zespołów jak SKT, Fnatic, World Elite czy Longzhu (chociaż to ostatnie poza fazą grupową jest mocno wątpliwe) w tym zestawieniu. Tutaj jednak starałem się umieścić drużyny które faktycznie w jakimś stopniu nas zaskoczyły, albo po prostu ich gra na tym turnieju subiektywnie mi się podobała. Chociaż SKT oraz FNC też miało kilka efektownych meczy, to same ich występy (mam tu na myśli ogólny run na turnieju) były raczej poniżej oczekiwań, jakie stawiano tym ekipom przed Mistrzostwami. Nadal jednak myślę, że te Worldsy były bardzo dobrym eventem – takich naprawdę “słabych” drużyn było bardzo mało, większość starć było wyraźne wyrównane i jak się okazało, do końca nie potrafiliśmy określić kto ma największą szanse zwycięstwa – i tak być powinno na każdym tego typu turnieju.