Spis treści
Tom 1
Część 1 – Tajemnica shurimskiego grobowca
Część 2 – Niewygodny sojusznik
Część 3 – Pozostając w cieniu
Część 4 – Osobliwa kompania
Część 5 – Wizja przeszłości
Część 6 – Szczęście uśmiecha się do ciebie
Część 7 – Nieplanowana wizyta
Część 8 – Mądrość wyczytana w księgach
Część 9 – Morskie opowieści
Część 10 – Pora na kłopoty
Tom 2
Część 11 – Idealna równowaga
Część 12 – Znak śmierci
Część 13 – Tajemnica zwoju
Część 14 – Staw czoła cieniom
Część 15 – Miasto zatrute zdradą
Część 16 – Zrodzona z lodu
Część 17 – Płomień zemsty
Część 18 – Morellonomicon
Część 19 – Dziecko przeznaczenia
Część 20 – Spotkanie z bólem
Część 21 – Strach narastający w ciszy Część 22 – Ezoteryczny niepokój Część 23 – Błogosławieństwo morza Część 24 – Nawałnica stali Część 25 – Cuchnąca sprawa Poprzednia część dotycząca wątku: Część 6 – Szczęście uśmiecha się do ciebie Talon zdecydował się zostać kilka dni w Zaun. W tym czasie udało mu się zregenerować siły nadwątlone w pojedynku z Mistrzem Kart i nieco odpocząć od ponurych obowiązków. Nie bez znaczenia był też fakt, że asasyn raczej niechętnie myślał o spotkaniu z generałem du Couteau, który z pewnością nie będzie zadowolony z fiaska misji powierzonej zabójcy… „Nie będzie zadowolony…” – Twarz Talona wykrzywił nieładny uśmiech. „Zgrabnie ujęte”. Skrytobójca spacerował nerwowo po niewielkiej, wynajętej w pośpiechu izbie, która na te kilka stała się jego domem. Oczekiwał na zmrok, który nie nadchodził… Miał tu jeszcze coś do załatwienia, ale sprawa wymagała dyskrecji. Takich rzeczy nie robiło się w biały dzień. Zabójca niecierpliwił się, ale nie pozostawało mu nic innego jak wyczekiwać sygnału, którym było nastanie nocy. Swoją drogą Talon, pomimo upływu kolejnych dni, wciąż nie mógł pogodzić się z porażką, której wspomnienie cały czas wracało wraz z bólem niezbyt głębokich ran i powodowało wybuchy złości. Tak jak teraz. – A niech to! Dlatego nienawidzę łapać ich żywych, przecież nie uciekłby z poderżniętym gardłem! – Poduszka z całej siły rzucona przez Talona łagodnie wtuliła się w ścianę i spadła na podłogę. – Ten cały (jak on miał?)… Twisted Fate – jak on to zrobił!? – Skrytobójca czuł się oszukany. Jedyne co pamiętał to ostre jak brzytwa karty, którymi ciskała jego niedoszła ofiara, żółty błysk i… zniknięcie frajera. Tamtemu w jakiś sposób udało się ogłuszyć Talona, pewnie jakąś magią… Ale to nadal nie wyjaśniało tego, że gość po prostu… przepadł bez śladu. Rozpłynął się w powietrzu. Zapadł się pod ziemię. Wyparował. Zabójca usiadł pod ścianą zrezygnowany. Schowane za pasek ostrza mieniły się subtelnie w ostatnich promykach słońca. Talon wstał i wyjrzał na zewnątrz. Jego twarz pochłonęło przyjemne preludium anonimowości, subtelny kamuflaż cienia, który coraz mocniej chwytał Zaun i wcale nie chciał puścić… Zapaliły się już pierwsze techmaturgiczne latarnie. „Czas na mnie” – pomyślał, otwierając drzwi i opuszczając pokój. Karczma, w której zatrzymał się asasyn była jak co wieczór zatłoczona i głośna. Kiedy Talon przemykał niezauważonym przez tłum zbirów, oszustów i pijaków, poczuł charakterystyczny odór alkoholu przepełniony stęchlizną zobojętnienia. Wydostawszy się na zewnątrz, wziął więc głęboki oddech, napawając się ekscytującą ciszą półmroku. Zakrztusił się. – Jak ja nienawidzę Zaun! To powietrze… – zaklął po czym kaszlnął jeszcze dwukrotnie. – Przeklęte opary! – Poprawił jeszcze raz. Na ulicach było jeszcze dość tłoczno, a rewia zauniańskiej mody przyprawiała Talona o coraz głośniejsze salwy śmiechu, które przeplatały się z napadami kaszlu. Żadnego wyczucia stylu, żadnego smaku, gustu… Tylko tutaj można było spotkać nieprzeliczone rzesze kompletnych dziwaków, którzy prześcigają się w urzeczywistnianiu swoich irracjonalnych wizji ubioru. Z drugiej jednak strony nikt inny nie pasowałby do tego miejsca. Wąskie uliczki bogato, zdobione wszechobecnymi rurami odprowadzającymi nieczystości, tworzyły efekt podejrzanej grozy. Klimat tej biednej dzielnicy kojarzył się Talonowi z Noxus. Niemniej te ściśnięte drogi otoczone przesadnie wysokimi budynkami skupiającymi niezbyt majętnych, wynędzniałych mieszkańców, którzy gnieździli się w ciasnych mieszkaniach sprawiały, że tego miejsca nie mógłby pomylić z żadnym innym. Ostatnie kilka dni upłynęło zabójcy na zbieraniu bezcennych informacji. Nie było to łatwe, bo osobnik, do którego chciał się dostać Talon bardzo dbał o dyskrecję i umówienie samego spotkania wiązało się ze spełnieniem wielu niekiedy absurdalnych wymogów, a czasem i zwyczajnych zachcianek zbira. Ale to już za nim. Teraz ma tylko stawić się w ustalonym miejscu, szybko załatwić sprawę i wracać do Noxus. Po plecach Talona znów przeszły ciarki na myśl o spotkaniu z generałem du Couteau. „Coś wymyślę” – pocieszył sam siebie zabójca, wzruszając ramionami. Wtedy po lewej stronie dostrzegł czarnoskórego chłopca, który zaraz zniknął za zakrętem. Obrócił się. Nikogo. Może tylko mu się przewidziało? Po prawej dostrzegł bramę, której szukał. Dochodzący zza otworu odór nie zachęcał do zagłębienia się w to miejsce, ale Talon przemógł się i przecisnąwszy się przez kraty strzegące dostępu do kryjówki, znalazł się w środku. Rozejrzał się. Brud. Smród. Ohyda… Były tylko schody prowadzące w dół. Fetor potęgował się – opar nieznośnego swądu zmaterializował się i zawisł nad stopniami. Asasyn zatkał nos połą płaszcza i kontynuował wędrówkę. Zejście prowadziło do kanałów, a raczej do konkretnego miejsca w tym podziemnym labiryncie – siedziby delikwenta, którego szukał Talon. Ostatni stopień umieścił go w korytarzu. Zabójca rozejrzał się. Nad wartkim strumieniem ścieków unosił się karykaturalny mostek, zaś po drugiej stronie widniało wejście do izdebki, z której dochodził słaby blask oszczędnie używanego knota. Talon skierował się w kierunku, z którego dochodziło światło i ostrożnie zajrzał do pomieszczenia… Nagle w skrytobójcę uderzyła fala potwornego odoru, tak intensywna, że asasyn niemal stracił przytomność. Zaczął się krztusić i ledwo ustał na nogach. Udało mu się jednak wstrzymać oddech i przezwyciężyć kryzys. Miał szczęście, że jego przeciwnik miał na celu jedynie chwilowe unieszkodliwienie nieznajomego. Smród nadal był okropny, ale Talonowi udało się wyprostować. Wstrętna woń przypominająca zapach zgniłych jaj powoli ustępowała. – Ktoś ty? – dobiegł głos zza pleców zabójcy. – Nie-ee tak. Co cię tu sprowadza? – poprawił się napastnik. – Interesy – burknął Talon. – Khyy, khy… – Ach, wspaniale! Trzeba było mówić tak od razu! – nieznajomy zachichotał gwałtownie, wychodząc naprzeciw zabójcy. – Wybacz te… środki ostrożności – roześmiał się serdecznie. – Ostatnio różni się tu kręcą. Przed Talonem pojawił się ogromnych rozmiarów, niemiłosiernie cuchnący szczur. – Twitch, miło mi – podał zabójcy śmierdzącą łapę. Asasyn wzdrygnął się. – Witam – odparł, ale nie zaryzykował uścisku dłoni. – A więc co będzie: cyjanek, cyjanowodór, amanityna czy może coś bardziej… wyszukanego? – spytał szczur, otwierając schowek. Oczom Talona ukazało się bezkresne morze boleści, marzenie każdego zabójcy – skrytka skupiająca syntetyki wszelkich możliwych trucizn wzbogacone o niemały zasób gazów bojowych. Asasyn musiał jednak powstrzymać żądzę posiadania wszystkich tych specyfików. A może wcale nie musiał? – Dzisiaj poproszę o coś innego – zaczął. – Chciałbym nabyć ekstrakt z terkotnika. – Lek na jaszczurzycę? – zdziwił się Twitch. – Wedle życzenia… – Podał Talonowi niewielką buteleczkę. – Kuracja zazwyczaj trwa około dwóch miesięcy. I jest bardzo bolesna – dodał. – Cena za ten specyfik to 200 zauniańskich koron. – Prawdziwy majątek… – pomyślał na głos zabójca, mimowolnie kładąc rękę na sztylecie ukrytym za pazuchą… – Takie ceny – odparł smętnie niczego nie spodziewający się szczur. *** Talon już miał kłaść się spać zadowolony z sukcesu, kiedy usłyszał zdecydowane pukanie do drzwi. Nikogo nie oczekiwał… Podszedł do wejścia i ostrożnie otworzył podwoje pokoju. Na progu zobaczył dwie ostatnie osoby, które spodziewał się tu spotkać. – Kogo my tu mamy… – zdziwiła się sztucznie kobieta. – No i wszystko zdaje się układać w całość – rzuciła, ni to krzywiąc się, ni to uśmiechając. – Rutynowe przeszukanie. Tu jest nakaz. – Caitlyn machnęła świstkiem papieru przed twarzą zaskoczonego asasyna. Bez ceregieli, zdecydowanym ruchem odepchnęła zabójcę i weszła do izby. – Chcemy porozmawiać – oświadczyła nieprzejednana strażniczka prawa. – Jesteś podejrzany o morderstwo, więc lepiej mów wszystko, co wiesz – dodała z naciskiem na słowo „morderstwo”. – Nikogo nie zabiłem – odpowiedział ze złością Talon. – Przerwałyście mi drzemkę – rzucił do rozglądającej się po pokoju Vi. – Zabójca, który nie zabija… Interesujące – uśmiechnęła się rożowowłosa mięśniaczka. – Byłeś widziany dzisiaj, w okolicy kryjówki miejscowego rzezimieszka znanego jako Twitch – uderzyła prosto z mostu Caitlyn. – Rzeczywiście. Byłem tam. Nabyłem pewien specyfik, ale nic wam do tego – odciął się asasyn. – Spokojnie. Pokaż nam go – zarządziła szeryf. Talon zawahał się na moment, ale wyjął z tobołka zakupiony ekstrakt i podał go Caitlyn. Strażniczka prawa oglądając preparat rzuciła nagle, niby od niechcenia: – Kiedy widziałeś po raz ostatni tego… Twitcha? – Niech pomyślę… Jakieś dwie godziny po zmroku – odparł zgodnie z prawdą zabójca. – Hmm… Dobrze. Dziękujemy za współpracę. To wszystko. Przynajmniej na razie – stwierdziła Cait, oddając skrytobójcy buteleczkę ekstraktu, po czym obydwie z Vi opuściły pomieszczenie. Talon trwał chwilę bez ruchu, skonsternowany ostatnimi wydarzeniami. – Caitlyn? Vi? W Zaun!? Co tu się, do cholery, wyrabia? – pomyślał, zamykając drzwi.Tom 3