Spis treści
Tom 1
Część 1 – Tajemnica shurimskiego grobowca
Część 2 – Niewygodny sojusznik
Część 3 – Pozostając w cieniu
Część 4 – Osobliwa kompania
Część 5 – Wizja przeszłości
Część 6 – Szczęście uśmiecha się do ciebie
Część 7 – Nieplanowana wizyta
Część 8 – Mądrość wyczytana w księgach
Część 9 – Morskie opowieści
Część 10 – Pora na kłopoty
Część 11 – Idealna równowaga Część 12 – Znak śmierci Część 13 – Tajemnica zwoju Część 14 – Staw czoła cieniom Część 15 – Miasto zatrute zdradą Część 16 – Zrodzona z lodu Część 17 – Płomień zemsty Część 18 – Morellonomicon Część 19 – Dziecko przeznaczenia Część 20 – Spotkanie z bólem Część 21 – Strach narastający w ciszy Część 22 – Ezoteryczny niepokój Część 23 – Błogosławieństwo morza Część 24 – Nawałnica stali Poprzednie części dotyczące wątku: Część 7 – Nieplanowana wizyta i Część 16 – Zrodzona z lodu – Witaj, podróżniku – chłodno przywitałam nieproszonego gościa. Jakże niegroźnie wyglądał w tym lodowym więzieniu – ręce ułożone poziomo, nogi rozstawione, wisiał niczym w niebycie schwytany przez przezroczyste łańcuchy. Wewnętrzna moc pomogła mi wyczuć jego twarz. Równo przystrzyżona, kruczoczarna bródka, długie, opadające na ramiona włosy koloru hebanu, zadziorny uśmieszek. Mógłby być nawet całkiem przystojny… – Mam nadzieję, że polubiłeś Lodowy Grobowiec – nie mogłam się powstrzymać od tej odrobiny złośliwości. Wiedziałam jednak, że nie może odpowiedzieć… „Gdzie ja jestem?” – tak brzmiało moje pierwsze pytanie po przebudzeniu. Lód. Czysty lód dookoła. Spróbowałem poruszyć ręką. Potem nogą. Nic. Wisiałem wewnątrz ogromnej, przezroczystej, lodowej kuli. Na zewnątrz także dominował lód. Był wszędzie. Z niego zrobione były ściany. Podłogi. Półki. Sople zastępowały żyrandole. „O żesz, w mordę” – tak, to był najlepszy możliwy komentarz do tej sytuacji. Przede mną stała jakaś paniusia. Cała w lodowej zbroi. Na głowie miała dziwaczny hełm. Pokrywający jej ciało lód był jednak jakiś inny, ciemniejszy… Prawie czarny… Legendarny Czarny Lód! „Nie jest dobrze” – przebiegło tylko przez moje myśli . „Jak się wydostać z tej cholernej pułapki?” – wpadło mi do głowy prawie w tym samym momencie. „Nie z takich opałów wychodziłem bez szwanku.” – powiedziałby Twisted Fate i uśmiechnąłby się szelmowsko. Gdyby tylko mógł poruszyć ustami. – Zjawiłeś się w dobrym momencie. Przepływa przez ciebie moc, która przyda mi się w konfrontacji z potomkiniami Avarosy i Seryldy. Tak. Nadszedł czas na ostateczne zwycięstwo – przemówiła podniesionym, lodowatym głosem wiedźma. Rozległo się echo: najpierw samej deklaracji, a następnie złowieszczego śmiechu. – Przykro mi, ale będziesz musiał poświęcić w tej walce swoje życie – Lodowa Wiedźma uśmiechnęła się z teatralnym współczuciem. „Przegięłaś. Nikt, kogo nie oszukałem, nie będzie groził mi śmiercią! Jak tylko uda mi się stąd wydostać…” – Mistrz Kart mimo dość rozpaczliwego położenia zupełnie nie tracił zapału… Wtem do sali wpadł dziwny osobnik. Nie był to człowiek, ale nie był też podobny do żadnego stworzenia znanego Twisted Fate’owi. Zdyszany gość uklęknął, po czym zwrócił się do Lissandry: – Pani, Płomień Zemsty nadchodzi! – wykrzyknął. – Kopę lat, Liss – rozległ się złowrogi głos. Pojawienie się tej… istoty ewidentnie było nie na rękę Lodowej Wiedźmie. Skrzywiła się z niesmakiem. – Co jest, Liss? Nie spodziewałaś się, że się uwolnię – zażartował jadowicie nieznajomy, cały czas… płonąc. – To było przecież kwestią czasu… – Machnął lekceważąco ręką. – Ale przejdźmy do sedna! – krzyknął, unosząc ręce i gwałtownie je opuszczając. Wokół Lissandry pojawił się ogień i wystrzelił na kształt filaru. Lód otaczający wiedźmę… palił się. Niezbyt długo. Zrodzona z Lodu odpowiedziała piorunująco Pierścieniem Mrozu, zamrażając otaczające ją płomienie. – Jesteś silniejszy niż ostatnio… – powiedziała Lissandra z przekąsem. W jej minie nadal przebrzmiewała jednak pewność siebie – w dalszym ciągu nie uważała, że mogłaby w jakikolwiek sposób przegrać. – Mówisz o tym? – odparł Brand, pokazując przeciwniczce z pozoru zwyczajny kostur, którego jedyną wyróżniającą cechą był czubek ozdobiony dwoma rzędami turkusowych kryształów. – Kostur Pustki! – wykrzyknęła Lodowa Wiedźma. – Nie da się ukryć. – Brand wzruszył ramionami i uśmiechnął się arogancko. – Wiesz, Liss, ludzie, którzy mnie wyzwolili bardzo pragną bym cię pojmał… – zaczął spokojnie, ale… znienacka zaatakował – kulę ognia poprzedził wybuch. Lissandra nie zdążyła zareagować Odłamkiem Lodu, by zneutralizować natarcie przeciwnika. Zawirowało jej w głowie. Rzeczywistość była taka… odrealniona. Ciało nie słuchało poleceń umysłu… Był tylko głos. Pusty, daleki głos: Nagle poczułem, że więzienie wiążące moje ciało zniknęło. Pozory mnie nie myliły, o czym przekonałem się sekundę później, w najmniej przyjemny sposób – upadając na ziemię z wysokości około dwóch metrów. Zakląłem cicho. Czucie w kończynach powoli wracało, ale nadal czułem się nieswojo… Pewnie minie kilka dni zanim wszystko wróci do normy, ale… ja nie mam tyle czasu. Lodowa Wiedźma wciąż walczy z tym palącym się narwańcem. To jest moja szansa. Trzeba uciekać. Ale… jak? Nogi niespecjalnie mnie słuchają, a ta wariatka wyssała ze mnie prawie całą moc… Zostało mi zdecydowanie zbyt mało many, by teleportować się świadomie… Wtedy oszust zauważył osobliwą księgą, która spoczywała na piedestale. Emanowała silnym, jaskrawo-ametystowym blaskiem. Mistrz Kart błyskawicznie zabrał wolumin, po drodze porywając też swój ulubiony kapelusz („Bez ciebie nigdzie się nie ruszam, malutki”) i schował się, pragnąc za wszelką cenę uniknąć zainteresowania walczącej dwójki. „Może uda mi się wydostać, jeśli teleportuję się do miejsca powstania tego tomu… A może wdepnę w jeszcze większe bagno. No cóż, nie mam wyboru.” Lissandra oddychała spokojnie. Użycie Lodowego Grobowca dało jej trochę czasu i szansę na przeanalizowanie sytuacji. Czego zamierzał użyć przeciwko niej Brand? W jego rękach dostrzegła księgę… Nie! Niemożliwe! Wykradacz Dusz Mejaia! Czyli chce mnie w nim uwięzić. Najpierw Kostur Pustki, a teraz to… Zdaje się, że nie pokonam go bez pomocy Morellonomiconu. Lodowa wiedźma odwróciła się w kierunku piedestału, na którym powinien znajdować się tom. Nie było go. Lissandra dostrzegła tylko skraj czarnej szaty znikający za lodowym słupem. Gdy je otworzył, złapał się za głowę. Wykorzystał całą moc. Do ostatniej kropelki. Przez kilka dni będzie go dręczyło uciążliwe pulsowanie w skroniach. Ale to nic, bywało gorzej. Mistrz Kart nieznacznie podniósł wzrok. Ruiny… – A kogo my tu mamy? – usłyszał znajomy głos i poczuł bardzo bolesne kopnięcie, przez które całkiem stracił równowagę. – Wygląda na to, że to mój szczęśliwy dzień! – Twisted Fate zobaczył podwójną lufę wycelowaną prosto w jego twarz.Tom 2
Tom 3
„Obudził się” – podszepnęła mi podświadomość. I rzeczywiście. Ten dureń, który sam wpełznął w moje szpony, ocknął się. Otaczający go z każdej strony lód nadal jednak powstrzymywał jakiekolwiek ruchy.
– Spokojnie, wiem o czym myślisz – rzekła Lissandra flegmatycznie. – Z tego więzienia nie uda ci się wydostać. Nigdy. – W jej słowach nie było nawet śladu emocji.
Oblicze Lodowej Wiedźmy spowiło zaskoczenie. Nie miała jednak wiele czasu, by zastanawiać się nad sensem słów Obserwatora, bowiem w chwilę później we wrotach jej pałacu pojawił się bijący gorącem intruz.
– To nic osobistego, Liss – rozległy się słowa. – W oczach Lissandry niepewnie zamajaczył obraz… artefaktu, który skądś znała. – Wiesz, chcę się tylko zemścić – dokończył Brand. – Czekaj… Czyli to jednak coś osobistego – zaśmiał się wstrętnie. Zebrał całą moc, którą dysponował i uderzył Piroklazmem. Wiedźma wiedziała, że jeśli nic nie zrobi, nie przetrwa tego ataku, ale w ostatniej chwili odzyskała przytomność. Błyskawicznie zdjęła czar z Twisted Fate’a i w tej samej chwili nałożyła Lodowy Grobowiec na siebie, licząc, że atak Branda nie przebije się przez grubą warstwę Czarnego Lodu…
Twisted Fate przykucnął, spodziewając się, że po teleportacji siły całkiem go opuszczą. Skupił się, ściskając w rękach tomiszcze. Kątem oka zauważył jeszcze cień wydobywający się zza filaru. „Zdążę!” – pomyślał. Zamknął oczy.