Spis treści
Tom 1
Część 1 – Tajemnica shurimskiego grobowca
Część 2 – Niewygodny sojusznik
Część 3 – Pozostając w cieniu
Część 4 – Osobliwa kompania
Część 5 – Wizja przeszłości
Część 6 – Szczęście uśmiecha się do ciebie
Część 7 – Nieplanowana wizyta
Część 8 – Mądrość wyczytana w księgach
Część 9 – Morskie opowieści
Część 10 – Pora na kłopoty
Tom 2
Część 11 – Idealna równowaga
Część 12 – Znak śmierci
Część 13 – Tajemnica zwoju
Część 14 – Staw czoła cieniom
Część 15 – Miasto zatrute zdradą
Część 16 – Zrodzona z lodu
Część 17 – Płomień zemsty
Część 18 – Morellonomicon
Część 19 – Dziecko przeznaczenia
Część 20 – Spotkanie z bólem
Część 21 – Strach narastający w ciszy Część 22 – Ezoteryczny niepokój Część 23 – Błogosławieństwo morza Część 24 – Nawałnica stali Poprzednia część dotycząca wątku: Część 6 – Szczęście uśmiecha się do ciebie Płatki śniegu opadały swobodnie, wirując w powietrzu wśród lekkich powiewów wietrzyku. Było zimno. Bardzo zimno. Temperatura z pewnością oscylowała znacznie poniżej zera, pomimo, że aura była niemal idealna. Promyki słońca łagodnie spowijały okazałe zaspy, było widno i pięknie. Pogoda szybko się jednak zmieniła. Chmury przesłoniły nieboskłon i zerwał się porywisty wiatr. Spośród smaganych potężnymi podmuchami, dość nielicznych iglaków niemrawo wyłaniała się niepozorna chatka. Domostwo zbudowane z potężnych, dębowych bali wyglądało bardzo solidnie i z pewnością przetrwało setki o wiele potężniejszych zawiei. Tutejsi mieszkańcy twierdzili nierzadko, że częste zamiecie dodają temu miejscu specyficznego uroku i kształtują charakter człowieka – uczą cierpliwości, pokory i wychowują niezłomnych wojowników. – Khy… Khy… – zakaszlał, budząc się gość. Podparł się i rozejrzał nerwowo. W jego wzroku doskonale widoczna była niepewność walcząca ze zdziwieniem. – Witaj nieznajomy – rozległ się wspaniały, donośny głos. – Spokojnie. Nic ci tutaj nie grozi. W chatce znowu zapanowała niezręczna cisza. – Kim jesteś? Skąd pochodzisz? Jakie są twoje zamiary? – z postawnego wojownika, stojącego przy oknie i wpatrującego się w zew natury, który mile łechtał jego awanturniczą naturę, wylał się potok pytań. – Olafie! – krzyknęła kobieta. – Daj mu najpierw trochę odpocząć – zarządziła. – Jeszcze nie odzyskał pełni sił. – No dobrze – westchnął zrezygnowany wiking. Rekonwalescent machnął jednak ręką. – Czuję się już całkiem nieźle – wybełkotał. – Nic dziwnego. Spałeś ponad dwa tygodnie – uśmiechnął się barczysty mężczyzna – Hmm… Od czego by więc zacząć? – gospodarz wygodnie rozsiadł się na okazałym fotelu, obok posłania. – Kim jesteś i co tutaj robiłeś… leżąc twarzą w śniegu, poharatany jak wilkor po walce z berserkiem? – Ja… nie wiem – odparł w końcu. – Nie pamiętam… nie pamiętam kim jestem… ani dlaczego się tu znalazłem. Nord zasępił się. – To komplikuje sytuację… – rzekł z grymasem i pogrążył się w myślach. Po chwili jednak ożywił się: – Musisz udać się ze mną. Wyruszymy jak tylko zamieć nieco zelżeje – zarządził. Rekonwalescent pokiwał głową potwierdzająco. Dziwne. Doskonale pamiętał straszliwy ból połamanych kończyn. Jak to możliwe, że już się zrosły? Nie było jednak czasu się na tym zastanawiać. Wszystko zostało postanowione. Kiedy tylko aura nieznacznie się uspokoiła, dwójka bohaterów opuściła chatkę i udała się na południe. – Ach, byłbym zapomniał – Olaf podał swojemu towarzyszowi osobliwy kapelusz. Ten otrzepał go z białego puchu i założył. Po jego twarzy pociekło kilka strużek wody. – Chyba dość długo leżał w śniegu. – Wojownik rozłożył ręce. Twisted Fate jedynie krzywo się uśmiechnął. Cel ich podróży, wedle zapewnień berserka, nie znajdował się daleko. Pomimo to, dwójka wędrowców dalej maszerowała, kiedy słońce zaczynało już powoli zachodzić. Ból w nodze Mistrza Kart nasilił się, więc zostali zmuszeni do zarządzenia krótkiego postoju. – Weź to – powiedział Olaf, nachylając się nad hazardzistą. Dał mu dziwną, kubistyczną butelkę z niezwykle długą szyjką. W środku znajdował się intrygujący, fioletowy płyn. – No pij – zachęcił szorstko wiking. Twisted Fate pociągnął łyk specyfiku i jego wnętrzności od razu wypełniło przyjemne uczucie. Życiodajna substancja zadziałała niemal natychmiast. – Zachowaj tę flaszkę – rzekł Olaf. – Z pewnością jeszcze ci się przyda – dodał. – A teraz wstawaj. Już niedaleko. – Olafie, zrób coś! Jeśli ten opij nie przestanie żłopać kolejnych browarów, to obawiam się, że zabraknie alkoholu dla wszystkich, dzielnych wojowników… – wyszeptał. Olaf zareagował błyskawicznie. – Ej, ty – rzucił w kierunku grubasa – Wyzywam cię! Załóżmy się… Posiadacz imponującego cielska obrócił się. – … o to, kto więcej wypije! – wykrzyknął. – Jeśli przegrasz, nie posmakujesz już nawet kropelki piwa w tej karczmie! – zakończył. W całej sali rozległy się wiwaty. – Czemu nie – odparł leniwie, brutalnie wyrwany z marazmu Gragas. „Niezbyt inteligentnie…” – pomyślał, załamując ręce Twisted Fate. Szybko przygotowano więc stanowiska i dostarczono cały zapas wspaniałego trunku. Początkowo rywalizacja toczyła się leniwie. Obydwaj biesiadnicy zachłannie wychylali kolejne kufle złocistego płynu. Dopiero około szesnastej kolejki rozgrywka nabrała rumieńców. – Jak tam, cwaniaku? – Gragas sprawiał wrażenie w miarę trzeźwego. – Patrz do swojego kufla, tłuściochu – odgryzł się Olaf. Zawodnicy zaczęli coraz mniej ochoczo sięgać po kolejne litry piwska. Około dwudziestego czwartego z kolei browaru bohaterów widowiska dopadł pierwszy poważny kryzys. – Nie dajesz rady? – rzucił złośliwie wiking. – Trzymam się… – Karczemny zabijaka zatoczył się niegroźnie – …całkiem nieźle – dokończył po chwili, czkając. Obydwaj jednak skutecznie przezwyciężyli impas poprzez błyskawiczne wypicie kilku kolejnych porcji chmielowego trunku… Ostatecznie, pojedynek zatrzymał się na dobre przy dwudziestym dziewiątym kuflu. Zarówno Gragas, jak i Olaf mieli ogromny problem z pokonaniem tej przeszkody. Pierwszy, choć z ogromnymi kłopotami, poradził sobie z nią Karczemny Zabijaka. Dokonawszy niemal niemożliwego, wpatrywał się w rywala przekrwionymi oczami człowieka, który z pewnością nie wypije już nawet kropelki. – No pokaszsz… ży ma-rz ja… – beknął głośno. – …ja. Tymczasem wiking zachwiał się poważnie, lecz ostatecznie opanował się, poprawnie odczytał kierunki i sięgnął po kufel, wychylając jednym haustem całą jego zawartość. Po tym nadludzkim wysiłku upadł, a w tym samym momencie przewrócił się też Gragas i jęki zawodu oznajmiły remis… Gdy Olaf obudził się o poranku z monstrualnym bólem głowy, najpierw pomyślał o rychłej wizycie księżniczki Sejuani i koniecznych przygotowaniach, których zdecydowanie nie ułatwiała wspomniana wcześniej dolegliwość. Zaraz potem zaczął jednak szukać swojego towarzysza, ale Twisted Fate’a nigdzie nie było… Zastanawiał się, nad tym co powinien zrobić teraz, skutecznie uwolniwszy się od tego krzepkiego tępaka. Wiking mówił coś o górach Ironspike. „Chyba najlepiej będzie udać się w ich kierunku” – przemknęło przez myśl oszusta. Nagle najgłębsze zakamarki jego jestestwa przejął chłód. Twisted Fate zaczął się trząść i szczękać zębami. Coś było nie tak. Gdy obrócił się w kierunku księżyca, blado zamajaczyła przed nim tajemnicza postać. Wszechobecny mróz, apatia i… lód, niezwykły lód – to ostatnie, co zarejestrowały jego zmysły.Tom 3
Wtem drzwi chałupy otworzyły się, a w progu ukazała się potężnie zbudowana kobieta. Puch łagodnie otulał jej przecudne blond włosy, które falowały targane powiewami wietrzyska. Niewiasta wydawała się przyzwyczajona do trudnego klimatu, w jakim przyszło jej żyć i wzmagający się coraz bardziej wicher nie robił na niej żadnego wrażenia. Trzymała w ręku lekko zniszczoną szmatkę, którą namoczyła w śnieżnej zaspie, po czym niespiesznie skierowała swe kroki z powrotem ku chatce. Kiedy weszła do pomieszczenia, ciepło emanujące z rozpalonego niedawno kominka przyjemnie połechtało jej grubą skórę. Westchnęła z rezygnacją, patrząc w kierunku łoża, w którym leżał mężczyzna i zbliżyła się do niego. Był nieprzytomny, a kobieta nachyliła się nad nim i położyła wilgotny kompres na jego obliczu. Patrząc na delikatną posturę rannego, z dużą dozą pewności można było stwierdzić, że jest nietutejszy.
Zagadkowy osobnik przez chwilę się zastanawiał.
Rzeczywiście Słońce dopiero chowało się za górami Ironspike, a na horyzoncie pojawiła się karczma. Z oddali wyglądała dość niepozornie, ale gdy wędrowcy stanęli przed jej podwojami okazała się naprawdę okazałym, zadbanym budynkiem. Gdy weszli do środka, przed ich oczami ukazała się ogromna sala pełna wikingów. Olaf przywitał się ze wszystkimi, po czym udał się w kierunku lady i barmana. Tam, koczując na dwóch pokaźnych siedziskach, potężna postać opróżniała kolejne kufle wspaniałego, lokfarskiego piwa. Właściciel lokalu zawołał wikinga ze strachem w oczach.
„Co za głupcy” – pomyślał Mistrz Kart, otulając się śpiworem, który “pożyczył” od swoich nordyckich przyjaciół.