Można już powiedzieć że raczej minęły czasy, gdy wielkimi derby Ameryki było starcie TSM-u z CLG. Przechodzimy raczej na mentalność, gdzie tym najbardziej oczekiwanym pojedynkiem jest mecz nadal TSM-u, jednak ich przeciwnik zmienia się – na ekipę Cloud9. Taką sytuację będziemy mieli przyjemność ujrzeć dzisiaj – podczas wielkiego finału amerykańskich wiosennych rozgrywek. Kto zgarnie miejsce na tronie Ameryki?
Kompletna destrukcja już na początku. Team SoloMid postanowiło już na samym początku pokazać swoją pewność i zdecydowali się na bardzo specyficzną kompozycję z ogromnym potencjałem, ale dość ciężką do prawidłowego wykorzystania. Zaczynając od klasycznych picków jak słynna Camille Hauntzera oraz
Karma na pozycji wspierającego, przez nie tak uniwersalne wybory typu
Taliyi wziętej przez Bjergsena i
Iverna w rękach Svena do świetnie wpasowującej się w ogólne założenia kompozycji
Cait WildTurtle’a. C9 chciało zaś popisać się swego rodzaju wariacją na temat popularnej ostatnio teamfightowej kompozycji z
Kennenem i
Lulu, uzupełniając picki Ray’a na topie oraz Smoothiego takimi postaciami jak
Lucian i
Cassiopeia, w ręce Contractz’a oddając
Lee Sina. Początek jednak należał w pełni do TSM-u – Contractz wyłapany na counterjungli przy pierwszym clearze, celne ganki Svenskerena – to wszystko złożyło się na świetny początek dla lidera Ameryki. Pierwsze 20 minut były stałym nieprzerwanym pokazem dominacji, bo chociaż killi nie było dużo, to TSM kontrolował dosłownie wszystko. Nashora wzięli jakby “od niechcenia” w 25 minucie, to ustanowiło ich prowadzenia na ponad 10 tysięcy sztuk złota (przy czym nadal nie mieli ani jednej zniszczonej wieży, przy 5 na koncie TSM-u). Od tego momentu gra zrobiła się już dosłownie kuriozalna do oglądania – solokille, totalna dominacja w teamfightach, a Cloud9 nie mogło poradzić na to nic. Przekonujące 1:0 dla TSM-u.
TSM | ![]() | 1 | – | 0 | ![]() | C9 | MVP: Hauntzer (TSM) | Skrót (kliknij, aby otworz |
Kolejne przekonujące zwycięstwo. Na grę drugą Cloud9 zdecydowało się już postawić na bardziej pewnego toplanera – do gry wszedł Impact. Jednocześnie jednak wzięli dla niego Nautilusa, co może być poniekąd ograniczeniem jego potencjału, aczkolwiek Impact już w tym splicie udowodnił, że nie potrzebuje postaci typu carry żeby mieć ogromny wpływ na grę. Role zagrożeń przypadły więc Jensenowi, który postawił na
Ekko,
Ashe Sneakiego oraz
Gravesowi Contractz’a, i też w pewnym stopniu Smoothiemu, bo jemu przypadła
Zyra. Hauntzer jednak przez taktykę C9 również został zepchnięty do roli obrońcy – wybrał dla siebie
Gragasa. Podobnie jak w drużynie ich oponentów tutaj rozłożył się podział obowiązków –
Syndra Bjergsena,
Rengar Svena i
Lucian WildTurtle’a mieli być głównymi carry, natomiast Biofrost dla siebie wziął w pełni wspierającego bohatera, jakim była tutaj
Lulu. Jak toczyła się zaś gra numer 2? Wyobraźcie sobie powtórkę z gry pierwszej, tyle że z 3-krotnie większą ilością zabójstw. Ba – nawet stan w wieżach był identyczny – 5 do 0 na korzyść TSM-u do 20 minuty. Już w 20 minucie TSM pukało do bram bazy Cloud9, w 22 padł drugi inhibitor, a Chmura9 nadal jedynie stała i przyglądała się bezczynnie świetnie skoordynowanym działaniom Teamu SoloMid. Można się domyślić że po takim pokazie dominacji, Nexus C9 padł niedługo potem – szybkie 2:0 dla TSM, i napewno ogromna bariera mentalna dla C9 przed grą trzecią.
C9 | ![]() | 0 | – | 2 | ![]() | TSM | MVP: Bjergsen (TSM) | Skrót (kliknij, aby otworzyć |
Nowe Cloud9. W trzeciej grze C9 już uzmysłowiło sobie powagę sytuacji i tym razem postawili na najbardziej komfortowe dla siebie picki – Jensen podebrał Bjergsenowi Syndrę, w skład botlane’u weszli charakterystyczni odpowiednio dla Sneakiego i Smoothiego
Ezreal oraz
Lulu, Contractz wziął
Kha’zixa, czyli swój główny, zaraz obok
Gravesa pick do jungli, natomiast Ray nieco się wyłamał i postanowił wybrać dla siebie
Fizza, który wpisuje się w konwencję preferowanych przez niego carry toplanerów, ale tego bohatera jeszcze w jego rękach nie widzieliśmy. TSM natomiast poszedł równie konwencjonalnie –
Ahri na midlane dla Bjergsena,
Camille na Hauntzerze,
Karma oraz
Varus na bocie i
Lee Sin dla Svenskerena, czyli jedne z najbardziej kojarzonych z graczami postacie. Odbiło się to też na grze – przez to, że każdy z graczy dostał bohatera na którym czuje się pewnie, widać było luźniejsze podejście do gry ze strony obu drużyn, a i tak wyglądało to profesjonalnie. Przez pierwsze 20 minut nie działo się właściwie nic poważniejszego, oprócz drobnej wymiany zabójstwami. Pierwsze poważniejsze starcie miało miejsce dopiero po 21 minucie, aczkolwiek to też nie doprowadziło do uzyskania większej przewagi przez którąś z drużyn – Cloud9 wyszło na tym jedynie odrobinę lepiej jeśli chodzi o zabójstwa. Kluczowe jednak było zdarzenie które miało miejsce 10 minut później – Cloud9 świetnie wykorzystało brak wizji i niepewność TSM-u (uzasadnioną zresztą, wejście w nieowardowany teren mając przeciwko sobie
Syndrę i
Fizza byłoby samobójstwem, zwłaszcza że TSM nie miało dedykowanego tanka). C9 zdecydowało się wtedy na podjęcie Nashora, którego udało im się zabezpieczyć zaskakująco szybko, a oprócz tego TSM podjęło jeszcze walkę po zabiciu ów objective’a przez C9 co skończyło się dla nich fatalnie – oprócz Nashora oddali też 2 kille i dali C9 spore pole do popisu jeśli chodzi o kapitalizowanie wzmocnienia. Podczas tego okresu kontroli w grze C9 popełniło jednak kilka małych błędów, które w skutkach okazały się być naprawdę ogromne – następnego Barona musieli oddać już rywalom. Chwilę później na konto TSM-u poszedł również Starszy Smok, a z zabezpieczeniem tych dwóch wspomnianych objective’ów zyskali oni też nieznaczną przewagę w złocie. Wzmocnieni dwoma buffami z najpotężniejszych neutralnych stworów na Rifcie TSM ruszyło po zwycięstwo, ale byli zbyt pewni siebie i zgubiło ich to – w pogoni za zabójstwami nie umieli przeprowadzić żadnej zgranej walki i to spowodowało przeciągnięcie gry do 3 Nashora. Tutaj już C9 zachowało się bardzo przytomnie, wyeliminowali oni przeciwnego junglera i toplanera, po czym zabrali się za Barona, ale przy robieniu go zauważyli okazję wejścia w szukających szansy kradzieży rywali, wykorzystali ją i ruszyli prosto na bazę, bronioną tylko przez Biofrosta. Było to jednak za mało, i C9 oficjalnie powróciło do serii odsuwając zakończenie serii o jeszcze przynajmniej jeden mecz.
TSM | ![]() | 2 | – | 1 | ![]() | C9 | MVP: Contractz (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć |
Wyrównanie! W lekko mniej komfortowej sytuacji niż wcześniej TSM postanowiło wziąć dla siebie świetnie działającą w Europie kompozycję pod ochronę strzelca, którym został Lucian. Jego protekcją mieli być
Ivern Svenskerena oraz
Lulu dla Biofrosta, natomiast
Orianna Bjergsena oraz
Nautilus Hauntzera mieli jedynie uzupełniać obrońców i wspomagać teamfighty. Cloud9 zaś zdecydowało się wykorzystać
Gragasa w nieco innym celu niż bym używany dotychczas – tym razem poszedł on na pozycję wspierającego, podczas gdy Impact na topie wybrał dla siebie
Shena.
Syndra po raz kolejny poszła w ręce Jensena, a Sneaky i Contractz domknęli tę solidną midgame’ową kompozycję z
Ashe oraz
Gravesem. Nietypowy pick Smoothiego szybko zaczął się opłacać, gdyż WildTurtle w sporym stopniu zlekceważył wczesną moc
Gragasa przez co wykazał się nieco przesadzoną agresją i zginął oddając pierwszą krew. Nie była to jednak kwestia jedynie jednostek – całe C9 grało jak solidna, zgrana drużyna i ich rotacje wyglądały naprawdę imponująco, o czym najboleśniej przekonał się Bjergsen, który nieco po 20 minucie mógł pochwalić się wynikiem 0/4/0. W 25 minucie C9 wzięło dla siebie już drugiego w tej serii niespodziewanego Nashora i uciekło niemal bez strat. 5 minut później wywalczyło dla siebie czystego ace’a, a to dało im już wystarczająco tempa by dokończyć rozgrywkę i doprowadzić finał do gry numer pięć!
C9 | ![]() | 2 | – | 2 | ![]() | TSM | MVP: Jensen (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć |
Mamy definitywnego lidera! W ostatniej grze obie drużyny odrzuciły próby zbudowania jakichś specjalnych, finezyjnych kompozycji by zaskoczyć rywali – postawili już w pełni na pewne, ograne i komfortowe picki, tak bardzo, jak to było możliwe. TSM więc powróciło do niezawodnej Syndry Bjergsena, mającej swoje wzloty i upadki w tej serii
Camille Hauntzera, klasycznego
Lee Sina dla Svenskerena, oraz najmniej dystynktywnych picków dla botlane’u – tutaj dostaliśmy
Varusa oraz
Nami, już bezpośrednio raczej celując w metę. Taką samą strategię obrało Cloud9 – zobaczyliśmy
Ekko i
Kha’zixa, których bezpośrednio powinniśmy kojarzyć z odpowiednio Jensenem i Contractzem, słynnego
Luciana Sneakiego połączonego z raczej metową
Lulu Smoothiego, a całość domknięta została z wyborem
Kleda przez Ray’a. Gra po raczej spokojnym początku szybko stała się bardzo chaotyczna, obie drużyny biegały po całej mapie próbując prześcignąć się z coraz to sprytniejszymi rotacjami, dochodziło nawet do jakichś desperackich szybkich podejść pod Nashora, ale nie było to nic bardziej poważnego aż do 40 minuty, kiedy to graczom Chmury udało się praktycznie unicestwić drużynę rywali i podejść do Nashora, którego ostatecznie zgarnęli. Kluczowe jednak było wydarzenie, które nastąpiło dosłownie minutę później – podczas podejścia do Starszego Smoka, jeszcze przez rozpoczęciem się walki zginął Jensen, nie wykorzystując ani swojego ultimate’a, ani Zhonyi, przez co cała drużyna C9 lawinowo uległa rywalom. To pozwoliło TSM-owi zgarnąć Eldera, a następnie ruszyć prosto na bazę rywali i zakończyć tę finałową serię swoim zwycięstwem, a jednocześnie definitywnie zasiąść na tronie Ameryki!
TSM | ![]() | 3 | – | 2 | ![]() | C9 | MVP: Bjergsen (TSM) | Skrót (kliknij, aby otworzyć |