Valoran po kilku tysiącleciach został ponownie zaatakowany przez Przedwiecznych.
Przedwieczni są Bogami, którzy chcą rządzić krainą według własnych zasad. Nie przejmują się oni, jak to określają, “koniecznym rozlewem krwi”, bowiem wizja ich świata znacznie różni się od panujących tu norm. Losy całego Valoranu spoczywają w rękach jednego z najpotężniejszych magów. Najpierw jednak musi on odkryć w sobie siłę, która pomoże mu na wybranej ścieżce.
Spis treści:
Dziewięciu Przedwiecznych #1 – Prolog – “Przebudzenie”
Dziewięciu Przedwiecznych #2 – Rozdział I – “Zapomniana Wyspa”
Dziewięciu Przedwiecznych #3 – Rozdział II – “Miasto spod gór”
Dziewięciu Przedwiecznych #4 – Rozdział III – “Dziedzic Miriadonów”
Dziewięciu Przedwiecznych #5 – Rozdział IV – “Ogień i czas”
Dziewięciu Przedwiecznych #6 – Rozdział V – “Wizja”
Dziewięciu Przedwiecznych #7 – Rozdział VI – “Pojedynek”
Dziewięciu Przedwiecznych #8 – Rozdział VII – “Świat Snów”
Dziewięciu Przedwiecznych #9 – Podrozdział I – “Król pod królem”
Dziewięciu Przedwiecznych #10 – Rozdział VIII (Część 1) – “Podwójna tożsamość”
Dziewięciu Przedwiecznych #11 – Rozdział VIII (Część 2) – “Podwójna tożsamość”
W Valoranie istnieje pewna kraina, o której wszyscy zdążyli zapomnieć. Jest to bowiem mała wysepka znajdująca się na Morzu Zdobywcy. Nikt nie potrafi przypomnieć sobie nazwy, wielkości, wyglądu, ani nawet tego, jakiej rasy są jej mieszkańcy. Nieliczni żyjący, pamiętający czasy jej świetności, nazywali ją Cieniem Ostatniego Światła. Kapłani jednak nadali jej inne imię. Brzmiało ono Insulae, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło po prostu Wyspa.
Niestety ani ludzie, ani Kapłani nie byli choć trochę bliscy odgadnięcia nazwy owej krainy, która w rzeczywistości brzmiała Tril’Iliam. Była ona jednym z najpiękniejszych i niepowtarzalnych miejsc na świecie. Wyspę tą porastały bowiem magiczne, błękitno-srebrne trawy. Najrzadsze na świecie. Po zerwaniu choćby jednego źdźbła, całe pole momentalnie zmieniało kolor na krwiście czerwony. Spowodowane to było niesamowicie silnym zaklęciem, które obejmowało całą wyspę. Rzucił je niegdyś pewien znakomity mag, tworząc jeden z trzech cudów Tril’Iliam. Sprawiało ono, że wszystkie rośliny, które istniały na wyspie, stawały się żywe – potrafiły kochać i nienawidzić, czuć wszystko, co każdy inny. Kiedy coś szło nie po ich myśli, najpierw poprzez zmianę koloru informowały o zagrożeniu, a następnie (tutaj akurat zależnie od nastroju) zamieniały się w kamień, bądź paraliżowały na kilka chwil.
Około dwóch tysięcy lat temu Tril”Iliam było zamieszkiwane przez istoty zwane Kanavarami. Z wyglądu przypominały one wilki, ale były większe i bardziej przerażające. Pomimo swojej zwierzęcej postaci potrafiły posługiwać się magią. Były to wyjątkowo niebezpieczne stworzenia, gdyż można było szybko je zdenerwować i co za tym szło, zginąć. Przedwiecznym nie podobały się zwierzęta potrafiące myśleć jak człowiek, więc postanowili je zgładzić.
Była to rzeź. Przedwieczni przybyli pod postaciami królików, ponieważ był to ulubiony przysmak wilków. Kiedy Kanavarowie próbowali je zjeść, przybierali swoją naturalną postać i bezlitośnie mordowali swoje ofiary. Jak? To proste. Podczas przemiany w mgnieniu oka wyjmowali sztylet i wbijali prosto w serce, ale po tym, dla pewności, gdyż skóry wilków z Tril’Iliam były bardzo grube i oporne, wyrywali im głowy wraz z kręgosłupem. Przez niesamowitą brutalność owego zdarzenia Przedwiecznym został nadany przydomek Krwawych.
Po całym zdarzeniu wyspa opustoszała i przez niemal pół tysiąca lat nikt jej nie zamieszkiwał. Jednak pewnego dnia do jedynego portu na Tril’Iliam przybił statek Miriadonów. Byli to ludzie o niesamowitych zdolnościach magicznych. Przybyli na wyspę, gdyż mieszkańcy Valoranu, przerażeni ich potęgą, postanowili wygnać swoich braci. Okrucieństwo w czystej postaci.
Miriadonowie osiedli na Insulae i zaczęli wieść spokojne życie. Samoczynnie zaopatrywali się we wszelkie najpotrzebniejsze rzeczy. Zaczęli uprawiać rośliny, hodować zwierzęta, a nawet utworzyli własne kopalnie. Z biegiem czasu zapominali o swoich nadnaturalnych zdolnościach. Z magów stawali się farmerami, a z rycerzy – wieśniakami. Każdy następujący dzień zdawał się przypominać poprzedni.
Legenda o magach z Valoranu była jedną z najczęściej opowiadanych historii. Wszystkich bowiem ciekawił los Miriadonów – najpotężniejszych czarodziejów świata. Każdy bajarz miał ją wykutą na pamięć, lecz żaden z nich nie wiedział, co tak naprawdę się z nimi stało. Było wiele wersji owej opowieści. Niestety każda nazbyt koloryzowana. Do czasu.
Pewnego burzowego dnia do portu w Tril’Iliam przybił mały stateczek o szarych żaglach. Wieśniacy, pomimo okropnej pogody, wybiegli na spotkanie przybyszowi. Zabrali go do najlepszej karczmy, nakarmili, napoili i odziali w nowe ubranie. Czekali z niecierpliwością aż powie, z jakiego powodu pojawił się na ich wyspie. Nastał zmrok, a przybysz w dalszym ciągu nie odezwał się ani słowem. W końcu przemówił:
– Jestem Lean, Kapłan z Uristanu. Przypłynąłem na waszą wyspę, gdyż potrzebny jest mi mag. Najlepszy z najlepszych.