SPIS TREŚCI:
Cień Ostrza#4: Geniusz Zbrodni
Cień Ostrza#5: Teatr Noży
Szalał wicher. Talon bezpiecznie schowany za murami rezydencji Banity patrzył przez okno na wirujące liście. Ciemne chmury powoli zakrywały niebo zwiastując załamanie pogody. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Porządna ulewa była wybawieniem dla takich zapchlonych dzielnic jak ta.
Rynsztokami do morza spływały wtedy wszelakie nieczystości (od zwykłych fekaliów po stęchłe trupy), a cały kurz wnet znikał z ulic. Młodzik już wyobrażał sobie to rześkie powietrze nazajutrz, gdy będzie skakał po dachach. Zaraz jednak otrząsnął się z utopijnych myśli i pochylił nad miską wypełnioną lepką cieczą, która miała być podobno zupą kartoflaną.
Talon, znany przez domowników jako Todor, nie wybrzydzał. Zdarzało mu się jeść gorsze rzeczy, od których na samo wspomnienie robiło mu się niedobrze. Banita posadził chłopca przy stole dla służby, na którą składało się dwoje dozorców, trzy kucharki (z których dwie wciąż serwowały potrawy ucztującym), jedna dziewczyna do pomocy przy domu i sprzątaczka. Wszyscy siedzieli teraz w milczeniu, a co niektórzy z zazdrością spoglądali na frykasy, którymi zajadał się Banita i jego goście stołujący w sąsiedniej jadalni. Ściany jadalni byłby zrobione z gładkiego szkła, więc
Talon mógł bez problemu obserwować swój cel. Od tego zadania próbowała go odciągnąć siedząca obok dziewczyna. Ilekroć spoglądał w stronę gości, młódka wpatrywała się prosto w niego. Chłopak, do reszty skupiony na swoim zadaniu i jednoczesnym udawaniu, że wcale nie jest niczym zainteresowany, podświadomie ignorował sąsiadkę. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że jest zaczepiany. Przesunął więc wzrok na dziewczynę, odrywając się na chwilę od śledzenia Banity. Zaniemówił. Obok niego siedziała przepiękna ciemnowłosa rówieśniczka. Po raz pierwszy
Talon poczuł w sobie nieodparty pociąg do płci przeciwnej. Oszołomiony pięknem sąsiadki chłopak nie mógł oderwać od niej oczu. Służka mogła mieć najwyżej trzynaście lat, delikatne rysy twarzy kontrastowały z blizną przecinającą pionowo policzek, a delikatne pączki piersi zaczynały odrysowywać się na przymałej sukience. Chłopak szybko otrząsnął się z szoku i zarumienił się cały, zdając sobie sprawę, że gapi się tam, gdzie nie przystoi dżentelmenowi. W dodatku dziewczyna siedziała tak blisko, że
Talon nie miał gdzie uciec wzrokiem. Ta jednak zaśmiała się pogodnie i wstała od stołu. Niosąc swoją miskę do zmywaka, nachyliła się przy Todorze i szepnęła mu do ucha.
“Do zobaczenia jutro, podrywaczu.”
Chłopak speszył się jeszcze bardziej, a czerwony rumieniec po raz kolejny ozdobił jego twarz. W końcu jednak opanował emocje i wstał od stołu, starając się unikać wzroku reszty służby. Ruszył wzdłuż stołu, chcąc jak najszybciej dostać się do swojej klitki. Po drodze jednak chwyciła go silna dłoń strażnika, który również skończył jeść posiłek. Chłopak odwrócił się, przełykając ślinę. Żałował, że nie może chodzić po domu z nożem, jednak Birro rozkazał mu odgrywać swoją rolę. “Dostaniesz broń, gdy nadejdzie czas. Na razie nie zwracaj na siebie uwagi”. Słowa Czarnego Brata szumiały mu w głowie. “Pierwszy dzień, a już “niezwracanie uwagi” mam oblane” pomyślał Talon, patrząc prosto w oczy rosłemu mężowi. Ten jednak uśmiechnął się pogodnie i nachylił się do chłopaka.
– Nazywa się Aranta. Chyba wpadłeś jej w oko, co? Jakbyś miał jakieś kłopoty w tych sprawach, to wiesz, myślę, że mogę ci podrzucić jedną czy dwie rady.
Mężczyzna uśmiechnął się, widząc zakłopotanie na twarzy Todora. Klepnął go przyjacielsko w ramię, choć siła uderzenie była tak duża, że Talon zachwiał się i prawie stracił równowagę.
– Dobra. Leć już do tych swoich rachunków, ale pamiętaj, liczby nie ogrzeją ci łóżka.
To ostatnie zdanie wypowiedział już na tyle głośno, że kilka siedzących najbliżej służek parsknęło śmiechem. Speszony i zdezorientowany Talon odstawił naczynie do zlewu i ruszył do swojego tymczasowego “królestwa”.
Czuł, że coś tu nie gra. Nie wiedział do końca dlaczego. Po prostu czuł. Może to te monotonne siedzenie w klitce skłaniało go do takich wniosków. Jego kwatera znajdowała się na końcu podłużnego korytarza, co samo w sobie zdawało się nie na miejscu. Zwykle służba dostawała pokoje blisko centrum domu, by mogła zjawić się na każde wezwanie swojego pracodawcy. Co dziwniejsze, klitka chłopca znajdowała się tuż obok sypialni starszego mężczyzny, który podobno pełnił tu funkcję klucznika. Za każdym razem, gdy Talon opuszczał swój ciasny pokoik, otwierając skrzypiące drzwi, zza ściany rozlegał się cichutki dźwięk dzwoneczka. Musiał to być pewnego rodzaju nadzór. Czego jednak banita miałby się obawiać? Nieśmiałego chłopca z maszyną do liczenia? Knucie i rozmyślania zajmowały większość czasu młodzieńca. Obliczenia, które musiał wykonywać, zawsze dostarczano mu pod koniec dnia w wyznaczonym miejscu. Mimo braku takiego obowiązku
Talon rozpracowywał starą skrzyneczkę do liczenia, którą otrzymał od Banity i próbował sam wykonywać najprostsze z możliwych działań.
Tak minęły mu trzy dni. Chłopak jadał teraz posiłki później bądź wcześniej niż wszyscy, by nie musieć spotykać się z czarnowłosą dziewczyną. Talon nie potrafił opanować zawstydzenia przy Arancie, co jeszcze bardziej go rozwścieczało. Ta postać przeszkadzała jego misji. Todor kolejny raz wrócił do swoich czterech ścian, snując swoje domysły i przyłapując się na wracaniu myślami do dziewczyny z blizną. Jednak chłopak podjął już decyzję. Wstąpienie do Czarnego Bractwa było dla niego życiową szansą, której nie mógł odrzucić. Ta misja była ważniejsza od czegokolwiek. Bezczynność jednak sprawiała, że rozkazy Arantira rozmywały się w głowie. Ponad skłócone myśli
Talona zaczęło wybijać się jedno zdanie – “Zabij Banitę”. Młodzik nie mógł już znieść widoku tego padalca szczerzącego się do niego w przymilnym uśmiechu, gdy składał mu kolejną partię dokumentów. Chłopak odwrócił się do ułagodzonego białą mgiełką zwierzątka, które siedziało potulnie w klatce.
– Dzisiaj na kolację dostaniesz coś twardego.
Talon wyjął z kieszeni krzemień i zaczął nim podrzucać, uśmiechając się przy tym jak wariat.
Jak na razie wszystko przebiegało zgodnie z planem. Talon nalał sobie do kubka mętnej, brązowawej substancji i ruszył niepewnym krokiem w stronę stołującego Banity. Ten dostrzegł go, dopiero gdy ciecz rozlała się po jego wykwintnym ubiorze. Todor, który przed chwilą z wielkim zapałem potknął się o krzesło jakiegoś arystokratycznego gościa, błagał teraz o wybaczenie swojej niezdarności. Tego punktu w planie nie cierpiał najbardziej. Podlizywanie się temu wrednemu oszustowi musiało jednak wypaść wiarygodnie. Banita powstrzymując wybuch gniewu, wstał od stołu, przeprosił biesiadujących i ruszył w kierunku swojego pokoju.
Talon pośpieszył za nim, trzęsąc się ze strachu. Gdy oddalili od reszty, Banita wymierzył winnemu słudze potężnego “policzka”. Chłopakowi aż zadzwoniło w uszach.
– Głupcze! Co to do cholery było?! Twój kał!? Śmierdzę teraz jak zawartość rynsztoka! Leć migiem do pokoju i przygotuj mi nowe ciuchy oraz każ sługom przygotować wodę na kąpiel. Biegiem! Zanim dotrę do komnat wszystko ma być gotowe!
Todor puścił się pędem przez pusty korytarz, trochę chwiejąc się na nogach po ciosie otrzymanym od Banity. Tego nie było do końca w planie, jednak chłopak postanowił obrócić to na swoją korzyść. Na rogu, w pustej beczce po piwie tkwiła klatka. Młodzik ostrożnie wyjął ją ze środka, spoglądając w całkiem trzeźwe już ptasie ślepia. Młody intrygant chwycił klatkę i ruszył szybkim krokiem do pokoju gospodarza. Ptak szamotał się w klatce, jednak Talon mocno związał mu dziób, tworząc swego rodzaju kaganiec. Drzwi do pomieszczenia otworzyły się pod wpływem delikatnego kopnięcia i chłopak w mgnieniu oka wykonał resztę przygotowań. Ptak siedział teraz na pryczy łóżka, rozprostowując swoje zdrętwiałe skrzydła. To była najdelikatniejsza i najbardziej niebezpieczna część planu. Młody spiskowiec pomalutku ruszył w kierunku drzwi, starając się nie zwracać na siebie uwagi małego, opierzonego smoka.
Dzieliło go zaledwie kilka kroków od wyjścia, gdy na korytarzu rozległy się pospieszne kroki. “Szlag” pomyślał Talon, cofając się do najbliższej kryjówki. “Zaraz rozpocznie się piekło”. Chłopak pomasował obolałą szczękę. “Teraz skurwiel dostanie za swoje”.
Drzwi otworzyły się z rozmachem i do środka wpadł nabuzowany Banita. Stanął osłupiały na widok sporego ptaka moszczącego się na jego posłaniu.
– Mówiłem, że spalę mu to papugę, żesz kurna jego mać. A sio mi stąd!
Ledwo gospodarz wkroczył do pokoju, z ptakiem zaczęło dziać się coś dziwnego. Do jego nozdrzy dobiegł mocny aromat, który pobudził instynkt obronny tego wojowniczego lotnika. Tym czymś był łój żółwia szczękoskalnego, wytrawnego smakosza gustującego w pisklętach i jajkach pożarników.
Ptak wzbił się w powietrze. Jego skrzydła na sekundę odmówiły posłuszeństwa, jednak po chwili wachlował swoimi wiatrołapami, patrząc się groźnie na przybysza.
“Przygotowuje się” pomyślał Talon, delikatnie wychylając się zza szafy.
– A ty co tu robisz smarkaczu! Powinieneś…
Banita nie dokończył. Struga płomieni przecięła powietrze, podpalając gospodarza. Syk palonego ciała rozniósł się po pokoju jeszcze przed mrożącym krew w żyłach wrzaskiem. Talon długo czekał na tę chwilę, rozkoszując się myślami o paskudnej śmierci swojego wroga i największego oszusta w mieście. Teraz jednak dostał spazmatycznych drgawek. Nie wiedział, że ludzkie gardło jest w stanie wydobywać z siebie takie dźwięki. Kolacja, którą niedawno jadł, wylądowało teraz na podłodze. Z jego oczu ciekły łzy. Patrzył na zwęglone ciało Banity, tuląc swoje kolana i gapiąc się nieprzytomnie przed siebie.
Pewnie spędziłby tak jeszcze dłuższą chwilę, gdyby ktoś nie zacisnął mu, odzianej w skórzaną rękawiczkę, dłoni na ramieniu.
– Widzę, że przybyliśmy za póżno. Chodź Talonie. Budynek się pali, a mnie pali, żeby ci porządnie przygrzmocić w tą twoją pustą łepetynę.
Młodzik jak marionetka ruszył za Arantirem, wyskakując przez okno w mrok. Za nimi do nieba strzelały jaskrawe fajerwerki, oświetlając wielkiego czerwonego ptaka szybującego po czarnym jak smoła niebie.
Koniec części piątej c.d.n.
Słownik pojęć
(1.1) Harvil – jedna z trzynastu dzielnic Noxus. Powszechnie uważana za najniebezpieczniejszą z powodu braku zapór obronnych, położenia blisko Lasu Szeptów oraz liczną ilość młodocianych gangów. Powstała na starych ruinach miasta o zapomnianej już nazwie. Dzielnica ta utrzymuje się głównie z nielegalnego handlu narkotykami, tytoniu i mocnych trunków.
(1.2) Biała mgiełka – najtańszy i najbardziej toksyczny narkotyk w mieście. Głównym jego składnikiem jest żrący wapń, który wypala nozdrza i układ oddechowy. W dużym rozcieńczeniu raczej niegroźny, jednak silnie uzależniający.
(1.3) Arifirdia – silna trucizna uzyskiwana z owoców jałowca i miąższu huby orlandzkiej. W wyniku destylacji nabiera specyficznego turkusowego koloru.
(1.3) Skorupia Czaszka – prawdopodobnie najstarsza budowla w Noxus. Drewno, które zostało użyte do jej budowy jest niesamowicie trwałe. Nazwa powstała od charakterystycznego wyglądu budynku, który przypomina pancerz żółwia. Obecnie jej jedynym rezydentem jest Istris (zobacz: Postacie 2.1).
(1.4) Czarne Bractwo – przestępcza spółka zrzeszająca alchemików i druidów. Znana powszechnie z produkcji narkotyków i trucizn. Mimo to zajmuje się też zaopatrywaniem aptek, szpitali i eksperymentami nad nowymi rodzajami medykamentów.
(1.5) Pudełko grahowe (inaczej, pudełko do liczenia) – skomplikowane urządzenie do obliczeń. Sam sprzęt jest rzadki i drogocenny, jednak osoby, które potrafią się nim posługiwać, występują jeszcze rzadziej. By płynnie posługiwać się pudełkiem grahowym, potrzeba kilkunastu miesięcy praktyki. Dlatego też gildie kupieckie pilnie strzegą sekretu tych maszyn, wykorzystując je przy swoich księgach transakcyjnych.
(2.1) Istris – alchemik, naukowiec, badacz i były kuchmistrz. Jego eksperymenty budziły liczne kontrowersje, więc postanowił zaszyć się w Skorupiej Czaszce (zobacz: Pojęcia 1.3). Liczne przesłanki wskazują, że był w jakiś sposób powiązany z Czarnym Bractwem (zobacz: Pojęcia 1.4). Obecnie ten starszy pan oddaje się w całości badaniu fauny i flory Runeterry. Jedyny przyjaciel Talona.
(2.2) Talon – dziesięcioletni chłopak mieszkający z ciocią, która nie dba o swojego wychowanka i nieustannie poddaje się działaniu środków odurzających. Wychowany głównie przez swoje doświadczenia i brutalne życie ulic. W młodości szkolony na złodzieja przez jeden z gangów. Obecnie niezależny kieszonkowiec, żyjący z czego tylko się da. Wolny czas poświęca obserwacjom i głębszemu poznawaniu miasta.
(2.3) Birro – jeden z czarnych braci. Arcymistrz alchemii, wkrótce przechodzący w stan spoczynku.
(2.4) Arantir – jeden z czarnych braci. Niski, krzepki mężczyzna zajmujący się naborem i szkoleniem nowych rekrutów pod kątem szermierki. Mistrz w posługiwaniu się sztyletami.
(2.5) Banita – trzydziestoletni szef gangu. Swoją “armię” starannie selekcjonuje, wybierając chłopców o odpowiednich zdolnościach. Dzięki przebiegłemu planowaniu i licznym kontaktom cieszy się dużym poważaniem wśród półświatka Noxus. Właściciel oberży “Pod stołem”.
(2.6) Todor – fikcyjna postać, za którą podszywa się Talon (patrz, Postacie 2.2), by wkraść się w łaski Banity (patrz, Postacie 2.5). Postrzegany jako sierota po zamożnej rodzinie kupieckiej. Ceniony za zdolność posługiwania się Pudełkiem grahowym (patrz, Pojęcia 1.5).
(2.7) Aranta – służka Banity. Młoda dziewczyna o kruczoczarnych włosach i charaktrystycznej bliźnie na twarzy. Niewiele starsza od Talona (patrz, Postacie 2.2).
Bestiariusz(3.1) Lamfir – leśny drapieżca. Poluje głównie nocą, w dzień chowając się do swoich kryjówek. Mnóstwo resztek i całe stada szczurów zwabiły te stworzenia do biedniejszych, pozbawionych obrony dzielnic Noxus. Charakterystyczne białe futro Lamfirów, nakrapiane czarnymi plamkami wzbudziło zainteresowanie wśród krawców z wyższych sfer. Guzowata narośl na głowach tych bestii pozwala im taranować wroga.
(3.2) Pożarnik pospolity – obecnie rzadko spotykany ptak. Jego cechą charakterystyczną jest plucie ogniem, czym pomaga sobie podczas polowań i obrony terytorium. Masowe wybijanie tych ptaków z powodu rzekomego powodowania pożarów zmusiły te zwierzęta do zmiany środowiska. Dziś można je spotkać głównie w górach, gdzie polują na mniejsze od siebie ptaki i gryzonie. Ich największym naturalnym wrogiem jest żółw szczęko-skalny.
(3.3) Żółw szczęko-skalny – gad górski polujący w nocy. Swoją nazwę zawdzięcza potężnym szczęką będącym w stanie odgryźć człowieczkowi kończynę. Gatunek ten osiąga od pół do metra długości. Żywi się głównie jajami i pisklętami ptaków i pomniejszymi gryzoniami. Jedyny (oprócz człowieka) naturalny wróg Pożarnika Pospolitego (patrz, Bestsariusz 3.2). Dzięki potężnej skorupie niewrażliwy na ogień.