SPIS TREŚCI:
Cień Ostrza#2: Krwawe Trofeum
Wiał wiatr. Stary płaszcz próbował zerwać się z pleców niedużej postaci ciągnącej dziwny kształt po ziemi. Za chłopcem podążał podłużny, wijący się czarny pas. Gdzieniegdzie Luna rzucała swe skradzione Słońcu światło i wydobywała prawdziwy kolor strasznej smugi. Talon obejrzał się z niesmakiem, patrząc na krwisty ślad, jaki pozostawiał martwy Lamfir. Miejsce, do którego zmierzał znajdowało się już niedaleko. Choć wokół nie było żywej duszy, chłopak czuł się nieswojo, opuszczając ciasne uliczki i wkraczając na spowitą delikatną mgłą polanę.
Talon zwolnił trochę, bacząc, by nie zejść ze słabo widocznej ścieżki. Ta ziemia niczyja była wykorzystywana przez większość mieszkańców jako darmowa mogiła. Nie trudno było tu wpaść do głębokiego dołu pełnego rozkładających się trupów. W szczególności, gdy panował mrok, a po ziemi snuła się mleczna mgła. Chłopak musiał wręcz stawiać pojedyncze kroki. Tempo to niezbyt mu odpowiadało. Mroczna atmosfera jaka panowała na cmentarzysku przenikała
Talona na wskroś, przyprawiając go o dreszcze. Nieustanne poczucie, że jest obserwowany dodatkowo wzmacniało strach, jaki narastał u młodego nocnego wędrowcy. W pewnym momencie chłopak poczuł szarpnięcie i ogon Króla Nocy, za który holował martwego zwierzaka. Wypadł mu on z dłoni.
Talon przełknął ślinę. Wziął głęboki oddech i zbierając w sobie resztę odwagi odwrócił twarz w mrok za plecami.
Na niknącej we mgle ścieżce, zaraz za Talonem, leżało nietknięte ciało Lamfira. Chłopiec przemógł się i uklęknął przy zwłokach bestii. Po szybkich oględzinach okazało się, że to tylko zabłąkany korzeń chciał ukraść mu zdobycz. Młodzik odetchnął z ulgą i kontynuował podróż. Cel majaczył mu już przed oczyma. Wielka stara chata z wyglądu przypominała gigantycznego drewnianego żółwia, który przycupnął sobie na szycie wzniesienia. Powstała dobre kilkaset lat temu. Tak przynajmniej wynikało z opowieści tutejszych starców, którzy za kolejny kufel piwa wyjawiali coraz to mroczniejsze szczegóły dotyczące budowli i jej gospodarzy.
Sama budowla jest starsza od Noxus. Wybudowały ją żyjące kilkaset lat temu olbrzymy. Do dziś nie wiadomo w jakim celu. Jednak prawdziwe zło zalęgło się w budowli dwieście lat po upadku rasy gigantów i wygnaniu ich z naszej krainy. Wtedy do chaty przybył arcyksiążę demonów, by w spokoju praktykować swe mroczne zaklęcia na tubylcach i ciałach zmarłych. Jednak pan demonów przesadził z czarną magią i niepojęta moc rozniosła go na strzępy. Krążą legendy, że arcyksiążę w tej niezwykłej budowli szkolił swych następców, którzy wciąż parają się tam zakazanymi mocami. Strzeżcie się więc Skorupiej Czaszki. To miejsce jest przeklęte!
Talon nie raz wysłuchał takiej mrożącej krew w żyłach historii, grzejąc się przy kominku w starej karczmie na rozdrożu. Właściciel przybytku polubił zwinnego młodzieńca, który nie raz dostarczał mu cennych informacji. Tak więc Talon mógł tam zawsze posiedzieć w cieple i obmyć rozdrapane od wspinaczki kolana. Starsi bajarze często witali w progach oberży, snując niestworzone historie. Jednak wrodzona nieufność i ciekawość chłopaka kazała mu każdą rzecz sprawdzać samemu. Tym sposobem
Talon przekonał się, kto tak naprawdę zamieszkuje Skorupią Czaszkę.
Dziesięciolatek stanął przed potężnymi drewnianymi drzwiami i zapukał trzykrotnie. Odpowiedziała mu głucha cisza. Zaraz jednak Talon usłyszał głośne kroki i drzwi uchyliły się z przeciągłym skrzypnięciem.
– Ach, to ty. Wejdź Talonie.
Głos należał do zakapturzonej postaci trzymającej w ręku ludzką czaszkę. Talon śmiało przekroczył próg budowli, ciągnąc za sobą Lamfira.
– Wybacz mi tę szopkę – powiedział dziwaczny gospodarz, odkładając kościsty czerep na blat pokrytego zaschłym woskiem stołu. – Myślałem, że to jakieś wścibskie dzieciaki, które nie potrafią usiedzieć na miejscu i muszą wszędzie wściubić nosa.
Postać popatrzyła znacząco na Talona, jednak ten rozglądał się w zaciekawieniu po izbie, nawet nie zauważając skierowanej pod jego adresem aluzji.
– Masz może coś do jedzenia? Potwornie zgłodniałem.
-Właśnie widzę, jak potwornie. Zagryzłeś tego Lamfira na śmierć?

– Zabiłem go własnoręcznie! Tym sztyletem!
Starzec uśmiechnął się z niedowierzaniem. Podszedł do małego kociołka i nałożył Talonowi sporą porcję gulaszu do drewnianej miski.
– Jedz, mały pogromco.
Chłopak z apetytem rzucił się na wystygłe danie. Mężczyzna zostawił go samego przy stole, wracając do swoich spraw. Nim jednak zdążył czymkolwiek się zająć, Talon stał już u jego boku w jednej ręce trzymając miskę. Z ciekawością typową dla jego wieku przyglądał się pracy rzekomego czarnoksiężnika. Na niedużym stole leżało kilka rozkrojonych ptaków o czerwonym umaszczeniu, które zlewało się ze szkarłatem zeschłej krwi na ich piórach. Starzec tylko uniósł brew w zdziwieniu, patrząc na pałaszującego
Talona, który wolną ręką macał powyciągane ze zwierzątek wątroby.
-Ej, tylko mi ich nie zjedz. Potrzebuję tego do badań.

-Istris, po co ci te ptaszyska? Co badasz tym razem? Proszę, powiedz mi!
Podskakujący z ciekawości Talon prawie wcale nie przypominał stanowczego i opanowanego chłopaka, którego wychowały ulice Harvil.
– Najpierw opowiedz mi o tym, gdzie znalazłeś tego Lamfira.
Chłopak obruszył się na te słowa.
– Wcale go nie znalazłem! Zabiłem go własnoręcznie, o tym.. – Talon próbował wyszarpnąć nóż zza pazuchy, jednak ten wyślizgnął mu się i z brzdękiem spadł na kamienną posadzkę.
– Hmm. Faktycznie. Z pewnością Król Nocy padł ze śmiechu na sam twój widok.
Istris uśmiechnął się z przekąsem.
– Ciekawi mnie tylko, jakim cudem złamałeś mu kręgosłup. Może obuchem tego twojego sztyleciku?


-Nie wiem jakim trzeba być idiotą, żeby skakać na Lamfira.

– Nie, nie. Przepraszam cię. To było bardzo… hmm… odważne… Co jednak nie zmienia faktu, że trzeba być totalnym idiotą, żeby skakać na Lamfira.
Starzec kolejny raz roześmiał się w głos. Na poważnej twarzy Talona w końcu też zagościł uśmiech i wkrótce obaj śmiali się prawie do łez.
-Uff… No dobrze. Pytałeś mnie, co robię z tymi tu okazami.


– Kojarzysz może, co to za gatunek?
Chłopak wstał ze stołka i jeszcze raz przyjrzał się leżącym ptakom, tym razem bardziej zwracając uwagę na cechy zewnętrzne.
– Hmm, kiedyś takiego widziałem. To ten, co pluje ogniem?
– Dokładnie. To jest Pożarnik Pospolity. A raczej, był pospolity, zanim przezorni ludzie nie zaczęli go tępić w obawie o dobro swoich domostw. Nawet nie wiesz ile musiałem zapłacić, żeby dostać te kilka okazów. Mniejsza z tym. Otóż ciekawiło mnie, jakim cudem Pożarnik Pospolity potrafi pluć ogniem. Intrygowało mnie, czy te ptaszyska, tak jak smoki, mają niesamowicie wytrzymałe żołądki, w których dochodzi do reakcji spalania i zapłonu tak zwanej kuli ogniowej. Jednak coś mi nie pasowało. Ptaki te potrafią zionąć strumieniem ognia, a nie pluć żarzącymi się pociskami. Rozwiązanie znalazłem w dziwacznej narośli u szczytu szyi tych zwierząt. Gdy rozkroiłem podgardla tych osobników, znalazłem dodatkowy otwór w jamie ustnej. To stamtąd, biegnąc przez małą rurkę z żywej tkanki przez narośl do dzioba Pożarnika, dostawał się łatwopalny gaz. Tu napotkałem kolejny problem. Jakim cudem dochodzi do zapłonu? Spędziłbym nad tym mnóstwo czasu, gdybym nie postanowił sprawdzić diety tych zwierząt poprzez sekcję ich żołądków. Nie uwierzysz, co tam znalazłem!

– Krzemienie! Znalazłeś tam krzemienie!
Starzec zamarł na chwilę i wybałuszył oczy na chłopaka. Talon wyciągnął mały kamyczek z kieszeni i zaczął nim podrzucać w powietrzu.
– Ah, ty mały! Pewnie tę wątróbkę też mi zwinąłeś, spryciarzu! Skoro więc jesteś taki do przodu, to wytłumacz mi, biednemu starcowi z demencją, co to znalezisko oznacza!
– Pożarniki połykały krzemienie, by te, ocierając się w ich żołądku o siebie nawzajem, dawały iskrę potrzebną do zapalenia gazu!
– Byłeś blisko. Faktycznie, połykają je, lecz gdy chcą skorzystać ze swej ognistej mocy, ptaki te prawdopodobnie, ponieważ na razie nie jestem w stanie niczego udowodnić, wywołują odruch wymiotny i krzemienie trafiają z powrotem do ich dzioba. Reszty możesz się domyślić.
– Genialne!
– Owszem. Intrygujący gatunek. Nie chcę cię jednak dłużej zatrzymywać. Zaczyna świtać.
Starzec wziął małą sakiewkę i podał ją chłopcu.
– To zapłata za Lamfira. Ich cętkowane futerka są bardzo popularne u dam z wyższych sfer, więc myślę, że i tak na tym sporo zyskam.
Młodzik z niedowierzaniem zważył podarek w dłoni. Nigdy w życiu nie miał jeszcze tylu pieniędzy.
– Tylko nie przepuść wszystkiego od razu. Wydaj je mądrze.

– Oh, nie bój się. Mam kilka osób, ekhem… spraw do załatwienia.
Chłopak podziękował Istrisowi i opuścił starą chatę. Na zewnątrz Słońce przymierzało się do powolnej wędrówki po nieboskłonie. Uśmiech rozjaśnił oblicze Talona. Chłopak szedł pewnie, jedną ręką podrzucając sakiewkę i pogwizdując pod nosem. Z daleka sprawiał wrażenie zwykłego bachora rozkoszującego się dniem. Jednak gdyby komuś udało się podejść bliżej, od razu zrozumiałby, że lepiej jest zejść z drogi temu niepozornemu młodzieńcowi. Talon gwizdał staronordycki hymn zemsty, a jego uśmiech zasługiwał na miano co najmniej szaleńczego.
Koniec części drugiej c.d.n.
Słownik pojęć
(1.1) Harvil – jedna z trzynastu dzielnic Noxus. Powszechnie uważana za najniebezpieczniejszą z powodu braku zapór obronnych, położenia blisko Lasu Szeptów oraz liczną ilość młodocianych gangów. Powstała na starych ruinach miasta o zapomnianej już nazwie. Dzielnica ta utrzymuje się głównie z nielegalnego handlu narkotykami, tytoniu i mocnych trunków.
(1.2) Biała mgiełka – najtańszy i najbardziej toksyczny narkotyk w mieście. Głównym jego składnikiem jest żrący wapń, który wypala nozdrza i układ oddechowy. W dużym rozcieńczeniu raczej niegroźny, jednak silnie uzależniający.
(1.3) Skorupia Czaszka – prawdopodobnie najstarsza budowla w Noxus. Drewno, które zostało użyte do jej budowy jest niesamowicie trwałe. Nazwa powstała od charakterystycznego wyglądu budynku, który przypomina pancerz żółwia. Obecnie jej jedynym rezydentem jest Istris (zobacz: Postacie 2.1).
Postacie(2.1) Istris – alchemik, naukowiec, badacz i były kuchmistrz. Jego eksperymenty budziły liczne kontrowersje, więc postanowił zaszyć się w Skorupiej Czaszce (zobacz: Pojęcia 1.3). Liczne przesłanki wskazują, że był w jakiś sposób powiązany z Czarnym Bractwem (zobacz: Pojęcia 1.4). Obecnie ten starszy pan oddaje się w całości badaniu fauny i flory Runeterry. Jedyny przyjaciel Talona.
(2.2) Talon – dziesięcioletni chłopak mieszkający z ciocią, która nie dba o swojego wychowanka i nieustannie poddaje się działaniu środków odurzających. Wychowany głównie przez swoje doświadczenia i brutalne życie ulic. W młodości szkolony na złodzieja przez jeden z gangów. Obecnie niezależny kieszonkowiec, żyjący z czego tylko się da. Wolny czas poświęca obserwacjom i głębszemu poznawaniu miasta.
Bestiariusz(3.1) Lamfir – leśny drapieżca. Poluje głównie nocą, w dzień chowając się do swoich kryjówek. Mnóstwo resztek i całe stada szczurów zwabiły te stworzenia do biedniejszych, pozbawionych obrony dzielnic Noxus. Charakterystyczne białe futro Lamfirów, nakrapiane czarnymi plamkami wzbudziło zainteresowanie wśród krawców z wyższych sfer. Guzowata narośl na głowach tych bestii pozwala im taranować wroga.
(3.2) Pożarnik pospolity – obecnie rzadko spotykany ptak. Jego cechą charakterystyczną jest plucie ogniem, czym pomaga sobie podczas polowań i obrony terytorium. Masowe wybijanie tych ptaków z powodu rzekomego powodowania pożarów zmusiły te zwierzęta do zmiany środowiska. Dziś można je spotkać głównie w górach, gdzie polują na mniejsze od siebie ptaki i gryzonie. Ich największym naturalnym wrogiem jest żółw szczęko-skalny.