SPIS TREŚCI:
Cień Ostrza#1: Tętno Ulic
Padał deszcz. Krople wody bębniły o popękaną szybę, wystukując kojący rytm. Mały Talon siedział z twarzą przyciśniętą do okna. Przez wybity skrawek szkła wpadały pojedyncze deszczowe odpryski. Chłopak zupełnie się tym nie przejmował. Co więcej, sam wybił ten otworek pod nieobecność ciotki. Siedział teraz z nosem wystawionym przez mała dziurkę i rozkoszował się świeżym powietrzem. To ostatnie było czymś, co Talon cenił ponad wszystko inne. Jego ciotka, o której wolał myśleć jako o przybranej krewnej, nie mogąc znieść myśli, że jest ona jego rodziną, nieprzerwanie poddawała się działaniu białej mgiełki, taniego narkotyku, który rozpylało się za pomocą kadzidła.
W takie dni jak ten młodemu chłopcu szczególnie doskwierało poczucie bezsilności. Ciasna klitka, w której mieszkali we dwoje rozmywała się teraz w bieli. Chmura dymu unosiła się w powietrzu drażniąc oczy i nozdrza. Młodzieniec wziął kolejny potężny haust świeżego powietrza z zewnątrz. Kredowe opary zaczęły ulatniać się przez ciasną szparę na dwór. Talon zakrztusił się, gdy smużka białego dymu dostała się do jego płuc. Zdenerwowany zatkał nos, wziął swój stary płaszcz, który był jedyną pamiątką po zmarłym ojcu i ruszył w kierunku drzwi. Pogrążona w narkotycznym śnie ciotka nawet nie zwróciła na niego uwagi. Chłopak z obrzydzeniem patrzył na śliniącą się opiekunkę. Zbiegł pędem po schodach, wpadając z impetem na sapiącego mężczyznę.
– Ty szczylu mały! Jak cię zaraz…
Talon zręcznie minął pijanego w sztok sąsiada, wymierzając mu przy tym porządnego kuksańca. Drzwi wyjściowe trzasnęły z hukiem i już wkrótce chłopak spacerował pogrążonymi w półmroku ulicami. Zbliżał się wieczór. O tej porze mało kto ośmielał się wychodzić z domostw. Tylko nieliczni przemykali w paro osobowych grupkach, chcąc utopić swoje smutki w przydrożnej karczmie. Harvil, jedna z dzielnic Noxus, w której to właśnie żył Talon, była uważana za najbardziej niebezpieczną. W dzień nie było tak strasznie. Ludzie cieszyli się dniem, dzieci goniły się po zakurzonych ulicach, a sprzedawcy ochoczo reklamowali swoje produkty. Jednak gdy tylko słońce dotykało linii horyzontu, ustępując miejsca białej Lunie, każdy rozsądny człowiek czmychał do swojej nory. Pierwszym z powodów były wszechobecne gangi. Po zmroku zaczynały się wojny o terytoria, rabunki i łupieżcze wyprawy na sąsiednie, bogatsze dzielnice. A mimo to złodzieje i mordercy wcale nie byli królami nocy.Talon skręcił w zaciemniony zaułek chcąc dotrzeć do swojej ulubionej kryjówki. Deszcz spływał mu po wytartym płaszczu. Chłopiec pewnie stawiał kroki, w końcu to te ulice były jego prawdziwym domem. Nie było takiego zakamarka, który pozostałby młodzikowi obcy. Inne dzieci wolały bawić się całe dnie, jednak on nie podzielał ich zainteresowań. Ciekawski młodzik przemykał całymi dniami przez wąskie uliczki, czasem też wdrapując się na niskie dachy i podziwiając miasto z góry. Wiedza jaką zdobywał podczas tych całodniowych wypraw pozwalała mu niejednokrotnie ratować skórę przed licznymi gangami oraz mniej licznymi stróżami prawa.
Chłopiec zamarł bez ruchu, gdy powietrze przecięło gardłowe warknięcie. Talon zamknął oczy. “Tylko nie to. Proszę.” Obawy młodzieńca niestety się potwierdziły. Zza rogu powolnym krokiem łowcy nadszedł Król Nocy. Białe cętkowane futro lśniło w blasku księżyca, budząc jednocześnie zachwyt i grozę. Potężne, zrogowaciałe łapy, zakończone ostrymi pazurami drapały o porozrzucane kamienie z każdym krokiem bestii. Talon szybko przeanalizował sytuację. Rozmiar potwora wyraźnie wskazywał na młodego osobnika. Niestety młodsze osobniki z reguły były też dużo szybsze. Chwilowo jednak miarowo zbliżający się Król Nocy, czy też Lamfir (jak brzmiała jego fachowa nazwa), nie spieszył się z atakiem. Choć zwierzę to miało rozmiar średniego psa i ledwo sięgało dziesięciolatkowi do pasa, jego szybkość, ostre kły i obrośnięta łuskowatą naroślą głowa sprawiały, że Talon wolałby chyba zmierzyć się z wściekłym brytanem.
Nie czekając na decyzję bestii, młodzik wskoczył na zmurszałą ścianę pobliskiego budynku i zaczął się pospiesznie wspinać. Z dołu dobiegło go głośne warczenie i zgrzyt pazurów. Nim jednak zwierzę dobiegło do ściany, po której wszedł chłopiec, ten siedział już na dachu niewysokiej budowli. Król Nocy warknął gniewnie i zaczął obwąchiwać ceglany mur. Talon uśmiechnął się pod nosem. Choć opancerzona głowa Lamfirów była dla nich sporym atutem, to jednocześnie dość mocno ograniczała im swobodę ruchów. Zdezorientowany zwierz nie mógł pojąć, gdzie zniknęła jego ofiara. Łuskowata narośl chroniąca czaszkę i szyję uniemożliwiała mu spojrzenie w górę. Bestia jednak nie odpuszczała. Z naprężonym jak struna ciałem okrążyła budynek kilka razy, po czym wciąż w gotowości położyła się na ziemi dokładnie w tym samym miejscu, gdzie chłopiec czmychnął przed jej pazurami. Uśmiech zszedł z twarzy chłopca. Znalazł się w patowej sytuacji. Jedynym pobliskim budynkiem, na który dałby radę przeskoczyć, był stary drewniany browar. Od wieków nikt nie uwarzył tam ani miarki piwa. Przegniły dach nie zachęcał potencjalnych dacho-skoczków do postawienia na nim stopy. Nawet takie doświadczone dachowce, jak koty omijały ruderę z daleka. Po drugiej stronie górowała zapewne równie stara, lecz dużo bardziej zadbana kamienica. Problemem była jej wysokość. Ściana budynku dwukrotnie przewyższała ten, na którym stał teraz Talon. Choć chłopiec wspinał się wręcz niedościgle, to wątpił, czy udałoby mu się przyczepić do budynku przeskakując wpierw trzy dzielące go od ściany metry. Czas działał na jego niekorzyść. Burczenie w brzuchu rozlegało się coraz głośniej, a młodzik próbował odpędzić od siebie pytanie, kiedy jadł po raz ostatni, bo wiedział, że nie przypomni sobie odpowiedzi. Po kilku godzinach siedzenia, w głowie Talona zaczął się rodzić szalony plan.
Chłopak wychylił głowę zza krawędź dachu. Bestia wciąż czekała na swoją ofiarę. Słysząc ruch nad sobą Król Nocy zaczął wiercić się niespokojnie. Talon wprawnym okiem ocenił odległość. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Stojąc tak na skraju czuł, jak wiatr szarpie jego pamiątkowym płaszczem, jak deszcz muska go delikatnie po twarzy. Czuł, że żyje. Jednak to ostatnie mogło zaraz ulec zmianie. Młodzieniec spojrzał jeszcze raz na cętkowanego potwora i skoczył…
Gdy tylko jego stopy oderwały się od twardego podłoża Talon zwątpił w sens swojego genialnego planu. Trudno. Było już za późno. Chłopak podwinął nogi, tworząc z siebie żywą kulę armatnią. Płaszcz leciał tuż za nim, łopocząc głośno. Lamfir zaalarmowany nagłym szumem zerwał się na nogi. Nie udało mu się jednak dostrzec zagrożenia, które nadlatywało z góry. Niespełna trzydziesto-pięciokilowy żywy pocisk spadł z hukiem na niczego nie spodziewającą się bestię. Trzask łamanego kręgosłupa rozszedł się po całej okolicy i odbił echem od kamiennych ścian. Talon momentalnie przeturlał się na bok i rzucił przed siebie sprintem. Koszmarne wycie ucichło. Dobiegłszy do pierwszego zakrętu chłopiec spojrzał za siebie. Nieruchome cielsko bestii leżało sztywno na ziemi. Tylko tylna łapa zwierza podrygiwała w przedśmiertnych skurczach.
Talon jednak pobiegł przed siebie prosto do swej kryjówki, która znajdowała się w zrujnowanej aptece. Zamurowane wejście i zabite deskami okna sprawiały, że kryjówka młodzika była dość bezpieczna. Wejście znajdowało się za wielkim cierniokrzewem i nadawało się tylko dla niskich osób. Choć w środku panował prawie całkowity mrok, mała i zwinna postać pewnie poruszał się po skrzypiącej podłodze. W pośpiechu otworzył małą skrzyneczkę i wyjął z niej podłużny, ostry sztylet. Dar od zamorskiego kupca z Bilgewater. Chłopiec lubił myśleć o nim jako o darze. Tak naprawdę zwinął go kupcowi, gdy ten nie chciał zapłacić za pracę, którą młodzik wykonał, przenosząc pakunki na brzeg. Odkąd ten piękny oręż trafił w jego ręce, młodzieniec nieustannie ćwiczył rozmaite pchnięcia, które podpatrywał zakradając się na dach żołnierskich koszar. Długie ostrze dla kogoś jego rozmiarów było prawie jak miecz. Chłopak zawinął pośpiesznie broń w poły płaszcza i z powrotem wybiegł na ulice. Z ulgą stwierdził, że deszcz ustąpił miejsca lekkiej mżawce, a owal księżyca rzucił swój tajemniczy blask na Noxus. Talon bez trudu odnalazł miejsce, w którym leżała bestia. Chłopak ostrożnie okrążył ją i zaczął powoli zbliżać się do ciała od tyłu. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, wyciągnął ostrze i przebił bok zwierzęcia. Z gardła stwora wydobył się jeszcze ostatni jęk, po czym nastała grobowa cisza. Cętkowane futerko splamiło się krwią, która w zaciemnionej uliczce wydawała się czarna jak smoła. Talon zadał jeszcze jeden pewny cios, po czym chwycił bestię za ogon i zaczął ciągnąć w sobie tylko znanym kierunku.
Koniec części pierwszej c.d.n.
Słownik pojęć
(1.1) Harvil – jedna z trzynastu dzielnic Noxus. Powszechnie uważana za najniebezpieczniejszą z powodu braku zapór obronnych, położenia blisko Lasu Szeptów oraz liczną ilość młodocianych gangów. Powstała na starych ruinach miasta o zapomnianej już nazwie. Dzielnica ta utrzymuje się głównie z nielegalnego handlu narkotykami, tytoniu i mocnych trunków.
(1.2) Biała mgiełka – najtańszy i najbardziej toksyczny narkotyk w mieście. Głównym jego składnikiem jest żrący wapń, który wypala nozdrza i układ oddechowy. W dużym rozcieńczeniu raczej niegroźny, jednak silnie uzależniający.
Postacie(2.1) Talon – dziesięcioletni chłopak mieszkający z ciocią, która nie dba o swojego wychowanka i nieustannie poddaje się działaniu środków odurzających. Wychowany głównie przez swoje doświadczenia i brutalne życie ulic. W młodości szkolony na złodzieja przez jeden z gangów. Obecnie niezależny kieszonkowiec, żyjący z czego tylko się da. Wolny czas poświęca obserwacjom i głębszemu poznawaniu miasta.
Bestiariusz(3.1) Lamfir – leśny drapieżca. Poluje głównie nocą, w dzień chowając się do swoich kryjówek. Mnóstwo resztek i całe stada szczurów zwabiły te stworzenia do biedniejszych, pozbawionych obrony dzielnic Noxus. Charakterystyczne białe futro Lamfirów, nakrapiane czarnymi plamkami wzbudziło zainteresowanie wśród krawców z wyższych sfer. Guzowata narośl na głowach tych bestii pozwala im taranować wroga.
Seria ukazuję się cyklicznie (co tydzień) w sobotę o godzinie 12:00!