Początek EU LCS zbliża się wielkimi krokami. Znamy już składy niemal wszystkich dziesięciu drużyn i rywalizacja zapowiada się niezwykle ciekawie, natomiast poziom zespołów wydaje się… całkowicie wyrównany. Ponad tę przeciętność wydają się wystawać tylko trzy drużyny – Alliance (które de facto zmieniło nazwę i od teraz będzie znane jako Elements), SK Gaming oraz Roccat.
Niemniej jak już pisałem w artykule Alliance – dream team z problemami dominacja superteamu Froggena nie jest wcale taka pewna, tym bardziej, że faworyci mają najwięcej do stracenia. Także postawa Roccatu (Cienka niebieska linia, czyli Team Roccat w EU LCS) oraz SK Gaming (Czy SK Gaming ma szanse zdominować EU LCS?) stoi tak naprawdę pod znakiem zapytania. A konkurencja nie śpi.
Ruszyła maszyna po szynach...
Zasłużony zespół Gambitu ostatnimi czasami nie dostarczył swoim kibicom wielu powodów do radości, zawodząc fanów w ostatnich edycjach LCS i walcząc raczej o utrzymanie niż o czołowe lokaty. Wygrana w IEMie Kolonia pokazała jednak, że w tym zespole drzemie niemały potencjał, a zatrudnienie P1noya może okazać się strzałem w dziesiątkę. Niesamowicie agresywny ADC świetnie uzupełniał nad wyraz pasywnego NiQa i wspierany przez na wpół legendarnego supporta Edwarda spisywał się znakomicie w niemieckim turnieju spod znaku ESL. Także utytułowany, lecz ostatnio nieco zapomniany dżungler jakim jest Diamond zdaje się odzyskiwać motywację do gry. Wszystko to sprawia, że miłośnicy GG mogą patrzeć w przyszłość znacznie optymistyczniej. Czy jednak Gambitowi starczy sił na cały długi i ciężki split? Zobaczymy.
Czy sam talent wystarczy?
Gdy zespół Meet Your Makers występował pod starą nazwą SHC w każdej edycji LCS był brany pod uwagę jako drużyna, która może zaskoczyć wyżej notowanych rywali. Zazwyczaj kończyło się jednak na środku tabeli i bezpiecznym utrzymaniu. Teraz MYM zdecydował się zamienić Impalera na Koreańczyka H0R0 i Kasinga na stosunkowo anonimowego duńskiego wspierającego Nisbetha. Graczom Meet Your Makers nie można odmówić predyspozycji (o czym może świadczyć tytuł MVP sezonu zasadniczego dla Koriego, wcześniej znanego pod nickiem SELFIE). Teraz jednak po raz pierwszy będą czuć na swoich plecach wsparcie doświadczenia w osobie weterana OGN H0R0. To zdecydowanie może się udać, ale już kilka razy zawiodłem się na potencjale ex-SHC i ciężko mi uwierzyć, że tym razem wybiją się ponad przeciętność. Chociaż możliwości, by tego dokonać z pewnością mają.
Wielkie zmiany
Fnatic i H2k to drużyny, które w ostatnim czasie doświadczyły szeregu zmian w swoich składach. Fnatic wymieniło niemal cały roster, stawiając na młodych graczy, nie mających praktycznie żadnego doświadczenia w LCS (czy OGN w przypadku Koreańczyków) i pozostawiając im mentora w postaci Yell0wStaRa. Tymczasem H2k kilkukrotnie zmieniało dżunglera oraz musiało pogodzić się z odejściem swojego najważniejszego gracza, midlanera Febivena, właśnie do Fnatic. Wydaje się, że na obecną chwilę drużyny te będą walczyć o środek tabeli, lecz bliżej będzie im do ostatniej pozycji, aniżeli do czołówki, a szturm na wyższe lokaty przypuszczą dopiero w lecie. Choć oczywiście nie takie rzeczy zdarzały się w e-sporcie.
Przyczajony wilk, ukryty jednorożec
Na koniec zostawiłem jeszcze jednego potencjalnego czarnego konia, a może raczej czarnego jednorożca zbliżającego się splitu LCS – Unicorns of Love. UoL ma wszelkie predyspozycje, by zaskoczyć rywali i ich pokonać. Przede wszystkim na początku cyklu, kiedy inne formacje będą jeszcze zmagały się z problemami, a Jednorożce będą w stanie w pełni wykorzystać swoją anonimowość na scenie. Więcej o tym zespole możecie przeczytać tutaj: 7 powodów, dla których Unicorns of Love jest drużyną kompletną.
Tymczasem dla Giants oraz Copenhagen Wolves prawdopodobnie już miejsce w środku będzie sporym sukcesem i nie ukrywam, że te dwa zespoły w moim odczuciu będą walczyć między sobą o 9. miejsce uprawniające do udziału w barażach i pomagające uniknąć natychmiastowej relegacji.