Kiedy Martin “Rekkles” Larsson opuszczał Fnatic po to, by za chwilę dołączyć do najgroźniejszego konkurenta swojej byłej drużyny, czyli superteamu Froggena wielu z Was z pewnością widziała tylko jedną możliwość – Alliance całkowicie dominujące europejskie rozgrywki. Zastanówmy się jednak czy złożony z niesamowicie utalentowanych graczy zespół faktycznie jest tak silny jak wygląda to na papierze.
Ekipa Froggena, pomimo stosunkowo krótkiego stażu na e-sportowej scenie, już kilkukrotnie zdążyła zawieść swoich fanów. Możemy tu wymienić chociażby fatalny start w wiosennym splicie LCS, słaby występ w play-offach tamtej edycji rozgrywek (wygrana w bólach z bardzo przeciętnym Copenhagen Wolves, a potem dwie porażki i w efekcie tylko 4. miejsce) czy porażkę z brazylijskim KaBuM!, która zaprzepaściła marzenia zespołu o wyjściu z grupy na Mistrzostwach Świata.
Od tego czasu Alliance wykonało tylko jedną zmianę personalną – świetnego mechanicznie Tabzza zastąpił jeszcze lepszy pod tym względem Rekkles. Niewielka ilość rotacji może jednak być jednocześnie dobrą lub złą drogą. Nie można lekceważyć wagi zgrania ekipy, a gracze, którzy występują ze sobą od jakiegoś czasu z pewnością będą mieli pod tym względem dużo łatwiejsze zadanie niż formacja złożona z zawodników, którzy nigdy ze sobą nie grali. Jednak z drugiej strony każdy z zawodników superteamu boryka się z własnymi problemami, które mogą sprawić, że Alliance zawiedzie. Po raz kolejny.
TOP: Mike WICKD Petersen
Już od jakiegoś czasu spekuluje się, że Froggen postanowi pożegnać się z wieloletnim kolegą jeszcze z czasów wspólnych występów w Absolute Legends i CLG.EU. A gra Wickda niestety nie daje ostatnio wielu powodów do zastanowienia się nad tą trudną decyzją. Jego umiejętności mechaniczne od dłuższego czasu są niestety tylko przeciętne, natomiast champion pool zamyka się praktycznie na jednej postaci – Irelii. Dodatkowo meta, która faworyzuje na górnej alei bohaterów opartych na magicznych obrażeniach wydaje się być gwoździem do trumny weterana. Jedyną rzeczą, która przemawia obecnie na korzyść Wickda jest ogromne doświadczenie, jakim dysponuje duński toplaner. Z pewnością nie jest to dla niego odpowiedni moment na zakończenie kariery gracza (dobrze poradziłby sobie w jednej z przeciętnych drużyn europejskiego, bądź amerykańskiego LCSu), ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że miejsce w zespole aspirującym do zdominowania Europy dzierży zdecydowanie na wyrost.
JUNGLE: Ilyas SHOOK Hartsema
Jeśli mówimy o problemach Alliance to w pierwszej chwili myślimy właśnie o dżunglerze tej ekipy. O kłopotach z presją Shooka można by napisać bowiem prawdziwą epopeję. Na stałe przylgnęła do niego łatka wielkiego talentu, który w sparingach samotnie wygrywa gry, natomiast zupełnie nie radzi sobie w meczach o stawkę. W ostatnich splitach LCS nagminnie dawał się łapać bez pozycji, często poruszał się jak dziecko we mgle, bezsensownie ginąc. Jego umiejętności wyglądały naprawdę dobrze, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że wielokrotnie bał się wykonać jakiegoś karkołomnego zagrania tylko dlatego, że w ważnych spotkaniach nie czuł się wystarczająco pewnie. W jego wypadku wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku, bo z każdą edycją LCS Shook prezentuje się coraz lepiej, niemniej holenderski dżungler nadal pozostaje bardzo chimerycznym graczem, na którego koledzy nie zawsze mogą liczyć.
MID: Henrik FROGGEN Hansen
Może ciężko w to uwierzyć, ale nawet powszechnie uważany za najlepszego gracza z Zachodu Froggen może stanowić problem dla własnej drużyny. Nie jest to jednak związane z poziomem, a ze stylem jego gry. Problemem nie jest jednak nawet styl gry Froggena sam w sobie, a to że praktycznie pokrywa się z tym, co prezentuje nowy strzelec zespołu – Rekkles. Posiadanie dwóch bardzo pasywnych prowadzących jest bardzo niebezpieczną kwestią, co było doskonale widoczne na IEMie w San Jose, gdzie Alliance często nawet wtedy, gdy miało przewagę bało się zainicjować walkę – ani Froggen, ani Rekkles nie chcieli podejmować ryzyka. Inaczej sytuacja wyglądała, gdy rolę ADC pełnił w Alliance Tabzz, który słynął z agresywnej postawy w grze, co idealnie uzupełniało bierność Froggena. Teraz Holendra zastąpił Rekkles i formacja duńskiego midlanera będzie musiała sobie jakoś poradzić z problemem pasywności swoich prowadzących. Jednak więcej miejsca poświęcimy temu zagadnieniu nieco później.
ADC: Martin REKKLES Larsson
Szwedzki strzelec jest bardzo utalentowanym zawodnikiem i obok Sneaky’ego prawdopodobnie najlepszym obecnie zachodnim marksmanem. On także boryka się jednak z kilkoma słabościami. O jednej z nich wspominaliśmy mówiąc o Froggenie – dwóch biernych prowadzących w jednym zespole tworzy dla drużyny problematyczną sytuację. Teraz skupmy się jednak na drugim z kłopotów Rekklesa: farmieniu. Nie chodzi tu w żadnym stopniu o jego umiejętności w tym aspekcie, lecz o coś całkiem innego – zmartwieniem Szweda jest zawyżanie wartości farmy w stosunku do decyzji drużynowych. Często można zauważyć, że były strzelec Fnatic zabija miniony, podczas gdy jego koledzy z drużyny chcieliby podjąć walkę w korzystnej sytuacji, bądź zabezpieczyć smoka lub wieżę. Jest to bardzo uciążliwy nawyk, który negatywnie wpływa na całą drużynę.
SUPPORT: Patrick NYPH Funke
Nyph ma wiele pozytywnych cech: łatwy we współpracy, posiada podobny styl do Rekklesa, co jeszcze ułatwi zgranie się tych dwóch graczy, solidny, nie zawodzi. Tutaj musimy skupić się jednak na jego wadach. Jest to kolejny, już trzeci zawodnik, który preferuje pasywną postawę. Posiadanie w zespole Froggena i Rekklesa, którzy, jak już mówiliśmy są biernymi prowadzącymi, zrzuca ciężar inicjacji i prowadzenia walk drużynowych na barki pozostałych trzech graczy: niewyraźnego Wickda, chimerycznego Shooka i Nypha. I tu pojawia się kolejny problem. Umiejętności mechaniczne Nypha są, podobnie jak w przypadku Wickda, po prostu przeciętne. To automatycznie sprawia, że niemiecki support nie sprawdzi się w roli inicjatora potyczek. Choć trzeba przyznać, że powinien znakomicie poradzić sobie z ochroną Rekklesa to znów nie jest zawodnikiem, jakiego Alliance potrzebuje na pozycji supporta. Chyba, że na topie grałby ktoś o agresywniejszej charakterystyce. Albo-albo.
Zmiany w mecie
Dodatkowo w grze doszło do wielu zmian, które zdecydowanie nie działają na korzyść superteamu Froggena. Alliance nigdy nie słynęło z doskonałego przygotowania taktycznego, a wraz z odnowioną mapą na Summoner’s Rift znaczenie tego elementu drastycznie wzrosło, co sprawia, że drużyna będzie musiała poświęcić na ten element dużo więcej czasu niż dotychczas.
Ponadto do mety znów wrócili asasyni, a ich znaczenie w najbliższym czasie prawdopodobnie jeszcze wzrośnie. Faworyzuje to zawodników, którzy doskonale czują się grając tym typem postaci, a jak już wspominaliśmy styl gry Froggena zdecydowanie nie odpowiada wybieraniu zabójców. Patrząc na to jak ważną postacią jest dla Alliance ich midlaner jest to z pewnością kiepska wiadomość dla całego zespołu.
Światełko w tunelu
Nie można jednak jednoznacznie przekreślać szans Alliance. Co prawda problemy Shooka i Wickda wydają się ciężkie do rozwiązania, a Nyphowi ciężko będzie zmienić przyzwyczajenia, ale pozostaje jeszcze Rekkles. Biorąc pod uwagę doskonałe umiejętności szwedzkiego strzelca nie należy wykluczać, że ten zawodnik zmieni swój sposób gry, stając się znacznie bardziej agresywnym strzelcem, kimś pokroju Doublelifta z sezonów świetności. Chyba właśnie do tego powinna dążyć drużyna, bo w takim przypadku Alliance co prawda nadal będzie ciężko o pokuszenie się o chociażby półfinał Mistrzostw Świata (do tego potrzeba prawdopodobnie jeszcze jednej lub dwóch zmian w składzie), ale dominacja Europy brzmiałaby już całkiem realnie.