Ostatnio pisałem o grach, które sprawiły mi zawód. Tym razem chciałbym poświęcić parę minut grom, które mnie pozytywnie zaskoczyły. Pomimo, że nie wierzyłem, że będą dobre/spodziewałem się średniaka, tytuły te były w stanie przyspawać mnie do siedzenia na długie godziny.
5. Spec Ops: The Line
Spec ops nabyłem na jakiejś przecenie na steamie. Szczerze mówiąc kupiłem ją dlatego, że spodobał mi się gameplay. Okazało się jednak, że to nie on jest najważniejszy. Historia przedstawiona w grze wciągnęła mnie po same uszy. Napięcie nigdy nie ustawało, a zwroty akcji powodowały, że mój mały świat za monitorem wywracał się do góry nogami. Przyznam szczerze, w życiu nie spotkałem jeszcze gry, która w tak wielu momentach zostawiała u mnie kaca moralnego. Jednak pomimo tego, że wiedziałem, że dalej nie będzie lepiej brnąłem dalej, bo czułem że muszę zakończyć misję. Zakończenie zaś okazało się czymś, przez co dobre 10 minut siedziałem przed monitorem nie wiedząc co powiedzieć.
4. Batman Arkham Asylum
Nie ukrywajmy, przed pojawieniem się tego tytułu wszystkie gry z człowiekiem-gackiem w roli głównej okazały się być w najlepszym wypadku przeciętne. Spodziewałem się, że ten tytuł również będzie w najlepszym wypadku średniakiem, tyle że z ładniejszą grafiką. Całe szczęście twórcy utarli mi nosa. Batman urzekł mnie pod wieloma względami, od świetnego systemu walki (z którego wciąż korzystają nowe produkcje jak np. Shadow of Mordor), po wyraziście wykreowanych bohaterów. Niezależnie czy był to główny bohater, czy któryś z minibosów, o każdej postaci można było się sporo dowiedzieć. Szczególnie zapadł mi w pamięć duet Jokera oraz Harley Quinn, zarówno pod względem historii jak i gry aktorskiej (o tym, że Harley wyglądała i wciąż wygląda powalająco nie wspomnę).
3. Sleeping Dogs
Po Sleeping Dogs nie spodziewałem się dużo. Oczekiwałem miernego klona GTA, który nawet jeśli będzie mieć jakiś potencjał, to go nie wykorzysta. Dziecko Square Enix miało jednak inne plany. Świetna, wciągająca fabuła była tym, co sprawiło, że dopadło mnie choróbsko znane jako syndrom jeszcze jednej misji. Dopełnił to świetny system walki wręcz, który sprawił, że biegałem po całym mieście w poszukiwaniu nefrytowych posążków, pozwalających na ulepszenie moich umiejętności. Zmuszenie kogoś tak leniwego oraz mającego w nosie maksowanie jakichkolwiek osiągnięć w grze jak ja jest czymś niebywałym, więc mowa tu o nie lada osiągnięciu.
2. The Binding of Isaac
Z The Binding of Isaac po raz pierwszy zetknąłem się gdy postanowiłem kupić swój pierwszy zestaw z Humble Bundle. Isaac okazał się być arcydziełem, które zmuszało mnie do ponownego przechodzenia się raz za razem. Pomimo kolejnych, frustrujących porażek, raz za razem odpalałem nową grę tylko po to by odblokować coś nowego. Nie jest to gra łatwa, jest jednak uczciwa i jedyną osobą winną swojej śmierci jesteś Ty sam. Sam nie wiem jak to się stało, że od dłuższego czasu nie tknąłem tego tytułu, jednak się cieszę, bo kolejne odpalenie gry wiązałoby się z kolejnymi godzinami wyjętymi z życiorysu.
1. FTL: Faster Than Light
Nigdy nie byłem fanem sci-fi, jednak FTL okazał się być dziełem, które przełamało moją niechęć. Spędziłem grube godziny na kolejnych próbach przejścia tej gry tylko po to by odblokować kolejny statek i by tym razem generowany losowo świat okazał się dla mnie na tyle łaskawy by moja podróż tym razem miała sens. Więcej o grze napisałem w recenzji, którą możecie przeczytać
tutaj.
zvrTwoja reakcja na nasz wpis: