Meta na mobilność? Też bądź mobilny! Sprawdź mobilne How2Win

Wspomnienia Diamondproxa z Gamescomu

Wczoraj na fanpage’u Diamondproxa, gracza Gambit Gaming, pojawił się wpis, w którym opisał swoje przeżycia z związane z udziałem w Gamescomie:

Wreszcie w domu, przyjaciele. Chcę wam trochę opowiedzieć o tym całym Gamescomie…
IT WAS F****NG LEGEN… WAIT FOR IT… DARY!
Dajcie mi opowiedzieć wszystko od początku:
Tak, ćwiczyliśmy już 2,5 tygodnia przed samymi targami w naszym Boot campie. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, jak trudne dla nas to było. Przybyliśmy do obozu kompletnie bez formy i zdenerwowani naszymi ostatnimi wynikami. Niezależnie od wszystkiego byliśmy gotowi poprawić błędy i dostać się przynajmniej do playoffów (nawet Darien obiecał pewnemu, całkiem miłemu gościowi z backstage’u, że skończymi Super Week z wynikiem 5-0 xD)

Pierwszy dzień treningu tylko nam uświadomił, jak SŁABI w rzeczywistości byliśmy, zwłaszcza w grze przeciwko nowym Copenhagen Wolves. Właściwie, to wygrywaliśmy około 40% gier przeciw dobrym drużynom spoza LCS, a także tych, które biorą w nich udział. To bardzo zły wynik jak na drużynę, która chce się zakwalifikować do mistrzostw świata.
Kiedy Shook zmiażdżył mnie w 4 lub 5 grach pod rząd, przy użyciu jego main-championów, byłem na tyle zmartwiony, że postanowiłem od nowa spojrzeć na pojęcie jungle’owania i zacząłem ćwiczyć więcej niż 10 bitych godzin dziennie. I co? Pod koniec treningów w pre-Super Week udało nam się z nimi wygrać. Wyszło na to, że nasz wynik przeciw CW wynosił około 1-10 ^.^
Udało nam się chociaż trochę podnieść w ostatnim dniu pre-Super Week (Alex zmusił Genję do ciągłej gry MF, a ja wreszcie wybrałem najlepszych championów do jungli) i ruszyliśmy do walki. Powiedziałem Wam już prawie wszystko na temat tych meczów, więc nie będę się powtarzać.

Wróciliśmy do Kijowa (niestety straciliśmy pół dnia treningu przez problemy z biletami). Byliśmy przygnębieni, bo straciliśmy 2 szanse pod rząd, żeby dostać się wprost do półfinałów, ale zmądrzeliśmy. Od razu udało nam się naprawić kilka naszych błędów i zaczęliśmy trenować drużynowo. Trochę czasu zajęło mi udowadnianie chłopakom, że Aatrox jest jednym z najlepszych junglerów w naszym team compie, ale musieliśmy jednak nieustannie ćwiczyć. Gdy prawie nam się udało, widzimy swoje błędy (jednak ciągle losowo bierzemy Zeda/Zaca zamiast zastąpić ich niezbalansowanymi postaciami.

Po powrocie do Kolonii musieliśmy się skupić na jeszcze dwóch rzeczach:
1) Naszych moralach
2) Osobistym przygotowaniu się do walki z każdym przeciwnikiem: zrozumieniu ich błędów, słabości i tego, jak przeciw nim grać.
Co do pierwszego, otrzymałem wiele wsparcia od mojej Dariny, która razem ze mną przybyła na Gamescom, żeby mnie wspierać. Nie ma niczego, co bardziej motywuje do walki, niż Twoja kobieta i rodzina lub najbliżsi przyjaciele… a w tym przypadku miałem wszystko.
Uważam, że nad tym drugim bardzo mocno pracowałem, dostałem też wsparcie od przyjaciela Dimitriego “Moo” i reszty Gambitu.

Po tym przygotowaniu, godzinach ćwiczeń, zmartwień i innych problemów nadszedł czas na fazę playoff.
W ćwierćfinale problem sprawiła nam tylko jedna gra i to z powodu naszych głupich błędów, lekkiego feedu i świetnej gry Bjergsena. Jednak nawet po utracie Nashora czuliśmy się pewni siebie i zniszczyliśmy przeciwnika.

Po tej grze czekała nas najważniejsza rozgrywka sezonu – półfinał przeciw LemonDogs. Niestety, Dogsi byli na tyle sprytni, że zbanowali Evelynn i grali lepiej od NiP. Niestety ciągle popełnialiśmy głupie błędy, włączając w to trzy, ogromne “Z-problems” w obu grach. Przegraliśmy szybko i w żałosny sposób. Ciężko jest mi sobie uświadomić, co teraz mówią o biednym Aatroxie po tych grach.
Do hotelu wróciliśmy bardzo późno, ale gry, które miały zadecydować o naszej przeszłości czekały nas dopiero rano. Do późnej nocy Genja, Dimitri i ja, siedzieliśmy w pokoju, planując nadchodzący mecz. Spałem jak suseł jeszcze przez 6-7 godzin, aż do godziny meczu.

I oto jestem, siedząc na scenie kilka minut przed decydującym starciem, pocierając o siebie rękoma i myśląc, jak nie zepsuć tej gry. Byłem skupiony tylko na tym. “Musimy wygrać, za mój honor i wszystkich, którzy mnie wspierają!” W pierwszej grze popełniliśmy “Z-mistake”, oddając pierwszą krew jednemu z imba championów i praktycznie z góry przegrywając grę. Przez cały mecz tylko na chwilę odczuwałem przyjemność z gry, kiedy przypomniałem sobie mój ruch przeciw Yellowpete “old good uncle InSec” na meczach All-Stars. ^^

Po pierwszej grze mieliśmy na prawdę wielki plan – wygrać 2 gry z rzędu… inaczej musielibyśmy zostać w domu. Zdecydowaliśmy się nie pozwolić przeciwnikom picknąć Zaca, ani nie daliśmy Froggenowi żadnego niebezpiecznego w jego wykonaniu championa. Wyszło łatwo – my mamy Zaca, reszta picków była w miarę dobra, nikt nie feedował. Zaczęliśmy konkretnie i podejmując stanowcze decyzje dobrnęliśmy do końca gry. Dobre było to, że my: Darien i ja, zauważyliśmy, że przeciwnik przemieszcza się w stronę Barona, ostatniej dla nich nadziei. Problem w tym, że nie mieliśmy tam wtedy vision wardów.

Ostatnia gra była pełna emocji. Przeraziłem się zostawiając wolnego TFa, kiedy Froggen był first pickiem. Nie mogliśmy nic zrobić. Całe szczęście udało nam się wybrać silniejszych bohaterów na topa i do jungli. Kiedy Shen zdobył 6 lvl urządziliśmy sobie pięcioosobową imprezkę na bocie. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. To MY zdobyliśmy bilet na Finały. Nie byłem tak szczęśliwy od IEM w Katowicach. To był mój największy cel, który udało mi się spełnić, pomimo niezbyt udanej pierwszej połowy kwalifikacji.
Darien MVP!
Oto cała historia. Dziękuję wszystkim, którzy nas wspierali. Wierzcie, że uda nam się zrobić więcej. Będzie świetnie, jeżeli będziecie cieszyć się tak bardzo, jak my po tych rozgrywkach.
P.S Mam nadzieję, że niedługo zrobię stream, do zobaczenia.

Jeśli zauważyłeś literówkę/błąd we wpisie - prosimy o zgłoszenie tego poprzez specjalny formularz kontaktowy - dzięki automatycznemu systemowi powiadomień będziemy mogli błyskawicznie usunąć błąd.