W ubiegłym splicie po raz kolejny dowiedli swojej klasy i udało im się, z mniejszymi bądź większymi trudnościami, zatryumfować na ostatniej prostej w lokalnych, amerykańskich rozgrywkach. Historia TSM na Mistrzostwach Świata jednak już nie wygląda tak kolorowo – mimo że jak dotąd organizacja ta wywalczyła sobie awans na wszystkie dotychczas rozgrywane Worldsy, to ich największym osiągnięciem jest jak dotąd 3 miejsce – w sezonie pierwszym. Te złudne nadzieje budują się co roku, ale to pytanie trzeba zadać – czy tym razem zaskoczą?
Co może świadczyć na ich korzyść? Ten split wyglądał dla TSM-u fenomenalnie – zajęli pierwsze miejsce w obu tegorocznych splitach zasadniczych, jak i w play-offach. Oprócz tego popisali się efektownym zwycięstwem nad Europą na nowym turnieju Riotu – Rift Rivals, gdzie rozgromili rywali w finale 3 do 0 będące wtedy na sporej fali Unicorns of Love (przy okazji pokazując dominację nad Fnatic czy G2 E-sports – w fazie grupowej). Jedyne potknięcie weterani z Ameryki zaliczyli na Mid-Season Invitational, gdzie kompletnie się zagubili i odpadli już na poziomie fazy grupowej. Mając jednak na uwadze cały sezon – nie można mieć wątpliwości – ten był dla TSM-u zdecydowanie udany.
Skład TSM o dziwo nie zmienił się od ostatnich Mistrzostw – jest to pierwszy taki turniej, na który TSM wybierze się ze składem identycznym jak w roku poprzednim (no, może poza dodaniem tutaj MrRalleza, aczkolwiek nie sądzę żebyśmy zobaczyli go w akcji). Oczywiście o składzie tego zespołu można pisać wiele, ale skoro obyło się tutaj bez modyfikacji, zostawmy głębszą analizę na dalszy fragment.
W grze TSM prezentuje się naprawdę imponująco. Mamy tu do czynienia z trzema naprawdę silnymi liniami – Hauntzer, Bjergsen oraz duet Biofrosta i Doublelifta zdecydowanie zasługują na taką rangę, aczkolwiek jak wiadomo – to nie zapewni wygranej gry. Głównym problemem w TSM zdaje się być koszmarnie chwiejna dyspozycja ich junglera – Svenskerena. Owszem, nie gra tragicznie, ale zdecydowanie za często zdarzają mu się wpadki w stylu zbyt odważnego i nierozważnego counterjunglingu (przy czym często jest on też niczym nieuzasadniony). Równie często kończy się to więc sytuacją, w której wszystkie linie radzą sobie pozornie dobrze, ale i tak drużyna przeciwna może łatwo zyskać przewagę przez lepszy występ swojego leśnika. Oprócz tego jednak, TSM nieźle radzi sobie w sferze shotcallingu – teraz, z racji obecności dwóch “liderów” w tej sferze – Bjergsena oraz Doublelifta – przychodzi im to jeszcze łatwiej niż gdy główno-dowodzącym był sam Duńczyk.
Kevin “Hauntzer” Yarnell – o samym Hauntzerze nie ma co dużo pisać – jest po prostu solidnym graczem, co już wielokrotnie potrafił udowodnić w barwach TSM-u. Oczywiście – graczem najwyższych lotów nie jest – w Ameryce był raczej przeciętnym toplanerem z okolic połowy tabeli, więc zapewne będzie odstawał od swoich vis-a-vis z Azji, zwłaszcza, że w całej sytuacji nie pomaga mu jego champion pool i mentalność – Hauntzer zazwyczaj preferuje postacie typu bruiser-carry, co kłóci się czasami z zamysłami kompozycji zespołu, więc można się spodziewać sporych problemów jeżeli będzie zmuszony do grania czystym tankiem. Jeśli jednak dojdzie do głosu z postacią typu Renekton, Jarvan IV czy Camille i Svenskeren będzie w stanie zapewnić mu odpowiednią protekcję podczas fazy linii, to przynajmniej na fazę grupową powinno to wystarczyć i będziemy mogli oglądać przyzwoity występ z jego strony.
Dennis “Svenskeren” Johnsen – jeśli drużynie nie idzie – wińcie junglera. Tutaj jednak obawiam się, że pozostali gracze TSM-u mogliby mieć słuszne zastrzeżenia co do gry duńskiego leśnika. Jego forma, jak wspomniałem wcześniej, bywa bardzo sinusoidalna – raz jest przykładnym junglerem, który dobrze wypełnia swoją rolę “tła” i wsparcia w organizacji TSM, a raz próbuje wybić się na pierwszy plan z średnio przemyślanymi inwazjami w jungle przeciwnika, przez co właśnie przeciwny leśnik ma szanse łatwo wykorzystać błędy Svena i obrócić wszystko na własną korzyść, często odstawiając Johnsena daleko w tyle. Jeśli jednak Svenskeren dobrze wykorzysta czas przed Mistrzostwami i poćwiczy grę w stylu, który pokazał na przykład w amerykańskich letnich play-offach, jest spora szansa, że pokaże kawał dobrej “junglerki” – co powinno być jeszcze łatwiejsze przez metę w jungli zmierzającą bardziej w tę tankowatą stronę.
Søren “Bjergsen” Bjerg – gwiazda amerykańskiego weterana, co tu dużo mówić. Bjergsen jest od paru dobrych lat głównym motorem napędowym TSM-u i nadchodzące Worldsy raczej tego nie zmienią. Świetny zarówno jeśli chodzi o aspekty drużynowe i makro, jak i umiejętności mechaniczne i biegłość na środkowej alei. Czy będzie w stanie dorównać koreańskim midlanerom – cóż, poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, ale myślę, że poradzi sobie w tych starciach przynajmniej przyzwoicie, więc jeśli TSM wyjdzie z grupy, to przynajmniej o midlane nie muszą się martwić. Przeciwnicy naprawdę muszą uważać jeśli chodzi o oddawanie mu kontrolnych magów, np. Taliyah czy Orianny, ale raczej Duńczyka nie uda się całkowicie odciąć – zawsze może sięgnąć po jeden ze swoich pocket picków w stylu Syndry czy Zileana, a w ostateczności dopełnić kompozycję drużyny z Galio. Jeśli chodzi o tego gracza, mam naprawdę spore nadzieje – ale jestem praktycznie pewien, że akurat tutaj się nie rozczaruje.
Yiliang “Doublelift” Peng – były strzelec CLG zaliczył raczej przeciętny sezon, ale w jego przypadku “przeciętny” absolutnie nie znaczy zły – ADC TSM-u radził sobie jak zwykle bardzo dobrze, tyle tylko że brakowało tych “fajerwerków” które często mogliśmy oglądać z jego strony w poprzednich sezonach. Aktualna meta wśród strzelców na pewno będzie mu w ogromnym stopniu odpowiadać – moda idąca w stronę postaci typu hyper-carry idealnie pasuje do Doublelifta, który lubi spokojnie rozegrać fazę linii i dopiero w teamfightach pokazać co potrafi. Widać to w jego preferencjach wśród bohaterów – Caitlyn, Tristana, Jinx – wszystkie te marksmanki (markswomanki?) możemy w grach Penga znaleźć regularnie, więc zdecydowanie będzie miał na Worldsach spore pole do popisu.
Vincent “Biofrost” Wang – jeszcze rok temu objawienie wśród amerykańskich wspierających, dziś – nadal świecąca gwiazda w tej materii, ale już wyraźnie słabiej. W tym sezonie Biofrost musiał już wykazać się umiejętnością dostosowania swojego stylu gry do dwóch strzelców TSM-u, i to dwóch zupełnie odmiennych. I pomimo że to styl WildTurtlea powinien mu bardziej odpowiadać, to wyraźnie lepiej prezentował się u boku Doublelifta. Oczywiście nie znaczy to, że brak mu indywidualnych umiejętności – znany jest przecież z gry bardziej tankowatymi supportami, a to wymaga sporego ogrania, jednak można łatwo wysnuć wnioski na temat jego potencjału bo champion poolu w którym królują takie wybory jak Thresh czy Rakan czy też jego słynny Bard. I chociaż to nie na niego będzie zwrócona uwaga podczas pojedynków na dolnej alei w meczach TSM-u, to przeciwnicy już zdecydowanie będą musieli na niego uważać.
Zalety:
- świetne, wypracowane zgranie
- silne indywidualne linie
- przyzwoite makro
- ogromny potencjał na środkowej alei
Wady:
- chwiejna dyspozycja junglera
- niedopracowana kontrola mapy we wczesnej fazie gry
- problemy z adaptacją do stylu gry drużyn azjatyckich
Jak więc wygląda sytuacja TSM na nadchodzących mistrzostwach? Ciężko to obiektywnie stwierdzić. Owszem, Amerykę zdominowali, ale nie bez problemów, a także popisali się niezłym występem przeciwko drużynom z Europy 2 miesiące temu – a wszyscy wiemy jak forma drużyn na profesjonalnym poziomie potrafi być dynamiczna. Cóż – ich grupa wygląda ciekawie, ale wydaje mi się, że w końcu uda im się wywalczyć przynajmniej tą kwalifikację do fazy turniejowej – chociaż to jeszcze zweryfikujemy po poznaniu wyników fazy play-in (bo takie World Elite czy Fnatic może trochę tutaj namieszać). Aktualna prognoza: awans do ćwierćfinałów.