Wczoraj rozstrzygnął się także pierwszy półfinał w Ameryce. Był to mecz pomiędzy wiceliderem zasadniczego splitu zachodniego kontynentu a Phoenix1, które w poprzedniej rundzie rozgrywek kompletnie zdeklasowało Team Dignitas pokonując ten zespół wynikiem 3 do 0, a więc skończyło się na tym, że było to starcie drugiej i trzeciej drużyny tabeli amerykańskich rozgrywek. Zapowiadało się na wyrównaną serię, jak jednak było naprawdę – sprawdźcie sami!
Solidny wstęp do serii. Obie drużyny zdecydowały się na tradycyjne do bólu kompozycję – jedynym odstępstwem od mety był tutaj wybór Kassadina przez Jensena, ale raczej nie była to próba wprowadzenia innowacji – raczej po prostu kontra na
Le Blanc Ryu i odpowiedź na mobilnego
Ezreala wybranego przez Arrowa. Można więc łatwo przewidzieć, że i w samym meczu nie było rewelacji – rozgrywka była bardzo powolna od samego początku, pierwsza krew padła po 10 minucie po udanym ganku Contractz’a na midzie. Na kolejne zabójstwa musieliśmy czekać aż do prawie 20 minuty, ale i to nie było jakimś większym wydarzeniem – ot udany gank Inoriego połączony z nieźle wytime’owanym roamem Ryu, który skończył się dwoma zabójstwami na graczach botlane’u Chmury i pierwszą wieżą dla Feniksów. Choć sytuacja w zabójstwach, jak i złocie była bardzo wyrównana, widać było że C9 czuje się dużo pewniej od rywali. W 30 minucie zaledwie jedno zabójstwo dokonane na wspierającym drużyny przeciwnej skłoniło ich do podjęcia Nashora, co oczywiście spotkało się z odpowiedzią P1, ale gracze tej organizacji zorganizowali całą inicjację tak nieporadnie, że C9 nie miało żadnego problemu z dokończeniem dzieła i unicestwieniem reszty zespołu ich oponentów – prócz Arrowa, jednak strzelec nawet nie podejmował walki. C9 zaczęło więc swoje oblężenie wspomagane buffem Barona, ale nie trwało to długo – już 3 minuty później po zdobyciu tego wzmocnienia przełamali oni linię defensywy bazy rywali, od razu zdecydowali się na inicjację teamfightu, który wygrali dzięki sporej przewadze i efektywnemu rozegraniu tej walki – pierwsza gra, właściwie bez walki na konto C9.
C9 | ![]() | 1 | – | 0 | ![]() | P1 | MVP: Jensen (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Brak problemów. Nawet po tak zdecydowanie przegranym meczu P1 nie zdecydowało się na użycie swoich czekających na grę subów – Feniksy ponownie wyszły do starcia z duetem Inoriego i Shady’ego, zostawiając Meteosa i Stunta na “ławce”. Cloud9 zaś nieco upewnione poprzednią wygraną postanowiło wystawić do gry Ray’a, który od razu wszedł z charakterystycznym dla siebie pickiem – Jarvanem IV na topie. Co do kompozycji, tutaj ponownie nie było zaskoczeń – P1 zdecydowało się sklecić coś na wzór kompozycji teamfightowej używającej najmocniejszych w tej mecie wyborów –
Varusa,
Orianny i
Rengara, dodając do tego
Karmę na supporcie oraz słynnego
Kleda Zig’a, natomiast C9 postawiło na coś podobnego, tylko bardziej przytomnie –
Syndrę Jensena i wspomnianego
Jarvana Ray’a dopełnił solidny botlane
Ezreala i
Lulu, a całość zamknął
Graves dla Contractz’a. Teraz jednak na akcję nie musieliśmy czekać tyle co w grze poprzedniej, głównie za sprawą Contractz’a – młody jungler C9 zaczął naprzykrzać się rywalom już od samego początku gry, do 15 minuty gwarantując drużynie 3 kille. Chwilę potem byliśmy świadkami świetnego teleportu Ray’a w okolice dolnej alei, który skończył się 3 killami – tam też Contractz miał swój udział. Dzięki temu C9 dominowało także jeśli chodzi o wieże – a co za tym idzie prowadzili także w złocie. Dalej jednak Chmury oddały kilka niepotrzebnych zabójstw, co pozwoliło P1 lekko zmniejszyć ich przewagę, ale nie ją kompletnie zminimalizować. W końcu jednak C9 udało się wywalczyć upragniony teamfight, do którego doszło dopiero w 34 minucie, wygrali go jednak bez większych problemów, kwitując całą sytuację quadra killem dla Contractz’a. Po tym zajściu Cloud9 nawet nie kierowało swoich kroków w stronę Nashora – od razu ruszyli na bazę rywali, i skończyli grę w podobnym stylu co poprzednio.
P1 | ![]() | 0 | – | 2 | ![]() | C9 | MVP: Contractz (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Dominacja przy finiszu. W potencjalnie decydującym meczu Phoenix1 zdecydowało się wystawić do gry Stunta oraz Meteosa, natomiast C9 wróciło do Impacta. Kompozycyjnie również zobaczyliśmy kilka zmian – P1 postawiło teraz na kompozycję z czterema zagrożeniami – z Jarvanem IV którego przejął Zig po świetnym występie Ray’a,
Syndrą na midzie i botlane’m w postaci
Zyry i
Varusa, a wszystko to w asyście wspierającej
Elise Meteosa. C9 zaś poszło nieco klasyczniej z tankiem –
Nautilusem na topie, słynnym
Kha’zixem Contractza w lesie,
Ekko dla Jensena, w odpowiedzi na pick Ryu, i Sneaky’m oraz Smoothiem na
Ashe i
Lulu. I chociaż ponownie na pierwsze kille przyszło nam czekać aż do 10 minuty, to akcja rozkręciła się tu zdecydowanie bardziej niż w grze numer 1. Nie trzeba było jednak czekać długo, by C9 wyszło na prowadzenie – rozgrywali walki po prostu mądrzej i sprytniej, a Phoenix1 nie mogło znaleźć odpowiedniej synergii by im się przeciwstawić w jakikolwiek sposób. Już w 20 minucie pukali do bram bazy Feniksów, 4 minuty później już zainicjowali bezpośrednią walkę z oponentami, którą wygrali w bardzo zdecydowany sposób, po czym zdołali zakończyć tę serię w szybkim sweepie. GG, Cloud9 w finale.
C9 | ![]() | 3 | – | 0 | ![]() | P1 | MVP: Contractz (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć |