Wielu uważa, że memy są jak samochody. Te nowe, szybkie niczym błyskawica, sprawiające nieziemską przyjemność podczas jazdy testowej, oraz te stare, wyklepane niczym Passat u pana Mietka w komisie, stanowiące świadectwo przemijających internetowych generacji, przemielone i rozepchane jak Sasha Grey. Powstają na bieżąco, sprawiają radość gawiedzi, która chętnie głupawe teksty i śmieszne obrazki rozpowszechnia, i jednocześnie przynoszą sławę, zwykle ulotną, ich autorom – jednak zdarzają się przypadki, w których ktoś otrzymuje przydomek generatora memów. Wtedy zyskuje powszechny szacunek i zasiada w Radzie Nadzorczej Internetu.
W czasach internetowej globalnej wioski i scentralizowania społeczności League of Legends, która skoncentrowała się na stronach takich jak reddit, Twitter, YouTube i Twitch, rozpowszechnianie się żartów jest szybsze niż kiedykolwiek. Przyczynia się do tego także dominacja lig zarządzanych przez Riot, które praktycznie dyskwalifikują inne, mniejsze – tym samym narzucając monopol na tworzenie memów. Chyba nie trzeba nikomu przypominać, jak szybko Forg1venowskie “by far” urosło do rangi przydomka gracza, który je wypowiedział, oraz określenia sytuacji, w której ktoś ma przerośnięte niczym nowotwór ego. I chociaż zwrot sam w sobie nie niesie absolutnie żadnej treści, która mogłaby kogokolwiek rozbawić, gdyż używają go na co dzień zwykli ludzie posługujący się angielskim, to każdy wtajemniczony w kulturę Ligi fan, słysząc to wyrażenie, uśmiechnie się pod wąsem jak Annie.
Śmiesznostki, poza oczywistą rolą rozbawiania i marnowania czasu na zapoznawanie się z nimi, mają bardzo ciekawą funkcję. Jak już wspomniałem na koniec poprzedniego paragrafu, bawią one i są zrozumiałe jedynie dla osób przynależących do pewnej subkultury, społeczności. Budują tym samym poczucie odrębności, wyjątkowości, które jest pożądane w tych jednolitych czasach, kiedy wszyscy wiedzą to samo. Czyż, drogi Czytelniku, nie odczuwałeś kiedyś dzikiej satysfakcji, gdy podczas rozmowy pojawiła się kwestia, którą rozumiałeś jedynie Ty oraz inna osoba, z którą dzielisz zainteresowania, a pozostali członkowie grupy przyglądali się z zazdrością na Wasze problemy z wymianą powietrza spowodowane histerycznym śmiechem do łez? Po zakończeniu dzikiej ekscytacji przychodził moment uspokojenia, przybrania poważnej pokerowej miny srającego kota oraz wyjaśnienia zebranym, że “i tak nie zrozumieją”. Tym właśnie są memy – treścią dla wybranych.
Globalizacja globalizacją, jednak mamy sporo przykładów z własnego, polskiego podwórka, których nie zrozumiałby nikt poza nami. “Mokatte Krul Lasu”, sytuacja z chłopcem występującym podczas ubiegłorocznego Pucharu Polski czy “Dziewczyny lubią brąz” Ryszarda Rynkowskiego są wspaniałym przykładem polskiego wkładu w rozwój śmiesznych tekstów. Do historii przejdą również absurdalne “Karol, ja tam jadę!”, a także “Idziesz z nami na piwo?” “Nie, pójdę z Soną, hehehe”.
Był kiedyś taki żart o człowieku, który przychodzi z kolegą do baru, a tam ludzie śmieją się po tym, gdy ktoś powie jakąś liczbę. Okazało się, że cały klub przebywa ze sobą tak długo, iż nie ma sensu opowiadać całych dowcipów, tylko każdemu z nich przypisano numer – przytaczając go, każdy we własnej pamięci rekonstruuje sobie, o co w żarcie chodziło, i dołącza do powszechnej salwy śmiechu. W przypadku memów chodzi o podobny mechanizm, gdyż stanowią one skondensowaną treść, którą każda zaznajomiona z nimi osoba momentalnie sobie odtwarza. Podobno jakieś badania wykazały, że próbując kolejny raz przywołać pewne wspomnienie, w rzeczywistości przypominamy sobie nie oryginalne wydarzenie, tylko właśnie poprzednią udaną próbę retrospekcji. Także jeśli nie chcesz obrzydzić sobie któregoś z wytworów społeczności – zachowaj pozytywne nastawienie i śmiej się przy każdej okazji!