Ninjas in Pyjamas, SK Gaming i nasze MeetYourMakers. Te trzy ekipy zajęły w poprzednim sezonie miejsca 6-8 w europejskim LCS i będą zmuszone do gry w meczach relegacyjnych. Niestety wszystko wskazuje na to, że przynajmniej dwójka z tych drużyn nie będzie faworytami w spotkaniach o awans do Season 4.
Dwa powody: TCM Gaming i Copenhagen Wolves.
Te dwa zespoły zapewniły już sobie udział w turnieju Season 4 Promotion i na 99% zmierzą się one z SK oraz MYM. Ostatnie zmiany w regulaminie przewidują, że w zależności od zajętych miejsc podczas sezonu, ekipy z LCS będą sobie wybierały z kim chcą zmierzyć się w relegacjach. Bardzo wątpliwe, aby NiP wybrało kogoś z powyższego duetu.
Nie tylko ostatnie turnieje amatorskie pokazały siłę tych dwóch amatorskich ekip. Najlepsze zespoły z Europy regularnie grają z nimi scrimy i widzą w nich godnego przeciwnika. Dla przykładu, wypowiedź Diamondproxa z jego facebooka o treningach z Wilkami przed Gamescomem (tłumaczenie Wessnossy):
Kiedy Shook [jungler CW] zmiażdżył mnie w 4 lub 5 grach pod rząd, przy użyciu jego main-championów, byłem na tyle zmartwiony, że postanowiłem od nowa spojrzeć na pojęcie jungle’owania i zacząłem ćwiczyć więcej niż 10 bitych godzin dziennie. I co? Pod koniec treningów w pre-Super Week udało nam się z nimi wygrać. Wyszło na to, że nasz wynik przeciw CW wynosił około 1-10 ^.^.
Wiadomo, że Wolves bez Rekklesa nie będzie już w przyszłym sezonie tak silne, ale obecnie i tak na scenie jest nadmiar ADC, którzy są w stanie grać na poziomie LCSa TheTess, Nono, WhiteKnight, Puszu – wszyscy mają doświadczenie w grze z najlepszymi i od 20 września każdy z nich będzie bez drużyny.
Przede wszystkim, głównym powodem dla których amatorzy wychodzą z tak mocnych pozycji (5/8 ekip z EU/NA awansowało w ostatnich relegacjach) jest samo LCS. Może się to wydawać trochę absurdalne, ale tak właśnie jest – wychodzi tutaj kolejne niedociągnięcie aktualnego systemu, gdzie przez obowiązek gry w lidze (+podróży do studia w Cologne) profesjonalne zespoły mają mniej realnego czasu na trening niż te amatorskie.
Porównując MeetYourMakers, które nie ma gaming house’u i poświęcało przez cały sezon 3 dni w tygodniu na zagranie kilku meczy (najczęściej dwóch-trzech) oraz podróże do Niemiec, przez ten sam okres TCM czy CW mogło rozegrać nawet 160h scrimów więcej (nie liczę już nawet indywidualnego SoloQ), zakładając, że drużyny trenują zwykle po 6h dziennie. Różnica jest przytłaczająca. Na szczęście dłuższa przerwa między sezonami trochę wyrówna ten deficyt.
Kolejną rzeczą dająca większe szanse challangerom jest ogromny materiał researchingowy jaki zapewnia LCS. Sami widzieliśmy jak fantastycznie MYM zaczęło Summer Split, kiedy nikt nie wiedział jak na nich grać. Ten cały edge już dawno wyparował i teraz będzie on po stronie nowych zespołów. Po 28 spotkaniach każdej z drużyn w sezonie regularnym, analitycy z amatorskich teamów mają wszystko wystawione jak na tacy.
Naprawdę obawiam się o to, czy Czaru i spółka dadzą radę przygotować się na tyle skutecznie, aby stawić czoła komuś z tej dwójki. Na tę chwilę, zwłaszcza po ostatnich tygodniach LCSa, nie wygląda to obiecująco. Trochę więcej szans dawałbym SK Gaming, którzy w superweek przynajmniej powalczyli o playoffy.
BTW. Relegacje w Stanach też zapowiadają się superciekawie. Na gwiazdę kalibru Dyrusa czy Voyboya hype’owany jest kolumbijski top laner z New World Eclipse – Quas. Zobaczyć go w akcji będziemy mogli już w ten weekend na nadchodzącym PAX 2013.