Jak ostatnio informowaliśmy, na serwery testowe w OV zawitał Doomfist. Oprócz ogromnej ekscytacji pojawiła się ogromna fala hejtu na Blizzard: czemu Pięść Zagłady, a nie Doomifst. Gracze są przeciwni tłumaczeniu nazwy bohatera. Dzisiaj o tym czemu Polacy chcą zagranicznych nazw.
Jak dobrze wiadomo obecnie w języku polskim panuje ogromna moda na makaronizmy pochodzenia angielskiego. Zanim jednak przejdę do szczegółów chciałbym dać lekki kontekst historyczny. Jak pewnie dobrze wiadome w czasach wielkości Rzeczpospolitej nasza elita – szlachta – miała trochę nie po kolei w głowie. Jednym z takich wynaturzeń były wcześniej wspomniane makaronizmy, w tym przypadku pochodzenia łacińskiego. Dobra mowa w tamtym okresie nie była mową pełną mądrych wyszukanych polskich słów, a ilością słów obcego pochodzenia, które to miały wskazywać na wiedzę mówiącego. W rzeczywistości Polacy wsadzali bezsensowne wyrazy dla szpanu, a inni nie reagowali nie chcąc wyjść na nie do edukowanych lub po prostu w ich mniemaniu to brzmiało lepiej. Również dziś Polacy czerpią garściami z języków obcych: używamy wielu słów takich jak ekstra, super, hiper. Również wiele nazw wynalazków i nowinek technologicznych przejmuję nazwy oryginalne, podobna sprawa ma się też w grach.
W ostatnich latach gry coraz częściej stawiają na warstwę estetyczną, wśród tych usprawnień często znajduje się Polska lokalizacja gry. Czasem twórcy decydują się na tłumaczenie nie tylko rozmów, ale też nazw lokacji i bohaterów. Zazwyczaj powoduje to, że opowieść jest bardziej przystępna i a z postaciami jest się nam łatwiej utożsamić, a deweloper ma kolejny atut, którym moze pochwalić się przy promocji gry. Niestety nienaturalny język często wytracą z gry jej klimat. No bo przecież jak można grać w Metro 2033 w innym języku niż Rosyjski?
Innym Faktem przemawiającym za nie tłumaczeniem na polski są względy komercyjne: Znacznie łatwiej zareklamować produkt o łatwej do zapamiętania nazwie, niż tłumaczony przez google potworek. Dlatego właśnie specialiści od marketingu sprzedają nam Iron Man’a czy Battlefield’a, a nie Żelaznego-Człowieka i Pole-bitwy: Ciężka Linia. Czasem jednak nasz język daje furtkę i powstaję Kapitan Ameryka, czy Czarna Pantera. Inną opcją jest tworzenie nowych polskich nazw, jednak przykłady “Szklanej Pułapki “czy “Jak ukraść Księżyc”, pokazują, że Polska myśl tłumaczeniowa nie zawodną nie jest. Języki obce, w tym angielski, są bardziej płynne i twórcze. Są prostsze, posiadają krótsze wyrazy, a sama warstwa językowa pozostawia łatwą drogę słowotwórczą. Nasz język bardziej to utrudnia niż umożliwia.
Doomifst. Nazwa dla Polaka brzmiąca świetnie, złączona i miła dla ucha. Przetłumaczona Pięść Zagłady prosi o pomstę do nieba. Jednak w języku angielskim nie brzmi wcale lepiej. Tam również przypomina nick ucznia podstawówki, który chce być cool, mimo wszystko jest bardziej przystępna. Wielu osobom taka polityka Blizzard’a się nie podoba. Zamiast Reaper’a mamy Kosiarza, Smuga zastępuje nam Tracer, a Widowmaker została przemianowana na Trupią Wdowę. Sam osobiście jestem bardzo z tego powodu zadowolony, ponieważ Blizzard znalazł jakiś sposób by nasz język propagować, nie zatracając przy tym wartości gry.
Pamiętajmy jednak, że wiele osób wciąż gra i preferuje granie na języku angielskim czy to w LoL-u, OV etc. Używa angielskich nazw, a gry fabularne ogrywa z oryginalnym lektorem. Wielu pewnie powie: czy to źle?
(UWAGA! drugi przykład historyczny.) Ponownie wracamy do starej dobrej I Rzeczpospolitej. Jak pewnie wiecie, mieliśmy wtedy unię z Litwą. Niektórych z was pewnie dziwi: Dlaczego nasi dobrzy koledzy Litwini byli tak przeciwni kontaktom i sojuszom po wojnie. Litwini zwyczajnie bali się Polaków, a raczej naszej dominacji liczebnej, kulturowej i językowej. W czasie I RP język litewski był wypierany przez modny dla nich Polski. Dobry Litwin znał polski, a nie litewski. Po latach zaborów ich język prawie całkowicie wyginął, dlatego teraz nasi sąsiedzi wolą być sami ze sobą i swoim językiem. Innym źrodłem konfliktu jest numer, który odwalił Piłsudki, ale o tym innym razem. Jednak, zanim humaniści zaczną rewolucje, a mnie powieszą za stan wojenny, chciałbym coś jeszcze dodać. Że nie ma w tym nic złego, a naszemu językowi nie grozi wyginięcie, przynajmniej na razie. Jednak, póki co pamiętajmy: Co za dużo to niezdrowo. Nie należy iść i zachłystywać się językami obcymi i możliwościami, które oferują, ale jednocześnie nie możemy zamknąć się przed tym bogactwem w obawie przed stratą własnego.
Finalizując: Wciąż bawmy się tymi naszymi makaronizmami, ale z umiarem. Jednak proszę, jeżeli ktoś chce propagować polski tą Pięścią Zagłady nie piszcie petycji do Blizzarda z pretensjami, a zwyczajnie zmieńcie język w grze.
A wy co sądzicie: Doomfist czy Pięść Zagłady? Piszcie w komentarzach.