Siły zła atakują królestwo, a Ty jesteś jego ostatnią nadzieją! Nie martw się, nie będzie to szczególnie trudne. Wszystko co musisz zrobić, to przetrwać 300 lat…
Tak oto przedstawia się fabuła najnowszego działa studia Double Fine – Massive Chalice. Jest to osadzona w bliżej nieokreślonym świecie fantasy strategie turowa z elementami RPG. Wcielamy się tam w nieśmiertelnego władcę krainy, który ma za zadanie obronić swoje królestwo przed siłami Cadence – demonicznej, niszczycielskiej siły. W tym zadaniu wspierają go bohaterowie – nieliczni wybrańcy, którzy są w stanie przeciwstawić się plugawym bestiom Cadence. Naszym zadaniem jest więc zarządzanie królestwem, podejmowanie decyzji w kwestiach spornych i wysyłanie naszych zuchów w bój.
Cała ta zabawa w politykę, planowanie ożenków i przedłużanie rodów to tylko część rozgrywki. Pomijając funkcje specjalne jak badacz czy trener, najważniejszym zajęciem bohaterów jest wojaczka. Tutaj nasi śmiałkowie zdobywają doświadczenie i uczą się nowych umiejętności, dzięki którym mogą jeszcze wydajniej kopać tyłki potworom Cadence. Najbardziej zasłużeni w boju po śmierci mogą zostawić po sobie relikwie – broń upamiętniającą ich bohaterskie czyny, która może być przekazana kolejnemu członkowi rodu i zdobywać wraz z nim doświadczenie.
Samych niemilców, których mamy zabijać nie jest może dużo, jednak są całkiem ciekawie przemyśleni i każdy z nich potrafi coś ciekawego. Podstawowe jednostki – seedy, to zwykłe mięso armatnie, jednak ich ulepszona wersja potrafi kraść nam punkty zdrowia. Strzelające pociskami Lapsesy potrafią kraść bohaterom doświadczenia, a Bulwarki razić wielu wrogów na raz oraz otulać cielsko grubą skorupą gdy zostaną zranione. Najbardziej znienawidzicie jednak Wrinklery, które każdym ciosem postarzają trafionego bohatera o 5 lat. Głupio jest tak umrzeć w boju ze starości… Stworów jest jeszcze kilka, jednak zostawię Wam nieco przyjemności z odkrywania ich samodzielnie.
Sama gra prezentuje się ładnie. Styl graficzny nie jest moze zbyt szczegółowy, ale cieszy oko. Kolorystyka jest miła, a modele postaci całkiem szczegółowe. Jeśli zaś chodzi o udźwiękowienie, to utwory muzyczne w tle są miłe dla ucha i nie męczą, zaś para duchów tytułowego kielicha nie tylko udziela porad i przybliża mechaniki np. sylwetki stworów, ale również rzuca kąśliwe uwagi, a nawet czasem się między sobą przekomarza. Miło się tego słucha, chociaż z czasem wszystko się powtarza.
Jeśli lubicie ciekawe, nieszablonowe gry, to Massive Challice jest dla Was. Z niebywałą lekkością łączy wszystkie tworzące ją elementy i z żadnym nie przesadza. Jest jednak pewna rzecz, która mnie w tym tytule boli – wszystkiego jest za mało. Dzieło Double Fine posiada olbrzymi potencjał, który wykorzystano jedynie połowicznie. Chociaż z drugiej strony, lepsze to niż elementy dodane na siłę, prawda?
Jeśli także chcesz dołączyć do grona twórców Mini-blogów – zapraszamy serdecznie do skorzystania z formularza dodawania wpisu.