Kilka godzin temu zakończył się jeden z najbardziej szokujących finałów w historii profesjonalnej sceny League of Legends. W finale Olympus Champions Spring (koreański odpowiednik LCS rozgrywanego w Europie i Ameryce) CJ Entus Blaze przegrało 0:3 z MVP Ozone, któremu mało kto dawał szanse na urwanie chociażby dwóch map w serii, a co dopiero na tak przekonujący stomp na dominatorach azjatyckiej sceny.

Po drugiej stronie barykady, na przeciwko dominatorom z CJ Entus, stanęła dość świeża drużyna, uformowana w trakcie sezonu z członków MVP Blue oraz MVP White. Ozone było jedną z rewelacji wiosny w lidze OGN, a bardzo duży udział w ich sukcesie w sezonie regularnym miał ich botlane – Imp oraz Mata, którym szybko nadano żartobliwe ksywki DoubleImp oraz Matlife. O ile Mate porównuje się do MadLife’a tylko ze względu na umiejętności, Imp jest bardzo kontrowersyjnych graczem, który dokładnie tak samo jak Doublelift, uwielbia trashtalkować przeciwników. Co ciekawe, obaj dzielą nawet bardzo podobny champion pool, mainując przede wszystkim Vayne.
W Korei, gdzie podobnie jak w Europie, botlane’y dotąd nie odgrywały zbyt dużej roli, Imp oraz Mata zasiali furorę, masakrując swoich pasywnie grających przeciwników. Oboje liderowali w rankingach KDA oraz zajęli drugie (Imp) i czwarte (Mata) miejsca w wyborach na MVP sezonu.
Stomp idealny‘Nigdy wcześniej nie widziałem tak pefekcyjnego 3:0’ – krzyczał podczas castowania gier amerykański komentator DoA. Trudno się z nim nie zgodzić. Wszystkie trzy gry były absolutnymi stompami i CJ Blaze – ekipa uważana dotąd za najlepszą na świecie – wyglądała jak zagubione dzieci we mgle. Nawet Flame, dzięki fantastycznej współpracy i synergii rywali, nie miał nic do powiedzenia, przegrywając, ba, wręcz feedując w early game’ach.
Ogromny wpływ na rozgrywkę miał jungler MVP Ozone – DanDy. Pomimo, że to Imp, Dade oraz Homme carrowali late game (robiąc czasami nieziemskie playsy), to właśnie on robił najważniejszą robotę w early, dbając o to, aby jego linie miały przewagę. Za każdym razem bezbłędnie wybierał, którą linie powinien zgankować i gdzie na mapie jego drużyna powinna kłaść presję. Helios z CJ Blaze wyglądał przy nim jak gracz z silver league, któremu z jakiegoś powodu wylosowało do gry same diamondy.
Oglądając wcześniej LCS NA, przełączając się na to Bo5, miałem wrażenie, że wszystko dzieje się w tempie 2x szybszym niż w grach z Ameryki. W trakcie tych trzech meczów, MVP tylko przez 5 minut miało przestój, w którym grali spokojnie i zachowawczo, próbując sfinalizować zwycięstwo w grze nr 2. We wszystkich innych momentach byli niesamowicie agresywni, cały czas szukali killów i sposobności, aby powiększyć swoją przewagę. Zupełnie inny poziom. Nawet manager MVP Ozone jest na innym levelu!
Nowa era?
Pierwszy – scena koreańska jest aktualnie bezkonkurencyjnie najsilniejszą zawodową sceną w League of Legends. Próbkę ich siły na tle innych regionów mieliśmy na All Star Event Shanghai, gdzie Korea nie straciła żadnej mapy, stompując swoich rywali tak jak dzisiaj MVP Ozone zestompowało CJ Blaze. Co ciekawe, patrząc na poniższy obrazek:
Żaden z najlepszych graczy tych rozgrywek (klasyfikacja została oparta na wyborach fanów, którzy po każdej grze głosowali na najbardziej wartościowego zawodnika meczu za pomocą telefonów) nie był obecny w Szanghaju. To prowadzi do drugiego wniosku.
Jesteśmy obecnie świadkami nowej ery, gdzie stare gwiazdy, takie jak MakNoon, Reapered, Ambition czy Cpt. Jack muszą zrobić miejsca żółtodziobom, którzy w wiosennym sezonie z impetem weszli do czołówki. SKT Faker, MVP Imp, MVP Mata czy chociażby wspomniany już wiele razy w tym tekście CJ Flame, są na zawodowej scenie wciąż bardzo świeżymi twarzami, a już należą do światowej czołówki na swoich pozycjach.
Czy weterani odpowiedzą? Na razie zdają się mieć z tym małe problemy. MakNoon ze swoim nowym zespołem (KT Rolster A) odpadł z kwalifikacji do nowego sezonu, występ Reapereda w przyszłej edycji, który odszedł z SKT T1, też jest pod znakiem zapytania. Do OGN Summer jednak jeszcze trochę czasu – ponad miesiąc dzieli nas od nowej dawki emocji w… tak, nie boje się znów tego powiedzieć po tym co widziałem dzisiaj, najlepszej lidze na świecie.
Na zakończenie, z serii ‘mądrości Dyrusa’.