Międzynarodowy Festiwal Gier i Komiksów już za nami. Było to wydarzenie, które zapadnie w pamięć wszystkim fanom polskiej sceny League of Legedns oraz CS:GO. Dla niektórych z naszej redakcji był to pierwszy duży event związany ze światem LoL-a. Nikt z nas nie ukrywał ekscytacji, że możemy być częścią tego wspaniałego widowiska jakim uraczyła nas Atlas Arena.
Sosiu
Dokładnie rok temu zaczął swoją e-sportową przygodę. Był to 25 Festiwal Gier i Komiksów w Łodzi. Pamiętam wszystko, od oglądania gier, przez podziwianie cosplayerów oraz pierwsze fotki ze znanymi ludźmi z Twitcha. W ostatnią sobotę historia zatoczyła koło. Wróciłem do miejsca, gdzie pierwszy raz zasmakowałem e-sportu. Przez ostatni weekendy byłem zdumiony jak bardzo zmieniła się ta impreza. Z małego wydarzenia, dla zagorzałych entuzjastów do wielkiej imprezy, którą odwiedzają ludzie z całej Polski. Dość dużym zaskoczeniem dla mnie były wyniki starć w LoL-a. Sebastian “niQ” Robak pokazał, że nieprzypadkowo jest uważany za najlepszego mid-lanera w Polsce. Śmierć tylko jeden raz przez cały turniej pokazuje klasę tego zawodnika. Dość ważną częścią wydarzenia byli przebierańcy. Możliwość zrobienia zdjęcia z realistycznym Rengarem lub Gnarem dawała sporo frajdy. Fajnym elementem były “gry bez prądu”. Planszówki były dobrą odskocznią od komputera. Udało mi się, złapać też kilku znanych graczy. Rozmowa z Vanderem czy Creatonem była super przeżyciem. Przytłaczająca ilość stoisk z pamiątkami oraz ciekawe prelekcje towarzyszyły nam przez cały pobyt. Myślę, że Festiwal Komiksu wpiszę się na stałe w mój kalendarz imprez związanych z e-sportem. 😉
Shikimishi
Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier był moją pierwszą, duża imprezą związaną z e-sportem. Przejechałem pół Polski, spędziłem w pociągu ponad 8 godzin (cała podróz trwała z 11), ale… było warto! Początkowo przytłoczony ogromem całego wydarzenia, dzielnie przedzierałem się przez kolejne stoiska i czerpałem sporo frajdy z przeglądania kolejnych tomów mang, komiksów, czy chociażby plakatów. Oczywiście nie zabrakło różnorodnych gadżetów związanych z League of Legends (chociaż nie tylko, fani Adventure Time/Minecrafta też nie powinni być zawiedzeni), w tym przypinek, podkładek pod mysz, koszulek, itp. Czym jednak byłoby MFKiG bez gier? Miłośnicy mordobić mogli spróbować swoich sił w Street Fighterze, Tekkenie, czy MK:X. Przy tej ostatniej bijatyce można było wyzwać na pojedynek samą Mamiko. Na reszcie stanowisk królowała FIFA i jakieś proste gry wykorzystujące kontroler ruchowy. Dosłownie parę metrów dalej stało kilkanaście stołów z planszówkami. Możecie mi wierzyć lub nie, ale dawały one masę radochy. Wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach “gry bez prądu” są wypierane przez produkcje nastawione na posiadaczy komputerów/konsol. NIE! Chętny zawsze mógł znaleźć jakiegoś współpartnera do gry, sporo osób wybierało ten rodzaj rozrywki. Nie można również zapomnieć o stoisku Intela, który organizował “zawody” w CS:GO (a pomiędzy meczami mini-konkursy, w których do wygrania były koszulki, smycze i inne drobiazgi). Główną nagrodą był Intel Core i5. Nieźle. Przejdźmy teraz do samego meritum- mistrzostw Polski ESL. Przyznam się bez bicia- zupełnie nie wiem jak wyglądały CS’owe finały. Nie gram w Counter Strike, nie znam większości drużyn, czy graczy. Zupełnie inaczej wyglądała niedziela, dzień finałów League of Legends. Tam praktycznie każdy mecz śledziłem uważnie, z niecierpliwością czekając na kolejną akcję. I chociaż początkowo nie działo się zbyt wiele, to wraz z biegiem czasu drużyny postanowiły się rozkręcić. Sebastian “niQ” Robak wspomniany przez Sosia zrobił na mnie ogromne wrażenie, ginąc tylko jeden raz podczas całego turnieju. WOW! Wisienką na torcie byli cosplayerzy. Stosunkowo mała grupa, nie miała sobie nic do zarzucenia. Ich przebrania stały na naprawdę wysokim poziomie, kojarzę tylko jeden słaby strój. No i ten słodki, mały Gnar <3 (paroletni szkrab w stroju Gnara Dinozaura odwzorowanym praktycznie idealnie). Łódzka Atlas Arena powinna zapisać się w Waszym e-sportowym kalendarzyku na stałe (w moim już wylądowała). Do zobaczenia za rok!
Avahir
W Atlas Arenie spędziłem jedynie około dziesięciu godzin, mimo to zapamiętam pozytywnie całe wydarzenie. Z pewnością pochwalić trzeba produkcję, za scenę, transmisję i oprawę audiowizualną, dało się poczuć prestiż turnieju. Bardzo trafne analizy Veggie’go i Creaton, miło było również zobaczyć Tadka jako host:) Również komentarz w wykonaniu mojego ulubionego, polskiego duetu Peli&MainEvent dodał koloru wydarzeniu. Nic nie padło, pauzy były sporadycznie; warto o tym wspomnieć w kontekście jak przebiegała historia niektórych polskich LANów :). Sam turniej był ciekawy mimo samych wyników 2:0. Zwłaszcza Syndrom Kubyda zaskoczył formą podczas rozgrywek. Mam nadzieję, że do Atlas Areny jeszcze nieraz zawita wielki e-sport. 🙂