Za nami już pierwsze kolejki zarówno europejskiego, jak i amerykańskiego LCS-u, zmagania jakiś czas temu rozpoczęli również Koreańczycy (LCK) oraz Chińczycy (LPL). Wiele osób zapomina jednak o tym, że niemal równocześnie letni split zaczął również ostatni z wielkich regionów, czyli południowo-wschodnio-azjatycki cykl LMS. A w tamtejszych rozgrywkach robi się… naprawdę ciekawie.
Powodem jest fatalna postawa najbardziej rozpoznawalnej drużyny z tych stron – Taipei Assassins i to właśnie temu zespołowi poświęcę kilka słów w tym tekście. Kryzys TPA trwa bowiem w najlepsze. Mistrzom świata sezonu 2 od czasu tego przełomowego triumfu wiedzie się bardzo różnie. Warto zauważyć, że po dość zaskakującym sukcesie z zespołu z różnych względów odeszli niemal wszyscy gracze (Stanley i Toyz obecnie wznowili kariery i możemy oglądać ich w składzie zespołu Hongkong eSports, który również rywalizuje w LMS). Pamiętamy brak kwalifikacji na międzynarodowy czempionat w sezonie numer trzy, a także zawód, jakiego Taipei Assassin dostarczyło swoim występem na Mistrzostwach Świata sezonu 4.
Po tej ostatniej wpadce z formacją pożegnał się ostatni ze zwycięzców Mistrzostw Świata – ADC Bebe (co ciekawe Bebe także wrócił do profesjonalnego grania i od kwietnia tego roku reprezentuje barwy drużyny Assassin Sniper). Nowym marksmanem został Lupin, który przedtem pełnił rolę rezerwowego w koreańskiej formacji Najin. To nie była jednak jedyna zmiana, jakiej doświadczył utytułowany zespół przed startem wiosennego splitu LMS. Z TPA odszedł toplaner Achie, a jego miejsce na górnej linii zajął dotychczasowy midlaner Morning. Tymczasem na środkową aleję wkroczył niedawny rezerwowy – Chawy. Dość… ryzykownie. W międzyczasie (pomiędzy zmianą strzelca, a pozostałymi roszadami) tajwańska drużyna zawiodła po raz kolejny, przegrywając finał IEM-u Taipei i tym samym oddając miejsce na finale turnieju w Katowicach zespołowi w wielkim stylu powracającemu na krajową scenę zespołowi yoe Flash Wolves (ex-Gamania Bears, które można kojarzyć z… pozbawienia TPA miejsca na MŚ sezonu 3).
Niemniej przez cały ten czas najsłynniejsza tajwańska organizacja zawsze była w czubie swojego regionu, zawsze w czołowej dwójce i zawsze do końca biła się o awans na najważniejsze imprezy. Sezon oznaczony cyfrą pięć miał być jednak nieco inny. Wiosna zaczęła się całkiem nieźle, bowiem Taipei Assassins rywalizowało z yoe jak równy z równym. Co prawda ostatecznie sezon zasadniczy zakończyło na drugim miejscu, ale w play-offach sytuacja mogła się odwrócić. Tymczasem wtedy, niczym hiszpańska inkwizycja, pojawił się kolejny konkurent – AHQ przeszło przez decydującą fazę jak burza, ogrywając kolejno Hongkong eSports, TPA oraz yoe Flash Wolves i wygrywając wiosenny split rozgrywek. Taipei Assassins po raz drugi (!) w ciągu czterech sezonów zakończyło zmagania na miejscu niższym niż drugie. To musiało pociągnąć za sobą jakieś zmiany – w tym przypadku, po raz kolejny, były to zmiany w składzie. Karierę zakończył Winds – zawodnik powszechnie uznawany za jednego z najlepszych dżunglerów w regionie. W jego miejsce przyjęty został wyróżniający się gracz zespołu z dolnej części tabeli (konkretnie Never Give Up) – Domo. Dodatkowo zakontraktowano dwóch mało znanych, utalentowanych rezerwowych – Pony’ego oraz Yue, lecz tylko ten drugi otrzymał swoją szansę na grę w pierwszym składzie, głównie ze względu na słabe występy Morninga. Bo TPA w letniej edycji cyklu spisuje się po prostu fatalnie. Jak inaczej nazwać jedną wygraną, trzy remisy i cztery porażki, zdobycie zaledwie sześciu punktów i przedostatnie miejsce w tabeli ex-aequo z beniaminkiem rozgrywek Machi eSports?
Co prawda tabela LMS jest bardzo wyrównana i gracze Taipei Assassins tracą do podium zaledwie cztery oczka, ale czołowa dwójka jest już zdecydowanie poza zasięgiem Chawy’ego i spółki. Można wspomnieć również o tym, że do końca sezonu zasadniczego pozostały jeszcze cztery tygodnie, w tym dwa tzw. super-weeki, a cztery drużyny z najwyższą ilością Circuit Points i tak powalczą w specjalnym turnieju kwalifikacyjnym na Mistrzostwa Świata, ale tak czy inaczej sytuacja TPA, biorąc pod uwagę ambicje drużyny, jest katastrofalna, a obecna forma drużyny nie napawa optymizmem. Zespół postanowił temu zaradzić, stosując “niezawodny” sposób – rotacje w składzie. Dotychczasowy dżungler Domo powędrował więc na stanowisko trenera, a jego miejsce zajął REFRA1N, który do tej pory był… rezerwowym w yoe Flash Wolves. Nie jest to jednak zawodnik anonimowy na tamtejszej scenie, a ponadto zna się z Morningiem z czasów wspólnych występów w ekipie Wayi Spider, lecz ciężko oczekiwać, by jego dołączenie do drużyny odmieniło jej oblicze. A zegar tyka… Przy tej okazji po raz kolejny powraca problem nieustannych zmian w składach drużyn. Pozostaje pytanie – czy faktycznie jest to jedyne wyjście, by poprawić wyniki zespołu? Bo jak pokazuje przeszłość taka strategia nierzadko jedynie pogarsza sytuację.