Dziś chcemy zaprezentować Wam opowiadanie autorstwa jednego z użytkowników naszego forum. Zapraszamy do lektury.
Był chłodny, deszczowy dzień. Krople odbijały się od lśniących zbroi wojowników. Po długiej wędrówce armia Noxian stanęła przed ogromnymi murami Iionii. Poza głośnymi krzykami obu stron zdołało się usłyszeć dźwięki maszyn oblężniczych. Dosłownie w jednym momencie w stronę Iionii nadleciało kilkanaście ciężkich, płonących kul. Po chwili wszystko stanęło w płomieniach. Noxianie zaczęli przedzierać się do miasta. Bitwa była bardzo krwawa. Wojska z Ionii nie dorównywały potężnej, kilku tysięcznej armii przeciwników. Mimo tego wciąż nie udawało się przedrzeć przez plac główny. Nagle niebo przykryła ogromna warstwa kolorowego dymu. Większość wiedziała co to znaczy. Noxianie zdecydowali się na najgorszą broń – chemię.
Ale było już za późno na odwrót. Ludzie natychmiastowo umierali, padając na ciała swoich przeciwników. Wszyscy zaczęli się przepychać, próbując uciec poza rejon zagrożony chemicznymi bombami. Drogę zagradzały spadające odłamki uszkodzonych budynków. Przypominało to stado mrówek, które usiłowały wydostać się z płonącego mrowiska. Na darmo. Ogromny budynek powoli zaczął spadać, torując ostatnią drogę ucieczki.
Sivir obudziła się z krzykiem i panicznie zaczęła machać rękami. To był tylko sen. Podniosła się chwiejnie z wygodnego łóżka i przeszła się po pokoju. Głośne i ciężkie oddechy kobiety czasem przerywane były przez skrzypienie drewnianych paneli, po których stąpała. Gdy już się uspokoiła, usiadła na twardym fotelu, który ustawiony był w jednym z rogów w jej pokoju.
Minął już dokładnie rok. Rok od chwili, kiedy postanowiła…
Jeśli jesteście ciekawi dalszego ciągu opowiadania, to zapraszamy do tematu na forum, do której link znajdziecie poniżej.