Riot ogłosił wczoraj, że 19 października poznamy nowego mistrza świata, a wielki finał sezonu 4 rozegrane będą w Koreańskim Seoulu, na arenie Sangam Stadium znanej między innymi z World Cup 2002 w piłce nożnej. Wydawałoby się więc, że mekka pro gamerów będzie zachwycony tymi wiadomościami. Cóż… delikatnie mówiąc – nie jest. Koreańskie community jest wręcz wściekłe na Riot za decyzje dotyczące tegorocznych finałów.
Pierwsze wiadomości o tym, gdzie zostaną rozegrane S4WC pojawiły się w listopadzie. Riot przekazał nam na pół-oficjalne info o tym, że najlepsze drużyny na świecie walczyć będą ze sobą o milion dolarów w kraju, gdzie eSport ma się najlepiej. Koreańczycy byli wniebowzięci tym bardziej, że od bardzo dawna na terytorium ich państwa nie został rozegrany żaden większy turniej. Ostatnim międzynarodowym wydarzeniem na ich ziemiach było Azubu The Champions 2012, które mimo wszystko było cały czas ich lokalną ligą, tylko z udziałem zachodnich ekip z Ameryki i Europy.
Wracając do tematu, okazało się jednak, że w Seoulu zobaczymy turniej dopiero od półfinałów. Ćwierćfinały rozegrane zostaną w Busanie, a cała faza grupowa na terenie Azji Południowo-Wschodniej – w Taipei oraz Singapurze.
Z jednej strony, Koreańczycy wciąż będą mogli zobaczyć na żywo jak ich drużyna te finały wygrywa. Z drugiej – dla wielu fanów najbardziej ekscytującą fazą Mistrzostw zawsze była faza grupowa.
(Obrazek jak z wczoraj, ale Faker i spółka posiadają ten puchar już od prawie 9 miesięcy.)
Podczas gdy od 1/8 turnieju zazwyczaj oglądamy już wewnątrz-azjatyckie bicie kilku drużyn z LCS.EU/NA, to właśnie w grupach jest zawsze najwięcej ciekawych historii i podtekstów w walkach między różnymi regionami. Powiedzmy sobie szczerze, dla najlepszego LoLa na świecie możemy na co dzień oglądać OGNa. Mistrzostwa oglądamy po to, żeby sprawdzić jak Europa/Ameryka zagra na Azjatów, a może nawet po to, by przez kilka dni pomyśleć, że te nasze LCSy nie są wcale tak słabe (boże, uchroń Fnatic).
Zresztą, możecie sobie tylko wyobrazić jakbyście się czuli, gdyby najpierw Riot zapowiedział, że finały sezonu 13 (myślmy realistycznie, wcześniej ich nie dostaniemy) rozegrane zostaną w Warszawie, po czym okazałoby się kilkanaście miesięcy później, że większość spotkań odbędzie się jednak w Pradze i Berlinie.
Korea czuje się oszukana i nie bez powodu. Wydawałoby się, że tamtejsi fani mając tak silną scenę mogliby się skupić tylko na swoich gwiazdach, ale nawet tam tacy gracze jak Dyrus, Doublelift, Diamondprox czy Froggen mają całe rzesze wielbicieli, którzy chcieliby zobaczyć (chociażby nieco nierówne) walki swoich ulubieńców z miejscowymi bohaterami z SKT, Samsunga czy CJ Frost na żywo.
Riot znowu strzelił sobie w stopę. Nie tyle samym wyborem destynacji S4WC, co obiecaniem Koreańczykom turnieju i zabraniem im jego większej części. Nie wiem czy na ich miejscu chciałbym zadzierać z państwem, gdzie budżety esportowych organizacji są większe niż piłkarskich drużyn z naszej biednej Ekstraklasy.
Spodobał Ci się wpis? Nie zapomnij udostępnić go swoim znajomym