Społeczność League of Legends od kilku dni żyje aferą, którą wywołała szczera wypowiedź właściciela Teamu SoloMid – Reginalda – na temat wprowadzania większych patchów tuż przed najważniejszymi zawodami. Do zarzutów odniósł się wszystkim dobrze znany Marc “Tryndamere” Merrill, współzałożyciel Riotu, który tylko dolał oliwy do ognia.
W wywiadzie Reginald mocno skrytykował praktyki Riotu, zarzucił im niekompetencję i brak perspektywicznego myślenia o zawodnikach – bo jak inaczej nazwać można sytuację, w której zawodnicy trenują cały sezon na jednym patchu, tylko po to, aby tuż przed play-offami wszedł patch, wywracający rozgrywkę do góry nogami. Zmusza to zawodników do ponownego uczenia się mechaniki danego patcha, jego szczegółów i kolejny raz wymaga od nich absurdalnego zaangażowania i poświecenia całego pozostałego czasu. Oczywiście można powiedzieć, że tylko najlepsi zaadoptują się w tak krótkim czasie, jednak jest to bardzo krzywdzące stwierdzenie dla grona świetnych zawodników, którym adaptacja zajmuje dłużej. Mimo wszystko jest to zaprzepaszczenie całej ciężkiej pracy, jaką zawodnicy wykonali w trakcie regularnego sezonu; poszkodowane są również zespoły, które wygrały rozgrywki w swoim regionie i aby to osiągnąć, musiały do perfekcji opanować danych patch. Wprowadzenie tuż przed Mistrzostwami większych zmian jest niesamowicie niesprawiedliwe, ponieważ wszystkie zespoły zaczynają pracę praktycznie od 0. Mówimy oczywiście tutaj o aspekcie taktycznym, a sami zawodnicy muszą poznać nowe postacie/reworki, nowe mechaniki, przetestować najlepsze buildy, znaleźć odpowiednie runy, specjalizacje.
Pracy przy takim patchu od strony zawodnika jest niezmiernie dużo i należy pamiętać, że zawodnicy muszą mieć opanowanego bohatera do perfekcji, aby czuć się pewnie i zagrać nim na profesjonalnej scenie. Takie działania Riotu tuż przed ważnym wydarzeniem stawiają zawodników w sytuacji nie do pozazdroszczenia – mają mało czasu na przyswojenie nowych mechanik, co nakłada na nich dodatkową presję, a to przełożyć może się na ich kiepską dyspozycję w trakcie eventu, czego świadkami byliśmy już nie raz w historii e-sportu.
Dodatkowo Reginald poruszył kwestię biznesową, która tyczy się każdej organizacji w LCS: drużyny mają sporo trudności w pozyskaniu sponsorów, ponieważ LCS nie jest ligą stabilną, jako że dwa razy w sezonie drużyna może spaść do Challenger Series, co praktycznie równa się rozwiązaniem całej organizacji. Co nietypowe, na odpowiedź Riotu nie musieliśmy czekać długo.
Do wywiadu Reginalda odniósł się Marc “Tryndamere” Merrill, twierdząc, że patche wprowadzane tuż przed Mistrzostwami pokazują słabe strony zespołu i zawodnikom wcale nie jest aż tak trudno się zaadaptować, a problem mają jedynie trenerzy, którzy muszą dostosować nową taktykę do sytuacji. Odniósł się również do kwestii finansowej i nie przebierał w słowach: “skoro Reginald jest tak zatroskany stanem finansowym swoich zawodników, może powinien lepiej im płacić, niż inwestować miliony zarobione na Lidze w inne e-sportowe sceny“. Swoją wypowiedzią, którą kilkakrotnie edytował, spowodował prawdziwą lawinę wypowiedzi i oskarżeń.
Wpis Merrilla pod lupę wziął znany komentator LCK i właściciel Renegades, Christopher “MonteCristo” Mykles, który jednym przypomniał, a innych uświadomił, że Riot zarabia niesamowite pieniądze na e-sporcie i nie trafiają one do drużyn. Głównym produktem Riotu, zaraz obok samej gry, jest stream LCS, na którym prezentują się zawodnicy, bohaterowie i co najważniejsze – skiny. MonteCristo twierdzi, iż Riot musi posiadać statystki sprzedanych skórek, po tym gdy zostały one wykorzystane w profesjonalnych rozgrywkach, co jest to potężnym źródłem ich zarobków. Odnosi się także do wielkich pieniędzy, które według Merrilla, zarabia na Lidze Reginald. MonteCristo mówi wprost, że Riot nigdy nie zagląda organizacjom do księgowości, nie sprawdza, skąd biorą pieniądze ani ile dokładnie organizacje zarabiają, więc oskarżenia Reginalda o pompowanie milinów w inne gry są oczywiście kłamstwem.
Dodatkową informacją jest fakt, że sugerowany przepływ pieniędzy płynących z LCS do innych gier praktycznie nie ma prawa mieć miejsca, ponieważ powołując się na wypowiedzi wielu innych osób z ekosystemu esportu LoL-a, zarobki drużyn uczestniczących w LCS są zaledwie ułamkiem tego, co organizacje zarabiają poprzez utrzymywanie składów w innych grach. Podawane są różne liczby, ale niektórzy przytaczają nawet dziesięciokrotnie większe zarobki z samych naklejek w CS:GO względem pieniędzy przeznaczanych przez Riot na pensje graczy League.
Kolejnym problemem, który Monte wyciąga na światło dzienne, jest hipokryzja współzałożyciela Riotu w odniesieniu do sytuacji zatrudnienia komentatorów LCS, którzy są słabo opłacani, nie mogą czerpać korzyści ze streamowania bądź prowadzić jakiekolwiek esportowej działalności na własną rękę (rozbudowa własnych kanałów na YouTube). Dla porównania poddaje, że niektórzy komentatorzy z innych gier zarabiają praktycznie dwa razy więcej, co jest absurdalną sytuacją, patrząc na przychód Riotu w poprzednim roku, który wyniósł 1,6 miliarda dolarów. Ciekawą informacją są natomiast zarobki graczy, które rocznie mają sięgać nawet 200 tysięcy dolarów.
Going to respond to Marc's comment. So much to say that it'll take me a while to write this all down.
— Andy Dinh (@TSMReginald) August 22, 2016
Reginald kolejny raz zabrał głos w sprawie, chcąc wyjaśnić kilka rzeczy i odbić piłeczkę. Pierwszą z nich jest sprawa zarobków jego zawodników. TSM oferuje jedne z najlepszych warunków finansowych na rynku, więc oskarżenia o wykorzystywanie są bzdurą, a Reginald przyznał, że zdarza mu się zwiększać pensje zawodnikom jeszcze przed wygaśnięciem kontraktów i ze znajomości ekosystemu wie, że jest na samym szczycie, jeżeli chodzi o płace.
Kolejna sprawą jest polityka sponsoringu, którą Riot niesamowicie ogranicza: sponsorzy danej organizacji nie mogą wejść na “tyły” sceny, by porozmawiać z zawodnikami czy chociażby obejrzeć mecz z innej perspektywy, a sama organizacja jest stawiana przez Riot pod ścianą – nie mogą używać żadnego brandingu na koszulkach, bluzach, czapkach, nie mogą również używać sprzętu sponsorów podczas meczów. Riot groził nawet TSM karami finansowymi, żądając usunięcia z ich kanału YT filmu, na którym zawodnicy testowali sprzęt HTC.
Odniósł się również do systemu LCS, w którym liczba spotkań i czas trwania splitu absorbują praktycznie cały wolny czas zawodników, przez co nie mają oni czasu na streamowanie czy udział w ważnych wydarzeniach jak na przykład targi, na których mogliby się pojawić na stanowisku swojego sponsora. Taki system sprawia, że zainteresowanie sponsorów jest coraz mniejsze, przez co organizacje muszą szukać pieniędzy z innych źródeł, dlatego inwestują w kolejne gry, w których twórcy nie ingerują w takim stopniu w politykę organizacji. Reginald wspomina również, że Riot nie dzieli się przychodami z organizacją z streamów, sponsoringu czy chociażby Mistrzowskich skórek, co jest sytuacją nie do pomyślenia.
Na końcu nawiązał też do dużych zmian w grze, tym razem jednak od strony biznesowej. Wprowadzenie patchów w ważnych momentach sezonu równa wszystkie drużyny i utrzymanie ekipy w LCS będzie zależało nie tylko od możliwości adaptacji, ale też po części od szczęścia. Taki rollercoaster emocji zwiększa ryzyko spadku drużyny z głównej ligi i to aż dwa razy w roku, co bardzo niekorzystnie wpływa na podejście sponsorów, którzy nie chcą podpisywać dłuższych kontraktów w obawach o odpadnięcie drużyn.
Riot pokazał się z nie najlepszej strony, a na jaw wyszło kilka istotnych spraw. Oczywiście większość społeczności wiedziała o bardzo restrykcyjnej polityce, jednak dopiero teraz można zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo ograniczane przez Riot są organizacje esportowe. Dochodzi do dużej niesprawiedliwości, ponieważ Riot dba o swój interes i robi wszystko, aby zmaksymalizować swój przychód, ale odbywa się to kosztem organizacji, którym na dodatek zarzucają pompowanie pieniędzy z Ligi w inne gry. Taka sytuacja nie jest zdrowa i odstrasza sponsorów, co negatywnie wpływa na rozwój sceny e-sportowej, jednak jak możemy zobaczyć, Riot skupia się bardziej na pieniądzach niż rozwoju.


