Gambit fatalnie rozpoczął ten split europejskiego LCSu – pierwsze zwycięstwo zawodnicy tej ekipy odnieśli dopiero w trzecim tygodniu, wcześniej aż pięciokrotnie schodząc ze sceny pokonanymi. A przecież nie tak miała wyglądać wiosenna edycja rozgrywek dla organizacji, która ledwie nieco ponad rok temu grała na Mistrzostwach Świata sezonu 3.
Przed sezonem w zespole doszło kilku zmian personalnych: na górnej alei Kubona zastąpił Cabochard, na pozycję strzelca zatrudniono utalentowanego P1noya, który zajął miejsce doświadczonego Genji. Do składu powrócił również Diamond, który dla e-sportowej sceny jest praktycznie żywą legendą. Nie należy zapominać jednak o wzmocnieniu sztabu analityczno-trenerskiego w osobie znanego z pracy w Alliance Jordana “Leviathana” Thwaitesa.
Nowa nadzieja
Fantastyczny występ na IEMie w Kolonii wskazywał na to, że Gambit wreszcie się odradza. Zespół był monolitem i we wspaniałym stylu ogrywał kolejnych rywali. Warto jednak zauważyć, że przeciwnicy europejskiej organizacji nie byli w tym czasie w optymalnej dyspozycji. Pierwszy z nich – Team Dignitas to drużyna, która (jak wiemy teraz) była targana wewnętrznymi problemami i po wielu rotacjach w składzie dość słabo radzi sobie w NA LCS. Także CLG, z którym Gambit rywalizował w finale doświadczyło w przerwie między sezonowej potężnej reorganizacji. Dodatkowo na IEMie Counter Logic Gaming było zmuszone do gry z rezerwowym dżunglerem, co jest kolejną “okolicznością łagodzącą” przeciętny występ Doublelifta i spółki. Niemniej dobra dyspozycja Gambitu w Kolonii wlała w serca kibiców nieco nadziei na dobry split w wykonaniu ich ulubieńców.
Zderzenie z rzeczywistością
Rzeczywistość okazała się brutalna. Cztery porażki w dwóch pierwszych tygodniach, odniesione w kiepskim stylu. W trzeciej kolejce spotkań Gambitowi udało się przełamać, ale powodem był raczej niższy poziom przeciwników, aniżeli gigantyczna poprawa gry drużyny. Gambit nadal ma problemy, co potwierdza porażka z Copenhagen Wolves, która nie powinna mieć miejsca. Co jest powodem tego nagłego spadku formy? Myślę, że istnieją dwa bardzo poważne względy, które należy tutaj wymienić. Mam na myśli odwieczne problemy zespołów tej organizacji z utrzymaniem wysokiej dyspozycji przez cały split. Mogliśmy to dostrzec nawet w najlepszym okresie Gambitu, kiedy Diamond, Alex Ich, Edward, Genja oraz Darien byli w szczytowej formie, a teraz kłopoty te po prostu ciągną się za drużyną. Drugim bardzo ważnym czynnikiem, które może niejako usprawiedliwiać słabą dyspozycję tego zespołu jest wpis na twitterze autorstwa Leviathana. Trener formacji sugeruje w nim, że fatalny początek splitu w wykonaniu Gambitu jest w dużym stopniu spowodowany brakiem internetu w gaming housie zespołu. Pomijając absurdalność całej sytuacji należy przyznać, że ciężko poprawić grę bez regularnych treningów. Te dwa elementy zapoczątkowały efekt kuli śnieżnej.
Brak pewności w grze
Na obecną chwilę oprócz braku stabilnej formy największym zmartwieniem Gambitu wydaje się być właśnie brak przekonania w grze. Najdobitniej, choć z różnych perspektyw, ten problem obrazują środkowa i dolna aleja. Polski midlaner Sebastian “NiQ” Robak przez większość poprzedniego sezonu rankingowego znajdował się w czołówce zachodnioeuropejskiego SoloQ, co doskonale obrazuje jego możliwości. Niestety w kolejnych meczach EU LCS prezentował się on bardzo przeciętnie, nierzadko będąc najsłabszym punktem zespołu. Dlaczego? NiQ w swojej karierze prezentował do tej pory bardzo pasywny styl gry, więc obecna meta opierająca się w dużym stopniu na zabójcach zmusza go do zmiany sposobu prowadzenia rozgrywki. Nie uważam, żeby wykraczało to poza jego możliwości, ale problem leży gdzie indziej. Sebastian choć jest w stanie ogrywać niektórych europejskich rywali z środkowej linii to dość często podejmuje niewłaściwe decyzje – inicjuje walkę w nieodpowiednim momencie, ignoruje przeciwnego dżunglera lub będąc postawionym pod presją chybia kluczowymi skillshotami. Jego współpraca z Diamondem również nie wygląda najlepiej, aczkolwiek ten aspekt możemy zrzucić na karb braku regularnych treningów.
Teraz zajmijmy się dolną aleją. Edward i P1noy to dwójka zawodników, którzy po prostu kochają agresywną grę. Doskonale widzieliśmy to na IEMie w Kolonii. Edward inicjujący walki i dbający o swojego strzelca i P1noy flashujący w środek walki w celu jak najszybszego wyczyszczenia drugiej linii rywali to obrazki, z którymi kojarzy się ten turniej. Tymczasem w europejskiej edycji LCS tego… nie ma. P1noy nie ufa swoim kolegom z drużyny na tyle, by podejmować tak ryzykowne decyzje jak jeszcze dwa miesiące temu, a Edward gra znacznie rozważniej, przede wszystkim na dolnej linii.
Niekonsekwencja
Wszystko obraca się wokół zaskakującego braku zgrania wynikającego z niedostatku treningów. Także niekonsekwencja w działaniach taktycznych. Zespół Gambitu niespodziewanie często popełnia strategiczne pomyłki i po raz kolejny należy przywołać tutaj spotkanie z Copenhagen Wolves, które jest doskonałym tego przykładem. Chodzi mianowicie o brak powrotu w kluczowym momencie, który sprawił, że niemal wygrana gra zamieniła się dla Diamonda i spółki porażką. Na poziomie LCS takie pomyłki są niewybaczalne i znakomicie obrazuje to problem braku zgrania, jaki dotknął ekipę, w której przed rozpoczęciem rozgrywek wielu widziało czarnego konia cyklu, mającego możliwości, by naprawdę mocno namieszać w czołówce.
Podsumowanie
Gambit wygrał swoje pierwsze spotkanie EU LCS, ale gra zespołu nadal nie zachwyca. Niemniej wydaje się, że po powrocie do regularnych treningów zespół powinien wrócić na właściwe tory. Każdy z graczy tej ekipy ewidentnie potrzebuje, by móc pokładać więcej wiary w swoich kompanów. Gdy uda się to osiągnąć GG może jeszcze pokazać pazur i postraszyć faworytów. Niemniej wydaje się, że w końcowych rozrachunku Gambit prawdopodobne zajmie miejsce w środku tabeli, o ile oczywiście wystarczająco szybko powróci do ćwiczeń.