W największych ligach panuje aktualnie ogromne szaleństwo. G2, TSM, CLG i SKT to formacje po których spodziewamy się zwycięstwą i obecności w czołówkach tabel swoich regionów. Tymczasem każda z tych drużyn wygrała zaledwie po jednym meczu i wszystkie grają na niskim poziomie. Czyżby nadszedł czas na nowych mistrzów lig?
EU LCS
Póki co, praktycznie nie sposób przewidzieć wyniki spotkań. Poziom w Europie jest niezwykle wyrównany i właściwie każdy może pokonać każdego – może z małym wyjątkiem Jednorożców, które na razie wydają się odstawać poziomem. Duża ilość gier jest wyrównana i tylko pojedyncze błędy w drafcie lub samej grze, albo walki drużynowe, decydują o wynikach spotkań.
Jednym z najciekawszych spotkań tygodnia był mecz Fnatic vs Vitality. Początkowo wydawało się, że to pierwsza z tych drużyn wyjdzie z tego spotkania zwycięsko. VIT jednak całkowicie zdominowało grę. Drużyna bardzo dobrze grała makro na mapie, a Jizuke Ryzem był nie do zatrzymania [warto zobaczyć -> KLIK]. Vitality drugiego dnia spotkało się z Misfits i zagrało bardzo silny early game – już w 19 minucie zniszczyło inhibitor MSF. Potem jednak Maxlore ukradł Barona i VIT całkowicie straciło kontrolę, a następne przegrało. Po dwóch tygodniach znajduje się ex-aquo z trzema innymi drużynami na pierwszym miejscu z trzema zwycięstwami.
Kolejnym ciekawym spotkaniem był “Pojedynek Mistrzów“, czyli gra Fnatic z G2, spotkanie pomiędzy jedynymi wciąż grającymi formacjami, które posiadają tytuł “Mistrza Europy”. Walka rozgrywała się przede wszystkim pomiędzy midlanerami. We wczesnej fazie gry Perkz, grając Zoe, napędzał swoją drużynę. Potem inicjatywę przejął Caps, który Azirem najpierw złapał Hjarnana i Wadida, a potem Wundera, co bezpośrednio przełożyło się na zwycięstwo Fnatic. Obie drużyny wciąż jednak znajdują się w dolnej połowie tabeli – Fnatic ma dwie wygrane, a G2 zaledwie jedną. Póki co, żadna z nich nie gra na poziomie, dzięki któremu mogłyby walczyć o ponowne mistrzostwo.
Trudno wskazać aktualnego faworyta Europy, jednak dość łatwo wybrać najsłabszą drużynę EU LCS. Unicorns of Love gra o poziom niżej od reszty stawki. Zespół wydaje się nie mieć praktycznie zgrania – podczas walk zawodnicy wskakują pojedynczo, brak im skoordynowania. Indywidualnie też grają przeciętnie z niechlubnym przekładem Exileha, który w tym tygodniu nie zdobył nawet jednego zabójstwa. UOL musi się mocno poprawić, jeśli chce walczyć o cokolwiek w splicie.
McCasimir
NA LCS
Ubiegły tydzień w Ameryce upłynął pod znakiem Lisów. Wiara w ekipę Ricka Foxa po bardzo dobrych występach w pierwszym tygodniu gwałtownie wzrosła, i cóż – formacja byłej gwiazdy NBA nie zawiodła oczekiwań – w pierwszym dniu drugiego tygodnia Lisy gładko rozprawiły się z niepokonanym dotychczas Cloud9, a dzień później, po nieco chwiejnym początku, rozłożyła też próbujące podnieść się z kolan TSM. Cóż – na obecną chwilę Echo Fox jest nie tylko wyraźnym liderem Ameryki i jedynym niezwyciężonym zespołem, ale też to właśnie ich gry są najbardziej efektowne i ogląda się je nieporównywalnie przyjemniej niż blisko godzinne pojedynki w których przez 80% czasu nie dzieje się nic szczególnego, a cała gra rozstrzyga się w ostatnich pięciu minutach, chociaż prawdopodobny wynik można przewidzieć już od ok. 40. Co do formy samych Lisów – brak zastrzeżeń – carry drużyny, czyli Altec, Fenix i Huni spisują się świetnie (każdy z nich przywołuje na myśl swoje najlepsze czasy w odpowiednio Gravity, Teamie Liquid oraz Fnatic/Immortals), natomiast Adrian świetnie dopełnia swojego lane partnera od czasów Dignitasu, a Dardoch zaskakująco doskonale odnajduje się na drugoplanowych pickach typu Sejuani czy Zaca. Cóż – oby ta passa trwała jak najdłużej, bo takich liderów Ameryki zdecydowanie chcemy oglądać!
Gorzej jest ze wspomnianym wyżej TSM-em. Widać, że format Best of 1 nie służy amerykańskiemu weteranowi, bo nadal wyglądają oni mocno nieprzekonująco. Owszem – udało im się zgarnąć pierwsze zwycięstwo splitu z Optic’iem, jednak wygraną tą zawdzięczają raczej bardziej błędom rywala niż własnym zasługom. Już lepiej było w meczu z Echo Fox, gdzie na początku rzeczywiście pokazali, że coś tam jeszcze potrafią, ale ostatecznie było to za mało i zabrakło tego wykończenia, co wykorzystały znajdujące się na fali Lisy i bezwzględnie pozbawili TSM szansy na skończenie tygodnia bez porażki. W tym tygodniu najlepiej grającym zawodnikiem organizacji Reginalda zdawał się być Zven – ale co z tego, jeśli w każdej grze decyduje się on na Ezreala i przez to nie może wziąć wystarczającego ciężaru drużyny na swoje barki. Najbardziej zawodzi za to paradoksalnie Mithy – król supportów z Europy nagle zaczął popełniać czysto amatorskie błędy – zarówno mechaniczne jak i decyzyjne, co zdecydowanie nie pomaga w rozwinięciu skrzydeł w Ameryce złotemu botlane’owi G2. Cóż – TSM zdaje się zmierzać powoli znów na właściwe tory, aczkolwiek w obecnym stanie ciężko jest określić, kiedy uda im się tam wrócić.
Jak wspomniałem wcześniej, sytuacja dominatora Ameryki zdecydowanie się już wyklarowała w porównaniu do pierwszego tygodnia. Poza Echo Fox, wszyscy dotychczasowi ex aequo liderzy zaliczyli swoje pierwsze porażki w splicie – Cloud9 wyłożyło się z wspomnianymi już wcześniej Lisami, Team Liquid uległ ekipie 100Thieves, które jednak dzień później przegrało z również wymienionym wyżej Cloud9. Jeśli chodzi o dół tabeli, tutaj tendencja jest podtrzymana – Golden Guardians nadal bez zwycięstwa, podczas gdy CLG, TSM oraz Optic zgarnęli swoje pierwsze tryumfy, które jednak tylko nieznacznie polepszają ich sytuację. Cóż – czasu jest jeszcze dużo, więc sytuacja pewnie się jeszcze zmieni, kwestia, w jakim stopniu.
MicroAce
LCK
W Koreańskiej lidze najważniejsza i najciekawsza jest sytuacja SK Telecom T1. Trend spadkowy trzykrotnego Mistrza Świata wciąż trwa. Po rozstaniu się z Hunim i Peanutem, którzy wyraźnie nie pasowali do stylu gry drużyny, na topie pozostał Untara, a jego zmiennikiem został Thal. Dodatkowo w drużynie zaczął występować Effort na pozycji supporta. Co niezwykle ciekawe, dotychczasowy support – Wolf – zaczął występować w dżungli.
SKT w tym składzie prezentuje się jednak bardzo słabo. Przez pierwsze dwa tygodnie formacja wygrała zaledwie jeden mecz z czterech. Drużyna gra wyjątkowo pasywnie, ma problemy z wizją, Bang przez większość gry farmi miniony, a Faker nie jest w stanie sam pociągnąć reszty zespołu. Mamy do czynienia z prawdopodobnie najsłabszą dyspozycją SKT od kilku lat. Pojawiają się nawet opinie, że trzykrotny Mistrz Świata, to aktualnie jedna z najsłabszych drużyn Korei, a jak coś się nie zmieni, to drużyna może nawet nie dojść do strefy playoff. Pamiętać jednak trzeba, by nigdy nie lekceważyć SK Telecom T1, bo drużyna nie raz udowadniała swoją siłę niezależnie od okoliczności.
McCasimir
Zdjęcia: Riot Games