Jakiś czas temu na naszej stronie pojawił się felieton jednego z czytelników – Desukuna, zatytułowany “ELOHell z perspektywy nooba“. Główną myślą jaki niósł jego tekst było to, że nie powinniśmy narzekać na leaverów/feederów/noobów, bo możemy na własną rękę wygrać każdą grę. Zgadzam się tylko z tą pierwszą częścią – jako gracz, który przekroczył granicę 2100LKS, nie uważam jednak, że możliwe jest wygranie każdej pojedynczej rozgrywki. Z drugiej strony – nie twierdze też, że potrzebne jest nam wygrywanie każdej pojedynczej rozgrywki.
Zwyczajnie – czasem się nie da. Swojego czasu obserwowałem stream WildTurtle’a, który jest ad carry Team SoloMid. W ciągu miesiąca wszedł do challengera z dwoma świeżymi kontami, zaczynając od 30 levelu. Jako jeden z najlepszych graczy na swojej pozycji w Ameryce Północnej, nawet on nie dawał jednak wygrywać każdej rozgrywki. Jeżeli profesjonalny gracz, który poświęca na grę codziennie około 10h, nie daje rady wygrywać przez leaverów czy czasem przez bardzo słaby team, to nie sądzę, żebyśmy my, zwykli gracze grający po trzy rankedy dziennie, mieli prawo osiągnąć podobny poziom.
Nie popieram jednak głosów ludzi, którzy ugrzęźli w ELOHell i twierdzą, że grają dobrze, ale po prostu nie da się z tego wyjść. W pełni zgadzam się z tym, że “piekło” istnieje tylko w umysłach graczy, którzy szukają wymówek dla swojego ego przed tym, że są za słabi, aby podnieść swój rating.
To, do czego zmierzam, to prosty fakt – możemy i będziemy przegrywać mecze. Czasem zdarzy się leaver (bardzo trudno wygrać 4v5), czasem po prostu będziemy mieli słaby dzień, czasem ktoś w przeciwnej drużynie będzie grał jak bóg i sam pocarruje mecz. W każdym razie – nie ma w tym nic złego. Aby piąć się po ligach nie musimy wygrywać wszystkiego. Wystarczy, że damy radę mieć winrate powyżej 55% i efektywnie będziemy mieli mecze o awans.
Ludzie narzekający na swojego pecha nie mają pojęcia o statystyce i o jej wpływie na SoloQ. Gry rankingowe porównałbym do pokera. W najpopularniejszej obecnie odmianie, Texas Holdem, podczas 100 rozdań możemy mieć pecha i dostawać słabe karty. Jeżeli jednak rozegramy dostateczną ilość rozdań (np. 2000) to element szczęścia będzie już odgrywał o wiele mniejszą rolę. Jeżeli rozegramy tych rozdań 30 000, to będzie on zminimalizowane do zera.
Ta sama reguła działa na SoloQ. Możemy mieć sporego pecha i przegrać nawet 5 gier z rzędu przez słabe teamy. Mimo wszystko, w trakcie 100 gier rankingowych szczęście i pech się wyrównają – w przeciwnych teamach będzie taka sama (a nawet mniejsza, bo przecież w jednym z zespołów jesteśmy my, a czasem też nasz DuoQ partner) liczba osób, przez które przegrywa się rozgrywki. W takim wypadku, naszą robotą jest to, żeby spośród tych 100 gier wygrać 55 z nich – jeżeli rzeczywiście jesteśmy lepsi od naszych rywali, to nie będziemy mieli z tym żadnego problemu.
Gdyby tak nie było, gdyby coś takiego jak ELOHell rzeczywiście istniało, jakim cudem jeszcze nigdy w historii żaden pro player nie miał problemów z wejściem do diamonda?