Mid-Season Invitational już za nami. Mogliśmy obejrzeć 30 gier w fazie grupowej i kolejne 3 spotkania w półfinałach oraz finale. Część wyników nas zaskoczyła, a część była łatwiejsza do przewidzenia. Przyjrzymy się zatem, jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego turnieju.
1. Region Dzikiej Karty powoli dogania resztę świata
Już na Mistrzostwach Świata w ubiegłym roku Pain Gaming było niespodziewanie blisko awansu do fazy play-off, kiedy drużynie zabrakło jednego zwycięstwa z Flash Wolves. Mówiło się wtedy, że Brazylia już niedługo dorówna poziomem Europie czy Ameryce. Na MSI mieliśmy okazję oglądać Supermassive, któremu raczej nikt nie dawał dużych szans na awans czy nawet na wygranie jednej gry. W końcu turecka drużyna skończyła tylko z jednym zwycięstwem, jednak gra formacji została oceniona bardzo pozytywnie. Supermassive wielokrotnie popisało się bardzo dobrym early gamem, głównie dzięki świetnym roamom Dumbledoge’a. Pozwoliły one wygrać kilkukrotnie wczesną fazę gier jakie grali. Widać było też, że często ćwiczą z europejskimi drużynami, ponieważ całkiem dobrze radzili sobie w lane swapach. Problemem były podejmowane później decyzje – zespół albo nie potrafił wykorzystać zdobytej przewagi i oddawał inicjatywę przeciwnikom, albo grał zbyt agresywnie i tracił całą przewagę. Mimo tego, że zajęli ostatnie miejsce, myślę że mogą być z siebie dumni, ponieważ wygrali grę z CLG, które ostatecznie skończyło na drugim miejscu całego turnieju. Kto wie, może jeśli poszczęści im (lub innej drużynie Dzikiej Karty) podczas losowania na tegoroczne Mistrzostwa Świata, to uda się im wyjść z grupy?
2. Wakacje przed tak dużym turniejem nie są dobrym pomysłem
G2 było nadzieją Europy na MSI. Skoro Fnatic i Origen doszli do półfinałów Wordsów, to Perkz i spółka powinni spokojnie wyjść z fazy grupowej, a może i dojść do finału. Tymczasem przegrali ze wszystkimi poza tureckim Supermassive i nie wyszli z grupy. Po tym jak G2 bardzo słabo zaprezentowało się w trakcie pierwszego dnia, zawodnicy europejskiej formacji napisali na Twitterze, że trudno dobrze grać bez praktyki:
Sorry ! :(( GG FW!! No practice really shows off! We will pick it up for the rest of the tournament!
— Luka (@G2Perkz) May 4, 2016
Jak się z czasem okazało, G2 podeszło do turnieju praktycznie bez żadnego przygotowania. W ciągu dwóch tygodni przerwy wrócili do domu i odpoczywali, a treningi mieli tylko w ciągu kilku dni przed samym MSI. Jak się okazało było to zdecydowanie za mało i G2 nie wyszło z grupy. Można ich bronić, że “rozlokowanie w koszykach na Mistrzostwa nie jest takie ważne”, a także uwzględnić to, że brak treningu spowodowany był nadchodzącymi zmianami w składzie. Jednak niesmak pozostał, a drużyna z pewnością utraciła część fanów.
3. Koreę da się pokonać w BO1...
SKT zaliczyło wyraźny spadek formy, kiedy przegrało 4 gry pod rząd. Nagłe i wyraźne pogorszenie komunikacji w zespole było aż za bardzo widoczne, kiedy zawodnicy wydawali się grać jak w SoloQ. Samodzielne zagrania, podejmowanie zbyt dużego ryzyka, brak wyraźnego podążania za shotcallerem doprowadziły do czterech porażek. Przez dwa dni zespół wyglądał jak cień samego siebie. Dodatkowo zawodnicy grali postaciami, które wydawały się być przez nich nielubiane – Blank słabo spisywał się Nidalee, a Azir Fakera nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zobaczyliśmy, że SKT nie jest nieomylne i niepokonane, jednak nie ma co liczyć na to, że takie spadki formy drużyny mistrzów będą się często powtarzać.
4. ... ale już nie w BO5
Nagły spadek formy nie trwał jednak długo, a kiedy doszło do półfinałów, SKT odzyskało swój potencjał, który jest w pełni widoczny dopiero w seriach BO5. Koreańczycy jak mało która drużyna bardzo szybko są w stanie dostosować się do stylu gry przeciwników i skontrować go. Niezależnie jak dopracowaną taktykę przygotują ich oponenci, zawodnicy SKT szybko znajdą jej wady i je wykorzystają. Dodatkowo każdy z graczy posiada ogromne champion pool’e. Faker gra chyba każdą postacią, a Wolf praktycznie z rękawa wyjął pick Soraki w ostatnim dniu fazy grupowej, która do tego momentu była grana praktycznie tylko przez zespoły NA, czy jeszcze rzadziej widzianą Nami. Zawodnicy nawet jeśli nie potrafią szczególnie dobrze grać konkretną postacią, to potrafią w ciągu kilku dni wyćwiczyć grę nią. Widać to między innymi po Azirze Fakera – w fazie grupowej grał nim dość słabo, a w finale już niszczył nim CLG. SKT to wciąż prawdopodobnie najlepsza i najpełniejsza drużyna na profesjonalnej scenie. Trudno znaleźć w ich grze duży defekt, a nawet jeśli to się uda, to zespół w kilka dni go usuwa.
5. CLG umacnia pozycję Ameryki
Po ostatnich Mistrzostwach Świata i słynnym 0-10 jakie amerykańskie drużyny osiągnęły w drugim tygodniu tego tego turnieju, NA LCS zaczęło być postrzegane jako słabsza z zachodnich lig. Do tego doszedł jeszcze słaby występ drużyn z Ameryki na IEM-ie w Katowicach. Na MSI CLG pokazało, że Amerykanie są silni. Oczywiście dobry wynik pojedynczego zespołu nie świadczy o ogólnej sile regionu, jednak Counter Logic Gaming udowodniło, że nie można ich skreślać. Bardzo dobra gra drużynowa, zgranie i solidny shotcalling, mogą doprowadzić drużynę “bez gwiazd” (bo mimo wszystko żaden z zawodników drużyny, nie jest dominatorem na swojej pozycji) do finału dużego turnieju. Przed zespołem wciąż jeszcze jednak dużo pracy – w finale zostali zniszczeni przez SKT, głównie poprzez podejmowanie zbyt ryzykownych decyzji i słabe walki drużynowe. Stixxay pokazał na turnieju, że jest świetnym strzelcem, więc po kolejnym pół roku grania razem, CLG może okazać się najlepszą drużyną w NA LCS i dobrze zaprezentować się na Worldsach.
6. LMS nie odstaje od innych lig
Mimo wygranej TPA w drugim sezonie Mistrzostw Świata, LMS było traktowane jak jedna ze słabszych lig. Mogą wystawić tylko dwie drużyny na Worldsy i nie mieli do tej pory miejsca w pierwszym koszyku podczas losowania grup. Ostatnio jednak tajwańskie drużyny rosną w siłę. Na Ostatnich Mistrzostwach oba zespoły z LMS wyszły z grupy, a na MSI FW awansowało do półfinału i w końcu zapewniło swojemu regionowi jedno miejsce w pierwszym koszyku. Warto zauważyć też, że Flash Wolves to jedyna drużyna, która dwukrotnie pokonała SKT w grupie podczas Mid-Season Invitational. Głównym problemem zespołu jest kończenie gier. Nawet jeśli uda im się zdobyć przewagę, to nie wiedzą jak ostatecznie przełamać obronę swoich przeciwników. Do Worldsów jednak jeszcze pół roku i mają dość czasu, żeby to wyćwiczyć.
7. Chiny wciąż niestabilne
Z chińskimi drużynami jest różnie. Już na Mistrzostwach Świata mieli zajść daleko, a tymczasem tylko jedna drużyna wyszła z grupy. Podobnie tym razem – Chińczycy zaczęli świetnie. Przez pierwsze trzy dni wygrali wszystkie gry. W czwartym dniu przegrali jednak z CLG, głównie poprzez zbytnie przedłużanie gry i złe rozgrywanie walk. W ćwierćfinale poza jedną wygraną grą szło im dość słabo. W ostatniej nie udało im się zdobyć nawet jednego zabójstwa. Na ich obronę można powiedzieć, że grali przeciwko SKT, choć biorąc pod uwagę bardzo dobrą fazę grupową, to ich występ można uznać za porażkę. Chińczycy potrzebują wciąż nabrać stabilności, jeśli chcą walczyć o najważniejsze tytuły. Ważną wiadomością dla fanów zespołu jest to, że do zespołu powrócił Uzi, który może pomóc RNG by ich przyszłe spotkanie z SKT było bardziej wyrównane.
Podsumowanie
Turnieje takie jak MSI są świetną okazją, żeby porównać siły wszystkich dużych lig. Umocniliśmy się w przekonaniu, że Koreańczycy są najsilniejszą ligą, a także zobaczyliśmy, że Amerykanów nie należy pochopnie oceniać. Niestety słabo zaprezentowali się Europejczycy, możemy jednak liczyć, że za pół roku Europa będzie mocniejsza i znów powalczy o finał.