Tak, wyszedł Creation Club. Chyba już kawałek czasu Bethesda nie zebrała tak wielkiej fali krytyki. A tu jednocześnie wyciekła informacja jakoby Todd Haward miał w zamyśle stworzenie gry na podstawie Gry o Tron. Oczywiście mogło to wyjść specjalnie, żeby złagodzić lekko falę krytyki za Club, bądź może na prawdę szykują grę, która jest w ich zamyśle od dłuższego czasu.
Czemu aż tyle nienawiści? Gdy producent wydaje oficjalny dodatek do gry to jest to DLC, albo patch, ale gdy robią to gracze, znający się na tym, wtedy powstaje MOD. Ci pierwsi, rzecz jasna każą sobie za to płacić, ale ci drudzy niekoniecznie. No i tak kolejna możliwość zarobienia na czymś nie swoim została wykorzystana przez firmę. I jak tu nie uwielbiać Bethesdy? Trzeba umieć być przedsiębiorczym.
Czemu robi się płatne mody?
Od dłuższego czasu gry RPG od tego developera były cenione właśnie za możliwość instalowania sobie modów( darmowych ), dzięki czemu tytuł nabierał takich kształtów jakich oczekiwali gracze. Najważniejsze w tym było to, że miało się całkowitą swobodę w tym jak się to robi. Moderzy w takim wypadku robili niewyobrażalne dużo dla developera, wydawcy, jak i gracza. Wydawcy to nie przeszkadzało, gdyż jego gra stawała się lepsza, a przy okazji więcej ludzi mogło kupić ich grę ze względu na pojedynczego moda. Bo do modów jest potrzebna oryginalna wersja. A gracze dostawali darmowe dodatki do gry i mogli wybierać w dużym arsenale tych modów. Moderzy natomiast mogli dostawać donejty, jeśli ktoś chciał w taki sposób podziękować za ich pracę.
Wszystko było w porządku do momentu, kiedy Steam chciał na tym zarabiać. A w momencie wprowadzenia płatnych modów Valve zostało zmiażdżone pod lawiną hejtu i krytyki. Idea zła nie była tylko, że moder nie dostawał nawet 50% kwoty jaką gracze płacili. No trochę nie sprawiedliwe względem twórcy. Fala krytyki w takim razie była całkowicie zrozumiała. Steam więc sprawę zawalił to przyszła kolej na Bethesde.
Moderzy to też gracze
Jak wyszedł Fallout 4 to mody od razu zaczęły do niego powstawać. I niedługo po wyjściu nowej odsłony post-apokaliptycznej serii, tym razem w cukierkowym wydaniu dostaliśmy dodatek od Todd’a Hawarda. Tak gracze otrzymali gadżet Bethesda.net z którego mogli sobie ściągać mody, ale jednocześnie istniał o wiele lepszy( według mnie ) Nexus Mod Manager, który działał w zgodzie ze stroną Nexusmods.com, gdzie nota bene można wysyłać donejty im twórcom. Tak więc dostaliśmy aplikację, która działa na tej samej zasadzie jak inna, tylko że tam mody sprawdzają podobnież developerzy. To sprawia wrażenie, jakoby mod na 100% miał zadziałać, w końcu jest w ich aplikacji.
I tak dostaliśmy teraz coś jeszcze lepszego, a jest to Creation Club, gdzie należy zapłacić, by wykupić walutę w klubie i kupić dodatek, a nie tylko mod. Genialny pomysł przypomina Origin w pewien sposób i inne tego typu zagrywki. Można się tam zapisać i zostać również Kreatorem i otrzymać zapłatę za własną pracę, jak pracownicy Bethesdy, a przynajmniej tak napisano w FAQ, więc teoretycznie tak to powinno działać.
Walka o zarobki z modów jest całkowicie zrozumiała, ponieważ mod potrafi czasami całkowicie zmienić grę. W większości sprawiają, że gra zwyczajnie jest o wiele lepsza niż w momencie, kiedy wyszła. Moderzy lepiej wiedzą co należy poprawić, pewnie dlatego, że jak grają w tytuł to chcą stworzyć coś, czego chcieliby doświadczyć z danej gry. Początkowo tworzą go to dla siebie, a następnie udostępniają innym. Nie myślą początkowo o zarobkach z tego, mają inny zamiar niż pewnie połowa developerów, kiedy tworzą grę. I tak powstają całkowicie nowe gry na bazie Skyrim – Enderal, albo dodają do niego taką zawartość( jak na przykład Undeath ), za którą normalnie by się zapłaciło pewnie z 80 zł. Tak samo wygląda to w przypadku Fallout 4 i wielu innych gier nie wydanych przez Bethesd’e. Szanujmy darmowe mody, póki je mamy.