Można przeczytać w życiu kilkadziesiąt poradników traktujących o League of Legends. Nieustannie wysłuchiwać porad lepszych kolegów o tym, że musisz poprawiać last hity, lepiej komunikować się z sojusznikami, kontrolować minimapę… Spędzać godziny trenując dane zagadnienie i robiąc powolne postępy. Czasem wystarczy jednak “tylko” zmienić nastawienie do gry. I nagle liga w której się znajdujesz jest coraz wyższa i wyższa, chociaż umiejętności wcale nie podskoczyły w górę.
Dlaczego to takie ważne?Znam gracza, który miała na swoim koncie sporą ilość rozegranych rankedów. Ilość nie szła jednak w parze z jakością i oscylował w niższych dywizjach (a we wcześniejszym sezonie na niskim ELO). W końcu uświadomił sobie, że musi coś zmienić i gdy nagle zaczął piąć się w górę zauważył:
Byłem zakopany w srebrze V i grałem z brązami, teraz jestem w srebrze II i wciąż pnę się w górę. A jedyne co zmieniłem to nastawienie.
Niedługo potem osiągnął swój cel – złoto, na długo wcześniej niż sobie założył.
To pokazuje, jak bardzo ten aspekt może zmienić osiągnięcia w grze. Co więcej, często zdarza się, że chociaż nasze umiejętności są na wyższym poziomie, pojawia się pewnego rodzaju blokada. Tą blokadą może być właśnie nastawienie. Zmiana podejścia do gry pozwala również na czerpanie o wiele większej przyjemności (a to chyba jest w tym wszystkim najważniejsze).
Jak zmienić nastawienie?To bardzo ciężkie zagadnienie. Są ludzie, którym przychodzi to naturalnie i nie tutaj powinni szukać problemu. Inni podchodzą do gry źle, ale w większości przypadków nie są tego świadomi. Uważają, że wszystko jest w porządku, nawet jeśli ktoś im mówi, że tak nie jest. Jedynie chwila refleksji jest w stanie to zmienić. Jakby tego było mało, “nastawienie” nie jest pojęciem, które daje się łatwo ująć w ramy. Każdy może to odczuwać i tłumaczyć trochę inaczej. Zbyt wiele składowych ma na to wpływ. Postaram się zmierzyć z tym zadaniem i wyciągnąć esencję tego, co u większości jest największym hamulcem.
Oglądałem kiedyś stream Libika i podczas gry na chacie pojawiło się pytanie: “Ile masz LP Liban?”. A on na to:
Nie wiem, kto by się przejmował elosami*?
*tak Libik zwykł nazywać Punkty Ligowe 😉
Odsyłam także do świetnego artykułu pokazującego, jak gracze na najwyższym poziomie (na przykładzie Genji i Edwarda) podchodzą do gier rankingowych.
Opierając się na powyższych przykładach można wyodrębnić najważniejsze punkty:
- Przede wszystkim się baw. Nawet podczas rankedów (a może zwłaszcza?). Jeśli po wyłączeniu LoL’a jedyne co czujesz to wściekłość i frustracja, to bez sensu jest się męczyć. Życie daje zbyt wiele powodów do takich odczuć, aby jeszcze zwiększać ich ilość (i to podczas gry, która z założenia ma nas właśnie odstresowywać). W takim wypadku lepiej znaleźć sobie jaką pasję, która da ogrom radości.
- Nie zapominaj o wyciąganiu wniosków. Można świetnie się bawić, można też bawić się zbyt świetnie. Oczywiście ma to swoje niewątpliwe plusy, gdy do szczęścia wystarczy nam brąz V i sama możliwość gry, jeśli jednak chcesz piąć się w górę, musisz też ciągle się uczyć. Edward z Genją, co widać nawet po samym zapisie dialogów, świetnie się bawili, ale byli także podczas okresu ponownego zgrywania się ze sobą, więc na pewno nie zmarnowali tego czasu na bezmyślną zabawę. Tak samo Ty nie możesz zapamiętać się w rozrywce. Nie chodzi o to, żeby pickować postać, którą nigdy nie graliśmy i jeszcze iść na linię, na której najprawdopodobniej się nie sprawdzi. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby śmiać się z własnych błędów czy pozwolić sobie na trochę szaleństwa.
- Nie patrz na Punkty Ligowe. Punkt chyba najtrudniejszy, a jednocześnie niesłychanie istotny. W momencie, gdy zapominamy o tym, ile punkcików musimy nazbierać, priorytety odwracają się o 180 stopni. Myślisz o tym, żeby zagrać dobrą grę, i czerpać z tej gry przyjemność. W ten sposób porażka może być powodem zadowolenia z siebie (bo zagrałeś najlepszy mecz w tym tygodniu, wyszło ci zagranie, które trenowałeś od miesiąca), a zwycięstwo wręcz przeciwnie (wygrałem mecz, ale tak naprawdę byłem tym, którego moja drużyna musiała ciągnąć za uszy). Wiem, łatwo mówić. Jeszcze całkiem niedawno sam gorączkowo sprawdzałem liczbę punktów i liczyłem ile gier muszę wygrać, aby mieć promocję, a na ile porażek mogę sobie pozwolić. W ten sposób nakładasz na siebie dodatkową presję, ale zachęcam, aby próbować to zmieniać.
Niestety nie podałem złotej recepty, jak zmienić nastawienie. Takowej nie ma, musisz poszukać jej w sobie samym. Nie jest też to proces jednodniowy. Owszem, refleksja może przyjść nagle, a patrząc po sobie podejście do gry zmieniam nieustannie, bo ciągle zauważam, że podchodzę do pewnych rzeczy źle (za poważnie, albo zbyt mało poważnie).