Lee Sang-hyeok, czyli po prostu Faker, to dla LoL-a bez wątpienia postać kultowa – gracz porównany przez Dustina Becka (wiceprezesa Riotu) do Michaela Jordana, czy przez Thorina, Alex Icha i MakNooNa do Lionela Messiego League of Legends. Człowiek o wielu pseudonimach, z których najbardziej znane to Bóg oraz… Nieśmiertelny Król Demonów, jak nazwał go znakomity chiński mid laner Cool. Zawodnik, który był już na szczycie zwyciężając w Mistrzostwach Świata sezonu 3. Gracz, który właśnie teraz na ten szczyt wraca.
Faker: PoczątekPochodzący z Korei Lee Sang-hyeok w League of Legends zaczął grać w grudniu 2011 roku w momencie otworzenia koreańskiego serwera tej gry. Był to początek sezonu drugiego, a zarazem wielkiej kariery mało znanego wcześniej gracza. Faker miał wtedy 15 lat i bardzo szybko osiągnął poziom gry nieosiągalny dla innych gamerów, nawet w osławionej pod tym względem Korei, zdobywając pierwsze miejsce w tamtejszym Challengerze. Nie mogło to umknąć uwadze profesjonalnych zespołów, które w tym regionie bardzo często szukają talentów właśnie wśród najlepszych zawodników soloQ. W lutym 2013 roku Fakera zakontraktowała starająca się zbudować potęgę organizacja SK Telecom T1. Zespół, w którym miał występować Lee Sang-hyeok był drugą drużyną tego ugrupowania – złożony z utalentowanych, młodych zawodników. W utworzonym w grudniu poprzedniego, 2012 roku SKT T1 #1 występowali tymczasem uznani już na scenie gracze tacy jak wspaniały top laner, jungler i mid laner Reapered (w styczniu 2014 roku zdecydował się zakończyć karierę i obecnie jest trenerem w chińskim Edward Gaming), czy znakomity jungler H0R0, który obecnie mocno obniżył loty i niedawno odpadł z EU LCS z ekipą Meet Your Makers. Wracając jednak do osoby Fakera – to już niemal połowa sezonu 3, Lee Sang-hyeok zostaje mid lanerem obiecującego SKT T1 #2, które debiutuje w rozgrywkach OGN w wiosennym splicie tego cyklu. I to debiutuje w wielkim stylu…
Wejście smokaW skład drużyny Fakera wchodzili ponadto inni debiutanci: strzelec Piglet oraz jungler Bengi, a także mający za sobą niemal trzymiesięczną przygodę w mało znanym CSG – Poohmandu, gdzie, co ciekawe, występował on między innymi z… Acornem, Heartem oraz Easyhoonem. Najbardziej doświadczonym członkiem zespołu wydawał się być top laner Impact, który przed dołączeniem do SKT T1 grał w dość mocnej w tamtym czasie drużynie Xenics Storm. Nikt nie spodziewał się jednak, że nowo powstała formacja niemal z marszu zawojuje koreańską scenę. Tymczasem SKT T1 #2 zwyciężyło bardzo mocną grupę, w której grały uznane w tym czasie formacje: złożone z gwiazd CJ Entus Blaze (Ambition, Cpt. Jack, Flame, Helios, Lustboy – te nicki mówią same za siebie) i MVP Ozone, które później znane było jako Samsung Ozone, a następnie przemianowane na Samsung White (oczywiście w tym czasie doszło też do kilku zmian personalnych). Ostatecznie SKT T1 #2 z Fakerem w składzie w ćwierćfinale zdążyło jeszcze zmiażdżyć Najin White Shield wynikiem 3-0, ale w pojedynku półfinałowym MVP Ozone pozytywnie zrewanżowało się fenomenalnym debiutantom i zepchnęło ich do walki o 3 pozycję. Tam Faker i spółka bez problemów poradzili sobie z CJ Entus Frost z Madlifem i Shy’em w składzie. Rozgrywki wygrali półfinałowi pogromcy SKT – MVP Ozone przed… CJ Entus Blaze. Na pierwszych dwóch miejscach znalazły się więc ekipy, które SKT T1 #2 pokonało w fazie grupowej. Pokazywało to niesamowity potencjał ekipy, a włodarze organizacji już zacierali ręce. Każdy z zawodników tej drużyny (oprócz top lanera Impacta) znalazł się bowiem w najlepszej piątce cyklu, zaś Faker i Bengi musieli zadowolić się ex aequo czwartym miejscem w wyścigu po nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza, tym razem uznając wyższość mid lanera MVP Ozone – Dade’a.
Pokaz siłyNastępny split w wykonaniu SKT T1 #2 był jeszcze bardziej udany i szczerze mówiąc nie mógł być lepszy. Droga drugiej ekipy SK Telecom po triumf w letniej edycji OGN rozpoczęła się od fazy grupowej, ale Najin White Shield, MVP Blue i Incredible Miracle 2 nie sprawiły Fakerowi i spółce żadnych problemów. Równie gładkie zwycięstwo SKT odniosło w ćwierćfinale, gdzie po szybkim 3-0 wyeliminowało Jin Air Greenwings Falcons. Lee Sang-hyeok prezentował się znakomicie, ale ogromną zaletą SKT T1 #2 była współpraca pomiędzy mid lanerem a junglerem, którą Faker i Bengi doprowadzili niemalże do perfekcji, a ganki Bengiego na środkowej alei niemal zawsze kończyły się zabójstwami. Tymczasem SK Telecom trafiło w półfinale na godnego przeciwnika, drużynę, z którą zawodnicy SKT mieli niewyrównane rachunki – MVP Ozone z najbardziej wartościowym graczem poprzedniego splitu – Dade’em w składzie. Obydwaj gracze środkowej linii byli znani z fenomenalnych umiejętności w grze Zedem, który swego czasu był postrachem mida. Z tego powodu bohater ten w czterech pojedynkach został aż trzykrotnie zbanowany, a jedyne zwycięstwo MVP zapewnił swojej ekipie właśnie Dade grający Władcą Cieni. W pozostałych potyczkach jednak MVP wiosennego splitu był bez szans w starciach ze wschodzącą gwiazdą – Lee “Fakerem” Sang-hyeokiem. Jego SKT, zwyciężając 3-1, dostało się do finału. Tam czekał już kolejny niebezpieczny przeciwnik – KT Rolster Bullets, które w półfinale zmiażdżyło CJ Entus Frost (ekipa organizacji CJ po tej porażce już się nie podniosła i nie nawiązała do sukcesów z ubiegłych lat). Finał letniego splitu został zapamiętany głównie z jednego powodu – fantastycznej akcji Fakera, który ograł mid lanera KT Bullets – Ryu, w sytuacji 1v1 w decydującej grze, w której obydwaj wybrali Zeda.
Trzeba jednak przyznać, że cała seria była niesamowicie wyrównana i SKT triumfowało wynikiem 3-2, a sam Faker nie wszystkie gry miał tak udane. Niemniej, nie można jednak nie zauważyć tego, że to właśnie jego indywidualne akcje zapewniły ekipie wygraną, a sam Faker został uznany MVP całego turnieju – z pewnością całkowicie zasłużenie. Koreańczyk w tym czasie najczęściej wybierał Oriannę, Gragasa i Ahri, ponieważ przeciwnicy w pojedynkach przeciwko SKT zazwyczaj po prostu banowali Zeda, z którego Faker był najbardziej znany.
To, co decydowało jednak o klasie koreańskiego mid lanera to fakt, że wybanowanie go było praktycznie niemożliwe – trzy postaci to zdecydowanie za mało, by pozbawić go pewności w grze, ponieważ istniała masa bohaterów, których Koreańczyk mógł wybrać, a różnica w poziomie gry byłaby praktycznie niezauważalna. Sang-hyeok przerastał rywali o poziom, ale najważniejsze wyzwanie było jeszcze przed nim – Mistrzostwa Świata sezonu 3. W tym czasie Faker przyznał w wywiadzie, że aspektem, który pozwolił mu tak zdominować rywali jest jego zachowanie w walkach drużynowych – umiejętność jak najefektywniejszego zadawania obrażeń przeciwnikom, a także powiedział, że wśród niekoreańskich zawodników najbardziej ceni Alex Icha.
JA jestem najlepszyNa początek warto przypomnieć, że tamten turniej znacząco różnił się od ostatniego czempionatu pod względem formatu. W Mistrzostwach sezonu 3 brało udział 14 zespołów. Cztery z nich (liderzy najważniejszych regionów – tajwańskie Gamania Bears, chiński Royal Club, amerykańskie Cloud 9 oraz Najin Black Sword z Korei) były rozstawione w ćwierćfinałach, zaś pozostałe drużyny walczyły o awans w dwóch grupach złożonych z pięciu ekip (do następnej rundy dostawały się po dwa zespoły z każdej grupy). Miejsce w ćwierćfinale przypadło w udziale NJS, drużynie, która w przeciągu całego sezonu uzyskała najwięcej tzw. Circuit Points. Pomimo to, właśnie w SKT Telecom Koreańczycy pokładali największe nadzieje, bowiem zespół organizacji Najin w tym czasie notował dość poważny spadek formy. SKT T1 K było także ekipą, której najbardziej obawiali się rywale, a Faker zawodnikiem, który budził przerażenie jeszcze zanim rozpoczęły się zmagania.
Jego drużyna trafiła do grupy A wraz z mocnym OMG z Chin, rewelacją wiosennego splitu EU LCS – Lemondogs, przeżywającą w tym czasie kryzys amerykańską super-formacją TSM, a także przedstawicielem reszty świata, czyli zwycięzcą turnieju International Wild Card – litewskim Gaming Gear.EU. Teamy te miały zagrać ze sobą po dwa starcia. Wydawało się, że SKT przejdzie przez tę fazę jak burza, ale szybko okazało się, że faworyci także mają słaby punkt w swojej zbroi, co udowodniła porażka z OMG. Trzeba jednak przyznać, że przeciwnicy byli z najwyższej półki, a Faker i spółka bardzo szybko pozbierali się po tym zimnym prysznicu i do końca fazy grupowej nie zeszli już z Summoner’s Rift pokonani. Zakończyli zmagania w tej rundzie z wynikiem 9-1, awansując do ćwierćfinałów z pierwszej pozycji (ex aequo z OMG). Tam na ich drodze stanęli zaskakujący reprezentanci GPL – Gamania Bears. Tajwańczycy w tym czasie prezentowali się całkiem nieźle, ale przeciwko Fakerowi i spółce po prostu nie mieli żadnych szans i polegli po dwóch starciach, dość łatwo przegrywając to Bo3. W innym ćwierćfinale Najin Black Sword z problemami pokonało europejski Gambit Gaming rezultatem 2-1, a jako że w następnej rundzie trafili na SKT, nietrudno było się domyślić, że faworytem bratobójczego pojedynku jest ten drugi zespół. Dla koreańskich fanów była to dość niefortunna sytuacja, bowiem były to dwa ostatnie teamy z Korei, które pozostały w walce o trofeum, ponieważ Samsung Ozone całkowicie zawiódł, odpadając już w fazie grupowej. Najin przystąpił do tego półfinału niesamowicie zmotywowany i był bliski sprawienia sensacji, lecz SKT ostatecznie zwyciężyło wynikiem 3-2. Faker, po kiepskiej pierwszej grze, błyskawicznie się otrząsnął i w kolejnych pojedynkach był już bardzo mocnym punktem drużyny, która awansowała do finału najważniejszych zawodów globu. Ze słów Koreańczyka w wywiadach biły opanowanie i łagodna pewność siebie. SKT przyjechało na Mistrzostwa Świata po zwycięstwo i ten cel przyświecał zawodnikom. Nic innego się nie liczyło.
W decydującym pojedynku naprzeciw Fakera i spółki stanął Royal Club. Chińczycy w półfinale odprawili Fnatic, a ich postawa była ogromnym zaskoczeniem turnieju. Imponował mid laner Wh1t3zz, świetne zawody rozgrywał support Tabe, ale największą gwiazdą formacji był młody i piekielnie utalentowany strzelec – Uzi. To nadal jednak Koreańczycy byli zdecydowanym faworytem finału i… nie zawiedli. Trzy szybkie ciosy zakończyły agonię chińskiej drużyny i SKT, całkowicie zasłużenie, sięgnęło po najważniejsze trofeum w League of Legends, zaś Faker został uznany najlepszym zawodnikiem tego zespołu, jak i całych Mistrzostw. Miał wtedy 17 lat. Koreański mid laner znalazł się na szczycie, ale jak mówi mądre powiedzenie: kiedy jesteś na szczycie, możesz tylko spaść.
To już nie to samoSzybko okazało się, że wygrane Mistrzostwa Świata były punktem kulminacyjnym kariery utalentowanego zawodnika (choć, jak mogliśmy przekonać się później, nie jedynym) i wkrótce dla SKT T1 K nadeszły gorsze czasy. Pomimo nadchodzącego kryzysu, utytułowanym zawodnikom udało się jeszcze zwyciężyć w zimowym splicie OGN 2013/2014. Gracze SKT potwierdzili swoją dominację w Korei, wygrywając bez straty choćby mapy i w fazie pucharowej deklasując kolejno Samsung Blue, KT Rolster Bullets oraz, w finale, Samsung Ozone. Każdy kolejny pojedynek kończył się wynikiem 3-0, natomiast Faker ponownie został wybrany MVP turnieju. To był czas, gdy przeciwnicy drżeli na wspomnienie Riven, Gragasa, Orianny czy Nidalee w rękach koreańskiego mid lanera. Jednak to właśnie dobry występ w zimowej edycji zmagań był kresem możliwości tamtego składu. To po tym sukcesie wszystko zaczęło się psuć. Ważną informacją była też kontuzja Poohmandu i zastępstwo za niego, jakim okazał się Casper – kolejny bardzo utalentowany zawodnik koreańskiej kolejki solowej. Tymczasem wiosenny split to pierwsza od dawna klęska mistrzowskiej ekipy – Faker i spółka zakończyli zmagania zaledwie na ćwierćfinale, gdzie polegli w pojedynku z Samsungiem Ozone. Był to też czas wzrostu potęgi zespołów Samsunga, które po nieudanym dla Ozone czempionacie zamieniły się mid lanerami – obydwie ekipy spotkały się w półfinale i Dade, tym razem na czele Blue, odpłacił się byłym kolegom z drużyny pięknym za nadobne, prowadząc nowy zespół do triumfu w tym pojedynku i w całym splicie, przy okazji ponownie zdobywając tytuł MVP ex aequo z zawodnikiem środkowej alei finalistów z Najin White Shield – Ggoongiem. Faker nie prezentował się może tak, jak w poprzednich turniejach, ale nie można było go winić za słabą formę zespołu i przede wszystkim indywidualne problemy jego kolegów. SKT T1 nie potrafiło wystarczająco szybko przystosować się do sporych zmian w mecie, które dokonały się w decydującym momencie splitu. W konsekwencji gracze byli zmuszeni przełknąć gorycz porażki – pierwszy raz od niemal roku.
Upadek wielkiej drużynyWygrana w zimowej edycji zmagań nadal stawiała jednak SKT w korzystnej sytuacji pod względem rywalizacji o wyjazd na Mistrzostwa Świata. Nadszedł decydujący, letni split. Do zespołu powrócił Poohmandu, ale nic już nie było takie samo. SKT T1 K cały czas spisywało się poniżej oczekiwań – dolna aleja drużyny była cieniem botlane’u z Mistrzostw Świata – między Pigletem i Poohmandu nie było już tej synergii, fatalnie spisywał się Bengi, bardzo przeciętnie prezentował się Impact. Jedyną osobą, która scalała zespół był Faker. Koreański czempion, jedyny, do którego nie można mieć było większych zastrzeżeń, robił co w jego mocy, by ponownie wciągnąć upadające truchło drużyny na szczyt, lecz to wyzwanie przekraczało jego możliwości. Ostatecznie wystarczyło ich jedynie na kolejny ćwierćfinał, gdzie SKT ponownie zostało zatrzymane przez Ozone, tym razem już pod nową nazwą – Samsung White. SSW w półfinale jednak ponownie zostało upokorzone przez kolegów z organizacji – SSB na czele z Dade’em znów triumfowali, lecz finał zaskakująco przegrali z fenomenalnym KT Rolster Arrows prowadzonym przez Rookie’ego i KaKaO, których wspierał znakomity strzelec Arrow.
Wracając jednak do SKT – nie wszystko było stracone. Wspaniały, jedyny i nieoceniony triumf w zimowych zawodach uratował Fakera i spółkę i pozwolił ekipie na grę w barażu o wyjazd na Mistrzostwa Świata. Niestety SKT znów bez jakiejkolwiek walki uległo fantastycznemu Samsungowi White i zostało umieszczone w turnieju kwalifikacyjnym. Brały w nim udział cztery najlepsze zespoły całego sezonu OGN, nie licząc dwóch formacji, które zapewniły już sobie awans na światowy czempionat (Samsung Blue i Samsung White). Były nimi oprócz SKT: KT Rolster Arrows, Najin White Shield oraz KT Rolster Bullets. Obrońcy tytułu Mistrzów Świata czekali na rywali w finale zmagań i pomimo gorszej formy pozostawali faworytami. Wszystkich zaskoczyło jednak Najin White Shield, które po gorszym lecie przebudziło się i w doskonałym stylu zwyciężyło, w trzech starciach przegrywając tylko jedną mapę – pojedynek z SKT zakończył się wynikiem 3-1 dla “Białych Tarcz”. Niewyobrażalne stało się prawdą. Najlepsi w sezonie 3 zawodnicy nie pojadą na mistrzostwa globu, podtrzymując tym samym niechlubną tradycję, która niekiedy nazywana jest też klątwą – SKT było bowiem trzecią drużyną, po Fnatic i Taipei Assassin, która triumfowała w MŚ, a w następnym sezonie nie potrafiła już zakwalifikować się na tę imprezę. Upadek mistrzów pokrywał się tymczasem z reformą OGN. W międzyczasie Faker jeszcze raz przegrał z Dade’em – tym razem pojedynek 1v1 zorganizowany przez OnGameNet.
Nowa drużyna, nowe wyzwania, ta sama legendaTrzeba przyznać, że wydarzenia z przełomu sezonów 4 i 5 były wodą na młyn SKT. OGN przeobraziło się w dwusplitowe LCK, wielu czołowych zawodników przeniosło się do Chin, a do rozgrywek zaczęto dopuszczać tylko jedną drużynę z konkretnej organizacji. Zespół Fakera znakomicie odnalazł się w nowej sytuacji, zapewniając swojemu najlepszemu zawodnikowi fantastyczne warunki finansowe, co było jednym z argumentów za pozostaniem w Korei, a także uzupełnianiem składu utalentowanymi graczami z dywizji S. Tak jak już zostało wspomniane, ciężko przypuszczać, że Faker nie otrzymał oferty z Chin, tak jak większość uznanych zawodników z OGN, ale zdecydował się ją odrzucić i kolejny sezon spędzić w SKT. Oprócz niego w zespole pozostał jeszcze jego zaufany pomocnik – Bengi: H0R0 z dywizji S wyjechał do Europy (nieudane przygody z Millenium i Meet Your Makers), a na horyzoncie brakowało utalentowanych junglerów. Urządzono co prawda testy, w których brał udział między innymi obecny zawodnik Fnatic ReignOver, ale Bengi pokonał kontrkandydatów i został w SKT (ReingOverowi zaproponowano pozycję rezerwowego, ale ten odmówił). Impact, Piglet i Poohmandu opuścili formację – z tej trójki tylko Impact zrobił to dobrowolnie. Były wspierający został trenerem formacji, natomiast dwóch pierwszych graczy wyjechało do Ameryki: Impact dołączył do Teamu Impulse, a Piglet znalazł miejsce w Teamie Curse, szybko przemianowanym na Team Liquid.
Tymczasem nowym top lanerem został Marin, zaś dolną aleję uzupełnili strzelec Bang i support Wolf. Początkowo wyglądało to “tylko” dobrze, ale błyskawicznie okazało się strzałem w dziesiątkę, choć sam Faker zszedł na nieco dalszy plan. Ten split był dla niego trudny, chyba nawet trudniejszy niż cały sezon czwarty. Dlaczego? Bo nie grał, a kiedy już pojawił się na Summoner’s Rift, to na jego eliminacji najczęściej opierała się cała taktyka rywali. Przeciwnicy starali się go złapać. Wyeliminować. Zrównać go z ziemią. Zdewastować. Tylko to mogło dać im zwycięstwo. Faker cierpiał i coraz częściej był zastępowany Easyhoonem – byłym mid lanerem SK Telecom S, który znajdował się w doskonałej dyspozycji. Samo SKT radziło sobie jednak całkiem nieźle w sezonie zasadniczym, okupując miejsce numer dwa zaraz za fenomenalnym GE Tigers, które zostało złożone z weteranów sceny: Smeba, Lee (obecnie Hojin), KurO, PraYa oraz Gorilli. W play-offach nowy pretendent był jednak w kryzysie (co dało się zauważyć jeszcze pod koniec zasadniczej fazy), a samo SKT prezentowało się wybornie, choć trzeba przyznać, że w półfinale CJ Entus wysoko postawiło poprzeczkę (wygrana 3-2). GE czekało w finale, który był zaskakująco jednostronny: szybkie 3-0 i SKT znów było najlepszą drużyną w Korei. Ale czy na świecie?
O tym mieliśmy się przekonać już niebawem, a sprawdzianem był Mid-Season Invitational – “małe Mistrzostwa Świata”, nowa wersja All-Starsów. W turnieju rywalizowały wszystkie najlepsze zespoły z największych regionów oraz zdobywca Dzikiej Karty. Zmagania w fazie grupowej przebiegały pod dyktando Koreańczyków, którzy prowadzeni przez Fakera do spółki z Easyhoonem, fazę grupową przebrnęli bez nawet jednej porażki. Jednak już w półfinale na kryształowym wizerunku koreańskiego boga pojawiła się kolejna rysa – Faker został kilkukrotnie ograny przez Febivena, i to w jakim stylu!
Niemniej SKT po bardzo męczącym półfinale uporało się z europejskim gigantem wynikiem 3-2 i przystąpiło do finału, gdzie miało się zmierzyć z zespołem Edward Gaming. Korea naprzeciw Chin. Mistrz kontra pretendent. Trzeba przyznać, że poziom LPL jeszcze wzrósł w ostatnim czasie. A może to poziom koreańskich rozgrywek spadł? Tak czy inaczej dominatorzy chińskiej sceny postawili twarde warunki. Zbyt twarde dla SKT. EDG zwyciężyło 3-2 i zrzuciło Koreę ze szczytu. W ogóle ten rok nie był najlepszy dla ojczyzny graczy – wcześniej finał IEM-u w Katowicach wygrał Team SoloMid, a reprezentanci Korei spisali się zdecydowanie poniżej oczekiwań (SKT tam nie grało). Ale to nie był światowy czempionat. To nie były Mistrzostwa Świata.
Odrodzenie w drodze na Mistrzostwa ŚwiataI dochodzimy do teraźniejszości. Letni split LCK właśnie trwa, a SKT całkowicie zawładnęło krajowymi zmaganiami. Zapewniło sobie już awans do play-offów i z ogromną przewagą przewodzi stawce z niesamowitym wynikiem 13-0 – tak, SKT nie przegrało w tym splicie ani jednego meczu, oddając rywalom tylko dwie mapy (każdy mecz z LCK gra się do dwóch zwycięstw). Patrząc na styl gry SK Telecom chyba nikt nie wątpi w to, że organizacja mistrzów świata sezonu 3 sięgnie także po tytuł najlepszej koreańskiej ekipy w letniej edycji zmagań. A zapewnienie sobie awansu na MŚ pozostało już tylko formalnością.
https://youtu.be/vF4go0NmqWc?t=42s
Sam Faker odzyskał ten błysk, ten powiew świeżości, tę przewagę, która pozwalała mu dominować nad rywalami. Znowu ogrywa ich z dziecinną łatwością, którą tak rzadko dostrzega się na profesjonalnej scenie, znów niszczy przeciwników na różne sposoby, pokazując, że jego champion pool jeszcze się powiększył – w tym splicie mid laner zagrał 11 postaciami, w tym tylko jedną więcej niż dwa razy – Viktorem. W fantastycznym stylu zwyciężał zarówno bohaterami z mety, jak i całkowitymi niespodziankami jak Master Yi czy Irelia na środkowej alei. Faker znów dzieli i rządzi, ale czy sprosta ogromnej presji oczekiwań na Mistrzostwach Świata? Czy obroni trofeum, które Korea dzierży już przez dwa lata? Zobaczymy. Ale Faker jest przecież bogiem. Parafrazując powiedzenie dotyczące MŚ w piłce nożnej: wszyscy grają, a na końcu wygrywa Faker.