Podobnie jak LCK zaliczyliśmy tydzień przerwy, jednak już wracamy do was z kolejną porcją informacji ze świata profesjonalnego League of Legends. W ostatnim tygodniu działo się dużo – do Europy i Ameryki zawitał nowy patch z numerem 8.4, który dokonał kilku ważnych zmian. Osłabiona i w efekcie praktycznie wyeliminowana z gry w najbliższym czasie została Zoe. Wzmocnione zostały buffy Barona i Starszego Smoka. Do tego naprawiony został Sztandar Dowódcy, który teraz jeśli użyty na posiadającym wzmocnienie Nashora Cannon Minonie, sprawia że niszczy on dowolną wieżę na zaledwie osiem strzałów. Korea natomiast powróciła do rozgrywek po standardowej w tym regionie przerwie w środku sezonu.
EU LCS
Już w pierwszej grze w EU LCS mogliśmy zobaczyć jak nowe połączenie Barona i Sztandaru Dowódcy zmienia i przyśpiesza obleganie bazy. Roccat zdobyło Barona i przy wzmocnieniu na dwóch liniach minionów różnymi sztandarami szybko pozbyło się dwóch inhibitorów. Praktycznie cały pierwszy dzień rozgrywek kręcił się właśnie wokół tego połączenia. Gry wygrywały drużyny, które zbudowały lepszą kompozycję pod early game i dały radę zdobyć pierwszego Barona. Dotychczas popularne kompozycje z długo skalującymi się postaciami całkowicie natomiast zawodziły, przegrywając zanim zdążyły zbudować potrzebne przedmioty. W ten sposób zobaczyliśmy kilka zaskoczeń.
Pierwszym z nich był mecz Splyce z G2. Formacja Ocelote’a zbudowała standardową dla siebie kompozycję. Perkz wziął w swoje ręce Azira, Jankos Sejuani, a Hjarnan Caitlyn i zespół w zwyczajowy dla siebie sposób chciał bezpiecznie rozgrywać wczesną fazę gry, by potem wygrać poprzez dobre rozgrywanie walk drużynowych. Splyce jednak lepiej zrozumiało metę w nowym patchu i całkowicie skontrowało swoich przeciwników. Nisqy wziął w swoje ręce Galio, Xerxe Iverna, a na dolnej alei zobaczyliśmy połaczenie Xayah i Rakana. SPY wykorzystywało każdą okazję by rozpocząć walkę i zdobyć przewagę zanim G2 kupi potrzebne przedmioty. Dzięki temu kiedy pojawił się Baron, to “Węże” miały już całkiem solidną przewagę. Po zdobyciu Nashora Splyce wniosło taktykę łączącą Barona i Sztandar Dowódcy na wyższy poziom, poprzez używanie krzaków Iverna do chowania w nich Cannon Miniona. G2 nigdy nie doszło w tym meczu do punktu, w którym mogłoby wykorzystać swoją siłę w walkach drużynowych i przegrało zdobywając w całej grze zaledwie jedno zabójstwo i jedną wieżę.
Zaskoczeniem, choć już nie tak dużym, okazał się także mecz Misfits z Fnatic. MSF zbudowało silną już w środkowej fazie gry kompozycję z Xayah, Jarvanem i Shenem, dokładając do niej rzadko spotykaną ostatnio Anivię, jednak nie dało rady zapewnić sobie w mid game dużej przewagi i to Fnatic zdobywało Barony kontrolowało grę. Misfits jednak, dzięki posiadaniu postaci z dobrym czyszczeniem fal, nie pozwoliło Fnatic wedrzeć się do swojej bazy. Kilkukrotnie drużyny przekazywały sobie pałeczkę kontroli nad grą, ale żadna z nich nie była w stanie zakończyć spotkania. O wszystkim zdecydował teamfight w 52. minucie, podczas którego Rekkles zbyt blisko podszedł do Shena Alphariego i został “sprowokowany” przez co umarł wciąż posiadając jeszcze Błysk i Uzdrowienie.
Zespoły przed drugim dniem wypracowały dwie strategie, które miały pomóc w obronie przed Baronem i Sztandarem Dowódcy. Pierwszą z nich było branie kompozycji z dobrym rozpoczynaniem walk, tak żeby rozpoczynać teamfighty zawsze kiedy przeciwnicy chcieli oblegać wieżę. Z oczywistych powodów jednak nie zawsze ta taktyka mogła się sprawdzić – drużyny ze zbyt dużą stratą i tak nie miały szans wygrać walki z posiadającymi wzmocnienie Nashora przeciwnikami. Zdecydowanie lepiej sprawdził się drugi sposób – jeden z zawodników, a czasami i dwóch (zazwyczaj support i toplaner) brali runę “Dematerializator Stworów” i zachowywali przynajmniej 3 ładunki na późną fazę gry. W ten sposób skalujące się kompozycję mogły przetrwać pierwszego zdobytego przez przeciwników Barona i zbudować potrzebne przedmioty. Dzięki temu spotkania w drugim dniu bardziej obfitowały w walki, a zdobycie pierwszego Barona wcale nie oznaczało automatycznie końca gry.
Bardzo dobrze obrazowało to spotkanie G2 z Giants. Perkz i spółka tym razem zbudowali kompozycję, która potrzebuje jeszcze więcej czasu na kupienie swoich przedmiotów – na midzie znalazł się Viktor, natomiast strzelcem była Tristana. Giants sięgnęło po ciekawą kompozycję skupioną na rozpoczynaniu walk i szybkim zabijaniu carry przeciwników – Ruin wziął Kleda, Djoko Olafa, a Betsy Galio. “Giganci” przez dużą część gry świetnie wykorzystywali swoją kompozycję i wygrywali walki, zabierając G2 kolejne wieże, a także dwa Barony i Starszego Smoka i w pewnym momencie miało prawie 12 tysięcy złota przewagi. Drużyna Ocelote’a wytrzymała jednak ciągły napór przeciwników i aż do 38. minuty nie oddała ani jednego inhibitora. Kiedy już jednak Perkz i Hjarnan zbudowali potrzebne przedmioty to G2 przejęło kontrolę. Prowadzący drużyny świetnie unikali też engage’u Giants i cały czas znajdowali się poza zasięgiem Kleda czy ultimate’a Galio. Teamfighty w późnej fazie gry były pod całkowitą kontrolę G2, które w końcu wygrało spotkanie, mimo że do samego końca miało stratę w złocie.
Na koniec warto jeszcze przyjrzeć się sytuacji w tabeli w EU LCS. Fnatic i G2 wygrały już co najmniej 9 spotkań, co powinno gwarantować im już pewnie miejsce w Playofach. Z drugiej strony na dnie tabeli z zaledwie pięcioma zwycięstwami znajduję się H2K i Schalke, które żeby mieć szansę na Playoffy musiałyby wygrać wszystkie spotkania jakie zostały im w splicie, co biorąc pod uwagę, że przed nimi spotkania z m. in. G2 i Fnatic, wydaje się mało prawdopodobne. Środek tabeli jest natomiast bardzo wyrównany – zabrzmi to dość dziwnie, ale póki co wszystkie pozostałe drużyny znajdują się w playoffach. Jest to spowodowane tym, że aż 3 drużyny ex-aquo zajmują szóste miejsce. Niewiele brakuje im także do zajmujących trzecie miejsce Vitality i Splyce, które mają tylko dwa zwycięstwa więcej. Dlatego, mimo że zostały tylko dwa tygodnie rozgrywek, to wciąż nie da się ocenić dokładnie kto awansuje do playoffów.
McCasimir
NA LCS
Cóż – wstęp nie powinien spoilerować reszty w jakimś znacznym stopniu, ale tutaj się po prostu inaczej nie da – tydzień siódmy odwrócił sytuację w amerykańskich League Championship Series o 180 stopni – przynajmniej chwilowo. Po kolei jednak – co się tam właściwie stało?
Zacznijmy od drużyny, do której zdecydowanie należał ten tydzień. Counter Logic Gaming, ekipa która przed tym tygodniem miała mocno rozczarowujący wynik 3-9 w tabeli, stanęło ostatnio przed sporym wyzwaniem – tygodniem przeciwko Cloud9 oraz Team Liquid, zajmującym odpowiednio 2 i 3 miejsce. Pierwszy mecz zapowiadał się bardzo typowo – Cloud9 szybko przejęło inicjatywę, wypracowało sobie sporą przewagę w złocie i kontrolę nad objective’ami, zdobywając 2 Nashory w ciągu nieco ponad 30 minut, ale mieli spory problem z domknięciem rozgrywki. Po drugim Baronie C9 grało coraz mniej ostrożnie i racjonalnie, przez co CLG miało szansę nie tylko opóźnić ofensywę rywali, ale też powrócić do gry, i rzeczywiście – CLG rzutem na taśme w imponujący sposób kompromituje drużynę Chmury i po raz kolejny daje swoim fanom nadzieję na play-offy.
To samo zresztą stało się w grze numer 2, tylko w jeszcze bardziej przekonującym stylu. Tutaj Reignover wreszcie mógł się wykazać, bo powrócił do swojego starego charakterystycznego picku – chodzi oczywiście o Olafa, który już wcześniej zawitał w obecnej mecie, wprowadzony przez Peanuta z Kingzone DragonX, więc były jungler Fnatic oraz Immortals zdecydował się podebrać pick od swojego rodaka, i cóż – z podobnym skutkiem. Wczesna aktywność Reignovera była chyba najefektywniejsza od prawdopodobnie dwóch splitów, ale nie ma co narzekać na linie CLG – solo lanerzy ekipy Liquidu praktycznie nie istnieli. Skąd taka zmiana w poziomie CLG? Biofrost przyznał, że w końcu zdecydowali się oni przerzucić rolę shotcallera z HuHiego właśnie na młodego supporta, i cóż – wygląda na to że ex-wspierający TSM-u całkiem nieźle odnajduje się w tej roli.
Z drugiej strony mamy za to Echo Fox, które jak dotąd prawie nie zawodziło, a w ostatnim tygodniu wypadło bardzo blado. W pierwszym dniu tego tygodnia zmierzyli się z Golden Guardians (którzy jako pierwsi zresztą postanowili wybrać Volibeara na nowym patchu – poszedł on w ręce Contractz’a). I cóż – nie była to nawet część poziomu, które Lisy prezentowały przez ostatnie tygodnie. Od samego początku grę prowadzili Strażnicy, a Echo Fox nie dość że było do bólu pasywne, to jeszcze grali oni po prostu słabo – a największymi słabościami wydawały się być z pozoru ich mocne punkty – Huni oraz botlane, który po serii dominacji nad różnymi duetami na dolnej linii ulegli kompletnie prawdopodobnie najsłabszemu (przypomnijmy że Deftly jeszcze split temu grał w Challenger Series), i to w całkiem widowiskowym stylu. Cóż – może po prostu zlekceważyli rywali, no ale porażka to porażka i tym samym Lisy muszą liczyć się z nieco mniejszą przewagą w tabeli, a Guardiansi mogą się cieszyć ze zmniejszenia dystansu do reszty stawki.
W drugim dniu jednak Lisy wcale nie wyglądały bardziej przekonująco. Ich botlane nadal był bardzo nieefektywny, a wręcz przeciwnie, a było to jeszcze bardziej wyraźne dlatego że grali przecież na Arrowa, czyli doświadczonego koreańskiego strzelca (no, na LemonNationa też, ale jego akurat lepiej w tym zestawieniu pominąć – po co psuć tak atrakcyjny dysonans), co w połączeniu z całkiem niezłą wczesną fazą gry Akaadiana na Lee Sinie sprawiło Lisom niemałe problemy. Reszta linii na szczęście trzymała równy poziom, jednak to Optic dalej prowadziło grę – tu jednak Echo Fox mogło liczyć na błąd rywali, a właściwie na błędy, bo było ich całkiem sporo – bardzo dyskusyjne zagranie junglera Opticu przy Baronie, nierozważne pozycjonowanie się PowerOfEvila na gankach, bezsensowna agresja LemonNationa – to wszystko złożyło się na naprawdę solidny throw, a to Echo Fox umiało już wykorzystać, kończąc ten tydzień z wynikiem 1-1 – chociaż, cóż – trzeba przyznać że mogło być różnie, a im dalej w split, tym słabiej Lisy zaczynają się prezentować, więc koniec splitu, jak i play-offy, zapowiadają się naprawdę ciekawie.
Spójrzmy zatem jeszcze na tabelę w Ameryce. Szczyt jak dotąd pozostaje praktycznie niezmienny od samego początku, z Echo Fox jako liderem oraz Cloud9 na pozycji wicelidera, jednak widać że te zespoły ostatnio nieco wytraciły tempo (czy to z powodu nowego patcha, czy z kwestii doświadczenia drużyn w starciach z nimi), co sprawia że w tej czołówce może jeszcze zrobić się ciasno. Zwłaszcza że coraz lepiej z czasem wygląda czarny koń NA – Clutch Gaming, które ostatni tydzień zakończyło wynikiem 2-0, plasując się na 3 pozycji i sprawia wrażenie naprawdę solidnego pretendenta do tych wyższych miejsc, mając na uwadze niestabilność formy pierwszych dwóch drużyn. Kolejna partia drużyn to 100Thieves oraz Team Liquid, jednak z nieco odmiennych powodów – 100Thieves wróciło do formy po chwilowej destabilizacji, natomiast Team Liquid gra bardzo chwiejnie i nie wiadomo do końca jak mogą się zaprezentować w dalszych zmaganiach – a ostatni tydzień w którym wygrali ze Złodziejami, ale ulegli CLG wcale nie ułatwia sprawy (chociaż przynajmniej są na swojej czwartej pozycji – co prawda ex aequo, ale nadal). Ciekawie zapowiada się za to walka o ostatnie miejsca play-offów, a właściwie – jeśli wszystkie zespoły powyżej zachowają swoją formę – ostatnie miejsce. Aktualnie zajmuje je TSM z wynikiem 7-7, ale cóż – no trzeba przyznać że nie wyglądają oni zbyt przekonująco, a zaraz za nimi czai się Counter Logic Gaming, które mimo wyniku 5-9 wydaje się teraz być zdecydowanie na fali, i jeśli utrzymają swoją formę to rzeczywiście mogą jeszcze swoich odwiecznych rywali z tego miejsca zrzucić. Mniejsze szanse, ale nadal, ma ostatnia trójka – Optic Gaming, FlyQuest i Golden Guardians. Wydaje mi się że z tego trio najlepiej wygląda aktualnie FLY, zwłaszcza że czekają na nich w tym tygodniu raczej łatwe mecze – właśnie z pozostałą dwójką na tych najniższych szczeblach.
MicroAce
Zdjęcia: Riot Games