Po pełnych emocji ośmiu dniach fazy grupowej poznaliśmy najlepsze 8 drużyn Mistrzostw Świata. Przyjrzyjmy się jak zakończyły się poszczególne grupy, a także temu jak wyglądają ćwierćfinałowe pary.
Grupa A
Pierwsza z grup była jednym z zaskoczeń Mistrzostw. Większość analityków przewidywała, że zostanie zdominowana przez dwie drużyny – uznawane za silne Flash Wolves oraz koreańskie Afreeca Freecs. Pozostałe dwa zespoły, czyli europejskie G2 Esports i wietnamskie Phong Vu Buffalo będą walczyć o trzecie miejsce. Co więcej to Wietnamczycy często stawiani byli jako lepsza z tych dwóch drużyn. Tym czasem już pierwsza połowa rozgrywek w tej grupie była niezwykłym zaskoczeniem. G2 Esports pokonało zarówno Afreeca Freecs jak i Flash Wolves, jednocześnie przegrywając z Phong Vu. Całkowicie pomieszało to układ sił tej grupy, w której po pierwszym tygodniu G2 i Flash Wolves zajmowali pierwsze miejsce z dwoma zwycięstwami, a Afreeca Freecs i Buffalo z tylko jedną wygraną zajmowały ex aequo trzecie miejsce.
Druga część grupy była jeszcze bardziej emocjonująca. Od samego początku na szczyt zaczęło wracać do walki Afreeca Freecs. Koreańczycy zaliczyli świetny dzień i wygrali wszystkie swoje spotkania. Dużo gorzej natomiast sprawowało się G2, które poprzez błędy w drafcie i indywidualne pomyłki przegrał zarówno z koreańskim zespołem jak i z Flash Wolves. Wydawało się, że europejczycy są już poza turniejem, ale zostali uratowani przez Phong Vu, które wygrało z Flash Wolves i doprowadziło do dogrywki o drugie miejsce w grupie miedzy FW i G2. Dogrywki są jednak europejską specjalnością, więc Perkz i spółka bez problemu pokonali przeciwników (którzy próbowali użyć Mordekaisera jako kontrę na Heimerdingera Hjarnana).
Co stało się jednak, że Europejczycy, którzy mieli zająć ostatnie miejsce, dali radę wyjść z grupy? Złożyło się na to kilka czynników. Jednym z nich był Heimerdinger. Postać, którą gra praktycznie tylko Hjarnan, całkowicie zmienia tempo rozgrywki. Botlane G2 ma dzięki teamu automatyczny i ciągły push, a do tego jest bardzo bezpieczny. Pozwala to Jankosowi, a także czasem Wadidowi skupić się na górnej części mapy, która jest siłą drużyny. Wunder oraz Perkz byli jednymi z najsilniejszych lanerów grupy. Obaj ciągle zdobywali w farmie na liniach, a nawet zdobywali solo zabójstwa. Dodatkowo obaj byli w stanie carry’ować swój team. Wunder grał genialnie na splitpusherach, a Perkz jako Akali sam uratował swój zespół w drugim spotkaniu z Phong Vu. Ważnym czynnikiem był także udział G2 w fazie Play-In. Pozwala on porównać jak treningi drużynowe przekładają się na grę na scenie, a także dostosować swoją znajomość mety. Wszystko to złożyło się na całkiem dobry występ Europejczyków i powinno przełożyć się także na ich dobrą grę w ćwierćfinale.
Z drugiej jednak strony co doprowadziło do porażki Flash Wolves? Przecież po raz kolejny drużyna była bardzo chwalona przed rozpoczęciem Mistrzostw. Całkowicie zdominowali także własną ligę. Dość szybko okazali się jednak dość jednowymiarowym zespołem. FW dobrze działa jeśli może polegać na Bettym, czyli swoim strzelcu. Jeśli jest on do przodu to może sam pociągnąć rozgrywkę. Jeśli jednak słabo mu idzie, albo przeciwni zespoł (jak np G2 w pierwszym spotkaniu z nimi) odpowiednio zagra wokół Bettiego i nie pozwoli mu komfortowo rozgrywać walk drużynowych, to FW spisuje się słabo. Bardzo dużym problemem był toplaner formacji – Hanabi. Był najgorszym zawodnikiem górnej alei w grupie, słabo radząc sobie zarówno na tankach jak i na agresywnych postaciach. Dość słabo grał także Maple, który często uznawany jest za jednego z lepszych mechanicznie midlanerów, a na Mistrzostwach z naprawdę dobrej strony pokazał się tylko na Akali.
Grupa B
Przechodzimy zatem do chyba najbardziej emocjonującej grupy Mistrzostw Świata. Grupa B, nazywana przez wielu “grupą śmierci” dla zachodu z pozoru była najłatwiejsza do przewidzenia – ówczesny faworyt do wygrania całego turnieju, RNG, potem aktualni Mistrzowie Świata, a następnie w dowolnej kolejności zachód – przecież oni i tak nie będą mieli tutaj znaczenia – a jednak! Tylko Royal Never Give Up nie zaskoczyło – od początku szło im fenomenalnie, przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze dni, Gen.G za to pokazało się z bardzo złej strony, wygrywając jedynie z ekipą Cloud9 po bardzo obustronnym pojedynku. Gry zachodu w zasadzie też nie były zbyt nietypowe – jedynym odstępstwem od normy było zwycięstwo ekipy Vitality nad Gen.G, czyli najlepszej drużyny ubiegłorocznych Worldsów w epickim pojedynku, ale jak pokazały następne gry, to wcale nie był przypadek czy jedna lepsza gra.
Drugi runda rozgrywek to było już całkowite szaleństwo jeśli chodzi o wyniki. Zarówno Vitality, jak i Cloud9 zaczęło ten dzień z dwoma zwycięstwami, pokonując obie azjatyckie drużyny, ale w bezpośrednim starciu nadal lepsza była ekipa z Ameryki. Doprowadziło to jednak do sytuacji, w której jeśli RNG przegrałoby mecz na Gen.G, to byłaby szansa na to że obaj giganci profesjonalnej sceny mogliby pożegnać się z Mistrzostwami już na etapie grup, natomiast awansowałoby właśnie Cloud9 i Vitality. Niestety (dla nieprzewidywalności tej grupy) wspomniany mecz skończył się tryumfem RNG, co w ostateczności wysłało do domu Vitality oraz Gen.G oraz doprowadziło do tiebreakera z pierwszym seedem grupy B na szali. W pojedynku o taką stawkę lepszy okazał się już chiński faworyt, i ostatecznie zgodnie z przewidywaniami to oni wyszli z pierwszego miejsca, ale z drugiej strony C9 wykończyło swój cudowny run do Worldsów z 10 miejsca amerykańskich LCS, aż do fazy pucharowej Mistrzostw Świata.
Co doprowadziło do takich wyników? Na pewno jako głównego winnego upadku Gen.G trzeba wskazać Crowna. Jeszcze rok, dwa temu koreański midlaner był stawiany bardzo blisko, a nawet niekiedy na równi z Fakerem, a teraz nie jest nawet cieniem samego siebie. Jensen, Jiizuke, Xiaohu – każdy z tych graczy wyglądał przynajmniej o klasę lepiej od swojego vis-a-vis w meczach z Gen.G, a to doskonale świadczy o ogromnym regresie gracza z Korei. Jeśli miałbym wskazać MVP grupy, to tutaj od razu nasuwa się Uzi, jednak ja nie postawie na niego z prostej przyczyny – po prostu tego od niego oczekiwaliśmy, więc mecze rozegrane odrobinę gorzej byłyby po prostu rozczarowaniem. Z tego powodu tytuł ten dałbym Licorice’owi. Gość ma 21 lat, i zaledwie rok temu błąkał się jeszcze po amerykańskim Challenger Series, natomiast dzisiaj staje jak równy z równym nie tylko z takimi weteranami sceny jak Cabochard, ale też prawdziwymi legendami Mistrzostw – bo tak na pewno trzeba nazwać Cuvee który dzięki swoim zeszłorocznym występom był jednym z głównych pretendentem do tytułu najlepszego gracza ubiegłorocznych Mistrzostw; i co więcej, jest ich w stanie w pięknym stylu zdeklasować – a to jest osiągnięcie, które wygląda naprawdę imponująco.
Grupa C
Kolejna grupa z serii tych “przewidywalnych, ale nie do końca”. Tutaj właściwie dylemat był jeden – KT Rolster oraz MAD Team były w zasadzie pewniakami do zajęcia odpowiednio pierwszego i ostatniego miejsca w grupie, więc pozostała kwestia drugiego seedu, o który walczyłoby chińskie EDward Gaming oraz amerykański Team Liquid. I cóż – pierwsza runda rozgrywek potwierdziła tę przewidywalność, a dodatkowo postawiła trzecią chińską drużynę nad liderami Ameryki w bezpośrednim starciu – i wyglądało to całkiem przekonująco, bo TL w pierwszych meczach wyglądało na chyba najbardziej zagubioną drużynę na tych Mistrzostwach (oczywiście mając na uwadze stosunek potencjału drużyny do jej rzeczywistych osiągnięć w Korei).
Druga runda rozgrywek na szczęście podratowała nieco emocje towarzyszące oglądaniu tej grupy – w zasadzie tylko teoretycznie, ale zawsze coś. Kluczowy był tutaj mecz EDward Gaming z wówczas niepokonanym KT Rolster – jeśli chińska ekipa by to starcie przegrała, to już następna porażka z TL stawiałaby ich w sytuacji remisu, czyli o awansie decydowałby tiebreaker. KT jednak w tym starciu nie walczyło już praktycznie o nic (cóż – został im jeszcze mecz z MAD, jednak tu bardzo ciężko byłoby spodziewać się zaskoczenia patrząc na ich ówczesne starcia), i EDG chcące uniknąć dodatkowego stresu związanego z walką o awans po prostu przyłożyło się do tego meczu i wygrali z średnio zaangażowanym w grę KT, co w większości rozwiązało sytuację grupy już na 2 mecze przed końcem rozgrywek. Co ciekawe, do tiebreakera rzeczywiście mogło dojść, bo TL następny mecz na chińską organizację wygrało, jednak to już nie dało im nic poza satysfakcją z odebrania EDG szansy na pierwszą pozycję w grupie.
Obyło się tu więc bez zaskoczeń, a jedyne co warto nadmienić, to widocznie słabe przygotowanie Teamu Liquid do Mistrzostw. W amerykańskich rozgrywkach wyglądali na najlepszą drużynę reprezentującą zachodni kontynent od lat, a w praktyce zagrali po prostu mdło i wyglądali, jakby totalnie nie mieli pomysłu na grę z kimkolwiek spoza granic USA. Gracze EDward Gaming pokazało się z relatywnie dobrej strony, aczkolwiek jeśli nie znajdą samych siebie z kluczowego dla nich zwycięstwa z KT, to prawdopodobnie może być za mało jeśli chodzi o fazę pucharową Mistrzostw – powiedzmy sobie szczerze, oprócz TL było wiele groźniejszych drużyn w tym drugim koszyku, a wtedy o awans musieliby się postarać już zdecydowanie bardziej, no ale cóż, jak zwykle – czas pokaże.
Grupa D
Grupa D była jedną z najłatwiejszych do przewidzenia grup. Były w niej dwie drużyny, które zdecydowanie odstawały od reszty poziomem. Invictus Gaming i Fnatic to pretendenci nawet do walki o Mistrzostwo Świata. 100Thieves i G-Rex były natomiast jednymi z najsłabszych (jak nie najsłabszymi) ze wszystkich drużyn fazy grupowej. Wyniki oddały to bardzo dobrze. IG i FNC wygrało wszystkie spotkania z pozostałymi drużynami grupy. Obie formacje były też mocno zbliżone w poziomie między sobą. W fazie zasadniczej obie miały po 5 zwycięstw i remis w walce przeciw sobie. Dlatego o pierwszym miejscu musiała zdecydować dogrywka. Wszyscy jednak wiemy, że EU jest niepokonane w dogrywkach, więc Fnatic wygrało ją dość łatwo.
Co sprawie jednak, że te dwie drużyny tak bardzo odstawały od reszty? Zacznijmy od Fnatic. Europejczycy to bardzo uniwersalna drużyna. Żaden z zawodników nie jest słabym ogniwem drużyny. Każdy też, w zależności od potrzeb, może wziąć dla siebie postać do carry’owania lub zdecydować się na bardziej obronną pozycję. Trudno wskazać też słabą część gry Fnatic. Drużyna dobrze warduje, wie jak zarządzać falami minionów oraz jak rozgrywać mapę. Problematyczne może być jednak umieszczanie Capsa w trudnych dla niego sytuacjach. FNC podczas draftów często zmuszą swojego midlanera do gry postaciami, którymi musi przegrać linie. W przyszłości może to zostać wykorzystane przez przeciwników drużyny.
A jak z Invictus? Sprawa wygląda trochę inaczej. Chińczycy mają jedną, dość dużą słabość, a jest nią dolna aleja. O ile jeszcze JackeyLove jest dobrym graczem (szczególnie silnym w teamfightach) to wspierajacy drużyny Baolan to jeden ze słabszych wspierającyh Mistrzostw (a na pewno najgorszy support spośród drużyn, które awansowały do ćwierćfinałów). Brakuje mu wiele na każdej płaszczyźnie – słabo rotuje po mapie przez co umiera samotnie, a jego ultimate’y Leony częściej pudłowały niż trafiały. Siłą natomiast są solowe linie drużyny. Rookie jest genialnym midlanerem, który nie zawodzi. Dwójka toplanerów drużyny Duke i TheShy spełniają podobną rolę jak sOAZ i Bwipo we Fnatic. Gra wokół nich jest kluczem do zwycięstwa Invictus. Zatrzymanie solowych linii jest jednak sposobem jak wygrać z Chińczykami.
Ćwierćfinały
KT Rolster vs Invictus Gaming
MicroAce: Nauczony doświadczeniem, bardzo dobrze wiem że jakakolwiek wiara w KT Rolster nigdy nie popłaca, więc jako ich fan jestem zobligowany obstawić zwycięstwo Invictus Gaming. Ale powiedzmy sobie szczerze – ten pojedynek równie dobrze mógłby być finałem Mistrzostw Świata i byłby równie emocjonujący. Oba zespoły wyraźnie zdeklasowały resztę swoich grup (przynajmniej jeśli chodzi o te podstawowe 6 meczy) wynikiem 5-1, pokazując że są bardzo silne, ale nie niepokonane. Jeśli chodzi o bezpośrednią komparycję, tutaj lepiej wygląda KT – prawdziwe gwiazdy międzynarodowej sceny League of Legends na każdej z linii, w porównaniu z IG wyraźnie prowadzonego przez Rookiego i TheShy’a. Mimo to, jak wspomniałem wcześniej nie mogę postawić na inny wynik niż zwycięstwo Invictus, więc stawiam tutaj 3:2 dla chińskiej ekipy po bardzo wyrównanej serii (chociaż kompletnie nie będę miał nic przeciwko jeśli wygra Rolster, ale jak wspominałem – za wcześnie na hype).
McCasimir: Jedyny całkowicie azjatycki ćwierćfinał tych Mistrzostw. Jedyny też, który trudno mi ocenić. KT wydaje się zdecydowanym faworytem. Lepsi zawodnicy na każdej linii, ogólnie lepsze makro i rozumienie gry. Invictus z drugiej strony zakończyło grupę z bardzo dobrym wynikiem (zaledwie jedna porażka w fazie zasadniczej), ale poza Fnatic nie mieli żadnych silnych przeciwników. Dlatego pójdę za udzieloną nam wszystkim kilka lat temu przez MonteChristo radą – nigdy nie obstawiaj przeciwko zespołom z Korei. Dlatego jak dla mnie będzie to 3-1 dla KT Rolster.
Royal Never Give Up vs G2 Esports
McCasimir: G2 Esports po raz pierwszy pojechało na duży turniej jako zespół, którym wszyscy mają pomiatać, a nie jako kandydat do czołowych miejsc. I po raz pierwszy Europejczycy zagrali naprawdę dobrze i wyszli z grupy. Podczas losowania trafili jednak na RNG, które przez wielu uważane jest za silnego kandydata do wygrania całych Mistrzostw. Czy jednak powinniśmy skreślać już G2? Moim zdaniem nie. Perkz i spółka wylosowali dla siebie najlepszego przeciwnika. RNG mimo swojej siły to drużyna dość jednowymiarowa. Jej trzonem jest Uzi, wokół którego gra reszta zawodników. Ciągłe ganki na dolną aleję i ochrona strzelca w teamfightach. G2 jednak pokazało już, że potrafi grać na tę taktykę. Szczególnie w pierwszej grze z Flash Wolves kiedy Betty nie miał żadnej możliwości działania. Dodatkowo Letme i Xiaohu póki co grają średni turniej i Wunder oraz Perkz będą w stanie spokojnie sobie z nimi poradzić. Dlatego, mimo iż wiem, że będę brzmiał jak szaleniec, wciąż stoję twardo za EU i obstawiam 3-2 dla europejskiej formacji.
MicroAce: Ja tutaj będę w totalnej opozycji do tego, co napisał McCasimir. G2 w imponującym stylu przedarło się do fazy pucharowej Mistrzostw Świata, zaczynając od turnieju Play-In, ale wydaję mi się że tutaj ich przygoda się kończy. Owszem, zgodzę się z powyższym stwierdzeniem, że RNG może wydawać się nieco jednowymiarowe (chociaż to też jest bardzo dyskusyjne patrząc na ostatnie fenomenalne występy Karsy), ale nadal na praktycznie każdej linii mają równą, bądź lepszą odpowiedź na to, czym dysponuje G2 (z wyjątkiem Perkz’a, tutaj mogę się zgodzić że będzie w stanie sprawić Xiaohu spore problemy). I owszem, można też kłócić się że RNG wytraciło sporo momentum w ostatnim dniu rozgrywek swojej grupy, ale nie zapominajmy – ćwierćfinały to już BO5. Tutaj nie zadecyduje przypadek bądź jedna wybitnie rozegrana gra. Tutaj trzeba rozegrać przynajmniej 3 gry na najwyższym poziomie na jaki daną drużynę stać, a w takim wypadku, niestety dla fanów Europy, wydaję mi się że zespół z Chin stać na dużo, dużo więcej. Nie pozostaje mi więc nic innego, niż twardo postawić na zwycięstwo RNG, i zaryzykuję że to może się skończyć nawet na wyniku 3:0 – o ile Hjarnanowi nie uda się dorwać Heimerdingera, albo GrabbZ nie popisze się jakimś genialnym draftem, G2 w moim odczuciu może nie ugrać nawet jednej gry, chociaż wiadomo – obym się mylił, miło byłoby zobaczyć chociaż walkę ekipy Perkz’a.
Afreeca Freecs vs Cloud9
MicroAce: Cloud9 nie mogło chyba trafić lepiej, wychodząc ze swojego drugiego seedu grupy C. AFS wchodziło na Mistrzostwa jako jeden z faworytów przynajmniej jeśli chodzi o dojście do finału, dzięki swojemu świetnemu występowi w końcówce rozgrywek LCK, ale na samym evencie wyglądali już raczej chwiejnie jak w zasadniczym splicie. C9 natomiast dopiero na turnieju się rozbudziło – cóż, nie można lekceważyć faktu, że była to drużyna która jeszcze nie tak dawno zajmowała ostatnią, dziesiątą pozycję w rozgrywkach NA LCS, a teraz ugrali dla siebie awans do fazy pucharowej w grupie śmierci, gdzie byli spisywani na straty. Czy jednak można to tak porównywać? Nie jestem pewien – napisałem to w przypadku poprzedniego ćwierćfinału, napiszę to też tutaj – ćwierćfinały to już Best Of 5. Zawsze w takim rozgrywkach faworyzuje się koreańskie drużyny, ale trzeba też spojrzeć na to z drugiej strony – jedną z najsilniejszych stron C9 w grupie były genialnie rozegrane i zaskakujące drafty. Ale czy Reaperedowi wystarczy “asów w rękawie” na całą serię potencjalnie pięciu meczów? Nie ujmując nic koreańskiemu szkoleniowcowi, wydaje mi się że jednak niestety nie. Moja prognoza – 3:1 dla ekipy Afreeca Freecs.
McCasimir: Kolejne dobre losowanie dla drużyny z zachodu. Nie możemy oczywiście Afreeca Freecs nazywać złym zespołem, jednak jest to zdecydowanie najsłabszy team z tych, które zajęły pierwsze miejsce w grupach. AFs ma oczywiście wciąz wiele silnych stron, w tym przede wszystkim Kiina na górnej alei. Jednak skoro Koreańczyka był w stanie zatrzymać Wunder, to poradzić sobie powinien też Licorice. A AFs pokazało, że bez swojego toplanera z przewagą, drużyna radzi sobie zdecydowanie gorzej. Dlatego C9 grające agresywnie pod swojego toplanera i odpowiednio wykorzystując agresje Blabera na zmianę ze stabilnością Svenskerena, jest w stanie wygrać spotkanie na Koreańczyków. Tym razem sprzeciwie się przywołanym wcześniej słowom Montiego. Będzie to niezwykle zażarty mecz i spodziewam się wyniku 3-2 dla C9.
Fnatic vs EDward Gaming
McCasimir: Jedno z potencjalnie najciekawszych spotkań w ćwierćfinałach. Taki sam mecz mogliśmy oglądać w 2015 roku, kiedy Fnatic z Hunim, Reignoverem, Febivenem, Rekklesem i Yellowstarem doszło do półfinału. Wtedy FNC dość łatwo wygrało z EDG, a jak będzie teraz? Większość świadczy na korzyść Europejczyków. Wygrali pewnie dwa spotkania na IG, a EDG jest uważane za najsłabszą a chińskich formacji na Mistrzostwach. Fnatic dzięki swojej uniwersalności, a także całkiem dobrym draftom powinno poradzić sobie ze swoimi przeciwnikami. Moim zdaniem EDward Gaming da radę ugrać jedna mapę, ale będzie 3-1 dla FNC.
MicroAce: Czy Edward Gaming rzeczywiście pokazało coś wybitnego podczas fazy grupowej – owszem, ugrali jedną grę przeciwko KT Rolster (która w zasadzie dla Koreańczyków już praktycznie nic nie znaczyła), a reszta grupy to był już swego rodzaju spacerek po parku, natomiast Fnatic – cóż, jeśli chodzi o resztę grupy to było całkiem podobnie, ale, pokazali że potrafią wygrać z największymi rywalami wtedy, kiedy to się liczy. Cóż, kompletnie szans EDG odbierać nie można – to chińska drużyna, więc jeśli ktoś ma zaskakiwać, to oni, ale obecnie zwyczajnie bardziej logicznym obstawieniem będzie tu zwycięstwo liderów Europy, więc będzie to chyba jedyne starcie, co do wyniku którego będziemy się z McCasimirem zgadzać – 3:1 dla Fnatic.