Nie ma chyba serii gier o zombie starszej niż Biohazard i przy okazji cieszącej się taką renomą. Większość osób może tą serię kojarzyć z już legendarnej części czwartej, gdzie ponownie przyszło graczom sterować Leon’em Scott Kennedym i ratować córkę prezydenta. Mimo że seria rozpoczęła swoją drogę w roku 1996, po 21 latach postanowiła odświeżyć wygląd i mechanikę gry, by na nowo przykuć uwagę graczy do marki zbudowanej na zombiakach.
Najnowsza odsłona serii, czyli Resident Evil VII zebrała całkiem przyzwoite oceny na portalach i była dość popularna na YouTube zaraz po premierze. CapCom na nowo podszedł do kwestii budowania napięcia i straszenia gracza. Musieli to zrobić skoro twórcy zmienili perspektywę z trzeciej osoby na pierwszą, dlatego też trzeba było od początku znaleźć inny sposób wywoływania strachu, bo zwykły jump scare już dawno się przejadł. Zresztą w demie, jak i grze, początek dobrze nakreślił nowe standardy.
Podstawowe Info o VII- Producent: Capcom
- Wydawca: Capcom
- Premiera: 24 stycznia 2017
- Platformy: Steam
- Dostępna na PC, PS4 i Xbox One
- Gatunek: Survival Horror
- Pierwsza część z widokiem FPP
- Jest tu trochę elementów logicznych niezbyt trudnych
- Straszy na początku, później już tak nie jest
- Spojrzysz na przeciwnika i widzisz w większości czarną masę
- Statek i kopalnie na bagnach
- Przejście gry zajmuje w górnych granicach 20 godzin
- Strzelanie jest trochę słabo zrobione
- System operacyjny: Windows 7, 8, 8.1, 10 (64-BIT Wymagany)
- Procesor: Intel Core i7 3770 3.4GHz albo AMD odpowiedni temu bądź lepszy
- Pamięć: 8 GB RAM
- Karta graficzna: NVIDIA GeForce GTX 1060 z 3GB VRAM
- DirectX: Wersja 11
- Miejsce na dysku: 24 GB dostępnej przestrzeni
- Karta dźwiękowa: Kompatybilna z Directx
Czy na pewno powrót do korzeni?
Trzeba przyznać, że jest to orzeźwiająca część serii po V i VI, ponieważ tam na pierwszym planie była przede wszystkim AKCJA. Tu natomiast mamy do czynienia z prawdziwym survival horrorem, czyli na ten przykład, jeśli na początku podczas walki z bossem wykorzystamy całą amunicję do pistoletu, a jest jej aż 27, to możemy bossa nie pokonać. Pozostaje graczowi wtedy czekać cierpliwie na śmierć. Jak to Shinji Mikami (osoba odpowiedzialna za tworzenie Resident Evil) mawia: Poczucie bezradności może być najpotężniejszym narzędziem w arsenale twórcy interaktywnych horrorów. Z tego wynika, że twórcy się postarali, żeby walki z bossami nie były bezmyślne.
Owe walki są dobrze zrobione, ale czy właśnie o to chodzi w horrorze? No właśnie nie. Nie od tego są przecież horrory, a gry takie jak Dark Souls, czy Castlevania, w horrorach chodzi o wzbudzenie strachu w graczu. Oczywiście w każdej grze z tej serii są wymagające walki z głównymi przeciwnikami, ale nie na tym kładziono tam nacisk, a na rozbudowanych zagadkach i budowaniu klimatu ucieczki przed zagrożeniem. Tutaj po dojściu do statku tego klimatu już praktycznie nie czuć. Czuć natomiast to, że trzeba pokonać kolejnego bossa, a nie strach. Przy okazji dobrze wiadomo kim będzie ten ostatni.
Dobra zmiana
Koniec końców i tak gra wypada naprawdę dobrze na tle innych części, jak wcześniej wspominałem. Z tego też powodu można nazywać tą grę jako powrót do korzeni, gdyż wystarczy porównać gameplay z tej części do poprzednich dwóch, że o Umbrella Corps nie wspomnę. Wcześniej też Capcom wydał remaster’y pierwszej części Biohazard i odsłony z numerem zero. W ten sposób chciał zasygnalizować, że powstaje gra, która powróci do zasad z początków. Miejmy jeszcze tylko nadzieję, że powrócą postacie z poprzednich odsłon i wszyscy będą szczęśliwi. Kolejna część ma wielkie szanse stać się omawianym przez wszystkich powrotem, ale jak na razie, według mnie, lepiej wypada demo gry, niż jej pełna wersja.