Yare yare, nie tak dawno, zadebiutowała na Netflixie kolejna część przygód z fatalnego życia Saiki Kuna. Ta seria, wypełniona po brzegi najrozmaitszymi gagami, powinna podbić serce każdego wielbiciela lekkich anime, który przed telewizorem chcę się wyłącznie dobrze bawić. Jeśli jeszcze nie przekonałeś się do tytułu, a znajduje się na Twojej „kupce wstydu” rzuć wszystko i załączaj pierwszy odcinek – ja dałem się przekonać i teraz z niecierpliwością czekam na kolejne epizody.
Seria sprawia wrażenie pomieszania koncepcji nadprzyrodzonych mocy z konwencją szkolnego życia. Różowowłosy nastolatek, którego największym marzeniem jest bycie przeciętnym, ma przed sobą niezwykle trudne zadanie – w końcu trudno jest być zwykłym, szarym, niewyróżniającym się bohaterem, kiedy rodzisz się ze zdolnościami zbliżającymi Cię bardziej do Boga niż człowieka. Łatwiej byłoby wypisać czego Saiki K. nie potrafi i nawet to zostałoby poddane sporej wątpliwości, gdyż scenarzyści przyzwyczajają widza, pokazując w każdym z odcinków kompletnie nowe zdolności w arsenale chłopca z antenkami.
Jak wiele straciłaby ta seria, gdyby cierpliwość i marzenie Saikiego nie byłyby wystawiane na próbę. Trzeba przyznać, że Shuichi Asō postarał się, by głównemu bohaterowi towarzyszyły barwne postacie, które na ekranie lśnią równie dobrze, co nasz protagonista. Przy okazji – każda jest parodią konkretnych koncepcji “charakterów” dobrze znanych widzom z wielu przeróżnych serii shonen. Na pierwszy plan poza Saikim, wychodzą takie postacie jak Nendo – typowy, przygłupi osiłek o dobrym sercu, który upodobał sobie Saikiego za przyjaciela, Kaido, który jest typowym nastolatkiem z syndromem drugoklasisty, uważający siebie za superbohatera rodem z komiksów(swoją drogą, czy tylko mi się wydaje, że autor inspirował się tu Gintokim z Gintamy?), Teruhashi – ucieleśnienie perfekcyjności i piękna, która budzi zainteresowanie każdej osoby płci męskiej, z wyjątkiem Różowowłosego oraz Toritsuka – osoba znająca sekret Saikiego, medium widzące zmarłe dusze, a w międzyczasie największy zboczeniec w całej serii. Jak Kusuo może wieść zwykle życie, kiedy takie postacie cały czas zawracają mu cztery litery i zmuszają go wielokrotnie do ratowania sytuacji?
Na jeden odcinek przypada około 5 mniejszych opowieści, które z czasem, kompletnie oderwane od siebie, stają się częścią większej, jednolitej historii – jak na przykład arc na bezludnej wyspie. Storyline potrafi niejednokrotnie zaskoczyć, a swoimi ogromnymi dawkami absurdalnego humoru rozbawić do łez. Niesamowicie tu również wypada crossover z serią Gintama, który wbił mnie tak w fotel, że kilkukrotnie obejrzałem ten odcinek, nie potrafiąc wyjść z podziwu. Bardzo przyjemnie również przedstawiana jest integracja wersji anime Saikiego z samą mangą. Główny bohater niejednokrotnie potrafił napomnieć, że “studio nie miało wystarczającej ilości czasu ekranowego” na zgłębienie się jakiegoś wątku, dlatego jako narrator odsyłał do konkretnego tomiku swojej mangi po większą ilość informacji.
Na pochwałę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, która jest istotną częścią całej serii. Bardzo upodobałem sobie nutkę, towarzyszącą pojawieniu się na ekranie Kaido – przywodzi mi na myśl rozmaite shoneny, w których to podobny motyw muzyczny był zawsze elementem epickich bohaterów, tak tutaj świetnie łączy się z “syndromem licealisty” tej postaci. Openingi i endingi również są na tyle charakterystyczne i nietypowe, że za każdym razem jak przychodzi mi na myśl o Saikim, tak w głowie nucę piosenkę 2 sezonu, “Put your hands up” w wykonaniu Shiggy Jr.
Jeśli jesteś zmęczony poważnymi historiami i szukasz odmóżdżenia i przy tym dobrej zabawy, przygody Kusuo i jego znajomych na pewno będą dobrym wyborem. Ta komediowa sceneria zmieszana z wątkami zwykłego życia i nadprzyrodzonymi zdolnościami potrafi przyciągnąć widza na dobre i omamić go do takiego stopnia, że będzie pochłaniać kolejne odcinki. Właściwie, może to Saiki wpływa na widzów swoimi mocami psychicznymi? Ja już z niecierpliwością czekam na 3 sezon, a Wy?