“Najsilniejszy superbohater świata może powalić każdego jednym ciosem. Nikt nie jest w stanie go pokonać, dlatego biedak zmaga się z nudą i depresją.” – takim o to opisem Netflix próbuje zachęcić swoich użytkowników do zagłębienia się w świat tego tytułu. Jeśli jesteście fanami mangi i anime nie ma opcji byście nie spotkali się z tym tytułem – czy to w formie komiksów ONE’a, mangi czy właśnie w postaci 12 odcinkowego anime, które miesiąc temu pojawiło się na czerwonym “N”.
One Punch Man to parodia gatunku anime i mangi typu shounen, któremu w Japonii popularności nie można odmówić. W tego typu filmach i komiksach dominują efektowne walki, nadprzyrodzone zdolności i wielkie roboty. Właściwie, to wszystko w OPM jest, jednak Saitama – główny bohater produkcji, swoją unikalną kreacją naśmiewa się z tego gatunku.
Kolejny tytuł o superbohaterach. Wydawać się może, że ta tematyka została już wystarczająco wyczerpana, jednak ten tytuł na tej płaszczyźnie zaskoczył. Saitama przedstawiony jest jako najsilniejszy człowiek na świecie. Co zaskakujące, nie posiada żadnych nadprzyrodzonych mocy, nie pochodzi z innej planety, nie ugryzł go pająk czy nie jest jakimś nieudanym eksperymentem amerykańskich naukowców. Jego kluczem do sukcesu, który pozwolił mu zyskać tą niesamowitą moc, jest morderczy trening jaki przebył – 100 brzuszków, 100 pompek, 100 przysiadów i bieg 10km i tak codziennie. Przez 2 lata, żyjąc przy tym na 3 posiłkach dziennie, bez klimatyzacji. Brzmi kuriozalnie, co nie? Może ktoś z Was chce spróbować?
“Z wielką siłą, wiążę się wielka odpowiedzialność”. Nie, chwila, to nie ta bajka. Saitama spełniając swoje marzenie o zostaniu superbohaterem przekroczył wszelkie granice siły, o której człowiek może sobie wyobrazić i zwyczajnie dopadła go… nuda. Jego głównym celem jako bohater ciągle jest ochrona obywateli, jednak w życiu doskwiera mu brak przeciwnika godnego jego osobie, który wytrzyma walkę dłuższą niż jedno uderzenie. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że OPM jest opowieścią o podróży Saitamy w celu znalezienia złoczyńcy, który da mu sporo satysfakcji, jednak z biegiem czasu oglądający znajdzie w tej serii nieco więcej głębi.
Cały twór ONE’a jest przepełniony nawiązaniami do znanej każdemu popkultury. Przez odcinki przewijają się takie postacie jak Szatan Śmierdziuszko, przypominający postać Piccolo i komicznym tłumaczeniu jego imienia przez stację RTL7(nice JPF!), Bang może kojarzyć się co niektórym z Mistrzem Roshim, a Genos? Jest właściwie wykreowany na typowego protagonistę każdego shounena, co z nieco odmiennymi poglądami Saitamy tworzy interesującą relację uczeń-nauczyciel.
Saitama przeszedł długą drogę. Zaczął jako bohater komiksu ONE’a z naprawdę słabą kreską(jednak teraz w tych nowszych odcinkach jest lepiej niż było!), później doczekał się rewelacyjnej adaptacji mangowej swoich przygód, by w końcu z przytupem(a może uderzeniem?) zadebiutować na ekranach. Kreska stoi na niesamowitym poziomie, a walki jakie widz ma okazję zobaczyć to istny raj dla oczu. Sprawia to, że serię ogląda się przyjemnie, a cały pierwszy sezon liczący 12 odcinków potrafi minąć bardzo szybko.
Jestem zdania, że seria ta może się podobać każdemu, nawet tym osobom, które nie siedzą mocno w tematyce mang i anime. Ta produkcja, na pierwszy rzut oka sympatyczna parodia filmów i seriali o tematyce superhero, przyozdobiona niesamowitymi pojedynkami i postaciami, potrafi też widzów skłonić do myślenia, przedstawiając sporo istotnych życiowych problemów. Kto jeszcze nie widział serii, ciepło namawiam do sprawdzenia jej właśnie teraz – zwłaszcza z powodu łatwej dostępności, a także faktu, że wielkimi krokami zbliża się jej drugi sezon.
Jakie jest Wasze zdanie o tym anime? Zapadły Wam w pamięć jakieś ciekawe walki? Może jakiś konkretny cytat? Napiszcie koniecznie!