Faza play-in Mistrzostw Świata sezonu ósmego już za nami. Czas przyjrzeć się temu, co działo się w grupach i kto ostatecznie awansował do głównej fazy Worldsów.
Grupa A
Pierwsza grupa Play-In tegorocznych mistrzostw świata na pierwszy rzut oka wydawała się całkiem łatwa do przewidzenia, ale ostatecznie jej przebieg obrał nieco inne tory. Na pierwszy rzut oka przebijało się tu Edward Gaming, czyli prawdziwi weterani Worldsów – jak to każda chińska drużyna, tutaj byli oni skazywani na bezwzględny sukces. Potem, z drugiego koszyka zakwalifikowało się Infinity Esports – kostarykańska organizacja z regionu LLN. Jako trzecią drużynę, zobaczyliśmy tutaj Dire Wolves – ekipę z Australii która od dwóch sezonów dominuje swój region, ale nie może poradzić sobie na międzynarodowej scenie. Zgodnie z przewidywaniami, Edward Gaming zgarnęło z łatwością pierwsze 2 zwycięstwa, natomiast największym przegranym tego dnia było Infinity, które zaczęło play-in od dwóch porażek. I właściwie dla wielu wynik tej grupy był już przesądzony po pierwszych 3 meczach, ale Infinity Esports sprawiło oglądającym niemałą niespodziankę – zaskoczyli ogromnie wygraną z Edward Gaming, co dało im kolejną szansę na awans, a potem pokonując Dire Wolves postawili się w komfortowej sytuacji – z wygraną EDG przeciwko Wilkom wiązał się ich awans, natomiast porażka zespołu z Chin dawała im potrójną dogrywkę, lecz tutaj już niespodzianki nie było – EDG pewnie ograło australijską organizację zapewniając sobie awans z pierwszego miejsca, natomiast drużyna z LLN również wyszła z grupy, tyle że z drugiej pozycji.
Grupa B
W grupie B zobaczyć mogliśmy, w pewnym sensie, dwóch przedstawicieli Europy. G2 Esports z EU LCS oraz SuperMassive z ligi tureckiej. Trzecią drużyną tej grupy było Ascension Gaming z Tajlandii. Wielu spodziewało się wyrównanej walki o pierwsze miejsce w grupie, jednak mało kto przewidział, że SuperMassive zniszczy G2 w pierwszej grze. Europejczycy pierwszego dnia rozgrywek zaprezentowali się tam tak słabo, że dość szybko zaczęli być uważani za najsłabszą drużynę z pierwszego koszyka. Po dniu przerwy G2 wróciło jednak dużo silniejsze. Wygrało oba swoje spotkania w zasadniczej fazie grupowej, po czym zniszczyło SuperMassive w dogrywce i zapewniło sobie awans z pierwszego miejsca. Turcy natomiast pokazali bardzo dużą słabość. Toplaner drużyny fabFabulous bardzo źle spisuje się na agresywnych postaciach, a Aatrox w jego wykonaniu był okropny. Ostatniej miejsce zajęli Tajlandczycy, którzy poziomem mocno odstawali od pozostałej dwójki drużyn.
Grupa C
Kolejna grupa, w której jedna drużyna jest na pierwszym planie, a reszta pozostaje niewiadomą. Powiedzmy sobie szczerze – oprócz finału play-offów NA LCS przeciwko Team Liquid końcówka splitu wyglądała dla Cloud9 niesamowicie, więc było mało prawdopodobne, że zaskoczą ich drużyny z Wildcardu. Zwłaszcza, że te drużyny nie były jakoś wybitne – z drugiego koszyka doszło tutaj KaBuM! e-Sports, które co prawda odnosi ogromne sukcesy w brazylijskiej lidze, ale trzeba zauważyć, że całe CBLOL zaliczyło w tym sezonie spory regres i nie prezentuje już takiego poziomu, którego cały Wschód i Północna Ameryka mogłyby się poważnie obawiać. Detonation FocusMe zaś… cóż – Azjaci przyzwyczaili nas już że są całkiem nieźli w tę grę, ale Japonia nadal odstaje sporo od swoich kontynentalnych azjatyckich sąsiadów. I zgodnie z oczekiwaniami – Cloud9 przeszło jak burza przez cały play-in bez porażki, natomiast starcia KaBuM! i DFM-u było loterią, która doprowadziła ostatecznie do tiebreakera w tej grupie, ale w tym już wyraźnie lepiej poradzili sobie Japończycy nie dając ekipie z Południowej Ameryki najmniejszych szans i kwalifikując się do drugiej rundy rozgrywek Play-in.
Grupa D
Ostatnia grupa była największą zagadką. Zobaczyć w niej mogliśmy trzecią drużynę z Tajwanu czyli G-Rex, legendarną formację, która reprezentuje teraz region CIS czyli Gambit Esports oraz przedstawicieli regionu LAS – Kaos Latin Gamers. Trudno było jednoznacznie ocenić kto jest najsilniejszą drużyną tej grupy. G-Rex niby rozlosowywane było z pierwszego koszyka, jednak zawsze trudno oceniać tajwańskie drużyny, ponieważ Flash Wolves całkowicie masakruje resztę stawki. Dlatego mówiło się, że Gambit, które było dość mocno hype’ione może mieć całkiem solidną szansę na pierwsze miejsce w grupie. Rzeczywistość jednak dość szybko zweryfikowała te przewidywania. Tajwańczycy całkowicie zdominowali grupę i przez ani jedną krótką chwilę nie dało się myśleć, że mogą przegrać chociaż jedną grę. Gambit okazał się mieć dużo słabsze makro, a rosyjscy zawodnicy odstawali indywidualnie od swoich przeciwników z LMS. Najgorzej wypadło Kaos Latin Gamers. Drużyna nie wygrała ani jednej gry i wyglądała jak jedna z najgorszych formacji z całej fazy Play-in.
Cloud9 vs Gambit Esports
>To starcie zapowiadało się chyba na najciekawszy pojedynek z całej fazy Play-In, ponieważ teoretycznie mieliśmy tutaj starcie Europy (z lekkim throwbackiem do czasów Gambitu w EU LCS) z Ameryką reprezentowaną przez ekipę Cloud9 – i seria rzeczywiście taka była, ale nie uprzedzajmy faktów. Pierwsze starcie w świetnym stylu wygrała drużyna Cloud9, deklasując ekipę z Rosji i potwierdzając, że słaba forma Rosjan z fazy grupowej play-inu nie była przypadkowa, ale w drugim starciu GMB wyraźnie wyszło temu na przeciw, rozprawiając się w jeszcze efektowniejszym stompie z północnoamerykańskim weteranem (gdzie mocno uwydatnił się jeden z głównych minusów, czy może bardziej niewiadomych w składzie Cloud9, czyli kompletnych amatorów na tak wysokim progu rozgrywkowym – Blabera i Zeyzala).
Spowodowało to, że Reapered w 3 meczu zdecydował się sięgnąć po jokera, jakim był Svenskeren – i cóż, co by nie mówić o formie Duńczyka, czy to w tym sezonie, czy ogólnie w kilku ostatnich latach, to tutaj już taki zastrzyk doświadczenia i ogrania na scenie profesjonalnej zadziałał cuda i skład Chmury po raz kolejny sięgnął po zwycięstwo, i cóż – nie wypada nie powiedzieć, że to właśnie głównie dzięki Svenskerenowi, który oprócz aspektu mentalnego wniósł do drużyny w tej serii naprawdę sporą dawkę umiejętności, a jego prezencja na mapie była naprawdę godna podziwu. Gambit chwilę później zdołało jednak wyrównać serię po raz kolejny, wydaje mi się że głównie dzięki zaskakującym pickom w postaci LeBlanc dla Kiry (który zagrał na niej chyba najlepszy mecz od jakiegoś czasu) i Nautilusa na pozycji wspierającego dla Edwarda (który teraz swoją drogą już jest cieniem samego siebie z przeszłości, co dobitnie pokazały te kwalifikacje) i nietypowej jak dotąd kompozycji. Wszystko więc sprowadziło się do meczu numer 5, w którym niezaprzeczalnie lepsza okazała się Chmura – góra i dół mapy dla Gambitu praktycznie nie istniały, a na midlane Jensen spisywał się świetnie nie dając Diamondproxowi oraz Kirze wypracować ani krzty przewagi podczas gdy uwaga Svena była skupiona na innych liniach. Tym samym C9 zapewniło sobie awans do właściwych rozgrywek Mistrzostw Świata i – trzeba przyznać, że całkiem zasłużenie.
Edward Gaming vs DetonatioN FocusMe
Tutaj raczej nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli napiszę, że Edward Gaming było chyba najbardziej oczywistym faworytem z wszystkich 4 meczów finałowych Play-In. DetonatioN FocusMe było od początku skazywane na bezwzględną porażkę i to nie bez przyczyny, bo Japończycy na turnieju nie zachwycili – owszem, kwalifikacja do play-inu na Mistrzostwach, i to do drugiej fazy już jest w ich wypadku ogromnym sukcesem, ale dosłownie wszystko wskazywało na to, że tutaj ich przygoda w Korei się zakończy. Edward Gaming zaliczyło jak dotąd 3 świetne gry, z jednym małym “wypadkiem przy pracy” natomiast DFM dostało się do tej fazy głównie przez niekompetencję przeciwników (no niestety, inaczej nie można nazwać awansu z wyniku 1-3 w grupie dzięki tiebreakerowi).
I jak było można się domyślać – skończyło się na szybkim 3:0. DetonatioN FocusMe w tych grach po prostu nie istniało, ciągle będąc deklasowanym na wszystkich frontach. Nie działało tam nic, od draftów (wybranie Cerosowi Heimerdingera trzykrotnie, kiedy widać, że to zwyczajnie nie ma prawa się udać było zwyczajnym żartem), przez indywidualny występ zawodników – żaden z graczy japońskiej organizacji nie miał nawet szans ze swoim vis-a-vis, łącznie z junglerem który wypadł przeciwko Haro oraz Clearlove’owi jak amator (oczywiście przesadzam, bo Steal w tak jednostronnym meczu nie mógł zrobić praktycznie nic, chociaż nie można mu odmówić tego, że próbował), aż po makro grę i zgranie ekipy z wyspiarskiego kraju Azji. Nie można powiedzieć, że jest to fatalnie zły występ DFM, bo zagrali prawdopodobnie tak jak tylko byli w stanie, a że na EDG to nie wystarczyło, to po prostu inna sprawa. Miała to być dla chińskiej organizacji formalność, i tak było – oficjalnie możemy powitać ekipę EDG w fazie grupowej Mistrzostw Świata!
G2 Esports vs Infinity Esports
Niedziela rozpoczęła się od niezwykle emocjonującego spotkania europejskiej formacji z przedstawicielami jednej z lig Ameryki Południowej. Mówiło się, że będzie to raczej jednostronne spotkanie dla G2. Infinity dało co prawda radę ugrać jedną grę na EDG w fazie grupowej, jednak była to w dużej mierze wina Chińczyków, którzy oddali wygraną grę. Dlatego szansę G2 wydawały się być całkiem duże, szczególnie po tym jak dobrą grę pokazali w grach drugiego dnia. Pierwsza gra spotkania jednak była złym sygnałem dla wszystkich fanów G2. Infinity przegrało niesamowicie górną i środkową aleję (gdzie Europejczycy mieli kilkadziesiąt minionów przewagi), ale zbudowali kompozycje wokół swojego strzelca Renyu, grającego Tristaną. G2 nie bylo w stanie zabić przeciwnego ADC i przez brak dobrego tanka nie było mogło walczyć o cele na mapie. Przez to Infinity dość łatwo niszczyło kolejne wieże i zdobywało smoki. G2 wygrało kilka teamfightów, jednak zawsze przeżywało je 2-3 przeciwnych zawodników, przez co europejska formacja nie była w stanie zdobywać nic na mapie. W końcu samotna śmierć Wundera chwile przed walką o Starszego Smoka doprowadziło do zwycięstwa Infinity w pierwszej grze.
Zdenerwowane po pierwszej porażce G2, wróciło silne do drugiej gry. Wzięcie postaci mających priorytet na górnej i dolnej linii, a także agresywnego dżunglera dla Jankosa, pozwoliło europejskiej drużynie na całkowitą kontrolę. Jankos już na samym początku napędził swoje aleje grając Camille, a reszta G2 rozegrała praktycznie perfekcyjną grę, oddając tylko dwa zabójstwa i jedną wieżę. Trzecia gra była już dużo trudniejsza dla G2. Perkz wziął na środkową aleję Irelię i był ciągle gankowany przez przeciwny zespół i oddawał zabójstwo po zabójstwie. Na szczęście kiedy Chorwat zawodził, drużyna miała dwóch innych bohaterów. Wunder i Hjarnan wzięli na swoje barki ciężar carry’owania gry. Udało im się nawet wygrać walkę 3 vs 5, kiedy przeciwnicy robili Barona tuż po tym, jak Perkz i Jankos umarli w przeciwnej jungli. Dzięki świetnej postawie swojego strzelca i toplanera, G2 wygrało grę i doprowadziło do wyniku 2-1.
W czwartej grze G2 przeprowadziło bardzo słaby draft oddając Infinity trzy bardzo silne picki, które do tego dobrze sprawdzały się w rękach europejczyków – Urgota, Olafa i Kai’se. Dla siebie drużyna nie wzięła żadnego tanka (poza Alistarem), trzy ap postaci do górnej części mapy i tylko Jhin był źródłem obrażeń ad. Infinity świetnie rotowało po mapie i wymuszało teamfighty, do których miało świetnie zbudowaną kompozycje. G2 oddawało kolejne wieże i smoki i miało coraz większą stratę, a w końcowej części gry utraciło nawet obie wieże nexusowe. Infinity zaczęło jednak grać zbyt agresywnie i popełniać błędy. Najpierw niepotrzebny dive pod inhibitor pozwolił G2 odetchnąć i uspokoić grę. Potem toplaner INF Relic sam farmił na środkowej alei, kiedy reszta jego drużyny zabijała Nashora. G2 zabiło Relica, a potem łatwo wygrało walkę 5 vs 4 tuż po tym, jak Infinity zdobyło buffa z Barona. Po zdobyciu 4 zabójstw G2 spokojnie skończyło grę i całe spotkanie, zapewniając sobie awans do głównej fazy grupowej Mistrzostw.
G-Rex vs SuperMassive
Po tym, jak łatwo G-Rex poradziło sobie w swojej grupie, mało kto dawał duże szanse tureckiemu SuperMassive. Turcy dość szybko jednak zaskoczyli poprzez agresywne rozgrywanie mapy oraz dobrą grą każdego z zawodników. Genialnie teamfighty rozgrywał przede wszystkim Zeitnot, który zdobył Kai’Są nawet pentakilla i całkowicie zniszczył zespół z Tajwanu. W drugiej grze SuperMassive ponownie chciało zaskoczyć, ale tym razem poprzez wzięcie Ahri na środkowej alei. Celem jej wzięcia jednak nie było bycie zabójcą, a bardziej źródłem spowolnień z Glacial Augment oraz Hextech GLP-800, a także zauroczenia pod E. Działało to dość dobrze i SuperMassive ponownie zbudowało przewagę. Potem jednak strzelec G-Rex Stitch zbudował Kai’Są potrzebne przedmioty i odwrócił losy gry, wygrywając teamfighty i doprowadzając do remisu w mapach.
Następne dwie gry były jednak już dość jednostronne. Strzelec G-Rex Stitch w obu dominował i świetnie wpisywał się w teamfightach. Zeitnot Lucianem nie był w stanie mu się postawić i mieć takiego wpływu jak Kai’Są w pierwszej grze. Dość mocno zawodził także GBM, który ani Akali ani Orianną nie był w stanie mieć dużego wpływu na grę i przez większość czasu wydawał się być najsłabszym ogniwem drużyny. Również fabFabulous popełniał wiele błędów i odstawał od przeciwnego toplanera. Ze słabo grającymi solo liniami SuperMassive nie było w stanie nawiązać walki, kiedy Zeitnot nie posiadał postaci, którą sam mógłby wygrać grę. W ten sposób G-Rex wygrało 3-1 i awansowało do fazy zasadniczej Mistrzostw.
//McCasimir & MicroAce
zdjęcia: Riot Games