Pierwszy etap turniejów play-off w regionach LCS za nami – poznaliśmy już przeciwników dla drużyn, które w zasadniczym splicie uplasowały się na najwyższych pozycjach i tym samym przeszły od razu do półfinałów. Czy przewidywania co do wyników się sprawdziły?
EU LCS
Pierwsza runda playoffów już za nami, a tam całkiem duże zaskoczenie. Ale po kolei. Wszystko zaczęło się od piątkowego spotkania Splyce z FC Schalke 04. Wielu obstawiało, że może to być dość jednostronne spotkanie. Schalke w końcu zaliczyło genialną końcówkę sezonu, kiedy Splyce nigdy nie doszło do równej i stabilnej formy. Okazało się jednak, że spotkanie było niezwykle wyrównane. Dobrze przygotowane SPY było w stanie dać opór swoim przeciwnikom. Kluczowa była w tym dobra dyspozycja obu carry “Węży”. Nisqy praktycznie samotnie ciągnął drużynę w środkowej fazie gry grając Cassiopeią i Ryzem, natomiast Kobbe przejmował ciężar carry’owania w późnej fazie gry. Czy jednak wystarczyło to Splyce do wygranej? Odpowiedź brzmi nie. Drużyna była niezwykle ciągnięta w dół przez swojego toplanera. Odoamne podejmował słabe decyzje, umierając samotnie na mapie i podejmując się walk, w których nie miał szans. Dodatkowo Schalke z czasem dostosowało się do strategii SPY i zaczęło samemu brać bardzo silnie skalujące się adc – Kai’Sę, zamiast bezpiecznego Ezreala. Upset pokazał jak dobrym mechanicznie jest strzelcem i całkowicie na swoje barki brał swoją drużynę. W ten sposób zobaczyliśmy pełne Bo5, zakończone wynikiem 3-2 dla FC Schalke 04.
W drugim spotkaniu zobaczyliśmy czterokrotnego Mistrza Europy w postaci Perkza i G2 oraz zaskoczenie ostatnich Mistrzostw Świata czyli Misfits. Obie drużyny niesamowicie silnie zaczęły letni split, po czym zaliczyły ogromny spadek formy w ostatnich tygodniach. Mimo tego, G2 wydawało się być faworytem, ponieważ MSF wygrało zaledwie 2 gry w drugiej połowie letniej rundy EU LCS, podczas gdy formacja Ocelote’a wciąż była w stanie wygrywać i walczyć nawet z czołówką stawki. Dość szybko jednak okazało się, że mecz będzie niezwykle jednostronny. G2 w ćwierćfinale wyglądało na całkowicie rozbite. Ogromna ilość błędów indywidualnych, w których królował Wunder umierający 1 vs 1 na górnej alei, sprawiały że każdą przewagę jaką zdobyło G2, Misfits potrafiło odrobić w innym miejscu. Do tego patch, który wzmocnił strzelców dając ogromnego buffa dla MSF, oraz Perkz, który grał jak cień siebie i nie był w stanie zdobyć żadnej przewagi na mapie. G2 nie zdobyło żadnej mapy i po raz pierwszy od czasu wejścia do EU LCS, organizacja nie znajdzie się w półfinale playoffów.
Cwierćfinały za nami, co natomiast nas czeka? W zbliżających się półfinałach zobaczymy kolejne dwa spotkania, którym warto się przyjrzeć. Pierwszym meczem będzie FC Schalke 04 przeciwko Team Vitality. Jest to o tyle ciekawie spotkanie, że zobaczymy dwie drużyny grające całkiem innymi stylami. Z jednej strony Vitality, które stara się napędzać gry od samego początku. Kikis agresywnie invade’ujący od samego startu. Jiizuke roamujący ze swoim junglerem przy każdej okazji. Attilla lubiący agresywne postaci i dosłowne niszczenie przeciwników na dolnej alei. Ta trójka stara się zawsze tak napędzić drużynę i zdobyć na tyle wysoką przewagę, by przeciwnik nie miał szans odrobić strat. Schalke gra natomiast w całkowicie przeciwny sposób. Drużyna jest beznadziejna we wczesnej fazie gry. Linie lubią grać pasywnie i skupiać się na obronie celi na mapie. Dodatkowo Amazing bardzo często jest praktycznie niewidoczny we wczesnej fazie gry. Schalke zaczyna grać dopiero kiedy Upset i Nukeduck zbudują potrzebne przedmioty. Wtedy budowana zazwyczaj pod walki drużynowe kompozycja zaczyna wymuszać teamfighty i odrabiać straty. Dlatego o wyniku spotkania będzie decydować to, która drużyna lepiej przystosuje się pod swojego przeciwnika. Jeśli Vitality będzie w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami z zabijaniem Barona, a także nie dopuści by Schalke zdążyło dojść do late game’u, to powinno spokojnie wygrać. Jeśli jednak przedstawiciele sportowej organizacji wzmocnią swój early game, a Amazing i Nukeduck będą w stanie zatrzymać na środkowej alei Kikisa i Jiizuke, to Schalke powinno być w stanie zatrzymać agresywne VIT. Moim zdaniem jednak Vitality ma w tym spotkaniu przewagę i jeśli nie będzie popełniać błędów, to zapewni sobie awans do finału, wygrywając 3-1.
Drugi półfinał wydaje się być jednostronny. Fnatic zmierzy się tam z Misfits. FNC z sześcioosobowym składem, powinno przejechać się po słabym Misfits jak walec i łatwo wygrać 3-0. Jeśli jednak przyjrzymy się spotkaniu i poszczególnym liniom dokładniej, to okaże się, że spotkanie może być zdecydowanie bardziej wyrównane. Fnatic to podobnie jak G2 zespół skupiony na środkowej i późnej fazie gry oraz opierający swój ciężar gry na midlanerze. Misfits znalazło dość łatwy sposób na skontrowanie tego. Sencux brał w tym spotkaniu postaci, które zmuszały Perkza do ciagłego zostawania na środkowej alei oraz nie pozwalające mu zdobyć zabójstwa 1 vs 1. Malzahar zminimalizował wpływ jaki midlaner G2 mógł mieć na grę. Dodatkowo agresywne postaci na dolnej alei trzymały ciągle Hjarnana i Wadida pod wieżą, przez co wspierający G2 nie mógł zejść z linii i wesprzeć Jankosa w dżungli. Strategia ta może również zadziałać na Fnatic. Jeśli Misfits będzie w stanie zablokować, zmusić Capsa do ciągłego czyszczenia środkowej alei, a Hyllisang zostanie zamknięty na bocie, to MSF może mieć realną szansę na kolejne zaskoczenie i pokonanie FNC. Jeśli jednak Rekkles i spółka przygotują się do tego spotkania i tej taktyki, to nie powinni mieć problemu, by wygrać spotkanie. Kluczem może być także żonglowanie grajacymi na dolnej alei. Mało drużyn wciąż wysyła magów na bota, jednak być może zaskoczenie takim zagraniem może pomóc przełamać strategie Misfits.
McCasimir
NA LCS
W pierwszym ćwierćfinale zeszłego tygodnia zmierzyły się zespoły Echo Fox oraz Team SoloMid. Jeśli czytaliście poprzedni wpis, wiecie że przewidywałem tutaj wynik 3:2 dla tej drugiej ekipy, i cóż – prognoza ta się sprawdziła. Z drugiej strony był to jednak całkiem przewidywalny wynik, jeśli rozłożymy sobie poszczególne elementy tej gry na czynniki pierwsze. Pierwszym, chyba najbardziej istotnym będzie tutaj Huni. Koreański toplaner już od dłuższego czasu nie radził sobie tak, jak powinien, a ta seria była tylko tego potwierdzeniem. Kompletnie nie radził sobie w grach przegranych przez Lisy, i nawet jeśli chodzi o te dwie wygrane był raczej tłem zespołu niż realnym “silnikiem” napędzającym drużynę, jak to miało miejsce przedtem. Hauntzer również nie był tutaj rewelacyjny, ale cały czas zachowywał zimną krew, co na tej alei było kluczową sprawą. Równie ważnym match-upem był mid, w którym Bjergsen kompletnie zdeklasował swojego vis-a-vis, jakim był niedoświadczony Damonte. Duńczyk otrzymał za całą serię tytuł gracza serii, a to o czymś musi świadczyć. Na przestrzeni wszystkich 5 meczów mogliśmy zobaczyć 8 różnych midlanerów, co oczywiście było bardzo przyjemne i interesujące do oglądania, ale z drugiej strony drastycznie zmniejszyło szanse Damonte, który oczywiście nie jest jeszcze tak ograny na profesjonalnej scenie jak jego przeciwnik z linii, przez co nawet ten fakt zadziałał na jego niekorzyść. Match-upem, który w teorii miał mieć ogromny wpływ na rozgrywkę, był oczywiście jungle, gdzie aktualnie prawdopodobnie najlepszy leśnik Ameryki, Dardoch, mierzył się z debiutantem na najwyższym poziomie, Grigiem. W praktyce jednak Joshua nie miał możliwości wykorzystać swojej przewagi doświadczenia oraz umiejętności przeciwko junglerowi TSM-u, bo przez słaby performance swojej drużyny miał ograniczone w ogromnym stopniu możliwości, a jeśli chodzi o wpływ na linie, tutaj też indywidualnie nie mógł podziałać za dużo – wszystko zależało od presji na samej linii, a tutaj już nie było zbyt wesoło. Co do pojedynku duetów na botlanie – cóż, tutaj chyba jedyną wartą wspomnienia rzeczą był pentakill zdobyty przez Zvena w pierwszej grze, który możecie zobaczyć tutaj, bo mam wrażenie, że pozostałe mecze naprawdę niewiele by straciły jakby dolnej linii po prostu w tych starciach nie było.
Jeśli chodzi o prognozę na następny mecz TSM-u, czyli ten z Cloud9 – wydaje mi się, że biorąc pod uwagę ekstremalnie zwyżkową formę Chmurek, przygoda TSM zakończy się już w półfinałach, chociaż na pewno niektóre linie (jak na przykład duński pojedynek na midlane, czy też weteran vs wschodząca gwiazda na górze) będą warte oglądania, i właśnie dlatego mam przeczucie, że TSM zdoła urwać chociaż jeden mecz. Ostatecznie jednak przewiduję 3:1 dla C9.
Drugim ćwierćfinałem był pojedynek 100Thieves, czyli jednego z wielkiej trójki utrzymującej się na szczycie tabeli przez większość splitu, oraz FlyQuest będącego rewelacją tych rozgrywek. I choć jeden zespół z wspomnianej wielkiej trójki już pożegnał się z play-offami, to tu już, jak również przewidywałem, niespodzianki nie było. Cóż – po tym co FLY pokazywało w tym lecie, naprawdę myślałem, że postawią choć minimalny opór, jednak niestety tutaj się zawiodłem. Dosłownie każdy element Złodziei grał lepiej niż to było w przypadku FlyQuestu, naprawdę, nie było ani jednego argumentu, którego ekipa WildTurtle’a mogła użyć przeciwko dominującym rywalom. Oczywiście seria skończyła się szybkim 3:0 dla 100T, lecz ciekawe jest to co zdarzyło się po meczu – Team Liquid, które zgodnie z zasadą wyższego seedu mogło wybrać sobie rywala do półfinałów, wolało zagrać z tą lepiej prezentującą się i dominującą drużyną, niż mierzyć się z Teamem SoloMid.
Cóż – może to wydawać się dziwne, aczkolwiek z drugiej strony biorąc pod uwagę parę czynników można zrozumieć decyzje TL – 100Thieves jest dominujące, owszem, ale trzyma stały poziom którego można po nich oczekiwać. TSM zaś gra bardzo sinusoidalnie, przez co ten scenariusz spektakularnego powrotu po fatalnym początku aż do finałów play-offach, w pewnym absurdalnym, aczkolwiek możliwym ciągu zdarzeń mógł dojść do skutku. Mogli też brać pod uwagę bardziej irracjonalne rzeczy, jak na przykład algorytm z przeszłości – jak dotąd, TSM nigdy nie przegrało półfinałowego meczu w play-offach, co nie zdarzyło się również Cloud9 (potwierdzone, Steve ewidentnie próbuje wywołać glitch w Matrixie). Poważniej jednak – na pierwszy rzut oka decyzja Liquidu nie wygląda najoptymalniej, ale do rzeczy trzeba też podejść bardziej praktycznie – podczas letniego splitu ekipa Steve’a wygrała ze Złodziejami oba mecze, natomiast z TSM uporali się tylko na początku splitu, zaś kiedy SoloMid grał już bezpośrednio o stawkę (lepszego seedu w ćwierćfinałach) wyraźnie polegli, i cóż, istnieje ryzyko (niewielkie, ale jednak) że to się powtórzy, nawet jeśli chodzi o serie (jeśli dowiedli że są w stanie ich pokonać, to są w stanie zrobić to kilkukrotnie). Dlatego ja też ufam, że Liquid wie co robi, i dlatego też postawię na nich w półfinale. 100Thieves jest świetną drużyną, jednak cóż – TL stoi o poziom wyżej, więc wydaje mi się, że tutaj raczej przekonywająco wygra właśnie ta drużyna, stąd moja prognoza – 3:1 dla TL.
MicroAce
Zdjęcia: Riot Games