Korea… kiedy wśród zachodniego środowiska LoLa pada nazwa tego kraju wielu osobom przychodzi na myśl kilka standardowych rzeczy – MadLife, Faker, SKT, #BigPlays i tutaj zwykle wiedza przeciętnego gracza się kończy. Jednak pomimo małej ilości informacji na temat Koreańskiej sceny League of Legends większość osób się ze mną zgodzi, że nikt obecnie nie jest w stanie realnie zagrozić Azjatom w bezpośrednim starciu. Zachodnie drużyny w przeciągu ostatniego roku wielokrotnie podejmowały wyzwanie i stawały razem w szranki z Koreańczykami. Uczucia jakie im towarzyszyły można było zwykle łatwo opisać. Początkowa ekscytacja przeobrażała się w chwilowe zwątpienia by zakończyć transformacje w pędzącą brutalną ścianę rzeczywistości, która łamała karki wielu europejskim i amerykańskim drużynom. Najlepszym przykładem opisujący dzisiejszą równowagę sił w LoLu jest fakt, że obecnie najlepsze drużyny Europy i NA określa się jako takie, które może będą w stanie porywalizować z Koreańczykami(i tutaj z duużym naciskiem na może). Jednak nie zawsze tak było.

W czasach sezonu pierwszego koreańska scena League of Legends praktycznie nie istniała(były jednak drobne wyjątki). Każdy kto w tamtym czasie będąc Koreańczykiem nie grał w coś pokroju Starcrafta/Doty/WC3 byłby pewnie dzisiaj nazwany hipsterem. Wszystko zmieniło się 12 grudnia 2011 roku. Wtedy to oficjalnie w Korei wystartowało League of Legends. Był to równo miesiąc po rozpoczęciu się sezonu drugiego. Koreański debiut spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem nie tylko w zainteresowanym kraju. Bardzo ucieszyli się także amerykańscy gracze. Czemu? Po prostu mieli dość popularnych “prostokątów” na czacie spowodowanych przez kolegów z Korei, którzy nie mając gdzie sie podziać grali na serwerach wujka Sama.
Sezon 2

Mimo dosyć małego doświadczenia raczej wszyscy spodziewali, że Koreańczycy stworzą drużyny, z którymi ciężko będzie się rozprawić. Jako pierwsze przekonało się o tym CLG, które zostało zaproszone razem z Team WE(Chiny) na pierwszy turniej organizowany przez OnGameNet. Było to wielkie wydarzenie w historii LoLa. Dla osób nie zorientowanych w temacie już śpieszę z wyjaśnieniami. OnGameNet to taka specyficzna południowokoreańska telewizja, która transmituje(i przy okazji organizuje) tylko i wyłącznie e-sportowe wydarzenia w Korei. Powstała w 2000 roku i była odpowiedzialna za transmisje wielu gier m.in. oba Starcrafty i Sudden Attack(taki koreański Counter Strike, swego czasu ogromnie popularny w tej części świata). Jednak wracając do wspomnianego wyżej turnieju. CLG będąc bardziej doświadczoną drużyną uległa koreańskiemu MiG Frost(później przekształcone w Azubu Frost). To jednak był dopiero początek. Kilka miesięcy później wszyscy fani League of Legends mogli zobaczyć jak Koreańczycy potrafią organizować duże e-sportowe imprezy. Tak otrzymaliśmy Azubu The Champions. Był to turniej rozłożony na kilka tygodni z pulą nagród wynoszącą ok. 176 tys. dolarów. Udział w nim wzięło 16 drużyn (spoza Korei tylko Fnatic i CLG). Ostatecznie, w finale MiG Blaze pokonało swoją bliźniaczą drużynę Frost. Fnatic i CLG odpadli w ćwierćfinale. W późniejszym okresie w Korei było przeprowadzane mnóstwo większych i mniejszych turniejów jednak by was zbędnie nie zanudzać przejdźmy do finałów Sezonu Drugiego. W nich za głównych faworytów uznawano jednak europejskie drużyny – CLG EU(EG z sezonu trzeciego) i Moscow5(Gambit Gaming z sezonu trzeciego). Z Korei przyjechały dwa zespoły – NaJin Sword i Azubu Frost. Obie gładko wygrały swoje grupy i awansowały do fazy play-off. Tam w ćwierćfinale NaJin poległo z późniejszymi mistrzami – tajwańskiej organizacji Taipei Assassins. Azubu Frost z kolei zmiażdżyło TSM a później po ciężkiej batalii wyeliminowali CLG EU tylko po to by przegrać w finale z TPA. Sprawiło to, że gracze z całego świata zaczęli się interesować koreańską sceną. Szczególnie na popularności zyskał support Azubu Frost – MadLife, który był przez swoich fanów często był nazywany bogiem. Był to okres gdzie wszyscy byli w szoku widząc styl w jakim Azjaci potrafili grać. Niesamowite skupienie na tzw. objectivach(smok, turrety) sprawiło, że sporo gier kończyło się gwałtownym stompem.

Następnym ciekawym wydarzeniem w historii koreańskiego LoLa był All-Star Shanghai. Był to turniej pomiędzy regionami, w którym drużyny były złożone z wybranych wcześniej(przez fanów) graczy. Niestety ani Europa, ani NA się nie popisały i finale zmierzyły się Chiny z Koreą. Koreańczycy gładko wygrali mecz 2:0. Warto wspomnieć, że te wyniki wpłynęły na finały Sezonu 3(dlatego np. C9 startowało z fazy play-off a Fnatic musiał przebijać się przez grupę). Poza głównym turniejem Riot zorganizował moim zdaniem świetną zabawę. Były to starcia 1v1(2v2 w przypadku bot lane’u) na każdej z pozycji. Korea również i tu zdominowała(chociaż akurat Europa pokazała się z dobrej strony) wygrywając dwa z czterech konkursów. Całe przedsięwzięcie All-Star okazało się ogromnym sukcesem. Skala tego przedsięwzięcia była ogromna i dorównywała organizacji Finałów Sezonu 2.
Sezon 3

Początek sezonu trzeciego to koniec dominacji Azubu Frost. Na scenie urosły świeże, utalentowane drużyny takie jak MVP Ozone, SK Telecom T1 czy KT Rolster Bullets. Ponadto na znaczeniu wzrósł NaJin Sword, który jako pierwszy zdetronizował Frost w poważniejszym turnieju OGN(OnGameNet). Pomimo początkowych trudności większość ekspertów była raczej pewna tego, że drużyna MadLife’a spokojnie awansuje do finałów jednak tutaj zdarzyła się ogromna niespodzianka. System awansu na mistrzostwa jest inny niż obecnie w Europie czy NA. Bazuje on na tzw. Circuit Points. Za każde miejsce w wcześniej ustalonych (koreańskich) turniejach drużyny otrzymują określoną ilość punktów. Pod koniec sezonu wszystko jest zliczane i trzy najlepsze drużyny zostają wysyłane na finały. SK Telecom T1 rzutem na taśmę wydarło trzecie miejsce z rąk CJ Frost (przemianowanego z Azubu) i pojechało na mistrzostwa razem z MVP Ozone i NaJin Sword. Ku zaskoczeniu wszystkich MVP Ozone, którzy byli jednymi z faworytów turnieju nie przetrwali fazy grupowej ulegając dwóm europejskim drużynom (Fnatic i GG). Z kolei SKT nie zawiodło i gładko awansowało dalej. NaJin Sword z racji tego, że uzbierali najwięcej Circuit Points swoją przygodę z mistrzostwami zaczynali dopiero od fazy play-off. Wygrali w ćwierćfinale z Gambit Gaming by potem zmierzyć się w półfinale z SKT. Po niesamowicie wyrównanym pojedynku ulegli jednak drużynie, w której najbardziej wyróżniał się Faker. Finał z chińskim Royal Club okazał się dla SKT formalnością i tak po dwóch latach od debiutu League of Legends w swoim kraju, Koreańczycy zdobywają mistrzostwo.
Czemu oni?

Dlaczego Korea obecnie tak zdominowała League of Legends? Powodów jest wiele. Koreańczycy od dawna byli znani ze swoich niesamowitych umiejętności w grach RTS. Bardzo popularna swego czasu była tam DotA. Ponadto przejście ze Starcrafta 1 na 2 początkowo odbywało się w bólach co sprzyjało rosnącej popularności LoLa. To rozpoczęło reakcję łańcuchową. Zaczęły powstawać nowe organizacje, które nauczone doświadczeniem z innych gier zatrudniały trenerów(zwykle co najmniej dwóch) – coś co w Europie/NA na dobre przyjęło się dopiero pod koniec trzeciego sezonu. Można powiedzieć, że każda drużyna miała swój sztab szkoleniowy co w połączeniu z reżimem treningowym jako sami gracze sobie narzucali sprawiło, że Koreańczycy szybko stali się jednymi z najlepszych. Ciekawym procederem organizacji w Korei jest posiadanie dwóch drużyn – trend, który dopiero teraz staje się coraz bardziej popularny na zachodzie. Jak wiadomo umiejętności najlepiej rozwijają się podczas rywalizacji i takie dwie bliźniacze zespoły pozytywnie wpływały na siebie. Organizacje również nie patyczkują się z graczami. Zmiany w składach są tutaj bardzo częste(praktycznie co turniej) dlatego też w przeciwieństwie do zachodu fani bardziej cenią całe drużyny niż graczy(chyba, że jest to np. Faker czy MadLife, który pomimo spadku formy nadal potrafi robić niesamowite rzeczy). Jednak sława(najlepsi traktowani są tak jak gwiazdy rocka na zachodzie) i pieniądze jakie idą w parze z e-sportem w Korei sprawiały, że wiele osób postanowiło zaryzykować i podjęło karierę zawodowego gracza.
Czy warto oglądać turnieje OGN?

Zdecydowanie warto. Odstraszające mogą jednak być godziny w jakich te turnieje się odbywają(strefa czasowa +8 godzin względem Polski). Na szczęście zawsze w późniejszym czasie możemy oglądać retransmisje. Tutaj pewnie nasuwa się wasze pytanie – dlaczego warto oglądać te turnieje? Otóż możemy podpatrzeć różne ciekawe zagrania. Wiele niestandardowych picków pojawiających się w Europie/NA miało ma swoje korzenie właśnie z OGN(Lulu na midzie, Lucian, taktyka Nunu + Caitlyn, dawno temu Lee Sin grany był tylko w Korei). Ponadto po oglądaniu przez jakiś czas OGN zauważyłem, że są one niesamowicie emocjonujące i stoją na bardzo wysokim poziomie co sprawia, że często lepiej się je ogląda niż mecze LCS. Minusem jednak może być to, że ktoś nie obeznany z koreańską sceną może mięć problem z odnalezieniem się wśród drużyn. Jednak na początku nie powinno to za bardzo przeszkadzać w cieszeniu się dobrą rozgrywką a z czasem nabierze się orientacji. Podpowiem tylko, że warto śledzić mecze SKT T1 K(co oczywiste, ale uważajcie by nie pomylić ich z siostrzaną drużyną SKT T1 S), CJ Entus Blaze( siostrzana drużyna Frost, która ostatnio niesamowicie się rozwinęła, warto skupić uwagę na ich toplanera Flame’a, który moim zdaniem jest obecnie najlepszy na świecie na tej pozycji), KT Rolster Bullets(jednak oni ostatnio mają słabszy okres) i Samsung Ozone. Oczywiście nadal mamy MadLife’a w CJ Entus Frost, jednak czasy świetności są już niestety za nim, ale wciąż jest w stanie zagrać niesamowity mecz, jednak brak mu regularności w swojej grze.
Co, gdzie, jak?

Gdzie oglądać turnieje OGN? Odpowiedź wręcz oczywista – twitch.tv. Wszystkie rozgrywki są transmitowane na kanale ongamenet. Muszę jednak uprzedzić, że za przyjemność oglądania meczy w wyższej jakości niż medium musimy zapłacić subskrypcje(8 dolarów). Wiele osób nie lubi oglądać azjatyckich transmisji ze względu na krzyki Koreańczyków. Jednak na szczęście OGN jest transmitowany na twitchu z angielskim komentarzem zapewnianym przez znanego analizatora i trenera CLG MonteCristo i popularnego castera DoA(chociaż jego miejsce ostatnio zajmuję Chobra). Obaj panowie posiadają ogromną wiedzę i potrafią w niesamowicie zabawny sposób komentować rozgrywki.Obecnie toczy się turniej drużynowy, który potrwa aż do czerwca. Najbliższy mecz będziemy mogli obejrzeć o 10.30 6 marca. Ponadto 12 marca rozpoczyna się główny turniej czyli – OGN Champions Spring. W nim zobaczymy 16 najlepszych drużyn w Korei, które przez następne miesiące staną do walki o punkty, które pozwolą im się zbliżyć do finałów czwartego sezonu.
Przyszłość

W przyszłości nie widzę by dominacja Korei była zagrożona. Finały sezonu drugiego były jak dotąd ostatnim momentem kiedy Europa miała szanse pokonać Koreańczyków, jednak niestety nie udało im się. SKT T1 K jest obecnie w takiej formie, że nikt nie jest w stanie im zagrozić. Europejskie i amerykańskie drużyny raczej się pogodziły, że w najbliższym czasie nie będą w stanie rywalizować z Koreańczykami, ale ten fakt aż tak bardzo im nie przeszkadza . Myślę, że od czasu do czasu warto obejrzeć jakiś mecz z koreańskiej ligi. Przyznam, że raczej wszystkim z nas bliżej do europejskiego LCSu, ale czasami, gdy nam się nudzi warto sięgnąć po jakieś VOD meczu OGN, by poszerzyć swoją wiedzę o grze.
Ciekawostki:
– Koreańczycy rzadko mówią na międzynarodowych turniejach po angielsku, ponieważ ich własny język jest tak zbudowany, że zasady wymowy języka angielskiego sprawiają im niesamowite trudności.
-Obecnie League of Legends jest najpopularniejszą grą w Korei
-Faker często w wolnym czasie grał na serwerze NA podczas trzeciego sezonu(nick: BarcodeKiller) osiągając Challengera z bilansem 47-12.