Piąty tydzień w Ameryce zaczynamy od naprawdę mocnego uderzenia – już na starcie będziemy świadkami wielkiego pojedynku stającego się już powoli prawdziwymi derbami Ameryki (wypierając na tym miejscu prawie równie ekscytujące starcia TSM’u oraz CLG) – Cloud9 vs Team SoloMid! Potem zaś czeka nas lekkie zwolnienie tempa, z meczem pomiędzy Phoenix1 i Teamem EnVy, ale zważając na chwiejną formę obu zespołów, ta seria również ma potencjał do bycia naprawdę interesującym widowiskiem. Zapraszam do przeczytania kolejnego omówienia rozgrywek na zachodnim kontynencie.
Efektowny początek starcia weteranów! Cloud9 już od początku zachowało się “odważnie” (żeby nie powiedzieć “zuchwale), i postawiło na agresywną kompozycję z wieloma możliwościami inicjacji (już w pierwszej rotacji ujawnili rywalom Kalistę dla Sneakiego, Elise dla Contractz’a oraz Thresha Smoothiego. Resztę dopełnili typowym teamfightowym potencjałem i możliwościami wykorzystania AoE – z Viktorem dla Jensena oraz Renektonem Impacta nie było co do tego wątpliwości. Team SoloMid spróbowało skontrować tę kompozycję, i cóż – “na papierze” im się to udało – wzięli dla siebie Tahm Kencha oraz Oriannę w ramach disengage’u, Jhina dla Doublelifta oraz wspomnianą wcześniej Mechaniczną Baletnicę dla dobrych teamfightów w środkowej i późnej fazie gry oraz Kleda i Lee Sina jeśli to oni zdecydowaliby się na inicjację czy też spróbowaliby przeprowadzić reinicjację. Mimo mid/late-game’owego nastawienia TSM nie dali oni zdominować się mającemu nieco większy potencjał w tej fazie gry C9 – co więcej, to oni byli tą bardziej dominującą stroną. Cloud9 jednak relatywnie szybko się obudziło i zaczęło rzeczywiście kapitalizować swoje picki. Aktywność Contractz’a nie pozostawiała praktycznie nic do życzenia, ale gorzej było z makro – widać że w tej kwestii Chmury jeszcze się w tym splicie gubią i strasznie głupio oddawali na rzecz TSM-u ważne objective’y, jednocześnie nie mając na to żadnej przygotowanej odpowiedzi. Nie było jednak z tym aż tak źle – dzięki tej kontroli gry technicznej na liniach utrzymywali się na równi w złocie, ale tylko do czasu – w 22 minucie bez jakiejkolwiek kontroli Baron pitu cofnęli się do bazy niemal synchronicznie, co pozwoliło TSM-owi zgarnąć dosłownie darmowego Nashora. To z kolei, oprócz zapewnienia ekipie Bjergsena lekkiego prowadzenia w złocie, sprawiło że TSM zaczęło pozwalać sobie na błędy, co świetnie wykorzystywało C9 i zgarniało kolejne zabójstwa – ze snowballem jednak ich oponenci mogli odpłacać się im tym samym. Obie drużyny po owej serii błędów zaczęły unikać walki, jednak w końcu doszło do starcia na kolejnym odrodzonym Nashorze – tutaj już TSM zagrało jednak praktycznie bezbłędnie i po świetnym Command: Shockwave Orianny Bjergsena oraz Kurtynie Jhina unicestwili rywali i ruszyli prosto na Nexus rywali – a to skończyło się już ich imponującym zwycięstwem.
C9 | 0 | – | 1 | TSM | MVP: Bjergsen (TSM) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Powrót i wyrównanie! Team SoloMid ponownie zdecydowało się na stricte mid/late-game’ową teamfightową kompozycję, tym razem opartą jednak bardziej na komfortowych pickach niż jako odpowiedź na wybory rywala. Znów zobaczyliśmy Jhina oraz Kleda ze strony odpowiednio Doublelifta i Hauntzera, Bjergsen, po podebraniu Orianny przez swojego rodaka z przeciwnej drużyny zdecydował się na wybór charakterystyczny dla Jensena – Corkiego na midlane. Chociaż niewątpliwie Tahm Kench byłby przydatny i Biofrost pewnie by się na niego zdecydował, to niestety z powodu celnego bana C9 zmienił on diametralnie podejście i wybrał Zyrę. Całość dopełnił Sven pickując Elise która miała zapewnić nieco bezpieczniejszą inicjacje niż poprzednio Lee Sin. C9 zaś oprócz wspomnianej midlanerki także zbudowało kompozycję wokół metowych, wygodnych bohaterów – Gragasa dla Contactz’a, Jarvana Ray’a, Brauma Smoothiego oraz ostatnio powracającej do łask Tristany wybranej przez Sneakiego – jednocześnie zachowując swoją teamfightową tożsamość compu z poprzedniej gry. Akcji, jak w pierwszej grze, nie brakowało od samego początku – mimo że gra na wczesnym etapie w zabójstwa nie obfitowała, to bardzo przyjemnie oglądało się wczesne zmagania zarówno na liniach, jak i pojedynek dwóch naprawdę agresywnych i skorych do counterjungli leśników – idealnym tego podsumowaniem była sytuacja z pierwszą krwią, kiedy to Contractz oraz Smoothie rzucili się agresywnie na Biofrosta w jungli TSM-u, ale jego zespół błyskawicznie odpowiedział Paczką Corkiego i follow-upem reszty teamu z okolicy tego zdarzenia. C9 szybko jednak odrobiło stratę – najpierw Jensenowi udało się zabić w solowym pojedynku swojego vis-a-vis, a potem popisując się świetną rotacją na dolnej alei prowokując TSM do walki 3v4 i zabezpieczając tam 2 kille i wieżę. Wtedy jednak zaczęło się to, co poprzednio – TSM zaczęło po prostu działać w makro, natomiast Cloud9 miało w tej sferze zwyczajnie zbyt dużo usterek żeby podjąć tę walkę na równym poziomie. Sytuacja jednak odwróciła się w 27 minucie – wtedy TSM w końcu popełniło ten wyczekany przez Chmurę błąd – Svenskeren dał się wyłapać, a to dało C9 podejścię pod Nashora. Oczywiście reszta zespołu nie chciała do tego dopuścić – Bjergsen nawet postanowił oddać życie, ale rzeczywiście – odciągnęło to C9 od Nashora. Nie na długo jednak – już chwilę potem byli tam spowrotem, i tym razem wzmocnienie potwora z Pustki poszło na konto C9. Pozwoliło im to nie tylko zniwelować różnicę w złocie, ale i przegonić w tej kwestii TSM. Kolejny błąd TSM popełniło już niedługo potem, oddając w ręce C9 Cloud Drake’a w kompletnie kuriozalnej sytuacji, a potem także zlekceważyło ich pościg i dali się prawie całkowicie wyeliminować. To jedynie rozpędziło ofensywę Chmur, które już niedługo były w bazie rywali, i po efektownym quadra killu Sneakiego (a do penty brakowało dosłownie ułamka sekundy) udało im się zakończyć tę grę i wyrównać serię tego Gran Derbi Ameryki!
TSM | 1 | – | 1 | C9 | MVP: Sneaky (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Nunu kluczem do zwycięstwa? Cloud9 po wygranej mniej standardowym compem było już bardziej skore do budowania niespotykanych na profesjonalnej scenie kompozycji, na co padło tym razem? Kompozycję z dwoma strzelcami, Lucianem i Caitlyn odpowiednio dla Jensena i Sneakiego, Rumble Ray’a oraz Bard Smoothiego dla obrażeń magicznych i inicjacji walk, a wszystko wspomagane przez NUNU w rękach Contractz’a. TSM jednak nie odpowiedziało na ogień ogniem i zdecydowało się na bardzo “zwykłą” kompozycję – same komfortowe picki – Orianna Bjerga, Lee Svenskerena, Jarvan jako carry toplaner dla Hauntzera, oraz botlane w postaci Jhina i Thresha. No cóż – jak to mawiał Arystoteles, “nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa” – w myśl tej idei ułożyła się też ta gra, bo po już 10 minutach C9 prowadziło w zabójstwach 3 do 0, a także mogli się pochwalić pierwszą zabezpieczoną wieżą. Tym razem jednak to ich dopadł ten syndrom zbytniej pewności siebie i teraz to C9 pozwoliło sobie na kilka pozornie nieznacznych, ale naprawdę istotnych dla rozgrywki błędów. To dało TSM-owi chociaż cień szansy na powrót do gry – nadal byli jednak w tragicznej sytuacji jeśli chodzi o wieże, w punkcie 20 minut już 4 do 1. W 27 minucie Cloud9 zdecydowało się podejść pod Nashora, skończyło się jednak na “tańcu” obu drużyn przy tym objectivie. Po pewnym okresie stagnacji Cloud9 w końcu wyszło z inicjatywą i z lekkimi problemami udało im się zabezpieczyć wzmocnienie Barona. Umożliwiło im to szturm na bazę rywali, i cóż – wtedy już TSM nie miało dużo do powiedzenia. Cloud9 wygrywa tę serię i tym samym odbija się TSM-owi za porażkę na początku splitu! (Nigdy nie spodziewałbym się, że kiedykolwiek dam tytuł MVP graczowi Nunu. Nigdy.)
C9 | 2 | – | 1 | TSM | MVP: Contractz (C9) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Powolny tryumf. Jako że obie drużyny nie prezentują jakiegoś fenomenalnego poziomu, ale jednocześnie każda ma jeszcze coś do stracenia (jako że to dopiero półmetek splitu), to nie mogliśmy spodziewać się jakichś zaskakujących kompozycji. P1 postawiło na wczesną prezencję Elise na botlane (ze skalującą się Kalistą i Braumem) i samowystarczalność oraz dominację Renektona i Corkiego jeśli chodzi o ich linie w early game. EnVy zaś poszło całkowicie w teamfighty – poczynając od inicjującego Thresha Hakuho, przez combo Orianny i Gragasa do teamfightów na Gravesie Liry oraz Xayah Apollo w ramach dużych obszarowych obrażeń kończąc. Wczesna faza gry układała się raczej na korzyść EnVy – spokojnie prowadzone linie były im bardzo na rękę, natomiast LirA pokonujący MikeYeunga doświadczeniem jeśli chodzi o potyczki w jungli jedynie poprawiały sytuację NV. Phoenix1 nadal jednak było w grze – widać było że MikeYeung ładnie napędza każdą rotację Feniksów, m.in. udało mu się zdobyć Heralda, co w połączeniu z akurat posiadaną przez Ryu Paczką Corkiego mogło zbudować naprawdę duży teatr działań dla P1. Tak się stało, otworzyło to Feniksom drogę do paru wież, co już dało im solidną, 3-tysięczną przewagę w złocie. Oni jednak, podobnie jak przeciwnicy, też nie śpieszyli się z kapitalizowaniem przewagi. Dopiero w 28 minucie, po istnej wojnie pozycyjnej przeciwko graczom EnVy udało im się wyłapać Lirę, co pozwoliło im na Nashora – z Kalistą i Porażeniem Elise naprawdę ciężko byłoby oddać ten objective rywalom. Potem byliśmy świadkami serii chyba najpowolniejszych walk, jakie mogliśmy oglądać w ostatnim czasie – nawet P1 z naprawdę sporą przewagą obawiało się walk, jednak trudno im się dziwić – nie musieli się śpieszyć, więc było to jedynie niepotrzebne ryzyko. Równie wolne było jednak ich oblężenie – dosłownie biegali z linii na linię, od czasu do czasu biorąc pojedynczą wieżę, aż w końcu pojawił się kolejny Nashor, który od razu poszedł w ich ręce – NV nie miało żadnych szans na chociaż podjęcie próby kradzieży, bo gracze Feniksów naprawdę zadbali o lane management. Z tym wzmocnieniem jednak udało im się w końcu wejść do bazy rywali, a stąd już krótka droga do zakończenia – tutaj już nie zwlekali. Pierwsza mapa dla Phoenix1!
P1 | 1 | – | 0 | NV | MVP: Arrow (P1) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
50 minut walki. Tym razem to Team EnVy miał pierwszy pick, gdzie postanowili odebrać MikeYeungowi Elise. W następnej rotacji swoje picki dostał botlane – Apollo ponownie zdecydował się na Xayah, natomiast Hakuho ze względu na obecność Elise do engage’u mógł wziąć dla siebie bardziej komfortowy pick od poprzednio wybranego Thresha – była to Morgana. Pirean i Seraph musieli poczekać do kolejnej fazy picków i ucierpieli nieco banami – P1 skupiło się na wykluczeniu charakterystycznych picków toplanera EnVy, który w końcu musiał wziąć Jarvana IV, który i tak był całkiem solidnym wyborem nawet mimo tak wielu środków na ograniczenie potencjału picków Serapha. Pirean zaś który miał w zasadzie wolną rękę zdecydował się na Corkiego. Phoenix1 zaś miał nieco inny pomysł na fazę draftu. Na pierwszym etapie wzięli Varusa i Brauma na botlane oraz Renektona (widocznie już wtedy z zamysłem skupienia się na górnej linii). W drugiej rotacji banów zablokowani zostali Nidalee oraz Kassadin, czyli wyraźne target bany na Ryu i MikeYeunga, ale P1 wybrnęło z tego obronną ręką wzmacniając jeszcze bardziej swoją wczesną fazę gry jak i teamfighty z Orianną dla Ryu oraz Lee Sinem dla nowego junglera. Znów jednak najbardziej istotnym czynnikiem w early gamie było doświadczenie Liry oraz wyższość nad rookie’m z przeciwnej drużyny – nie dość że udało mu się sporo lepiej wyjść na pathingu, to jeszcze jego aktywność była nieporównywalnie lepsza od istnej stazy, która w grze Lee jest naprawdę tragiczna w skutkach, ale na ich szczęście EnVy podtrzymując tempo popełniło też kilka błędów pozwalając im na zdobycie paru darmowych zabójstw, a nawet objective’ów taki jak pierwszy zabezpieczony Piekielny Smok. Mimo że stratę w zabójstwach P1 odrobiło relatywnie szybko, to już odzyskać kontrolę na mapie (jeśli chodzi np. o wieże) nie było już tak łatwo. Feniksy jednak wykazały się genialnym zarządzaniem linii nawet mimo zniszczonych struktur i udało im się w 35 minucie zabezpieczyć Nashora. To już dawało im realne szanse na comeback, które zwiększyli jeszcze bardziej z zabezpieczeniem Starszego Smoka, który wzmocnił 2 już posiadane przez nich wzmocnienia z Infernal Drake’ów, co dawało im naprawdę dużo potencjał bitewny. Nie dało im jednak ogromnej przewagi – sytuacja w złocie została zaledwie wyrównana, i w punkcie podejmowania drugiego Barona obie drużyny były na podobnym poziomie, a że była to już 50 minuta to nadchodząca walka zapowiadała się na bycie ostatnią w tym starciu. Phoenix1 zdecydowało się przejąć tam inicjatywę i to oni byli na wygranej pozycji, bo udało im się wziąć Nashora, ale EnVy było bezbłędne w teamfighcie i bez większych problemów pokonali rywali osłabionych po walce z bestią z Pustki, tym samym ratując się od niebezpiecznego comebacku rywali i wyrównując serię.
NV | 1 | – | 1 | P1 | MVP: LirA (NV) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Prawie jak Jin Air. Po raz trzeci najbardziej pożądanym pickiem stała się Elise, znów lądując w rękach MikeYeunga w pierwszym wyborze P1. NV odpowiedziało dwoma prawie równie contestowanymi championami – w ręce Apollo poszedł Varus, a Seraph ze względu na bycie bardzo przejrzystym dla rywali jeśli chodzi o bany już wtedy dostał Renektona. P1 chciało zaś uniknąć tego, co sami wystosowali na Serapha w poprzedniej grze, czyli kompletnego wybanowania toplane’u, a do tego musieli sensownie odpowiedzieć na agresywny wybór Pustynnego Rzeźnika, co poskutkowało wyborem Jayce’a dla Ziga. Oprócz tego, nie chcąc ujawniać osi swojej kompozycji wybrali raczej przewidywalnego Brauma dla Xpeciala. NV odpowiedziało tym samym, pickując Morganę dla Hakuho a następnie kierując swoje bany prosto w Arrowa i zabezpieczając sobie Lee Sina (aka “drugiego najpopularniejszego junglera serii) dla Liry. P1 uzupełniło swoją dotychczas skupioną na wczesnej fazie gry dwoma silnymi mid i late-game’owymi pickami – Orianną oraz Jhinem, natomiast NV domknęło swoją bardzo agresywną kompozycję uniwersalnym elementem defensywnym – Karmą dla Pireana. NV chciało utylizować swoje picki od samego początku (co w zasadzie było jednym z głównych warunków wygranej tej kompozycji) – LirA już na początku pathingu zdecydował się na counterjungle, jednak na niebieskim wzmocnieniu rywala napotkał swojego vis-a-vis, przy czym zdecydował się jednak na podjęcie walki, co skończyło się ostatecznie pierwszą krwią dla MikeYeunga, nadal jednak rookie z P1 nie uniknął śmierci – niedokończoną robotę koreańskiego junglera sfinalizował Niebieski Sentinel. LirA jednak nie zniechęcił się co do wczesnej aktywności i niedługo po skończeniu pierwszego route’a udał się na górną aleję, jednak tutaj również MikeYeung w idealnym czasie znalazł odpowiedź i ostatecznie to Seraph poniósł śmierć w tej potyczce. To zadziałało zaś w obie strony – mocno ograniczyło możliwości junglera EnVy co do aktywności na mapie, a MikeYeungowi dało niezłe tempo, które wykorzystał przekładając swoje prowadzenie także na dolną część mapy. Nie nadało to jednak tempa rozgrywce – mimo że bardzo łatwo dało się wskazać stronę dominującą w tym starciu, to grali oni bardzo zachowawczo, co w połączeniu z defensywną postawą rywali przeciągało grę praktycznie w nieskończoność. To oczywiście zdecydowanie nie było Feniksom na rękę – im dalej w grę, tym bardziej nie mogli sobie pozwolić na popełnienie błędu, bo potencjalne konsekwencje z minuty na minutę rosły. W końcu jednak ten błąd nadszedł, kiedy to w 40 minucie dał się wyłapać jungler P1, co otworzyło EnVy drogę do darmowego Nashora, co gracze Feniksów musieli sobie zrekompensować Starszym Smokiem. To wydarzenie jednak w żadnym stopniu nie przyśpieszyło rozgrywki – gra powolnie przeciągnęła się do kolejnego Nashora, którego tym razem zgarnęło P1. EnVy chciało odpowiedzieć tym samym co Feniksy poprzednio, ale przy leżu Smoka zostali kompletnie wyzone’owani przez Jhina Arrowa i to właśnie na konto ich rywali powędrowało to wzmocnienie. Kolejną szansę na powrót do gry NV wypatrzyło w 55 (!) minucie – P1 wtedy właśnie podjęło się trzeciego Barona w grze, którego jednak udało im się zabezpieczyć, a następnie wykorzystali dezorganizację rywali i uderzyli prosto na bazę rywali. Tam w końcu udało im się wywalczyć teamfight, wygrać go, i ostatecznie zakończyć tę rozgrywkę w 58 minucie!
P1 | 2 | – | 1 | NV | MVP: MikeYeung (P1) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Miejsce | Logo | Nazwa drużyny | Wygrane | Przegrane |
---|---|---|---|---|
1 | Immortals | 7 | 1 | |
2 | Counter Logic Gaming | 6 | 2 | |
2 | Team SoloMid | 6 | 3 | |
2 | Cloud9 | 6 | 3 | |
5 | Team Dignitas | 5 | 3 | |
6 | Team EnVy | 4 | 5 | |
7 | Echo Fox | 3 | 5 | |
8 | Team Liquid | 2 | 6 | |
8 | Phoenix1 | 2 | 7 | |
10 | FlyQuest | 1 | 7 |