EU LCS
W Europie powoli wszystko wraca do normy. Oczywiście jeśli za normę przyjmiemy obecność G2 i Fnatic na szczycie tabeli. Wydaje się, że obie drużyny w końcu rozwiązały swoje problemy. G2 zaczęło mądrzej grać w środkowej fazie gry i nie oddawać zdobytych we wczesnej fazie gry przewag. W FNC natomiast pojawiła się synergia, której o dziwo wydawało się nie być na początku splitu, a Rekkles z Hyllisangiem przestali niepotrzebnie umierać na bocznych alejach.
Po czterech świetnych tygodniach, w których Vitality przegrało tylko jeden mecz, tydzień piąty okazał się dla drużyny ogromną porażką. W obu spotkaniach VIT zostało zniszczone przez swoich przeciwników. Najpierw Perkz i spółka całkowicie kontrolowali grę i nie oddali Vitality żadnego killa ani wieży. Następnego dnia zespół z polskim supportem Jacktrollem, nieźle radził sobie na początku gry z H2k, ale później nie poradził sobie z silną late game’ową kompozycją. Vitality wydaje się być rozgryzione przez resztę stawki w Europie. G2 i H2k nie wdawały się w szalowe walki we wczesnej fazie gry, jakie bardzo lubi VIT. Dodatkowo w obu grach Jiizuke musiał mierzyć się z Galio, którego nie mógł zabić, co spowalniało najlepszego gracza w drużynie. Moim zdaniem miniony tydzień może być początkiem spadku świetnej gry Vitality, jeśli drużyna nie znajdzie nowego sposobu na grę.
Obudziły się także drużyny ze spodu tabeli. Unicorns of Love w dobrym stylu wygrało spotkanie przeciwko Giants. Co ciekawsze jednak, dwa spotkania wygrało H2K, które dokonało kolejnej zmiany – w dżungli znalazł się Shook. Z nowym junglerem, drużyna całkowicie zmieniła swoją grę. Shook jest dużo bardziej agresywny od Santorina i Caedrela. Od samego początku gry szuka miejsc gdzie może przeprowadzić gank, invade’uje junglę przeciwnika i napędza swoją drużynę. H2K teoretycznie ma jeszcze szansę na wejście do playoffów, jeśli FC Schalke 04, Giants i Roccat dalej będą grały na średnim poziomie.
Skoro już wspomniałem o Schalke, to warto byłoby przyjrzeć się także tej drużynie. Na początku skład był uznawany za jeden z zespołów z największym potencjałem w Europie. Powstał ogromny hype wokół zespołu, jednak póki co zawodnicy nie są w stanie sprostać oczekiwaniom. Schalke znajduje się na zaledwie ósmym miejscu i cały czas popełnia te same błędy. Największym problemem w drużynie wydaje się póki co jej strzelec. Upset stara się grać agresywnie, ale często sprawia to jedynie, że zostaje złapany przez przeciwników i umiera. Dodatkowo drużyna wydaje się nie działać jako całość – zawodnicy nie zawsze współpracują ze sobą i wydaje się, że brakuje im shotcallera.
McCasimir
NA LCS
Pierwszy dzień 5 tygodnia będącego półmetkiem splitu był wyjątkowo normalny – zbyt normalny jak na Amerykę. Faworyci – Team Liquid oraz Echo Fox odnieśli raczej łatwe zwycięstwa nad ekipami reprezentującymi środek tabeli – odpowiednio Counter Logic Gaming i 100Thieves, w relatywnie jednostronnych pojedynkach. Cóż – widać było że liderzy tabeli czuli się bardzo pewnie, bo co niektórzy zdecydowali się na całkiem odważne picki (no, tutaj mówię głównie o Hunim i jego wyborze Yasuo na toplane, na którym zaprezentował się zresztą całkiem przyzwoicie). W pojedynku Liquidu z CLG zaś mieliśmy okazję oglądać spokojną grę, która zdawała się być pod sporą kontrolą graczy Counteru, jednak gdy w późniejszej fazie gry zaczęło się liczyć makro, Liquid było już niezrównane i taktycznie rozegrało koniec tego spotkania bez większych problemów.
Podobnie zresztą zagrało C9 w meczu z TSM-em – Cloud9 skupiło się na wyeliminowaniu ich najstabilniejszego na ten moment i potencjalnie najniebezpieczniejszego elementu – Zvena, i cóż – udało się to, natomiast potem wystarczyło jedynie wykorzystać aktualnie największy ich problem – kompletny brak zgrania i synergii. Oprócz tego ładnie wykorzystali oni swoją sytuację jeśli chodzi o starcie kompozycyjne – dzięki relatywnej przewadze w złocie inicjacyjna kompozycja TSM-u obróciła się tak jakby przeciwko im, natomiast coraz to kolejne inicjacje Skarnera MikeYeunga oraz Ornna Hauntzera były jak walenie głową w mur – i tym samym to Svenskeren pokazał swojej dawnej organizacji, że to niezupełnie on był problemem.
Wygrane Clutch Gaming z FlyQuestem oraz OpTicu z Golden Guardians też były raczej przewidywalne – ekipa Febivena wygląda coraz lepiej z tygodnia na tydzień, a GGS pomimo pierwszej wygranej jest drużyną po prostu gorszą niż zespół kolejnego midlanera z Europy.
Drugi dzień jednak zrujnował wszelkie przewidywania jakie stawiano przed tym tygodniem. Najpierw Clutch Gaming kompletnie zrujnował ekipę TSM-u, rozprawiając się z nimi w sposób jeszcze dosadniejszy niż Cloud9 dzień wcześniej – pomimo że gra trwała 41 minut, TSM zgarnął jedynie jedno zabójstwo, a także wyłącznie jednego smoka i jedną wieżę – CG było naprawdę bliskie perfect matchu w tym spotkaniu. Później jednak byliśmy świadkami jeszcze większego zaskoczenia – Golden Guardians, po niemal 50-minutowej batalii pokonali Team Liquid wyraźnie pokazując, że drużynie Steve’a jeszcze sporo do tej absolutnej topki NA brakuje. Na ogromne wyróżnienie zasługiwał w tym meczu Lourlo, który swoim Gnarem siał postrach na tyłach rywali, a także Contractz, którego Skarner był absolutnie bezlitosny, a jego inicjacje były nie do zatrzymania. Cóż – jeszcze za wcześnie by mówić, że Golden Guardians może rzeczywiście zacząć się liczyć w walkach z górą tabeli, ale jednak – ten występ był imponujący.
W ramach dalszego budowania wyraźnej hierarchii w tabeli, następny mecz był kluczowy. Cloud9 stawiło czoła Echo Fox, co miało rozstrzygnąć oficjalnie o tronie Ameryki, jednak mecz był trochę rozczarowujący – Lucian na topie dla Licorice kompletnie nie wypalił nawet jako kontra na Gangplanka (głównie dzięki świetnej kontroli toplane’u Dardocha) przez co Lisy nie miały zupełnie problemów ze zdominowaniem rozgrywki, wywalczeniem przewagi, i wreszcie skapitalizowaniem jej zwycięstwem, jednocześnie bezdyskusyjnie stając na szczycie w NA.
2 ostatnie gry na szczęście były już relatywnie łatwe do przewidzenia. 100Thieves w końcu ocknęło się i wywalczyło sobie znaczące zwycięstwo, jednak było to tylko Counter Logic Gaming – ekipa która zalicza podobnej klasy potknięcia w tym splicie, więc to było raczej starcie niższych partii tabeli (co jednak może sporo zmienić w ostatnich ekipach kwalifikujących się do fazy play-offs). To samo dotyczy ekip w ostatnim starciu tego tygodnia – FlyQuest (w końcu ze Stuntem) podjęło OpTic Gaming, co po całkiem wyrównanej i zaciętej walce skończyło się ich zwycięstwem (co ciekawe, FLY subując JayJ w miejsce Stunta jak dotąd ma 0% winratio, natomiast ze Stuntem od czasu dołączenia Fly’a do drużyny wygrało 100% spotkań – cóż, może zarząd FlyQuestu w końcu odpuści wpuszczanie swojego “akademickiego” wspierającego).
Na sam koniec rzućmy więc jeszcze okiem na tabelę. Na samym szczycie mamy Echo Fox, lekko niżej Cloud9 – to jest akurat bezdyskusjne, te dwie drużyny królują w Ameryce. Dalej na 3 miejscu Team Liquid, którego pozycja została nieco ostatnio zachwiana, ale o dziwo ex aequo też Clutch Gaming – ekipa która jeszcze nie tak dawno była w tej tzw. “strefie spadkowej” – teraz obie ekipy mają już wynik 6-4, i praktycznie zapewniony udział w play-offach. Na ten moment, o te ostatnie 2 spoty w play-offach, wydają się bić 3 drużyny – 100Thieves z wynikiem 5-5, TSM z 4-6 (o ile poprawią zgranie, bo w obecnym stanie nie mają czego szukać w starciach Best of X, czyli dłuższych seriach), a także FlyQuest – wydaje mi się, że mogą oni jeszcze coś pokazać w tym splicie, aczkolwiek szczyt chyba jest już nieosiągalny. Tabele zamykają 3 drużyny, które wyglądają raczej miernie – Counter Logic Gaming ma spore problemy w sferze shotcallu, przez co ich gry wyglądają jakby kompletnie nie wiedzieli co w nich robią, OpTic stoi słabo pod względem indywidualnych umiejętności poza PoE i Arrowem (no i Akaadianem z przebłyskami), natomiast w przypadku GGS – cóż, jedna jaskółka wiosny nie czyni, a w tym przypadku wydaje mi się, że nie czynią jej nawet dwie – Strażnicy z jakiegoś powodu ten wynik 2-8 wypracowali, i nie sądzę żeby jedna wygrana z drużyną z wyższej półki była takim breaking pointem w ich przypadku. Tutaj jednak nie będę nic obstawiał, bo Ameryka pokazała nam jasno – nie warto, więc pozostaje czekać na dalszy progres rozgrywek.
Zdjęcia: Riot Games