Sezon zasadniczy zakończył się już we wszystkich dużych ligach League of Legends. Przyjrzyjmy się jak w EU i NA minął ostatni tydzień rozgrywek, jak zakończył się półfinał LCK oraz co czeka na nas w najbliższej przyszłości.
EU LCS
Ostatni tydzień europejskich rozgrywek obfitował w zaskoczenia, a także w emocje do samego końca. Wszystko zaczęło się dość spokojnie i pierwszego dnia wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami. G2 wygrało z Giants, Fnatic z Roccat, a Schalke pokonało UOL. Drugiego dnia jednak rozpoczęło się szaleństwo. H2K zniszczyło Schalke. Roccat pokonało Misfits (chociaż akurat to zwycięstwo w miarę można było przewidzieć). Potem UOL wygrało z Fnatic, a Vitality rozłożyło na łopatki G2 (wynik spotkania na korzyść VIT można było przewidzieć, jednak kompletnie nie spodziewany był beznadziejny styl gry G2). Dzięki tym wszystkim szalonym wynikom Fnatic zajęło pierwsze miejsce w tabeli, natomiast drugie miejsce zajmowały aż trzy zespoły i konieczne było rozegranie trzech spotkań dogrywkowych.
Dogrywki zostały wyjątkowo rozegrane w niedziele, by nie trzymać zawodników do zbyt późna w studiu. Zostały one rozegrane na zasadzie małej grupy, w której każdy walczy z każdym raz. Potem drużyna, która zwyciężyła dwa razy miała zająć drugie miejcie, zespół z jedną wygraną trzecie. Formacja, która najgorzej poradziłaby sobie w dogrywkach miała zadowolić się miejscem czwartym na koniec splitu. W dogrywce wzięło udział G2, Schalke i Vitality, a wygrana dawała drugie miejsce w tabeli czyli jednocześnie awans bezpośrednio do półfinału playoffów. Cały turniej dogrywkowy okazał się być pokazem siły Vitality. Drużyna zniszczyła pozostałe dwa zespoły swoją wczesną agresją i świetną grą polskiego junglera Kikisa. Najsłabiej wypadło natomiast G2 dwukrotnie ulegając swoim przeciwnikom. W ten sposób wyłonione zostały pary ćwierćfinałowe – w piątek Schalke zmierzy się ze Splyce, natomiast w sobotę Misfits zagra z G2.
Playoffy już tuż przed nami, więc warto by się zacząć zastanawiać jakie drużyny z Europy mają szansę na awans na Mistrzostwa Świata. Moim zdaniem szanse na walkę o trzy miejsca mają cztery drużyny – Fnatic, G2, Schalke i Vitality, z czego patrząc na aktualny układ sił, najmniejsze szanse ma G2. Formacja z Jankosem w składzie w miniony weekend zaliczyła najgorsze występy z całego ósmego sezonu. Praktycznie brak zaplanowanego makro, słaba gra indywidualna (w szczególności Polaka), błędy w najważniejszych momentach (Hjarnan, który nie wyflashował się z W Galio), czy brak chęci na agresywną grę (Perkz, który wydawał się grać wręcz osobno). Problemy drużyny, które zbierały się mniej więcej od połowy splitu, prawdopodobnie skumulowały się w ostatnim tygodniu. W graczach widać wręcz desperacje – po pierwsze z porażek w dogrywce, kiedy było wiadomo, że G2 straciło już szanse na awans do półfinałów, Wunder wyszedł ze studia zanim jeszcze przeciwnicy podeszli do drużyny by podać rękę i podziękować za grę.
Moje wątpliwości są jednak czy hipotetyczna wersja wydarzeń, w których na Mistrzostwa Świata jedzie Fnatic, Schalke i Vitality jest korzystna dla Europy. Oczywiście nie mam wątpliwości co do zasadności wysłania do Korei FNC. Jest to zdecydowanie najsilniejsza formacja EU LCS, która do tego jako pierwsza w regionie jest w stanie z sukcesami używać sześcioosobowego składu. Także Vitality bardzo chętnie zobaczę na Mistrzostwach. Ich niespotykany styl może pozwolić im całkowicie zaskoczyć i osiągnąć to, co Misfits zrobiło w zeszłym sezonie. Boje się jednak, że Schalke to nie jest formacja, która dobrze spisze się na Worldsach. Mam wrażenie, że drużyna osiągnęła szczyt swoich możliwości, a wielu z graczy nie jest w stanie wyżej się wspiąć. Dlatego oskarżajcie mnie za fanbojstwo jeśli chcecie, ale ja wolałbym zobaczyć na Mistrzostwach G2. Okres scrimów i treningu w Korei, może ustabilizować drużynę i pomóc jej poradzić sobie z problemami wewnętrzni. Natomiast połączenie Jankosa i Perkza, mimo że ostatnimi czasy działa słabo, ma potencjał by pokonać nawet najlepsze drużyny z reszty świata. Patrząc jednak na aktualną dyspozycję G2, boję się, że drużyna nie da rady wywalczyć dla siebie miejsca, jeśli szybko nie zlokalizuje swoich problemów.
McCasimir
NA LCS
Jeśli chodzi o rozgrywki w Ameryce z ostatniego tygodnia, jak mówiłem – skończyło się na zaciętej walce o jak najlepsze seedy, co i tak było niezłą ruletką, bo 2 najwyższe pozycje były już zajęte, więc kolejność pozostałych drużyn została rozstrzygnięta przez 4 tiebreakery, czyli serię BO1. Jak można się domyślić, nie jest to najbardziej wymierny sposób określania poziomu drużyn, więc można powiedzieć, że z pewnego punktu widzenia dla niektórych zespołów była to walka o metaforyczną “pietruszkę”, ponieważ chwiejność formy Echo Fox, ciągłe problemy z równym poziomem z TSM-ie oraz FlyQuest będące nadal mimo wszystko tą samą drużyną co w poprzednim splicie, tylko z nowym trenerem (co może zaowocować w większym stopniu dopiero w dłuższych seriach, czyli może właśnie play-offach?) sprawiały razem że może tu wystąpić spora losowość. Niemniej – właśnie na tiebreakerach się tutaj skupimy, jako że jest to ostatnia edycja podsumowania tygodnia przed play-offami, więc chciałbym podzielić się też przewidywaniami przynajmniej na początku lokalnych turniejów.
Najpierw zajmijmy się match-upem, który po tiebreakerach wydaje się w teorii bardziej nierówny. FlyQuest po chwiejnym finiszu splitu przegrało obie dogrywki, w których brało udział, przez co przypadł im ćwierćfinał z 100Thieves, które obie te dogrywki wygrało i zakończyło ten split na ostatnim stopniu podium. Co ciekawe jednak, paradoksalnie zaowocowało to ciekawszym match-upem – 100Thieves w swoich grach bardzo polegało na Ssumdayu, który we FlyQuest ma równego vis-a-vis w postaci Flame’a (co zresztą można było wielokrotnie oglądać jeszcze 2-3 lata temu w Korei, kiedy Ssumday reprezentował barwy KT Rolster, natomiast Flame był toplanerem ekipy Longzhu Gaming), z drugiej strony jednak w 100T możemy oglądać teraz AnDę, który zna taktykę zespołu FlyQuest “od środka” (na co jednak może odpowiedzieć FLY wpuszczając do składu Meteosa z akademii, nie wspominając już o tym że może służyć nowej drużynie wsparciem w przygotowaniach, co jest jeszcze lepsze od AnDy w 100T, bo Meteos grał w składzie Złodziei przez większość tego splitu). Oprócz tego jak już wspominałem SaintVicious wydaje się fenomenalnie wpływać na tę ekipę, więc tym bardziej czekam na tak przygotowany team już w całej serii. Lecz tutaj też – z drugiej strony mamy Pr0lly’ego, który dowiódł już swojej wartości jako coach i nie wygląda na to by jego styl miał ulec zmianie. Dlatego też tutaj mój głos mimo wszystkich powyższych argumentów pójdzie na 100Thieves – to 2 bardzo podobne stylowo drużyny, jednak Złodzieje nadal są ten poziom wyżej, co powinno sprawić, że w ćwierćfinale uporają się z FLY, jakkolwiek wymagającym zespołem by nie byli. Dalej jednak czeka TL, a taki mecz w tym splicie był swoistymi derbami Ameryki, więc warto czekać na dalszy rozwój sytuacji.
Z drugiej strony laddera mamy spotkanie Echo Fox oraz Teamu SoloMid, czyli przedstawicieli 4 i 5 miejsca. I choć jeszcze parę tygodni temu zwycięzca tego match-upu byłby bardzo łatwy do przewidzenia, to teraz nie można być tego już tak pewnym. Chodzi o to, że obie drużyny zaczęły kierować się w “przeciwstawne zwroty” jeśli chodzi o swoją formę. Lisy po utracie FeniX’a oraz Alteca nadal się nie pozbierały, mimo że była to decyzja zespołu. Owszem, sprowadzenie Smoothiego było krokiem w dobrą stronę, ale zwolnienie solidnego strzelca oraz midlanera którego można nawet rotować z Damonte (który jakoś świetnie ostatnio też nie wygląda), jedynie ze względów finansowych naprawdę nie wróży dobrze dla przyszłości tej drużyny, a takie serie porażek jak ta w ostatnim czasie mogą być początkiem metaforycznej “kuli śnieżnej” tiltu, jednak cóż – na to ryzyko ekipa pisała się podpisując do drużyny zarówno Dardocha, jak i Huniego. Jeśli chodzi o TSM – o rozwiązaniu wszystkich problemów i wyjściu na prostą na pewno nie może być mowy. Ekipa nadal popełnia masę błędów i daje się ogrywać jak amatorzy, ale te najważniejsze pomyłki powoli zdawają się zanikać – nawet botlane “Best in the West” wygląda nieco lepiej niż na początku splitu, kiedy to byli kompletnie zagubieni. Mam nadzieję że TSM w końcu zdecyduje się na odważniejsze podejście do starć i przykładowo nie będzie obawiał się rotować pomiędzy Grigiem i MikeYeungiem, czy też żonglować funkcjami w ekipie, bo to może zaskoczyć rywali, a jeśli chodzi o Echo Fox, które z adaptacją nie miało ostatnio zbyt łatwo, może okazać się to zbawienne. I cóż, jak nie lubiłbym wcześniej Lisów, tak strasznie nie spodobała mi się akcja ze zwolnieniem FeniX’a oraz Alteca przy deadline, i mam nadzieję, że to się na nich odbije. W tym starciu obstawiam więc 3:2 dla ekipy SoloMid.
MicroAce
LCK
W koreańskiej lidze w ostatnim tygodniu mogliśmy oglądać tylko jedno spotkanie – półfinał playoffów, w którym zmierzyli Afreeca Freecs oraz Griffin. Całe spotkanie było niezwykle wyrównane i do końca nie było wiadomo kto może wygrać. Afreeca w swoim stylu grało bardziej ofensywnie i agresywnie od początku, kiedy Griffin budowało się raczej pod walki drużynowe. Ostatecznie to właśnie teamfight zdecydował o wyniku całego meczu BO5. W ostatniej grze, przy wciąż dużej stracie w złocie (ponad pięc tysięcy), Griffin wygrało walkę drużynową dzięki świetnemu użyciu ultimate’a Orianny przez Chovy’iego, który trafił czterech przeciwnych graczy i pozwolił odwrócić losy gry [KLIK]. Niestety, mimo awansu do finału, Griffin wciąż nie ma zapewnionego awansu na Mistrzostwa Świata. Nowicjusze koreańskiej sceny muszą pokonać KT Rolster w finale by awansować. Jeśli przegrają to będą mieli za mało punktów i na Mistrzostwach znajdzie się Afreeca Freecs, a Griffin będzie walczyło w turnieju kwalifikacyjnym.
Sam finał będziemy mogli obejrzeć dopiero za trzy tygodnie. W Korei aktualnie trwa przerwa w lidze, która związana jest z rozgrywanymi Asian Games. Jest to azjatycka olimpiada, która po raz pierwszy postanowiła dodać zawody w League of Legends. Zawody trwają dwa tygodnie i są brane na poważnie, przez co finał aż tak się przesunął.
McCasimir
Zdjęcia: Riot Games