Komputerowymi grami wieloosobowymi interesowałem się już od dzieciństwa. Wtedy była to Tibia, dzisiaj LoL, tytuły wbrew pozorom bardzo podobne, a przynajmniej pod kątem mentalności graczy. Pomyślicie “bosh, kolejny będzie płakał nad społecznością…”. Taaak, będę, bo lubię. A jeśli masz zamiar już teraz przestać czytać, przygotowałem gotowy tekst do wklejenia do komentarza na znak protestu wobec tego typu artykułów: Lubię placki, a krowie są najlepsze.
Nie znam angielskiego (niemiecki od podstawówki ftw!), więc piszę tutaj opierając się o tłumaczenie “z grubsza”, wykonane przez mojego dawnego kolegę ze szkolnej ławy, Walka (tego, co go wczoraj zabiła spadająca pralka). Rozchodzi się o film gbay99, w którym zauważa on (streszczam, opierając się na wcześniej wspomnianym tłumaczeniu) pewną prawidłowość: różnorodność opinii w internetowym bałaganie doprowadza do tego, że któreś poglądy trzeba odrzucić (nie da się przetworzyć wszystkiego), a wybór, dokonany bardzo racjonalnie, zwykle pada na komentarze pejoratywne. Pławiąc się w tym morzu komplementów pobudzających naszego wirtualnego, samoocenowego naganiacza, stajemy się bezradni w obliczu opinii niepochlebnych, a nawet neutralnych, odbieranych jako atak – rodzi się mechanizm paranoicznego strachu przed konspiracją, na który cierpiał chociażby Stalin.
Co inteligentniejsi spośród twórców stosujących tę metodę i spotykających się z takimi komentarzami, utworzyli pojęcie “krytyki konstruktywnej” na określenie wartościowego obrazu niedoskonałości, przedstawionego z perspektywy obserwatora zewnętrznego. Lecz ta definicja jest tak idiotyczna i sprzeczna z rzeczywistością, że głowa mała. Dlaczego? Otóż za taką krytykę twórcy, całkowicie nieświadomie, uważają jedynie te spostrzeżenia, które sami zaobserwowali – jednym słowem zgadzają się jedynie z tymi negatywnymi elementami swojej twórczości, które sami dostrzegli – w ten sposób czynią te komentarze bezużytecznymi (bo przecież i tak sami już to wiedzą!).
Czuję, że “grube filozoficzne rozkminy” mogą kogoś zanudzić, więc czas na krótki żart. Wiecie, jak Sona mówi na swoją ulubioną piosenkę?
Nie twierdzę, że każdy wydany osąd, którego autor zna życie seksualne matki adresata komentarza lepiej niż ona sama, niesie za sobą wartość. Jednak należy wykluczać takie właśnie komentarze, przyjmując wszystkie inne, a nie wybierać sobie konkretne, ignorując całą resztę niepasującą do naszego światopoglądu. Można postrzegać wszystkich jako potencjalnych wrogów lub jako potencjalnych sojuszników i stosować dla wybranych przypadków wyjątkowe traktowanie – czyż swobodniej nie czujemy się w obliczu opcji drugiej?
Gnuśni ludzie są w mniejszości; dla nich faktycznie każdy przejaw czyjegoś dobrego samopoczucia jest jak płachta na byka i na każde “gj!” odpisują “fuck you” albo “thank you” (jeśli dodatkowo są narcyzami). Są oni na szczęście gatunkiem wymierającym, anomalią społeczną. Tylko mnie przyjemność sprawia pozytywne nastawienie wszystkich dookoła, wzajemna współpraca i świadomość, że nadajemy na tych samych falach?
Nawet jeśli w głębi serduszka dotyka Cię bezpodstawna, agresywna krytyka – nie daj tego po sobie poznać. Pozostanie radosnym jest dla obrażającego znakiem, że poniósł klęskę w swoich zamiarach – a przecież o to właśnie chodzi.
Jeśli także chcesz dołączyć do grona twórców Mini-blogów – zapraszamy serdecznie do skorzystania z formularza dodawania wpisu.