Pierwszy tydzień rozgrywek we wszystkich największych ligach już za nami. EU LCS okazało się niezwykle wyrównane, przez co po pierwszym tygodniu większość drużyn ma jedno zwycięstwo i jedną porażkę. W NA LCS mogliśmy za to oglądać słabe występy najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich formacji. Przyjrzyjmy się jak radzą sobie zespoły po szaleństwie zmian, jakie mogliśmy doświadczyć w przedsezonie.
EU LCS
Pierwszy tydzień EU LCS pokazał jak bardzo wyrównany poziom mają zespoły w Europie. Pierwszy dzień przebiegł jeszcze w miarę z przewidywaniami. Zaczął się on od najbardziej oczekiwanego spotkania tygodnia – całkowicie przebudowane G2 spotkało się z powracającym w chwale z Mistrzostw Misfits, które zmieniło tylko dwóch graczy. Spotkanie dość długo wyglądało na w miarę wyrównane, ale Perkz i jego nowa drużyna, byli cały czas o krok przed swoimi przeciwnikami – lepsze ustawianie linii, pushu minionów, lepsze zgranie i teamfighty. Pozwoliło to G2 wygrać pierwszy mecz w aktualnym sezonie.
W pierwszym dniu z dobrej strony zaprezentowało się także Vitality dość łatwo wygrywając z H2K, Giatns – pokonując mocno przebudowane UOL oraz Fnatic, które mimo paru potknięć wygrało ze Splyce. Wartym uwagi był mecz Roccat z FC Schalke 04. Przedstawiciele niemieckiego klubu sportowego musieli grać bez swojego strzelca, który miał problemy zdrowotne. W związku z tym funkcję ad carry objął Vander, natomiast supportem został “Boris”, który szerzej znany jest jako “Krepo”. Kojarzyć go możemy głównie z bycia profesjonalnym graczem, a potem komentatorem. Mimo znacznego osłabienia dolnej linii Schalke było w stanie wygrać swoją grę – przede wszystkim dzięki Nukeduckowi, który jako Ryze był wszędzie na mapie i zdobywał kille gdzie tylko się dało. Z zaskakująco dobrej strony pokazał się też Vander, grając Varusem, który poza fazą lane’owania w ogóle nie sprawiał wrażenia, że gra na nie swojej pozycji.
Drugi dzień jednak był już kompletnym szaleństwem. Zaczęło się niby dość spokojnie – dość wyrównanym spotkaniem między Giants i Vitality, które to wygrała druga z tych drużyn. Potem jednak mieliśmy już mecz Splyce z UOL. Jednorożce miały ogromną przewagę, ale w końcu Splyce wygrało podczas base race’u, który po prostu trzeba zobaczyć – [klik]. Zaraz po tym mieliśmy spotkanie Fnatic z H2K. FNC miało dużą przewagę we wczesnej fazie gry i praktycznie całkowitą kontrolę nad mapą. Później jednak trójka dobrze skalujących się postaci H2K czyli Vladimir, Kassadin i Vayne, zbudowali potrzebne itemy i całkowicie przejęli inicjatywę oraz kontrolę nad grą. Pozwoliło to H2K wygrać spotkanie. Następna gra była kolejnym dużym zaskoczeniem – G2 po zwycięstwie w pierwszym dniu załamało się w spotkaniu przeciwko Roccat i nie poradziło sobie z silnie skalującą kompozycją z Kog’Mawem i Azirem. W ostatniej grze wciąż osłabione Schalke przegrało z Misfits, które maksymalnie wykorzystało słabość klubu sportowego i ciągle starało się męczyć Vandera oraz Borisa.
W ten sposób po pierwszym tygodniu nie wiemy praktycznie nic o EU LCS – drużyny wydają się mocno wyrównane i trudno wskazać wyraźnego faworyta do wygrania ligi. Oddaje to też tabela – aktualnie Vitality ma dwie wygrane, UOL dwie przegrane, a pozostałe 8 drużyn ma po jednej wygranej i jednej przegranej.
NA LCS
Pierwszy dzień w Ameryce zapowiadał kompletnie odmienną sytuację niż to, co stało się w Europie. Wszystkie zespoły były typowane jako faworyci, no może z jednym poważnym wyjątkiem. Ale po kolei.
Pierwszy, ogromnie hype’owany mecz dwóch potencjalnie najsilniejszych drużyn w NA LCS, nie oszukujmy się – zawiódł oczekiwania. Team Liquid nie dało TSM-owi nawet nadziei, zespół złożony z byłych graczy Immortals, Cloud9 i TSM-u wyglądał jakby grał ze sobą od wieków, podczas gdy podopieczni Reginalda nie mogli odnaleźć nawet krzty porozumienia i synergii, a w grze z tak niedoświadczonym leśnikiem jakim jest MikeYeung jest to kluczowe dla sukcesu drużyny.
W następnym meczu, 100Thieves vs OpTic Gaming, również nie było zaskoczenia – ze strony tych drugich ładnie pokazali się PowerOfEvil oraz Arrow, ale niestety gra przedłużyła się do ponad godziny, co sprawiło, że grające ogólnie lepiej 100T (a przy okazji lepiej złożone, z nafeedowanym Kog’mawem, oraz Shenem i Braumem do protekcji go – OPT naprawdę nie miało łatwego zadania) zwyciężyło mecz po tak długiej batalii.
Dalej – tak, Clutch jest dobre. Ex-EnVyUs z Febivenem w składzie poradziło sobie ze Złotymi Strażnikami bez większych problemów, a przy okazji pokazali, że nie boją się eksperymentować – już na samym początku Hakuho popisał się świetnym rozegraniem Ornna na supporcie, a LirA do maksimum wykorzystał potencjał Evelynn i również potwierdził swoją formę, pokazując że CG będzie solidnym pretendentem do górnej części tabeli w tym splicie.
Zaraz potem jednak mieliśmy okazję zobaczyć kolejny ciekawy team – Echo Fox również popisało się kilkoma fajnymi pickami (jak np. ikoniczny Lucian na topie Huniego), a ich gra była bardzo efektowna – Dardoch grał jak za czasów swojej świetności, linia Adriana i Alteca powróciła w pełni sił, nie dając żadnych szans też przecież solidnemu botlane’owi FLY – WildTurtle’owi oraz Stuntowi, a FeniX i Huni zagrali po prostu solidnie – cóż, Lisom też będzie warto się przyglądać w tym splicie.
Drugi dzień wyklarował nam sytuacje jeszcze bardziej, ale niezupełnie w sposób, w jaki każdy się tego spodziewał. Cóż, nie ma co wyciągać wniosków z zaledwie 2 gier, ale powoli można już zauważać, które drużyny rzeczywiście pracowały nad sobą i zgraniem w tym chaotycznym “okienku transferowym”, a które zlekceważyły konkurencje.
Po raz kolejny dzień rozgrywek otworzyło Team Liquid, które zmierzyło się z OpTiciem, który o dziwo postawił większy opór niż TSM dzień wcześniej, a przez sporą część rozgrywki nawet prowadzili z TL, jednak ostatecznie też polegli, i OPT pomimo dwóch solidnych występów kończy tydzień z wynikiem 0/2, podczas gdy Team Liquid pokazuje swoją dominację w tych rozgrywkach wysyłając poważną wiadomość reszcie drużyn z Północnej Ameryki.
Troszkę gorzej zaczął drugi z tej wielkiej dwójki Ameryki – TSM. A mówiąc “troszkę gorzej”, mam na myśli to, że ta “najlepsza od lat wersja TSM-u” może po raz pierwszy od lat wyprowadzić zespół poniżej strefy play-offów. Kolejna porażka, tym razem z FlyQuest, pokazuje że TSM ma niemałe kłopoty i widocznie brak pomysłu jak sobie z nimi poradzić. Cóż, do następnych rozgrywek mają niecały tydzień, czy to wystarczy na otrząśnięcie się i odkrycie potencjału tego zespołu?
Całe szczęście jednak, że gdy weterani zawodzą zaraz znajduje się młoda, krew która może ich zastąpić – chociaż nie wiem czy można mówić o młodej krwi w wypadku 100Thieves. Organizacja złożona z prawdziwych legend amerykańskiej sceny tym razem zawalczyła z Counter Logic Gaming i… totalnie ich zdeklasowała. Można mówić, że zgranie jest bardzo ważne, że liczy się wypracowana synergia, ale tutaj po prostu nie było tego widać. Złodzieje wyglądali niesamowicie solidnie, a CLG wykładało się indywidualnie, co sprawiło, że Aphromoo (i jego nowy team) nie miał problemów z drużyną, z którą łączy go teraz tylko nostalgia.
Starcie C9 z Golden Guardians miało być przewidywalne i… cóż, ostatecznie było, ale nie obyło się problemów dla Chmury. Svenskeren nadal wykazuje pewne słabości, które pojawiały się u niego już w TSM, na szczęście Jensen zagrał podręcznikowo, a na wyróżnienie zasługuje też forma Licorice – amator w ekipie C9 wybrał ryzykowny pick – Kleda – i poradził sobie na nim znakomicie, wykręcając statystyki rzędu 7/0/6 i zostając raczej bezdyskusyjnym graczem meczu. Cóż – jak tak dalej pójdzie, to chyba mamy pewnego Rookie splitu.
Ostatni mecz tego dnia zapowiadał się najciekawiej obok gry 100T oraz CLG, ponieważ było to starcie dwóch organizacji stawianych w roli “niespodzianki splitu” przed początkiem wiosennych rozgrywek. W rzeczywistości już tak ciekawie i równo nie było – Lisy bardzo dobrze skapitalizowały ogromną przewagę Huniego nad Solo na górnej alei, w ogromnym stopniu wyłączając Ornna tego drugiego z gry, a oprócz tego mocno zawiódł też Febiven, który zaliczył kilka amatorskich błędów i prostych, indywidualnych pomyłek (chociaż z drugiej strony była to też zasługa solidnej gry Fenixa oraz niezłej presji nakładanej przez Dardocha) i dzięki temu po pierwszym tygodniu jako jedna z 4 drużyn może pochwalić się startem z 2/0.