Tekst nie ma na celu wywołania litości ani być wylanym żalem. Pokazuje dość kontrowersyjny problem z innej strony, mojej strony.
Internet, gry komputerowe – po prostu, świat wirtualny staje się, bądź JEST nieodłączną częścią naszego życia, całego świata! Technologia brnie do przodu, ciągle słyszymy o kolejnych sukcesach w tej dziedzinie. Gry są główną rozrywką – uczą, godzą, skłócają, budują nowe znajomości, przenoszą relacje na inny poziom. Niewyobrażalnym było kiedyś mieć wielu znajomych z innych krajów, czy miast. Internet daje nam coś, co jeszcze kilka lat temu było nieosiągalne. Czy dzięki temu cudowi można rozwiązać problemy będące w naszym codziennym życiu? I tak, i nie.
Już od najmłodszych lat nie rozumiałem, dlaczego tak ciężko jest mi znaleźć kogoś do zabawy, wygłupiania się, wieszania na trzepaku, budowania zamków z piasku w piaskownicy. Nie robiłem nic szczególnego, byłem typowym dzieciakiem początków lat 2000. Zawsze byłem spokojny i ułożony. Nikomu się nie narzucałem, ale byłem kozłem ofiarnym i obiektem kpin wśród rówieśników. Może to wszystko było spowodowane faktem, że zawsze byłem o krok do przodu od innych?
Znęcanie się fizyczne w podstawówce było bardziej “przyjemne”, niż psychiczne w gimnazjum. Wspominam te etapy najgorzej, gorzej niż docinki na podwórku. Kopanie, popychanie, plucie, a kilka lat później wszelkie docinki, wytykanie i izolowanie od grupy sprawiły, że samotność zabijała mnie od środka i sam oddaliłem się od ludzi, żeby przestać beczeć całymi dniami i udawać, że wszystko jest w porządku. Wciąż się zastanawiam, czy nikt z dorosłych nie zauważył, bądź nie chciał zauważyć, co się wokół mnie działo, czy po prostu tak dobrze udawałem?
Wirtualny świat jako ucieczka od problemów.Za pieniądze z komunii kupiłem komputer, który służy mi do dziś. Niebawem potem w domu pojawił się internet i tu przechodzimy do omawianego tematu. Zaczęło się niewinnie. Komputer był tylko formą rozrywki w przerwach od zabaw na podwórku. Im starszy byłem, tym więcej godzin spędzałem przed ekranem monitora. Relaksowało mnie to, nagromadzone negatywne emocje znikały w niepamięć. Gry offline zaczynały mnie nudzić, więc zacząłem wkręcać się w świat online. Dochodziły do tego różnorakie fora i zamiast pisać o grach, większość postów wymieniałem w offtopicu. Zacząłem poznawać ludzi podobnych do mnie, o podobnych zainteresowaniach, hobby. Każda wymieniona wiadomość była dla mnie naprawdę cenna. “Wirtualni” znajomi byli na wagę złota. Była to dla mnie forma terapii. Każdego dnia nie mogłem się doczekać, aż wrócę do domu i zacznę nawalać bossy, robić wszelkie dungeony i rozbudowywać swoją postać. Czułem się potrzebny.
Ten świat w jakiś sposób mi pomógł. Dzięki mojej przeszłości stałem się odporny na nadmierną krytykę, a wszelkie sugestie przyjmuję z otwartymi rękoma. Jestem bardziej otwarty i staram się znajdować się w odpowiednim towarzystwie. Znalazłem swoje zainteresowania, odkryłem swoje wady i zalety. Nie chodzi tu nie chodzi o to, że maszynka zwana komputerem i internet nagle, znikąd zmienią nas na lepsze lub gorsze. Przede wszystkim chodzi o samozaparcie i rozumienie swojej sytuacji, a już szczególnie o umiejętne korzystanie z tych cudów techniki.
Pokrzepiam serca, wywołuję łzy, śmiech, złość, żal, ale co dla was zrobiłem tym tekstem, ocenicie już sami! 🙂