Drugi dzień IEM w Katowicach należał do grupy B, która była przed turniejem uznawana za jeszcze bardziej emocjonującą od grupy A. W końcu nie na co dzień mamy szansę oglądać walkę zeszłorocznego mistrza świata z aktualnym liderem i mocnym pretendentem do zdobycia tego tytułu z Chin. Drużyny zachodnie, CLG i Fnatic, mimo że nie dawano im większych szans, mogą zaskoczyć, co pokazywały już niejednokrotnie. Czy znowu będziemy świadkami azjatyckiej dominacji, czy może zachód się przełamie?
CLG nie zagrało tragicznie, ale jednak nie wystarczyło to na SK Telecom T1. Warto podkreślić, z jakim szacunkiem do SKT (czy może obawą) CLG podeszło do tego meczu. Nie postawili oni na grę opartą na splitpushu Darshana przy asyście Xmithiego – tym razem toplaner CLG dostał “bezpieczną” Poppy, a Xmithie zdecydował się na Gragasa. Wczesna faza gry w większości (oprócz oddanego first blooda) należała do SKT. To oni lepiej wyegzekwowali laneswap, jednak SKT wiedziało gdzie ma szukać swoich szans. Przeczekali oni relatywnie spokojnie do midgame’u, a potem starało się wymusić walki drużynowe, w których koreański tytan był już wyraźnie lepszy i potrafił zdominować CLG bez problemu. Przed 30 minutą kompozycja z Ezrealem Banga i Lulu Fakera na czele zaczęła się opłacać, kiedy to strzelec SKT przy wsparciu midlanera stał się praktycznie nie do zatrzymania, dzięki czemu już po pół godzinie spotkania SKT mogło zamknąć ten mecz i zgarnąć zwycięstwo na swoje konto.
SKT | 1 | – | 0 | CLG | MVP: Bang (SKT) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Chiński lider nie miał najmniejszego problemu ze zdominowaniem mającego ostatnie spore problemy z formą Fnaticu. Początek rozgrywki zagrali pozornie spokojnie, jednak tylko po to by szybko zaskoczyć botlane europejskiej drużyny dive’m, przez co mogli rozpocząć uzyskiwanie kontroli nad całą mapą. Po oddaniu kilku pierwszych killi Fnatic zaczęło grać bardzo zachowawczo, co uniemożliwiało Qiao Gu podjęcie walki, jednak tym samym otworzyło drogę do zdobywania co raz to kolejnych objective’ów. W dalszej fazie gry dla Fnatic zabłysnęła iskierka nadziei, kiedy to kompozycja na dwóch zabójców (Zed dla Doinb oraz Ekko Swifta) przestała być tak efektywna przez zbudowane QSS oraz Zhonyę po stronie ekipy Febivena, dzięki czemu udało im się nawet wygrać jedną z walk drużynowych, ale na tym się skończyło: Lucian Uzi’ego miał już naprawdę ogromną przewagę (zarówno w farmie jak i killach), przez co był w stanie bez problemu dosłownie niszczyć cały team FNC, dzięki czemu QG udało się wygrać grę i dostać do dalszej fazy drabinki wygranych, gdzie zmierzą się z SKT T1.
QG | 1 | – | 0 | FNC | MVP: Uzi (QG) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
SKT w potencjalnie najważniejszym starciu grupy B pokonuje chińskie Qiao Gu. I robi to w sposób całkiem dominujący, co daje do myślenia jeśli chodzi o dalsze pojedynki w tej grupie. Od samego początku były dwukrotny mistrz świata egzekwował swoją ustaloną strategię – presja nieustannie była nakładana na midlane, gdzie Doinb swoją Lissandrą miał i tak bardzo ciężką linię przeciwko Le Blanc Fakera, a w jego sytuacji na pewno nie pomagały kolejne częste ganki Blanka czy roamy Wolfa. Taktyka ta przyniosła świetny efekt, nie tyle przez wypracowanie sporej przewagi w złocie, ale też przez zmniejszenie możliwości reakcji Qiao Gu, którzy musieli skupić się na zniwelowaniu dominacji SKT na midlanie, co z kolei dało SKT bardzo wiele możliwości jeśli chodzi o dalsze rozwinięcie rozgrywki. Im dalej w grze, tym bardziej wydawało się że QG da radę się odnaleźć, jednak te marzenia szybko zniweczyła ekipa Fakera kończąc spotkanie po 36 minutach gry i tym samym kwalifikując się do półfinałów.
SKT | 1 | – | 0 | QG | MVP: Wolf (SKT) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Amerykański zespół całkiem pewnie ogrywa Fnatic uzyskując tym samym prowadzenie w serii. CLG w tym meczu odważyło się już na nieco więcej niż w grze przeciwko SKT, jako że zdecydowali się na Vladimira dla Darshana, a Xmithie powrócił do znanego już w Ameryce swojego Udyra. Wyszło to nawet nienajgorzej, przynajmniej jeśli chodzi o wczesną fazę gry – CLG uzyskało ok. 8 tysięcy złoty przewagi po 20 minutach gry. Fnatic zdawało się mieć szansę wrócić do gry, jako że odrobili przewagę w zabójstwach (częściowo), ale prowadzenie w złocie nadal leżało po stronie Counter Logic Gaming. Amerykański zespół w czas jednak zorientował się że należy zamknąć to spotkanie, nim Fnatic rzeczywiście zacznie mieć w nim jakiś głos, i w końcu udało im się zniszczyć nexus rywali i zacząć to BO3 z przewagą po swojej stronie.
CLG | 1 | – | 0 | FNC | MVP: Stixxay (CLG) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Fnatic odnajduje się w walce przeciwko CLG i wyrównuje to Best Of 3. Drugą grę obie drużyny zagrały już zdecydowanie bardziej zachowawczo, nawet mimo bardzo specyficznych kompozycji: po stronie CLG zobaczyliśmy Ekko na topie oraz Pantheona na midzie, natomiast FNC zdecydowało się na Quinn dla Febivena oraz Jhina dla Rekklesa. Wczesna faza gry, jak i część midgame rozegrana została raczej spokojnie, z minimalną przewagą dla CLG, ale ok. 20-25 minuty gra zaczęła się rozkręcać. Fnatic zniwelowało przewagę rywali. Nie potrafili jednak swojego “flowu” wystarczająco dobrze skapitalizować, ponieważ pomimo przewagi w zabójstwach nadal tracili do CLG około 5 tysięcy sztuk złota. Sytuacja ustabilizowała się ponownie po 35 minucie, jako że każda z drużyn respektowała bardzo długie death timery w tej fazie gry, jednak zespoły nadal bardzo zawzięcie walczyły o każdy objective. Rzecz w tym, że im dalej w grę, tym bardziej CLG było outscale’owane przez kompozycję Fnaticu – Jhin zyskiwał naprawdę ogromne obrażenia, a Gamsu w pewnym momencie był już nie do zabicia. Dzięki temu FNC mogło wygrywać kolejne teamfighty, nawet pomimo relatywnie równego rozłożenia w złocie, a to doprowadziło do ich zwycięstwa i wyrównania serii w tej blisko godzinnej grze.
FNC | 1 | – | 1 | CLG | MVP: Gamsu (FNC) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Przedstawiciel Europy w grupie B wreszcie budzi się na poważnie i w pięknym stylu eliminuje amerykańską drużynę z turnieju! Mimo że początek gry nie zapowiadał nic specjalnego, a nawet mógł zostać zinterpretowany jako początek snowballu CLG, to midgame i dalsza część gry należała już w całości do Fnaticu. Częściowe powtórzenie kompozycji z gry drugiej jak najbardziej się opłaciło – Rekkles na Jhinie ponownie poradził sobie świetnie, tym razem ze wsparciem Lulu Febivena, Rammus Gamsu po raz kolejny deklasuje Darshana, a Spirit ze swoim Lee Sinem popisuje się kilkoma naprawdę imponującymi zagraniami. W pewnym momencie Fnatic nie musiało nawet się wycofywać. Po unicestwieniu całej wrogiej drużynie parli do przodu, tylko po to by kilkadziesiąt sekund później dokonać ich eksterminacji ponownie, co z kolei zruinujowało nadzieje Counter Logic Gaming na osiągnięcie czegoś więcej w tym turnieju, a Fnatic jeszcze raz będzie mogło spróbować swoich sił w walce przeciwko Qiao Gu Reapers!
CLG | 1 | – | 2 | FNC | MVP: Rekkles (FNC) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Chiński zespół powtarza sytuację z pierwszej fazy rozgrywek i po raz kolejny skutecznie radzi sobie z Fnatic. Podobnie jak w pierwszej grze tych dwóch zespołów Qiao Gu Reapers uzyskało sporą przewagę już na początku, przez co mogli bez problemów rozłożyć kontrolę na całą mapę. Fnatic próbowało grać reaktywnie i poniekąd się to udawało, ale gdy doszło do teamfightów, z Europejczyków nie było już co zbierać. QG bez problemu wygrywało kolejne walki drużynowe, które z kolei doprowadziły do co raz to kolejnych objective’ów, a to dało im takie prowadzenie, że FNC mimo szczerych chęci nie mogło zrobić w tej grze kompletnie nic. Czy ekipie Rekklesa uda się powtórzyć grę z CLG i po przegranym początku serii wygrać resztę gier?
QG | 1 | – | 0 | FNC | MVP: Doinb (QG) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
FNC najwyraźniej pokierowało się dewizą “po co zmieniać coś, co jest dobre”, i kompozycją bardzo podobną do tej z gier przeciwko CLG wyrównało serię przeciw chińskiemu liderowi. I cóż, trzeba przyznać że ogrywają ich jak kompletnych amatorów. Qiao Gu Reapers, oprócz kilku momentów, w których zabłysnęli w walkach drużynowych, nie pokazało zupełnie nic w tym meczu. Nie znajdowali oni żadnej odpowiedzi na liczne rotacje Fnatic, dzięki czemu europejska drużyna zdominowała całą powierzchnię Summoner’s Rift. Po raz kolejny zachwycił Jhin Rekklesa – dzięki kompozycji FNC nastawionej właśnie na dalszą fazę rozgrywki, również psychopatyczny morderca zdołał uzyskać niesamowitą przewagę i sprawnie poprowadzić zespół do zwycięstwa. W pewnym momencie jego ekipa uzyskała tak duże prowadzenie, że nawet mistrzowie teamfightów z Chin z kompozycją nastawioną właśnie na walki drużynowe nie mogła nic zdziałać. Tym samym Fnatic wygrywa to starcie i przywraca fanom wiarę w wygranie tej serii.
FNC | 1 | – | 1 | QG | MVP: Rekkles (FNC) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Nietypowa kompozycja zadziałała z CLG, dlaczego miałaby nie zadziałać z Qiao Gu? Fnatic postanowiło w ostatnim meczu przeciw QG postawić na jedną kartę i zdecydowało się na chyba najbardziej szalony teamcomp z Zedem Febivena i ponownie zastosowali Jhina dla Rekklesa. Cóż, było to wystarczające żeby zaskoczyć azjatyckiego tytana. Dzięki niezwykle celnym rotacjom szybko uzyskali dla siebie prowadzenie, którego nie oddali w zasadzie już do końca gry. Qiao Gu wykazało się kompletnym brakiem reaktywności, który odbił się na nich bardzo mocno – na pewnym etapie rozgrywki tracili do Fnatic tak wiele, że nie mieli szans wygrać z przeciwnikiem w otwartej walce. Byli ograniczeni do poruszania się w swojej bazie i odpierania kolejnych fal minionów, a ich jedyną nadzieją było wyczekanie błędu przeciwnika. Drużyna pokroju FNC jednak pokazała, że wymusić na nich błąd jest niezwykle trudno, i w trzecim meczu bezproblemowo wyeliminowali chińskiego lidera z rozgrywek!
QG | 1 | – | 2 | FNC | MVP: Spirit (FNC) | Skrót (kliknij, aby otworzyć) |
Drugi dzień rozgrywek przyniósł niezwykłe zaskoczenia – piąta drużyna Europy eliminująca kolejną drugi team Ameryki Północnej oraz chińskiego lidera tabeli, taka sytuacja nie zdarza się codziennie. Dzisiaj jednak Fnatic czeka równie poważne wyzwanie – na ich drodze czeka kolejna topowa drużyna LPL – Royal Never Give Up. SKT zaś zmierzy się z średnio radzącym sobie ostatnio TSM’em. Czy Zachód podoła?