W sezonie 2 znikąd pojawił się Ezreal – dosyć zapomniany champion, który znalazł się na szczycie list popularności dzięki najbardziej op itemowi w tym okresie, czyli Trinity Force. Ten Ezreal wyparł hipercarry za sprawą niesamowitej mobilności i świetnemu early/mid game. Spore nerfy zredukowały jego moc, dodatkowo zmiany w sezonie 3 sprawiły, że znowu o nim zapomniano. Nieustanne pushowanie nie za bardzo mu służyło, dodatkowo cierpiał on na słabe wymiany na linii. Jednak jest już to przeszłość.
Wszystko zmieniło się za sprawą nowego buildu. Jest on dosyć nietypowy i może na pierwszy rzut oka wydawać się beznadziejny. Jednak każdy zmienia zdanie po tym, jak sam go wypróbuje. Łączy on zalety i przyjemność gry AP Ezrealem z potęgą jego AD wersji.
Gameplay Blue Ezem opiera się na nieustannym poke’u za pomocą naszych umiejętności. Im mocniej obijemy przeciwników przed walką, tym lepiej. W bezpośredniej walce używamy ultimate, następnie AA + Q, w międzyczasie zmieniamy pozycję dzięki E. Okazjonalnie możemy rzucać W, ale pilnujmy naszego paska many.
Masterki mają zwiększać nasze obrażenia oraz wytrzymałość. Dosyć zwyczajne jak na ADc.
Te runy są niezbędne do przetrwania linii, którą zaczniemy bez potionów. W przypadku problemów z farmą można wymienić jednego quinta na AD.
Ulti i Q zawsze jako pierwsze. Maksowanie W jest nieopłacalne, chyba że niesamowicie zależy nam na buffie do attack speeda. Rozwijając E dostajemy zarówno większe obrażenia, jak i mniejszy cooldown.
Bezpieczniejszy start, jeśli nie mamy leczącego supporta, ani runek pod lifesteal. Nasz najważniejszy item. Daje nam zbudowanego osłabionego redbuffa, którego nakładać będzie każda nasza umiejętność. Niesamowicie zwiększy to nasze obrażenia (można go nakładać na kilka celów poprzez ulti lub W). Poza tym oferuje CDR, regenerację many i życia, łatwiejsze last hity. Jakby tego było mało dostajemy jeszcze 45 AD, a to wszystko za 2000 złota. Jeśli to do was nie przemawia, to chcę tylko poinformować, że same statystyki (nie licząc pasywa) są warte ponad 3000 złota.
Składamy ją zaraz po Lizardzie, oferuje ona nam nieskończoną manę i pozwala spamować skillami ile dusza zapragnie.
Kupujemy ten item, jeśli nie wytrzymujemy harassu wroga, jednak osobiście polecałbym się wstrzymać.
Jest on niesamowity w połączeniu z Lizardem, ponieważ daje nam nieograniczonego blue buffa. Slow sprawia, że nikt do nas nie podejdzie, szczególnie że mamy nasze E. Spore ilości CDr oraz armora pozwolą nam efektywnie wymieniać się z wrogim carry.
Ten oraz następny item możemy zamienić miejscami w zależności od wrogiego teamu. Wygrywamy grę, a przeciwnicy zaczynają budować na nas armor? Nic strasznego. Dzięki temu spenetrujemy każdego 🙂
Składamy go dopiero po nastackowaniu łezki – chcemy mieć od razu ulepszoną wersję. Nie zapominajmy o włączeniu aktywa podczas walki.
Berserki są bez sensu, bo będziemy stali na tyle daleko, że nie odczujemy tego AS. Mercury i Tabi też nie są najlepsze ze względu na nasz niesamowity zasięg. W połączeniu z Lizardem, Icebornem, masterkami i tymi butami mamy 38% cooldown reduction, co pozwala nam trafiać z Q co półtorej sekundy. Wcale nie jest op, skądże.
Ostatni item Jeśli czujemy się focusowani, wrogowie mają sporo hp i niewiele im robimy? BotRK przychodzi nam z pomocą.
Jeżeli brakuje nam obrażeń i chcemy pełnić rolę pełnowymiarowego carry.
Kompromis między dwoma powyższymi itemami. Zwiększa obrażenia i sustain.
Pomimo dasha i perma slowa wrogowie wciąż nas zabiją? QSS i do przodu.
Gameplay Początek nie różni się za bardzo od standardowego Ezreala. Staramy się wyfarmić jak najszybciej nasze itemy, przy okazji uprzykrzając życie przeciwnikowi.
Z każdym itemem stajemy się coraz mocniejsi. Nasze obrażenia pochodzą z celnie trafianego Q oraz autoattacków, chociaż staramy się nie podchodzić za blisko. Ultimate nakłada pasyw z Lizarda, co ułatwi dobijanie wrogów. Ranimy nim jak największą ilość przeciwników, podobnie jest z W. Pamiętajmy, że Blue Ez jest w większym stopniu casterem, niż typowym ADc, ale jego autoattacki również bolą, jeśli możemy to używamy ich jak najczęściej.